lasu, maly i ciemny. Zblizal sie ku nim, chyboczac sie na boki.

Objawil sie w koncujako Petulia, lecaca powoli i nerwowo kilka stop nad wrzosowiskiem. Od czasu do czasu zeskakiwala, by ustawic kij w odpowiednim kierunku.

Zsunela sie kilka krokow przed Akwila i panna Weatherwax, zlapala pospiesznie miotle i skierowala ja w strone poteznej skaly. Miotla uderzyla w nia lekko i juz tam zostala, ponawiajac proby przelecenia przez gore.

— Hm… przepraszam — wyjakala Petulia. — Ale nie zawsze udaje mi sie jazatrzymac, a tojest lepsze niz wozenie ze soba kotwicy… hm.

Skinela glowa na powitanie w strone panny Weatherwax, ale przypomniala sobie, ze ma przed soba wiedzme, wiec w polowie tego ruchu rozpoczela uklon. Za takie przedstawienie mozna byloby brac pieniadze. Zakonczyla podwojnie zgieta i gdzies z glebi doszedl cichy glos:

— Hm… czy ktos mi moze pomoc? Wydaje mi sie, ze moj oktogram z Trzech Koron zaczepil sie za woreczek z dziewiecioma ziolami…

Rozplatywanie zajelo im dobra minute.

— Zabawki, tylko zabawki — mamrotala panna Weatherwax, podczas gdy rozczepialy naszyjniki i wisiorki.

Kiedy Petulia sie wyprostowala, buzie miala purpurowa. Widzac wyraz twarzy panny Weatherwax, zdjela z glowy kapelusz i miela go teraz w dloniach. Byla to oznaka szacunku, ale faktemjest, ze dlugi na dwie stopy ostry rozek byl wycelowany prosto w nie.

„Hm… poszlam odwiedzic panne Libelle, a ona powiedziala, ze udalyscie sie tu w pogoni za czyms straszliwym. Hm… wiec pomyslalam sobie, ze lepiej sprawdze, jak sie macie.

— Hm… to bardzo mile — powiedziala Akwila, ale jej zdradliwa druga mysl wyskoczyla z: I co niby bys zrobila, gdyby to cos nas zaatakowalo? Wyobrazila sobie Petulie stojaca przed ryczacym potworem, ale nie bylo to wcale tak smieszne, jak jej pierwsza mysl sugerowala. Bo Petulia trwalaby przed nim, drzac ze strachu, brzeczac swymi bezuzytecznymi amuletami, tracac zmysly z przerazenia… ale nie cofajac sie. Wiedziala, ze one moga sie mierzyc z czyms przeokropnym, ale przybyla mimo to.

— Jak ci na imie, dziewczyno? — zapytala panna Weatherwax.

— Hm… Petulia Chrzastka, prosze pani, ucze sie u Gwinifredy Czarnykaptur.

— U starej mateczki Czarnykaptur? — ucieszyla sie panna Weatherwax. — To bardzo rozsadna osoba. I swietnie sobie radzi ze swiniami. Dobrze zrobilas, zjawiajac sie tutaj.

Petulia nerwowo spojrzala na Akwile.

— Hm… ajak ty sie czujesz? Panna Libella powiedziala mi, ze… chorowalas.

— Juz znacznie lepiej, ale bardzo ci dziekuje, ze pytasz — odparla Akwila cicho. — Posluchaj, przykro mi ze wzgledu na…

„Niewazne, bylas chora — szybko przerwalajej Petulia.

To byla druga jej cecha charakterystyczna. Zawsze chciala o wszystkich myslec jak najlepiej. Jesli ktos sie zachowywal nie tak, starala sie myslec o nim jeszcze lepiej, jakby to moglo naprawic dana osobe.

— Czy wrocisz do domu przed Probami? — Jakimi Probami? — Akwila calkiem sie pogubila.

— Przed Probami Czarownic — podpowiedziala panna Weatherwax.

— To dzisiaj — dodala Petulia.

— Kompletnie o tym zapomnialam! — wykrzyknela Akwila.

— Aja nie — wtracila stara wiedzma. — Nigdy nie opuszczam Prob. Nie zdarzylo mi sie nie stawic na nich przez szescdziesiat lat. Czy moglabys zrobic przysluge starej kobiecie, droga panno Chrzastko? Wroc teraz na miotle do domu panny Libelli, przekaz jej moje uszanowanie i poinformuj, ze zamierzam prosto stad udac sie na Proby. Czy ona ma sie dobrze?

— Hm, zonglowala pilkami, nie uzywajac rak! — wykrzyknela Petulia w zachwycie. — I wiecie co jeszcze? Widzialam w ogrodku elfa! Blekitnego!

— Naprawde? — Akwili scisnelo sie serce.

— Tak. Prawde mowiac, byl dosc niechlujny. I kiedy zapytalam go, czyjest naprawde elfem, powiedzial, ze jest… hm… „wielkim, smierdzacym, okropnie parzacym elfem, ktory mieszka w pokrzywie w Brzeczacej Krainie”, ijeszcze krzyknal „ty skunksie!”. Czy rozumiecie cos z tego?

Akwila spojrzala w okragla, naiwna twarz Petulii. Juz otwierala usta, zeby powiedziec: „Ktos tu za bardzo lubi bajki” — ale powstrzymala sie na czas. To nie byloby w porzadku. Westchnela.

— Petulio, widzialas Fik Mik Figla. To jest postac z bajki, ale niezbyt slodka. Przykro mi. One sa dobre… no, mniej lub bardziej… ale nie do konca. A okrzyk „ty skunksie!” stanowi rodzaj slowa-miecza. Nie wydaje mi sie zreszta szczegolnie ostry.

Wyraz naiwnej buzi przez moment sie nie zmienial. Wreszcie Petulia wydusila z siebie:

— Wiec to byljednak elf?

— No, technicznie rzecz biorac, raczej krasnoludek! Okragla buzia rozswietlila sie usmiechem.

— To dobrze. Nie bylam pewna, poniewaz, no wiecie, wychylal sie zzajednego z ogrodkowych krasnali panny Libelli.

— Nie ma watpliwosci, ze byl to Figiel — odparla Akwila — Z pewnoscia wielka, smierdzaca, okropnie parzaca pokrzywa tez potrzebuje swojego elfa, takjak kazda inna roslina — oswiadczyla Petulia.

Rozdzial jedenasty

Artur

Kiedy Petulia odleciala, panna Weatherwax tupnela noga i oswiadczyla:

— Idziemy, mloda damo. Do Stromegoklifu mamy dobre osiem mil. I tak nie zdazymy na poczatek.

— A co ze wspolzyczem?

— Och, jesli chce, moze isc z nami takze. — Panna Weatherwax sie usmiechnela. ~ Inie marszcz sie tak. Na Probach bedzie ponad trzysta wiedzm ze wszystkich stron. Nie znajdziesz bezpieczniejszego miejsca. Chyba ze chcesz sie z nim spotkac teraz? Pewnie udaloby nam sie to zrobic. On nie porusza sie zbyt szybko.

— Nie! — wykrzyknela Akwila nieco glosniej, niz zamierzala. — Nie, poniewaz… nie wszystko jest takie, najakie wyglada. Cos sie nie zgadza. Ja… ja nie potrafie tego wytlumaczyc. Tu dziala trzecie zyczenie.

— A ty nie wiesz, jak ono brzmi.

— Nie wiem. Ale mam nadzieje, ze wkrotce sie dowiem. Stara wiedzma przyjrzalajej sie uwaznie.

— Ja tez mam taka nadzieje. No coz, nie ma sensu tu dalej sterczec. Ruszajmy. — I z tymi slowami zwinela koc i ruszyla przed siebie, jakby ciagnieta niewidocznymi sznurkami.

~Ale nie mamy nawet nic dojedzenia! — zawolala Akwila, biegnac za nia.

— Ja spozylam mnostwo myszy zeszlej nocy — rzucila panna Weatherwax przez ramie.

— Tak naprawde ich pani nie zjadla. To byl posilek sowy.

— Technicznie rzecz biorac, owszem — zgodzila sie panna Weatherwax. — Ale jesli pomyslisz, ze jadlas przez cala noc myszy, zadziwiajace, jak to potrafi zepsuc apetyt na cokolwiek rano. Czy kiedykolwiek.

Pokazala na oddalajaca sie sylwetke Petulii.

— To twoja kolezanka? — zapytala, kiedy sie zrownaly.

— No… jesli tak, to na nianie zasluguje — odparlaAkwila.

— Coz — mruknela panna Weatherwax. — Czasami otrzymujemy cos, na co nie zaslugujemy.

Jak na stara kobiete, wiedzma poruszala sie bardzo szybko. Pokonywala wrzosowisko, jakby bylo jej osobistym nieprzyjacielem. Ale byla tez dobra w czymsjeszcze.

Znala sie na ciszy. Towarzyszyl jej szum spodnicy przedzierajacej sie przez krzaki, ale w jakis sposob stal sie on czescia szumu przyrody.

I kiedy tak szly w milczeniu, Akwila sluchala wspomnien. Wspolzycz zostawil ich cale setki. Wiekszosc z nich slabych — te sta — nowilyjedynie leciutkie uczucie niewygody w glowie, ale prehistoryczny tygrys wciaz widnial wyraznie wjej umysle, a za nim gdzies kryl sie wielki jaszczur. W swoim czasie ijeden, i drugi bylyjak maszyna do zabijania. Najpotezniejsze stworzenia swiata. Kiedys. Wspolzycz je zajal. Umarly, walczac z nim.

Bral nowe ciala i zawsze doprowadzal ich wlascicieli do szalenstwa, zawsze szukajac potegi, ktora za

Вы читаете Kapelusz pelen nieba
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату