uciec stad jak najszybciej…
Agnes usilowala zaglebic sie w kamienna sciane.
— Halo, panienko Perdito X. Nitt!
Znajoma sylwetka wybiegla z ciemnosci tuz za Greebem. Zdawalo sie, ze ma za duzo kolan i lokci; na ramieniu niosla worek, a w reku latarnie. Cos ucieklo z czerni, emanujac zgroza…
— Nie chce panienka Nitt tu byc z tymi wszystkimi szczurami!
— Walter!
— Musze wykonywac zadania pana Poundera, bo biedak nas opuscil. Jestem osoba o wielu umiejetnosciach! Nie ma ziarna dla niegodziwych! Ale pan Greebo uderza je lapa i raz-dwa odchodza do szczurzego raju!
— Walter — powtorzyla z ulga Agnes.
— Przyszla panienka zwiedzac, prawda? Te stare tunele biegna az do rzeki! Trzeba byc bystrym i chytrym, zeby sie tu nie zgubic! Chce panienka ze mna wrocic?
Nie mozna bylo bac sie Waltera Plinge. Walter budzil sporo emocji, ale wsrod nich nie bylo przerazenia.
— Eee… tak — powiedziala Agnes. — Zgubilam sie. Bardzo mi przykro.
Greebo usiadl i zaczal sie myc w sposob — zdawalo sie Agnes — bardzo wyniosly. Gdyby koty umialy chichotac pogardliwie, na pewno by chichotal.
— Teraz mam juz pelny worek, ktory musze zaniesc do sklepu pana Swidry! — oznajmil Walter. Odwrocil sie i podskakujac wyszedl z sali. Nie zadal sobie trudu, by sprawdzic, czy Agnes idzie za nim. — Dostajemy pensa za kazdego, a to nie do pogardzenia! Krasnoludy uwazaja, ze szczur to dobre jedzenie, co tylko dowodzi, jaki dziwny bylby swiat, gdybysmy rodzili sie jednakowi!
Smiesznie krotka wydala sie droga do stop jakichs innych schodow, z wygladu czesto uzywanych.
— Widziales kiedys Upiora, Walterze? — spytala Agnes, gdy chlopak postawil noge na pierwszym stopniu.
Nie obejrzal sie.
— Czy to zle klamac?
— Hm… Tak, mysle, ze tak. A wiec… kiedy ostatnio widziales Upiora?
— Ostatnio widzialem Upiora w wielkiej sali szkoly baletowej!
— Naprawde? I co zrobil?
Walter wahal sie przez chwile, az wreszcie wyrzucil z siebie:
— Uciekl!
Tupiac, ruszyl w gore. Bardzo wyraznie dawal do zrozumienia, ze rozmowa dobiegla konca.
Greebo prychnal na Agnes i pobiegl za nim.
Zaledwie jedna kondygnacje wyzej schody konczyly sie klapa w podlodze za scena. Zgubila sie ledwie o jedne czy dwoje drzwi od prawdziwego swiata.
Nikt nie zwrocil uwagi na to, ze wychodzi z piwnic. Ale w koncu w ogole nikt nie zwracal na nia uwagi. Wszyscy przyjmowali, ze bedzie na miejscu, jesli okaze sie potrzebna.
Walter Plinge odszedl juz, dosc pospiesznie.
Agnes wahala sie. Pewnie nawet by nie zauwazyli, ze jej nie ma — az do chwili, kiedy Christine otworzylaby usta i…
Nie chcial o tym mowic, ale przeciez zawsze odpowiadal pytany. Miala wrazenie, ze Walter Plinge nie byl zdolny do klamstwa. Klamac jest niedobrze.
Nigdy wczesniej nie widziala szkoly baletowej, ktora znajdowala sie niezbyt daleko za scena, ale stanowila osobny swiat. Tancerki wybiegaly stad codziennie jak stadko bardzo chudych swiergoczacych owiec pod opieka starszych dam wygladajacych, jakby na sniadanie jadaly marynowane cytryny. Dopiero kiedy zadala kilka niesmialych pytan maszynistom, uswiadomila sobie, ze dziewczeta wstapily do baletu, poniewaz same tego chcialy…
Zobaczyla garderobe tancerek, gdzie trzydziesci dziewczat mylo sie i przebieralo na przestrzeni mniejszej niz gabinet Kubla. Garderoba miala taki sam zwiazek z baletem, jak kompost z rozami.
Agnes rozejrzala sie. Wciaz nikt nie zwracal na nia uwagi.
Ruszyla do sali cwiczen baletu. Znajdowala sie kilka krokow dalej, za brudnym korytarzykiem o scianach zawieszonych tablicami ogloszen i pachnacym zastarzalym brudem. Kilka dziewczat przebieglo obok. Nigdy nie spotykalo sie ich pojedynczo; zawsze byly w grupie, jak jetki.
Otworzyla drzwi i weszla do sali.
Odbicia odbic odbic…
Lustra pokrywaly wszystkie sciany.
Kilka dziewczat cwiczylo przy drazkach wzdluz scian. Obejrzaly sie na nia.
Lustra…
Na zewnatrz, w korytarzu, oparla sie o sciane i zlapala oddech. Nigdy nie lubila luster. Zawsze jej sie zdawalo, ze sie z niej smieja. Ale czy nie mowili, ze to cecha czarownicy: niechec do stawania miedzy dwoma lustrami? Podobno wysysaja dusze albo cos w tym rodzaju. Czarownica nigdy nie stanie miedzy lustrami, chyba ze cos ja zmusi…
Ale oczywiscie Agnes stanowczo nie byla czarownica. Dlatego odetchnela gleboko i wrocila do sali.
Szeregi jej wizerunkow rozbiegly sie we wszystkie strony.
Zdolala zrobic kilka krokow, po czym odwrocila sie i na slepo wymacala drzwi, obserwowana przez zdziwione tancerki.
Brak snu, tlumaczyla sobie. Ogolne napiecie nerwowe. Zreszta nie musi przeciez tam wchodzic, skoro juz wie, kim jest Upior.
To takie oczywiste… Upior nie potrzebuje tajemnych, nieistniejacych grot. Moze przeciez chowac sie tam, gdzie wszyscy go widza.
Pan Kubel zastukal do drzwi gabinetu Salzelli.
— Wejsc! — odpowiedzial stlumiony glos.
W srodku nie bylo nikogo, ale w przeciwleglej scianie Kubel zauwazyl jeszcze jedne drzwi. Zapukal znowu, po czym szarpnal za klamke.
— Jestem w wannie — poinformowal Salzella.
— To przepraszam.
— Nie, jestem calkiem ubrany, jesli o to panu chodzi. Czy stoi tam cebrzyk z lodem?
— To pan go zamowil? — upewnil sie Kubel z wyraznym zaklopotaniem.
— Tak!
— Tylko ze ja, no… Zabralem go do swojego biura, zeby wsadzic do niego nogi.
— Nogi?
— Tak. Tego… Wybralem sie na szybka przebiezke po miescie, sam nie wiem czemu, nagle naszla mnie ochota…
— I co?
— Buty stanely mi w ogniu przy drugim okrazeniu.
Rozleglo sie chlupotanie, jakies burczenie
— Czy senor Basilica jest bezpiecznie uwiazany? — zapytal, kapiac woda na podloge.
— Przeglada nuty z Herr Trubelmacherem.
— I… nic mu nie dolega?
— Poslal do kuchni po jakas przekaske.
Dyrektor muzyczny pokrecil tylko glowa.
— Niesamowite.
— A tlumacza schowali do kredensu. Jakos nie potrafili go wyprostowac.
Kubel usiadl ostroznie. Na nogach mial kraciaste kapcie.
— I… — zachecil go Salzella.
— I co?
— Gdzie poszla ta straszna kobieta?