sobie z tego w ogole sprawy.
Czarny czajnik przezeglowal przez pokoj i najwyrazniej sam przelal swa zawartosc do dzbanka. Filizanki, spodeczki, lyzeczki i cukiernica przemieszczaly sie, jakby doskonale wiedzialy, gdzie maja sie znalezc.
Panna Weatherwax nachylila sie ku Akwili.
— Mam nadzieje, ze nadal sie czujesz… samotna? — wyszeptala.
— Tak, dziekuje pani. Chcialam powiedziec, ze moge… takjakby… czuc ich tutaj, lecz nie wchodza mi w droge… i… ale wczesniej czy pozniej ona zda sobie sprawe… to znaczy… tak bedzie, prawda?
— Ludzki umysl to bardzo smieszna rzecz — wyszeptala stara kobieta. — Zdarzylo mi sie kiedys opiekowac biednym mlodym czlowiekiem, ktoremu drzewo zmiazdzylo nogi. Stracil je od kolan w dol. Musial miec drewniane protezy. Ktore zreszta zostaly zrobione z tego wlasnie drzewa, co stanowilo pewna rekompensate. Trzeba powiedziec, ze ten mlody czlowiek dosc szybko stanal na nogi. Ale pamietamjak do mnie mowil: „Panno Weatherwax, nadal czuje, ze cos idzie mi w piety”. To jest tak, jakby glowa nie zaakceptowala tego, co sie wydarzylo. I w dodatku ona niejest przeciez… zacznijmy od tego, ze ona niejest calkiem zwyczajna osoba. Przyzwyczaila sie, ze ma rece, ktorych nie widzi…
— No i prosze. — Panna Libella krzatala sie nad trzema filizankami i cukiernica. — Jedna dla ciebie,jedna dla ciebiejedna dla… och!
Cukiernica wymsknela sie z niewidzialnej dloni i cukier rozsypal sie na stole. Panna Libella przez chwile przygladala sie w przestrachu, filizanka trzymana przez druga niewidzialna reke zadrzala.
— Niech pani zamknie oczy, panno Libello! — W glosie panny Weatherwax brzmialajakas dziwna ostrosc, az Akwila rowniez zamknela oczy. — Dobrze! Teraz wiesz, gdziejest filizanka, czujesz swoja reke — mowila panna Weatherwax. — Zaufaj jej! Twoje oczy nie widza wszystkiego! A teraz odloz delikatnie filizanke… tak, dobrze. Mozesz otworzyc oczy, ale chcialabym, zebysjeszcze cos teraz zrobila, specjalnie dla mnie. Poloz te dlonie, ktore widzisz, plasko na stole. Dobrze. W porzadku. Teraz, bez odrywania tych rak, pojdz do kredensu i wyjmij blekitne pudelko z maslanymi ciasteczkami. Lubie maslane ciasteczka do herbaty. Bardzo ci dziekuje.
— Ale… aleja nie moge tego teraz zrobic…
— Zapomnij o „nie moge”, panno Libello — zachnela sie panna Weatherwax. — Nie mysl o tym, tylko to zrob! Moja herbata stygnie!
Wiec wiedzmowatosc polega takze na tym, pomyslala Akwila. To troche przypomina sposob rozmawiania babci Dokuczliwej ze zwierzetami. Cosjest takiego w glosie. Raz ostry, raz lagodny. Uzywala krotkich polecen na przemian z zacheta, nie przestawala mowic i powodowala, ze caly swiat zwierzecia wypelnialyj ej slowa, dzieki temu pies pasterski sluchal, a owca sie uspokajala…
Pudelko z ciasteczkami przyplynelo od kredensu. Gdy bylojuz w poblizu, stara kobieta zdjela pokrywke i polozylajaw powietrzu tuz obok. Siegnela po ciastka.
— Och, takie sa najlepsze do herbaty. — Wziela cztery, z ktorych trzy wepchnela szybko do kieszeni. — Bardzo wytworne.
— Tojest strasznie trudne! — jeknela panna Libella. — Tojaknie myslec o rozowych nosorozcach!
— Tak? — zdziwila sie panna Weatherwax. — Co jest szczegolnego w niemysleniu o rozowych nosorozcach?
— Wprost niemozliwoscia jest nie myslec o nich, zwlaszcza gdy ktos powie ci, ze nie mozesz — wyjasnila Akwila.
— Nieprawda. — Panna Weatherwax byla bardzo zdecydowana. — Ja nigdy o nich nie mysle, daje ci na to moje slowo. Chcesz przejac kontrole nad swoim umyslem, panno Libello. Stracilas zapasowe cialo? Czym jest inne cialo, kiedy wszystko zostalo powiedziane i zrobione? Tylko uprzykrzenie, kolejna geba do nakarmienia i meble sie podwojnie wycieraja… jednym slowem, zupelnie zbedne. Ustaw odpowiednio umysl, panno Libello, a swiat bedzie nalezal do ciebie… — Stara wiedzma nachylila sie ku Akwili i wyszeptala: — Co tojest? Zyje w morzu, bardzo male, ludzie tojedza.
— Krewetka? — strzelila Akwila, nieco zdziwiona.
— Krewetka? Niech bedzie. Swiatjest twoja krewetka, panno Libello. Wiec nie tylko zdrowo zaoszczedzisz najedzeniu i ubraniu, co niejest wcale do pogardzenia w dzisiejszych ciezkich czasach, to jeszcze ludzie, widzac, jak przesuwasz przedmioty w powietrzu, beda mowic: „Tojest prawdziwa wiedzma, wiekszej nie widzielismy!”. I beda mieli racje. Cwicz umiejetnosc, panno Libello. Pomysl o tym, co ci powiedzialam. A teraz odpocznij. My zajmiemy sie wszystkim, co trzeba dzisiaj zrobic. Przygotuj tylko liste, Akwila mi pomoze.
— Coz, no dobrze, czuje sie nieco… rozbita — powiedziala panna Libella, bezmyslnie odgarniajac wlosy z czola niewidzialna reka. — Niech sie zastanowie… powinnyscie wpasc do pana Parisola i do pani Murado, i do chlopaka od Krzyzowkowych, sprawdzic stluczenia pani Miejskiej, zaniesc masc numer piec do pana Poganiacza, pojsc z wizyta do pani Lowczej w Zrodlanym Zakatku i… zaraz, czy o kims nie zapomnialam…?
Akwila uswiadomila sobie, ze wstrzymuje oddech. To byl okropny dzien po straszliwej nocy, ale nieublaganie wisialajeszcze nad nia wizyta w miejscu, ktore bylo na koncu panny Libelli jezyka. To mialo byc najtrudniejsze.
— A tak, trzeba porozmawiac z panna Predka w Najwyzszymkli — fie, a potem zapewne takze z pania Predka, po drodze zaniesc kilka paczek, sa naszykowane w koszu i opisane. I to chybajuz wszystko… o nie, alez gapa ze mnie! Zupelnie zapomnialam… trzeba tez zajrzec do pana Gniewniaka.
Akwila wypuscila oddech. Naprawde tego nie chciala. Wolalaby nigdyjuz nie zaczerpnac powietrza, niz stanac przed panem Gniewniakiem i otworzyc pusta skrzynke.
— Jestes pewna, ze… calkiem doszlas do siebie, Akwilo? — zapytala panna Libella, a dziewczynka natychmiast skorzystala z tej starej jak swiat wymowki, by nie isc.
— Tak naprawde to ciagle sie nie czuje… — zaczela, ale przerwalajej panna Weathervax.
— Nic jej nieJest» panno Libello. Przeszkadzaja jej tylko echa. Wspolzycz odszedl n^dobre z tego domu, moge wszystkich zapewnic.
— Naprawde? — zapytala panna Libella. — Nie chcialabym byc niegrzeczna, ale skad ta pewnosc?
Panna Weatherwax wskazala palcem.
Krysztalek po krysztalku, rozsypany cukier toczyl sie po stole, by kolejno wskoczyc do cukierniczki. Panna Libella az klasnelaw dlonie.
— Och, Oswaldzie! — wykrzyknela i usmiechnela sie radosnie. — Wrociles!
Panna Libella, zapewne w towarzystwie Oswalda, odprowadza — laje wzrokiem, stojac przy furtce.
— Dobrze jej zrobi odpoczynek w towarzystwie twoich malych ludzikow — odezwala sie panna Weatherwax, kiedyjuz skrecily w lesna sciezke. — To, zejest na pol zywa moze wreszcie postawicja na nogi.
Akwila spojrzala na nia zaszokowana.
— Jak moze byc pani tak okrutna?
— Kiedy ludzie zobacza, jak przesuwa rozne rzeczy w powietrzu, zacznaja szanowac. Szacunek to dla czarownicy jedzenie i picie. A nasza panna Libella niezbyt jest szanowana.
To byla prawda. Ludzie nie czuli respektu przed panna Libella Lubili ja na troche bezmyslny sposob i to wszystko. Panna Weatherwax miala racje, a Akwila by wolala, zeby nie miala.
— Dlaczego w takim razie wyslalyscie mnie z panna Tyk wlasnie do niej? — zapytala.
— Poniewaz jest zyczliwa — odparla wiedzma, maszerujac razno przed siebie. — Dba o ludzi. Nawet o tych glupich, zlych, niedorozwinietych, o matki z niedomytymi dziecmi i bez pomyslunku w glowie, o niedoleznych oraz tych na tyle glupich, ze traktujajajakocos w rodzaju sluzacej. I to wlasnie ja nazywam prawdziwa magia — widziec to wszystko, dawac sobie z tym rade i nie poddawac sie. Siedziec calymi nocami przyjakims biednym starym czlowieku, ktory zegna sie z tym swiatem, starac sie ulzyc mu w bolu i ukoic jego przerazenie, odprawic go bezpiecznie na dalsza droge… a potem umyc go, ubrac, wyszykowac na pogrzeb, pomoc placzacej wdowie poscielic lozko i uprac posciel — to nie jest zadanie, pozwol sobie powiedziec, dla kogos o slabym sercu — a potem wytrzymac jeszcze kolejna noc, czuwajac przy trumnie przed pogrzebem, a kiedy wreszcie wroci sie do domu i zdazy usiasc na piec minut, jakis zrozpaczony czlowiek zaczyna walic w drzwi, poniewaz jego zona nie moze urodzic ich pierwszego dziecka, a polozna juz pada z nog, i wtedy trzeba sie podniesc, wziac torbe i znowu isc… Wszystkie to robimy, kazda na swoj sposob, a gdybym miala powiedziec z reka na sercu, onajest w tym lepsza ode mnie. To sa korzenie, serce, dusza i kwintesencja bycia wiedzma. Dusza i kwintesencja! — Panna