— Jak masz na imie, Akwilo? — zapytal glos.

— Akwila!

Oczy sie w nia wwiercaly.

— Naprawde? Zaspiewaj mi w takim razie pierwsza piosenke, jakiej sie w zyciu nauczylas. Juz!

— Hzan, hzana, m’tzana…

— Przestan, tego nigdy nie uczyli w krainie kredy! Nie jestes Akwila. Podejrzewam, ze jestes krolowa pustyni, ktora zabila swoich dwunastu mezow przy pomocy piaskowej wiedzmy i skorpiona! Aja szukam Akwili. Ty wracaj w swoje ciemnosci!

* * *

Wszystko znowu zmetnialo. Poprzez mgle dochodzila do niej dyskusja szeptem.

— No coz, to moze zadzialac — odezwal sie wreszciejakis glos. — Jak masz na imie, praludku?

— Strasznie Ciut Wojtek Wielkageba Mik Figiel, prosze pani.

— Ijestes bardzo maly, prawda?

— Tylko jesli bierzemy pod uwage wzrost, prosze pani. Dlonie na ramionach Akwili sie zacisnely. Blekitne oczy zalsnily.

— Co oznacza twoje imie w starymjezyku Fik Mik Figli, Akwilo? Mysl…

To nadeszlo z najglebszych glebin jej umyslu, rozgarniajac po drodze mgle. Nadeszlo, przedzierajac sie przez glosno protestujace glosy, przenoszac ja w miejsce, gdzie juz nie dosiegafyjej niewidzialne rece. Do przodu, pozostawiajac gdzies za soba mgle.

— Moje imie znaczy: Woda — powiedziala i nogi sie pod nia ugiely.

— O nie, nic z tego, tego ci wcale nie potrzeba — mowila postac, ktora ja trzymala. — Wyspalas sie dosyc. No dobrze, wiesz, kimjestes! Teraz musisz sie trzymac i dzialac! Musisz byc Akwila ze wszystkich sil, tak bardzo jak tylko mozesz, a wtedy inne glosy zostawia cie, uwierz mi. Chociaz to nie najgorszy pomysl, zebys przez jakis czas nie robila kanapek.

Czula sie lepiej. Wypowiedziala swoje imie. Ci, co protestowali wjej glowie, uspokoili sie nieco, chociaz wciaz cos miedzy soba szeptali, tak ze trudnojej bylo sie skupic. Ale teraz przynajmniej widziala dobrze. Ubrana na czarno postac, kt oraja trzymala, nie byla wcale wysoka, ale tak swietnie grala swoja role, ze udawalojej sie oszukac wiekszosc ludzi.

* * *

— Och… to jest… panna Weatherwax?

Panna Weatherwax pchnelaja delikatnie na krzeslo. Na kazdym pozwalajacym na to miejscu w kuchni siedzialy Fik Mik Figle i przygladaly sie Akwili.

— Tak, toja. I mamy tu niezly balagan. Odpocznij chwile, a potem musimy sie brac do roboty…

— Dzien dobry paniom. No ijak ona sie miewa?

Akwila odwrocila glowe. W drzwiach stala panna Libella. Byla blada i opierala sie na lasce.

— Lezalam w lozku, ale pomyslalam: Nie ma zadnego powodu, zeby sie tak nad soba uzalac — oswiadczyla.

Akwila wstala z krzesla.

— Jest mi tak przy… — zaczela, lecz panna Libella tylko machnela reka lekcewazaco.

— Nie twoja wina — powiedziala, siadajac ciezko przy stole. — Jak sie czujesz? I jesli juz jestesmy przy tym, kim jestes?

Akwila poczerwieniala.

— Wciaz soba, jak sadze — szepnela.

— Zjawilam sie tu wczoraj wieczorem, zeby sprawdzic, jak sie czuje panna Libella — odezwala sie panna Weatherwax. — I zeby zajac sie toba takze, dziewczyno. Mowilas przez sen, a raczej mowil Rwetest Prostota, czy raczej to, co z niego zostalo. Ten stary mag okazal sie calkiem pomocny jak na to, ze sklada siejuz tylko z wiazki wspomnien i przyzwyczajen.

— Nie rozumiem, o co chodzi z tym magiem — powiedziala Akwila. — Czyz krolowa pustyni.

— Nie rozumiesz? — zdziwila sie czarownica. — No coz, wspolzycz kolekcjonuje ludzi. Stara sie ich dodac do siebie, tak to chyba mozna ujac, uzywa ich do myslenia za niego. Doktor Prostota badal wspolzy — cze pareset lat i wreszcie zastawil najednego pulapke. W ktora sam wpadl, stary glupiec. Wreszcie go to zabilo. Wszyscy na koncu gineli. Najpierw tracili zmysly, w taki lub inny sposob, a wtedy zapominali, czego nie wolno im zrobic. Ale on trzymal cos w rodzaju… slabej kopii kazdej z tych postaci, cos w rodzaju zywej pamieci… — Spojrzala na zdumionaAkwile i wzruszajac ramionami, dodala: — Cosjakby ducha.

— I zostawil te duchy w mojej glowie?

— Tak naprawde to bardziej duchy duchow. Cos, na co nie mamy okreslenia.

Panna Libella wzdrygnela sie.

— No, wreszcie mamy to juz za soba. — Glos jej zadrzal. — Czy ktos ma ochote na filizanke dobrej herbaty?

— Och, to prosze zostawic nam! — wykrzyknal Rozboj, zrywajac sie na rowne nogi. — Glupi Jasiu, bierz chlopakow i przygotujcie paniom herbate!

— Dziekuje — odparla slabo panna Libella, slyszac za soba brzek naczyn. — Czuje sie takaniez… Zaraz, zaraz, wydawalo mi sie, ze potlukliscie wszystkie filizanki do herbaty, kiedyje myliscie.

— Oczywiscie — potwierdzil rozpromieniony Rozboj. — Ale Jas znalazl pelen kredens bardzo starych Filizanek…

— To niezwykle cenna porcelana, ktora podarowal mi ktos bardzo bliski! — wykrzyknela panna Libella. Ruszyla w strone zlewu. Z zadziwiajaca szybkosciajak na kogos, kto jest czesciowo niezywy, wyrwala czajniczek, filizanke i spodek z rak zaskoczonych praludkow i trzymalaje tak wysoko, jak tylko potrafila.

— Na litosc! — wykrzyknal Rozboj, wpatrujac sie w zastawe. — To sie nazywa wiedzma!

— Przykro mi, ze bylam niegrzeczna, ale maja dla mnie ogromna wartosc sentymentalna! — oswiadczyla panna Libella.

— Panie Boju, a teraz pan i panscy ludzie zostawia panne Libelle w spokoju i zamkna sie! — powiedziala panna Weatherwax. — Prosze nie przeszkadzac pannie Libelli w robieniu herbaty.

— Ale ona trzyma… — zaczela niezwykle zdziwiona Akwila.

— I niech w tym nie przeszkadzaj ej twoja paplanina, dziewczyno! — ostro przycielajej wiedzma.

— No tak, ale ona podniosla ten czajniczek bez… — zaczal jakis glosik.

Wiedzma sie odwrocila. Figle cofnely sie niczym morska fala.

— Glupi Jasiu — odezwala sie lodowatym tonem — w mojej studni znajdzie siejeszcze miejsce najedna zabe, pod warunkiem jednakze, ze masz na to dosc rozumu.

— Ha, to akurat sie pani nie uda! — oswiadczyl dumnie Glupi Jas, zadzierajac hardo glowe. — Oszukalem pania. Poniewazja mam mozg zuka!

Panna Weatherwax wpatrywala sie w niego przez chwile plonacym wzrokiem, po czym odwrocila sie z powrotem do Akwili.

— Ja zamienilam kogos w zabe — powiedziala dziewczynka. — To bylo okropne. Nie zmiescil sie w niej caly, wiec pozostalo cos duzego i rozowego…

— Teraz to nie ma zadnego znaczenia — powiedziala panna Weatherwax glosem, ktory nagle byl tak mily i normalny, ze przypominal dzwonienie dzwoneczkow. — Z pewnoscia wiele xtsct^ wydaje ci sie tu innych niz w domu, prawda, moje dziecko?

— Co? No tak, oczywiscie, w domu nie zamienialam… — zaczela Akwila zdziwiona, po czym zauwazyla, ze staruszka wykonuje tuz nad kolanami chaotyczne okrezne ruchy, ktore w jakis sposob oznaczaly: Zachowuj sie, jakby nic dziwnego sie nie stalo.

Wiec gawedzily jak oszalale na temat owiec i panna Weather — wax powiedziala, ze one sa bardzo welniste, czyz nie, a Akwila odparla, ze sa, i to wyjatkowo, a panna Weatherwax na to, ze slyszala, iz bardzo welniste… a w tym czasie wszystkie oczy w pomieszczeniu sledzily panne Libelle…

…ktora przygotowywala herbate, uzywajac czterech rak, z ktorych dwoch nie bylo, ale ona nie zdawala

Вы читаете Kapelusz pelen nieba
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату