sie liczy, moznaje raczej potraktowac jak rzemioslo, a cala reszta to medycyna stosowana, zdrowy rozsadek i umiejetnosc niewygladania smiesznie w spiczastym kapelusiku). Ale kiedy sie jest czarownica i nosi sie spiczasty kapelusz, to troche takjakby sie bylo policjantem. Ludzie widza mundur, nie czlowieka w nim. Kiedy ulica biegnie szaleniec wymachujacy siekiera, policjant nie moze sie odwrocic, mruczac do siebie: „Znajdz raczej kogos innego. Ja zajmuje sie zblakanymi psami i bezpieczenstwem na drodze”. Jesli akuratjestes w tamtym miejscu i masz odpowiednie nakrycie glowy, bierzesz sie do roboty. To naczelna zasada czarownic: wszystko nalezy do ciebie.
Wiec kiedy Akwila zjawila sie wreszcie, panna Libella byla dwoma klebkami nerwow, stala obok siebie, trzymajac sie za rece, zeby dodac sobie odwagi.
— Gdzie bylas, moja droga? — Poza domem.
— I co tam robilas? — Nic.
— Widze zakupy… — Tak.
— Z kim sie wybralas?
— Z nikim.
— Ach, rozumiem — zacwierkala panna Libella, kompletnie zagubiona. — Pamietam, jak ja spedzalam czas za domem, nic nie robiac. Czasami mozna byc dla siebie najgorszym towarzystwem. Wierz mi, cos wiem na ten temat…
Ale Akwilajuz byla na gorze.
Mimo ze trudno byloby dostrzec jakis ruch, w pomieszczeniu zaczely sie pojawiac Figle.
— Rozmowa nie poszla wam najlepiej — stwierdzil Rozboj.
— Ona wyglada zupelnie inaczej! — wyrzucila z siebie panna Libella. — Inaczej sie porusza! Nie wiedzialam, co robic. I te wszystkie ubrania!
— No wlasnie. Stroi sie w piorka niczym mlody kruk — oznajmil Rozboj.
— Widzieliscie te torby? Skad wziela pieniadze? Ja z cala pewnoscia nie mam takich…
Zamarla i obie panna Libella wykrzyknelyjednoczesnie: — Onie!…
— …z cala pewnoscia nie! Ona by na pewno nie…
— …zrobila tego, prawda?
— Nie wiem, o czym mowisz — odezwal sie Strasznie Ciut Wojtek Wielkageba — ale to, czego ona by nie zrobila, nie ma najmniejszego znaczenia. Za myslenie odpowiada wspolzycz!
— Ojej! — Panna Libella klasnela we wszystkie cztery dlonie. — Musze isc do wioski i sprawdzic!
I jedna z niej ruszyla pedem do drzwi.
— No, przynajmniej odniosla miotle — mruczala do siebie ta, ktora zostala. Najej twarzy malowalo sie pewne roztargnienie, ktore pojawialo sie zawsze, kiedy oba ciala nie byly w tym samym miejscu.
Uslyszeli na gorze jakies halasy.
— Glosuje za tym, zeby po prostu walnac ja lekko w glowe — zaproponowal Duzy Jan. — Kiedy straci przytomnosc, nie powinien nam robic zadnych klopotow, co nie?
Panna Libella zaciskala nerwowo dlonie.
— Nie! — oswiadczyla. — Ja tam pojde i powaznie z nia porozmawiam!
— Mowilem juz pani, ze to nie ona — odezwal sie Strasznie Ciut Wojtek ze znuzeniem.
— No dobrze, poczekam, az odwiedze pana Gniewniaka — powiedziala panna Libella, stajac w drzwiach kuchni. — Juz prawie tam jestem… a on… spi. Podniose tylko leciutko wieko…jesli zabralaje go pieniadze, bardzo sie bede gniewac.
To swietny kapelusz, pomyslala Akwila. Byl przynajmniej tak wysoki jak kapelusz pani Skorek i jego czern przepieknie lsnila. Gwiazdy migotaly.
Pozostale pakunki rozrzucone byly po podlodze i lozku. Wyciagnela kolejna czarna sukienke, te z czarna koronka, i plaszcz, ktory rozwinal sie w powietrzu. Ten plaszcz naprawdejej sie podobal. Wystarczyl najmniejszy podmuch, a nawet podmuszek, by rozwinal siC i nadal, jakby rozpetala sie wichura. Jesli zamierzasz byc wiedzma, powiedziala do siebie, najwyzszy czas, zebys na taka wygladala.
Obrocila sie raz i drugi, a potem powiedziala kompletnie bez zastanowienia, tak ze wspolzycz w niej nie zdolal sie przygotowac:
— Zobacz mnie.
I wspolzycz nagle znalazl sie pozajej cialem. Akwila byla wolna. To bylo takie niespodziewane…
Poczula, ze jest soba od stop do glow. Rzucila sie do lozka, zlapala rozdzke Zygzaka i machala nia niczym bronia.
— Trzymaj sie ode mnie z daleka! — krzyczala. — Zostan tam. To moje cialo, nie twoje. Przez ciebie ono robilo okropne rzeczy! Ukradles pieniadze panu Gniewniakowi. Popatrz tylko na te idiotyczne ubrania! I nie wiesz, co tojestjedzenie i picie. Trzymaj sie z daleka. Nie wpuszcze cie z powrotem! Nawet nie smiej! To ja mam moc!
My tez ja mamy, odpowiedzialjej wlasny glos w jej glowie. Twoja.
Rozpoczela sie walka. Ktos, kto by na nia patrzyl, widzialby tylko dziewczynke w czarnej sukni, miotajaca sie po calym pokoju, machajaca rekami, jakby pociagalyje niewidzialne sznurki. Akwila walczyla o kazda czesc swego ciala, o kazdy najmniejszy nawet palec. Obijala sie o sciany, wpadala na drewniana skrzynie… Nagle gwaltownie otworzyly sie drzwi.
Stala w nich jedna panna Libella. Juz nie byla zdenerwowana, o nie, teraz przepelniala ja wscieklosc. Wymachiwala przed soba trzesacym sie palcem:
— Posluchaj mnie, kimkolwiek jestes! Czy ty ukradles panu Gniew…?
Wspolzycz odwrocil sie. Wspolzycz uderzyl. Wspolzycz… zabil.
Rozdzial osmy
Tajemniczy lad
Bycie niezywym jest naprawde wystarczajaco nieprzyjemne. Przebudzenie w sytuacji, gdy chmara Figli siedzi ci na klatce piersiowej, uwaznie ci sie przygladajac z odleglosci kilku cali, jest chyba jeszcze bardziej przykre.
Panna Libellajeknela. Czula sie tak, jakby lezala na podlodze.
— Widzicie, ta wystarczajaco zyje — powiedzial jeden z Figli. — Mowilem wam!
Panna Libella spogladala na nich w niemym zdziwieniu jedna para oczu. Nagle zamarla z przerazenia.
— Co sie ze mna stalo? — wyszeptala.
Twarz Figla, ktory sie w nia wpatrywal, zastapila buzka Rozbo — ja, co nie bylo zmiana na lepsze.
— Ile palcow pani widzi? — zapytal.
— Piec — wyszeptala panna Libella.
— Naprawde? Chociaz moze ma pani racje, to pani zna sie na liczeniu. — Rozboj odsunal reke. — Mielismy tu niewielki ciutwypa — deczek. Jest pani odrobine ciutniezywa.
Pannie Libelli glowa opadla na podloge. Poprzez mgle, ktora spowodowana byla czyms, cojednak nie bylo bolem, uslyszala, jak Rozboj komus tlumaczy:
— No przeciez podalemjej to lagodnie, nawet dwa razy powiedzialem, ze to bylo ciut.
— Czuje sie tak, jakby czesc mnie… znajdowala sie gdzies bardzo daleko — wyszeptala.
— I nie myli sie pani — zgodzil sie Rozboj, mistrz dobrych manier.
Jakies wspomnienia wyrwaly sie na powierzchnie gestej zupy, ktora wypelniala umysl panny Libelli.
— Zabila mnie Akwila, prawda? — zapytala. — Pamietam czarna postac, ktora odwrocila sie ku mnie, miala taki straszny wyraz twarzy…
— To byl wspolzycz — odparl Rozboj. — Nie Akwila. Ona z nim walczyla. Nadal walczy, wewnatrz siebie! Ale on nie pamietal, ze pani ma dwa ciala. Musimyjej pomoc!
Panna Libella podniosla sie z wysilkiem. To, co czula, nie bylo bolem, bylo duchem bolu.