fiszbinami”.

Orzel zanurkowal nad wielka misa Lancre. Swiatlo padalo na jezioro i na wielka fale w ksztalcie V, zlozona z wielu malych zmarszczek w ksztalcie V, kierujacych sie przez wode ku niczego niepodejrzewajacej wyspie. Echo nioslo ku gorom glosy.

— Na razie, wydro!

— Bierzta dzin na grale!

— Wolni ciutludzie!

— Nac mac Feegle!

Orzel przelecial nad nimi, opadajac teraz szybko i stromo. Poszybowal bezglosnie nad mrocznym lasem, wykrecil ponad drzewami i wyladowal na galezi obok chatki na polanie.

Babcia Weatherwax sie obudzila.

Lezala bez ruchu, ale spojrzeniem przesuwala gwaltownie tu i tam. W mroku jej nos wydawal sie bardziej zakrzywiony niz zwykle. Po chwili uspokoila sie, rozprostowala przygarbione ramiona.

Wstala, przeciagnela sie i podeszla do drzwi.

Noc wydawala sie cieplejsza. Babcia czula rozwijajaca sie juz w ziemi zielen. Rok przekroczyl granice, wynurzyl sie z mroku… Oczywiscie, mrok powroci znowu, ale taka juz jest natura swiata.

Rozpoczynalo sie wiele rzeczy.

W koncu zamknela drzwi. Rozpalila ogien, wyjela z komody pudelko swiec i zapalila je wszystkie, rozstawiajac wokol pokoju na talerzykach.

Na stole kaluza wody, ktora zebrala sie przez ostatnie dwa dni, zmarszczyla sie i wybrzuszyla posrodku. Po chwili kropla pomknela w gore i plusnela o mokra plame na suficie.

Babcia nakrecila zegar i pchnela wahadlo. Wyszla na chwile, a kiedy wrocila, trzymala zawieszony na starym sznurku prostokat tektury. Usiadla w fotelu na biegunach i siegnela do kominka po na wpol spalony patyk.

Zegar tykal, gdy pisala. Nastepna kropla oderwala sie od stolu i pomknela do sufitu.

Wreszcie babcia Weatherwax zawiesila sobie tabliczke na szyi i z usmiechem oparla sie wygodnie. Fotel kolysal sie jeszcze przez chwile, jak kontrapunkt dla kapania ze stolu i tykania zegara, az wreszcie zwolnil.

Napis na tabliczce glosil:

Jeszcze

NIE JESTEM MARTFA

Swiatlo przygaslo od mozna do nie mozna. Po kilku minutach na pobliskim drzewie przebudzila sie sowa i pofrunela nad lasem.

,

Przypisy

1

Co prawdopodobnie oznacza, ze niektore sa zakazne i smiertelne, inne powoduja tylko, ze czlowiek zabawnie chodzi i unika owocow.

2

Czasem, naturalnie, zeby powiedziec: „Prosze, przestan tak robic”.

3

Wydaje sie to dziwne, ale choc mieszkancy Lancre stanowczo nie zyczyli sobie zadnych zwiazkow z demokracja, uwazajac, ze rzadzenie to sprawa krola i oni pierwsi mu powiedza, gdyby zle sobie z tym radzil, to jednak nie byli dobrymi sluzacymi. Pewnie, umieli kopac w ziemi i gotowac, prac, pracowac jako lokaje albo kamerdynerzy, a wszystko to robili calkiem sprawnie, jednak nie mogli jakos opanowac mentalnosci sluzby. Krol Verence byl w tej kwestii wyrozumialy i nie reagowal, gdy Shawn wprowadzal gosci do jadalni z okrzykiem „Swietne zarcie! Lapcie, poki cieple!”.

4

Nie liczac tych, ktore zawieraly drobne przekazy pocztowe z dolaczonymi liscikami; te zas — ogolnie rzecz biorac — wszystkie mowily to samo: „Kochana mamo i tato, dobrze sobie radze w Ankh-Morpork i w tym tygodniu zarobilem cale siedem dolarow”…

5

Kiedy babcia Weatherwax nie miala innych pilnych zajec, posylala swoj umysl na Pozyczanie, podpinajac go gdzies w glebi umyslow innych stworzen. Powszechnie uznawano ja za najwybitniejsza adeptke tej sztuki, jaka Ramtopy znaly od wiekow. Praktycznie rzecz biorac, potrafila wejsc do umyslow rzeczy, ktore nawet nie mialy umyslow. Ten jej zwyczaj doprowadzil miedzy innymi do tego, ze mieszkancy Lancre mniej byli sklonni do owego odruchowego okrucienstwa wobec zwierzat, jakie jest typowym zjawiskiem w idyllicznych wiejskich regionach. Moglo sie bowiem zdarzyc, ze szczur, w ktorego dzis czlowiek rzucil kamieniem, moze sie okazac czarownica, ktora jutro ten sam czlowiek poprosi o srodek na bol zeba.

6

Dla krola Verence’a bylo oczywiste, ze gdyby nawet powolal pod bron wszystkich doroslych obywateli, krolestwo Lancre wciaz mialoby armie mala i niewiele znaczaca. Szukal wiec innych sposobow, by umiescic swe panstwo na wojskowej mapie swiata. Shawn wpadl na pomysl lancranskiego scyzoryka wojskowego, zawierajacego kilka narzedzi i przyborow, waznych dla zolnierza w polu. Prace badawcze i rozwojowe trwaly juz od wielu miesiecy. Jedna z przyczyn niewielkich postepow bylo osobiste zainteresowanie wladcy jedynym projektem obronnym kraju. Niekiedy i trzy razy dziennie Shawn otrzymywal wiec niewielkie notki z sugestiami kolejnych udoskonalen. Na ogol brzmialy mniej wiecej tak: „Urzadzenie, w miare moznosci male, do znajdywania rzeczy, ktore zginely” albo „Dziwacznie uksztaltowany haczyk o licznych zastosowaniach”. Shawn dyplomatycznie wprowadzil niektore z nich do projektu, ale gubil tyle karteczek, ile tylko sie osmielil — w obawie ze skonstruuje

Вы читаете Carpe jugulum
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату