Tommy jeknal i otworzyl oczy.

— Widzialem go — szepnal. — To bylo straszne.

— Co widziales? — zapytala Agnes.

I nagle ogarnelo ja uczucie, ze wtraca sie do prywatnej rozmowy. Wokol zabrzmial bowiem gwar podnieconych glosow.

— Giselle mowi, ze widziala go w zeszlym tygodniu!

— Jest tutaj!

— Znowu sie zaczyna!

— Czy jestesmy zgubieni?! — pisnela Christine.

Tommy Cripps scisnal Agnes za reke.

— Mial twarz niczym smierc!

— Kto?

— Upior!

— Jaki u…?

— To biala kosc. Nie ma nosa!

Kilka tancerek z baletu zemdlalo, ale ostroznie, zeby nie zabrudzic kostiumow.

— No to jak… — zaczela Agnes.

— Ja tez go widzialem!

Jakby na dany znak, wszyscy odwrocili sie rownoczesnie.

Starszy mezczyzna szedl po scenie. Mial na glowie znoszony cylinder, a na ramieniu niosl worek. Wolna reka wykonywal przesadnie dramatyczne gesty czlowieka, ktory wlasnie uzyskal jakas grozna informacje i nie moze sie doczekac, by wzbudzic zimny dreszcz na pobliskich grzbietach. Niosl chyba cos zywego, bo worek troche podskakiwal.

— Widzialem go! Ooooo tak! Jego czarna peleryne i biala twarz bez oczu, tylko z dwoma otworami w miejscu, gdzie oczy powinny sie znalezc! Oooch! I…

— Nosil maske? — spytala Agnes.

Starszy mezczyzna rzucil jej mroczne spojrzenie, zarezerwowane dla wszystkich, ktorzy uparcie probuja wtracic glos rozsadku, kiedy sprawy zaczynaja wygladac interesujaco upiornie.

— I nie mial nosa! — zawolal, ignorujac jej pytanie.

— Juz to powiedzialem — mruknal z pewna irytacja Tommy Cripps. — Mowilem im o tym. Wiedza.

— Jesli nie mial nosa, to jak… — zaczela Agnes, ale nikt jej nie sluchal.

— A wspomniales o oczach? — zapytal staruszek.

— Wlasnie dochodzilem do oczu — burknal gniewnie Tommy. — Tak, mial oczy jak…

— Czy mowimy o jakiejs masce? — spytala Agnes.

Teraz wszyscy patrzeli na nia tak jak na nieszczesnego ufologa, ktory nagle oswiadczy: „Hej, gdy sie osloni oczy od slonca, widac, ze to jednak stado gesi!”.

Staruszek z workiem odkaszlnal i znow ruszyl do ataku.

— Niczym wielkie otwory byly one… — zaczal, ale stalo sie jasne, ze juz go to nie cieszy. — Wielkie dziury — dokonczyl. — Tyle widzialem. I bez nosa, jesli wolno dodac, dziekuje uprzejmie.

— To znowu Upior! — zawolal maszynista.

— Wyskoczyl zza organow — powiedzial Tommy Cripps. — Zanim sie zorientowalem, mialem juz sznur na szyi i wisialem glowa w dol.

Publicznosc spojrzala na czlowieka z workiem, ciekawa, czy potrafi to przebic.

— Wielkie czarne otwory — wymamrotal, trzymajac sie tego, co wiedzial.

— Dobrze juz, prosze wszystkich o spokoj! Co sie tu dzieje?

Za kulisy wkroczyla imponujaca postac. Mezczyzna mial dlugie czarne wlosy, starannie uczesane, by nadac im swobodny, rozwichrzony wyglad. Jednak twarz pod grzywa byla obliczem organizatora. Skinal glowa staruszkowi z workiem.

— Czemu sie pan tak przyglada, panie Pounder? — zapytal.

Staruszek spuscil glowe.

— Wiem, co zobaczylem, panie Salzella — odparl. — A wiele rzeczy widze, o tak.

— Tyle, ile mozna dostrzec przez dno butelki… Nie watpie, stary lobuzie. Co sie stalo Tommy’emu?

— To byl Upior! — zawolal Tommy zachwycony, ze znow gra glowna role. — Rzucil sie na mnie, panie Salzella! Chyba mi zlamal noge — dodal szybko tonem czlowieka, ktory dostrzegl szanse na kilka dni wolnych od pracy.

Agnes spodziewala sie, ze nowo przybyly powie: „Upior? Cos takiego nie istnieje”. Mial twarz, ktora to wlasnie wyrazala.

Ale zamiast tego mruknal:

— Znowu wrocil, co? I dokad uciekl?

— Nie widzialem, panie Salzella. Po prostu zniknal gdzies.

— Pomozcie zniesc Tommy’ego do bufetu — polecil Salzella. — I niech ktos biegnie po doktora.

— On nie ma zlamanej nogi — poinformowala Agnes. — Ma za to brzydkie otarcie od liny na szyi i jedno ucho pelne farby.

— A co ty o tym wiesz, panienko? — zaprotestowal Tommy.

Ucho pelne farby nie dawalo tak wielkich mozliwosci jak zlamana noga.

— Troche sie uczylam — odparla Agnes i dodala szybko: — Ale otarcie jest rzeczywiscie bardzo grozne, no i istnieje ryzyko opoznionego szoku.

— Brandy na to pomaga, prawda? — upewnil sie Tommy. — Moglibyscie sprobowac sila wlac mi troche do ust.

— Dziekuje, Perdito. Reszta niech wraca do swoich zajec — rzucil Salzella.

— Wielkie czarne dziury — przypomnial Pounder. — Bardzo wielkie.

— Tak, dziekuje bardzo, panie Pounder. Prosze pomoc Ronowi z panem Crippsem, dobrze? Perdito, podejdz tutaj. Ty tez, Christine.

Dziewczeta stanely przed dyrektorem muzycznym.

— Widzialyscie cos? — zapytal Salzella.

— Widzialam wielka istote z wielkimi trzepoczacymi skrzydlami i wielkimi otworami tam, gdzie powinny byc oczy!! — oznajmila Christine.

— Obawiam sie, ze widzialam tylko cos bialego pod sufitem — rzekla Agnes. — Przykro mi.

Zaczerwienila sie, swiadoma, jak blado to zabrzmialo. Perdita zobaczylaby tajemnicza postac w pelerynie albo cos… Cos interesujacego w kazdym razie…

Salzella usmiechnal sie do niej.

— Chcesz powiedziec, ze dostrzegasz rzeczy, ktore naprawde istnieja? Widze, moja droga, ze od niedawna masz kontakt z opera. Ale bardzo sie ciesze, ze chociaz raz mamy tu kogos rozsadnego…

— Och, nie! — wrzasnal ktos.

— To Upior!! — pisnela odruchowo Christine.

— Eee, to jakis mlody czlowiek za organami — wyjasnila Agnes. — Przykro mi.

— Nie tylko rozsadna, ale i spostrzegawcza — pochwalil ja Salzella. — Widze rowniez, ze ty, Christine, swietnie bedziesz tutaj pasowac. O co chodzi, Andre?

Zza organowych piszczalek wynurzyl sie jasnowlosy mlodzieniec.

— Ktos porozbijal organy, panie Salzella — oznajmil z zalem. — Sprezyny klap, przeciwwagi i wszystko. Kompletnie zniszczone. Nie jestem pewien, czy zdolam wydobyc z nich cokolwiek. A przeciez sa bezcenne.

Salzella westchnal.

— Dobrze. Zawiadomie pana Kubla. Wam juz dziekuje.

Ponuro skinal glowa Agnes i odszedl.

— Nie powinnas tak traktowac ludzi — stwierdzila oglednie niania Ogg, gdy tylko dylizans zaczal nabierac predkosci. Z szerokim, przyjaznym usmiechem spojrzala na mocno juz zmeczonych wspolpasazerow.

— Dzien dobry — powiedziala, siegajac do swego tobolka. — Nazywam sie Gytha Ogg, mam pietnascioro dzieci, to moja przyjaciolka Esme Weatherwax, jedziemy do Ankh-Morpork, czy ktos ma ochote na kanapke z

Вы читаете Maskarada
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату