Spiewaly ptaki, wiatr grzechotal wyschnietymi nasionami kwiatow na wrzosowisku.

Babcia Weatherwax grzebala w zaglebieniach, szukajac jakichs interesujacych ziol.

Wysoko na niebie myszolow krzyknal i zatoczyl luk.

Dylizans stal przy drodze, mimo ze powinien teraz pedzic przed siebie, co najmniej dwadziescia mil od tego miejsca.

W koncu babcia znudzila sie i podeszla ostroznie do kepy krzakow janowca.

— Jak ci idzie, Gytho?

— Swietnie, swietnie — odpowiedzial jej stlumiony glos.

— Bo mam wrazenie, ze woznica troche sie niecierpliwi.

— Nie mozna popedzac Natury.

— Sama do siebie miej pretensje. To ty powiedzialas, ze za bardzo wieje, zeby leciec na miotlach.

— Zrob mi uprzejmosc, Esme — odpowiedzial glos zza krzakow. — Bede wdzieczna, jesli znajdziesz szczaw albo lopian. Na pewno rosnie tu gdzies w poblizu.

— Ziola? A co chcesz z nimi robic?

— Powiedziec: na bogow, wielkie liscie, akurat ich potrzebuje.

Niedaleko od miejsca, gdzie niania Ogg komunikowala sie z Natura, lezalo spokojne pod jesiennym niebem jeziorko.

W trzcinach konal labedz. Czy tez powinien konac.

Nastapilo nieprzewidziane opoznienie.

Smierc usiadl na brzegu.

POSLUCHAJ, mowil. PRZECIEZ WIEM, JAK TO POWINNO WYGLADAC. LABEDZIE SPIEWAJA TYLKO RAZ, PIEKNIE, NA SAM KONIEC ZYCIA. STAD ZRESZTA WZIELO SIE OKRESLENIE „LABEDZI SPIEW”. TO BARDZO WZRUSZAJACE. A TERAZ SPROBUJMYJESZCZE RAZ…

Z mrocznych zakamarkow swej szaty wyjal kamerton i brzeknal nim o ostrze kosy.

TO PIERWSZA NUTA…

— E-e — odparl labedz, krecac glowa.

CZEMU UTRUDNIASZ?

— Podoba mi sie tutaj.

TO NIE MA ZADNEGO ZWIAZKU…

— Wiesz, ze uderzeniem skrzydla moge zlamac czlowiekowi reke?

A MOZE ZACZNE ZA CIEBIE? ZNASZ „KSIEZYC NAD ZATOKA”?

— To przyspiewka dobra dla gabinetu cyrulika! A ja jestem labedziem!

„MALY GLINIANY DZBANEK”? Smierc odchrzaknal. „HA, HA, HA, HI, HI, HU, MALY…”.

— To ma byc piesn? — Labedz syknal gniewnie i przestapil z jednej bloniastej lapy na druga. — Nie wiem, ktos ty, moj panie, ale tam, skad pochodze, mamy lepsze gusta muzyczne.

DOPRAWDY? MOZE WYKAZESZ TO NA PRZYKLADZIE?

— E-e.

NIECH TO!

— Myslales, ze juz mnie zlapiesz, co? — powiedzial labedz. — Ze mnie nabrales? Zdawalo ci sie, ze bezmyslnie odspiewam ci pare taktow piesni Kupca z „Lohenshaaka”, co?

TEJ NIE ZNAM.

Labedz z wysilkiem nabral tchu.

— To ta, ktora idzie: Schneide meinen eigenen Hals…

DZIEKUJE, powiedzial Smierc. Swisnela kosa.

— Do licha!

Po chwili labedz wyszedl z ciala i nastroszyl mocne, choc nieco przezroczyste skrzydla.

— A teraz co? — spytal.

TO ZALEZY OD CIEBIE. TO ZAWSZE ZALEZY OD CIEBIE.

Pan Kubel siedzial wygodnie rozparty w swym skrzypiacym skorzanym fotelu. Nie otwieral oczu, dopoki Salzella nie skonczyl.

— No tak — powiedzial wreszcie. — Powtorzmy, bo nie wiem, czy dobrze zrozumialem. Jest ten Upior. Za kazdym razem, kiedy ktos zgubi tu mlotek, ukradl go Upior. Za kazdym razem, kiedy ktos sfalszuje jakas nute, to z powodu Upiora. Ale takze kiedy tylko ktos znajdzie zgubiona rzecz, to dzieki Upiorowi. Jesli zagra wyjatkowo udana scene, musialo sie to stac za przyczyna Upiora. On w pewnym sensie nalezy do budynku, podobnie jak szczury. Od czasu do czasu ktos go widzi, ale krotko, gdyz pojawia sie i znika, no… jak upior. Najwyrazniej na wszystkich premierach calkiem za darmo pozwalamy mu korzystac z osmej lozy. I mowi pan, ze ludzie go lubia?

— „Lubia” to nie jest wlasciwe slowo — odparl Salzella. — Lepiej byloby powiedziec… To zwykly przesad, naturalnie, ale uwazaja, ze przynosi szczescie. W kazdym razie uwazali.

Ale ty tego nie zrozumiesz, ty prymitywny maly handlarzu sera, dodal w myslach. Ser to ser. Mleko kwasnieje w sposob naturalny. Nie musisz zmuszac paruset osob, zeby trwaly w napieciu, z nerwami jak struny…

— Szczescie — powtorzyl zimno Kubel.

— Szczescie jest bardzo wazne — zapewnil Salzella glosem, w ktorym udreczona cierpliwosc plywala niczym kostki lodu. — Przypuszczam, ze temperament nie jest istotnym czynnikiem w produkcji sera?

— Polegamy na podpuszczce — wyjasnil Kubel.

Salzella westchnal.

— W kazdym razie zespol uwaza, ze Upior jest… ze przynosi szczescie. Kiedys przysylal ludziom lisciki ze slowami zachety. Po naprawde dobrym przedstawieniu soprany znajdowaly w garderobie pudelko czekoladek. I z jakiejs przyczyny martwe kwiaty.

— Martwe kwiaty?

— No, wlasciwie nie kwiaty jako takie. Po prostu bukiet martwych rozanych lodyg, bez zadnych roz. Cos w rodzaju jego znaku firmowego. Wierza, ze to tez przynosi szczescie.

— Martwe kwiaty przynosza szczescie?

— Mozliwe. Swieze kwiaty na scenie z pewnoscia przynosza pecha. Niektorzy spiewacy nie chca ich nawet trzymac w garderobie. Zatem… martwe kwiaty sa bezpieczne, mozna by powiedziec. Dziwaczne, ale bezpieczne. I nikt sie nie martwil, bo wszyscy wierzyli, ze Upior stoi po ich stronie. Kiedys. To sie zmienilo jakies szesc miesiecy temu.

Pan Kubel znow przymknal oczy.

— Prosze mi opowiedziec.

— Zaczely sie… wypadki.

— Jakie wypadki?

— Takie, ktore czlowiek woli nazywac… wlasnie wypadkami.

Pan Kubel nie otwieral oczu.

— Jak na przyklad… — zaczal. — Kiedy Reg Plenty i Fred Chiswell pracowali noca przy kadziach z mlekiem, a wyszlo na jaw, ze Reg sie spotyka z zona Freda i jakos… — Kubel przelknal sline. — Jakos musial sie potknac, tlumaczyl Fred, i upadl…

— Nie znam osobiscie dzentelmenow, o ktorych mowa, ale… takie wlasnie wypadki. Tak jest.

Kubel westchnal.

— To byl jeden z najlepszych Farmerskich Orzechowych, jakie wyszly z naszej firmy.

— Czy mam opowiedziec o naszych wypadkach?

— Jestem pewien, ze ma pan taki zamiar.

— Krawcowa przyszyla sie do sciany. Mlodszego inspicjenta znaleziono przebitego mieczem z rekwizytorni. Aha, i nie chce pan nawet slyszec, co sie stalo z czlowiekiem, ktory obslugiwal zapadnie. Caly olow zniknal tajemniczo z dachu budynku, chociaz osobiscie nie uwazam, zeby to byla robota Upiora.

— I wszyscy nazywaja je… wypadkami?

— No coz… chcial pan sprzedac swoj ser, prawda? Nic chyba bardziej nie rozstroiloby nerwow zespolu niz

Вы читаете Maskarada
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату