zdegenerowanych.
Ellie zignorowala Swobodny Dostep i przebiegala jedna po drugiej wszystkie stacje. Na dodatkowych kanalach znalazla Biografie ludobojcow i Zaklad o twoja cnote — juz po tym krotkim przegladzie stalo sie dla niej jasne, ze telewizyjne kompanie nie spelnily swej pogrozki. Na jednym z kanalow biegali koszykarze zespolu „Zbikow z Johnson City” przeciw „Tygrysom z Union-Endicott”: mlodzi mezczyzni pracowali w pocie czola na zwyciestwo; na nastepnym jacys Parsowie wywodzili o prawidlowym lub nieprawidlowym obchodzeniu Ramadanu; potem byl kanal zastrzezony — ten z cala pewnoscia poswiecony jakims osobliwym praktykom seksualnym. Wreszcie trafila na jeden z niedawno uruchomionych kanalow komputerowych, na ktorym mozna bylo oddac sie fantastycznej grze. Dzisiejsza nazywala sie Galaktyczny Gilgamesz i miala za zadanie sklonic cie, bys poczta zamowil wspolpracujaca z nim dyskietke. Zabezpieczenie elektroniczne blokowalo mozliwosc skopiowania go na twoj osobisty komputer. Wiekszosc tych gier wideo to ubogie i nieudolne proby przygotowania dziecka do tajemniczych zadan przyszlosci — pomyslala. Jej wzrok zatrzymal sie chwile na powaznej twarzy komentatora w jednym ze znanych od dawna programow: z mina wyrazajaca absolutna nieomylnosc omawial cos, co okreslal „niczym niesprowokowanym atakiem polnocnowietnamskich lodzi torpedowych na dwa niszczyciele amerykanskiej Siodmej Floty w Zatoce Tonkinskiej”, oraz oswiadczenie prezydenta USA, ktory zazadal od Kongresu „wszelkich mozliwych uprawnien”, aby „wlasciwie zareagowac”. Byly to Wczorajsze Wiadomosci — jeden z jej ulubionych seriali, skladajacy sie z powtorek wiadomosci agencyjnych sprzed lat. Druga czesc programu polegala na okrutnej wiwisekcji, punkt po punkcie, wszystkich klamstw propagandy, a rowniez — tepej latwowiernosci agencji wobec oswiadczen rzadu, obojetnie jak bezpodstawnych i zadufanych w sobie. Producentem byla organizacja REALI-TV, ktorej autorstwa byly tez Obiecanki-Cacanki — czyli przeglad obietnic skladanych w czasie rozmaitych kampanii na poziomie lokalnym, stanowym i federalnym, oraz Mowa-Trawa — cotygodniowy przeglad publicznie wyglaszanych bredni, przesadow i mitow. Tym razem w miejscu daty u spodu ekranu widnial 5 sierpnia 1964 i Ellie na chwile ogarnely wspomnienia lat szkolnych, zeby nie powiedziec — nostalgia.
W wedrowce przez kanaly zajrzala w sekrety kulinarnej sztuki Wschodu — tym razem poswiecone hibachi, obejrzala wymyslny film reklamujacy pierwsza generacje robotow domowych firmy cybernetycznej Haddena, sponsorowane przez ambasade sowiecka wiadomosci i komentarze po rosyjsku, kilka dziennikow telewizyjnych i programow dla dzieci, a takze kanal matematyczny z olsniewajacym komputerowym przedstawieniem nowego kursu geometrii analitycznej Uniwersytetu Cornell, kanal posrednictwa mieszkaniowego i handlu nieruchomosciami, przedarla sie przez gestwine glupkowatych seriali dla gospodyn, az wreszcie dotarla do programow religijnych, gdzie — z dobrze wywazonym, choc pelnym ekscytacji namaszczeniem — omawiano Wiadomosc.
W calej Ameryce zauwazono, ze tlumy ludzi znow zaczely zapelniac koscioly. Wiadomosc — jak Ellie to rozumiala — zaczela byc czyms w rodzaju lustra, w ktorym kazdy mogl obejrzec wlasna wiare chwiejaca sie lub ulegajaca umocnieniu. Z drugiej strony dostrzegano, ze stala sie jak zimny prysznic dla doktryn narzucajacych sie dotad w eschatologii i apokalipsie. W Peru, Algierii, Meksyku, Zimbabwe, Ekwadorze, nawet wsrod Indian Hopi oddawano sie skupionym debatom nad mozliwoscia kosmicznej progenitury kazdej z tych kultur — a jesli ktos byl odmiennego zdania, natychmiast oskarzano go o neokolonializm. Katolicy dyskutowali miedzyplanetarny aspekt Laski, protestanci — mozliwosc rownoczesnych peregrynacji Jezusa na sasiednie planety i Jego powroty na Ziemie. Muzulmanie martwili sie, ze Wiadomosc moze oslabic zakaz oddawania czci wizerunkom. W Kuwejcie pojawil sie czlowiek gloszacy, ze jest Ukrytym Imamem Szyitow. Mesjanistyczny ferwor nie ominal izraelskich chasydow, zas ortodoksyjne odlamy judaizmu przezywaly nawrot zainteresowania Astrucem — zelota, ktory obawial sie, ze wiedza moze byc wrogiem wiary, i ktory w 1305 roku naklonil rabina Barcelony (wowczas glownego kaplana Zydow), aby pod grozba klatwy zakazal studiow naukowych i filozofii przed dwudziestym piatym rokiem zycia. Podobne tendencje narastaly w islamie, a w Salonikach pewien filozof noszacy znamienne nazwisko Polydemos, zyskiwal zwolennikow namietnie gloszac cos, co nazwal „reunifikacja” religii, rzadow i ludow calej Ziemi. Juz odezwali sie jego krytycy, ktorzy zaczeli od kwestionowania przedrostka „re”.
Grupy wyznawcow UFO rozpoczely calodobowe czuwania pod baza Sil Powietrznych w Brooks kolo San Antonio, gdzie jakoby przechowywano w lodowkach swietnie zachowane ciala czterech pilotow latajacego talerza, ktorzy rozbili sie podczas ladowania w 1947 roku. Mowiono, ze maja metr wysokosci i drobne, mocne zabki. Z Indii nadchodzily wiadomosci o ukazaniu sie Wisznu, a z Japonii — Buddy Amidy. Tysiace chorych ulegalo cudownemu wyleczeniu w Lourdes, i nowy Bodhisattva oglosil sie w Tybecie. Nowa Gwinea zarazila Australie dotad nie znanym tam kultem aeroplanu: ruch ten nawolywal do skonstruowania modeli latajacych radioteleskopow, ktore zwabilyby kosmitow z darami. Swiatowy Zwiazek Wolnomyslicieli oglosil, ze Wiadomosc jest ostatecznym dowodem na nieistnienie Boga, zas kosciol mormonski uznal ja za drugie objawienie aniola Moroni.
Rozmaite sekty spieraly sie, czy Wiadomosc jest dowodem istnienia Boga, czy dwoch, czy ze Boga w ogole nie ma. Mileniaryzm zdobywal nowych zwolennikow: jedni przewidywali koniec Milenium na rok 1999, bedacy kabalistycznym odwroceniem 1666 — roku, ktory Szabat Cwi uznal za rok tysiaclecia; dla innych mial to byc 1996 lub 2033, jako wiarygodne lata dwutysiecznej rocznicy urodzin Chrystusa. Wielki Kosmiczny Cykl Majow zamknie sie w roku 2011 — wtedy nastapi kres; mieszanka filozofii Majow z chrzescijanskim mileniaryzmem wywolywala w Meksyku i w calej Ameryce Srodkowej cos w rodzaju apokaliptycznej goraczki. Ci z mileniarystow, ktorzy wierzyli w daty wczesniejsze, zaczynali rozdawac biednym swe bogactwa — czesciowo dlatego, ze i tak niedlugo nic nie beda warte, ale rowniez jako zarliwy religijny datek, cos w rodzaju lapowki na wypadek Drugiego Przyjscia Chrystusa.
Zelotyzm, fanatyzm, nadzieja, strach, burzliwe spory, modly przeblagalne, rozpaczliwe rachunki sumienia, przyklady szczerej ofiarnosci, ale i ciemnej bigoterii, a takze nieslychane pragnienie jakiejs nowiny, wybuchly jak epidemia i wzburzona fala zalaly nasza mala planete. Z zametu tego powoli zaczynala wylaniac sie jedna glowna mysl — ktora Ellie zreszta coraz wyrazniej przeczuwala: ze nasz swiat to ledwie jedna malenka nitka w olbrzymim gobelinie kosmosu.
Coz z tego, jesli Wiadomosc wciaz skutecznie opierala sie wszelkim probom odczytania?…
Na kanalach nikczemnosci (kontrolowanych przez „Pierwsze Zadoscuczynienie”) — ona, Vaygay, der Heer i w mniejszym stopniu Valerian, zostali oskarzeni o cala mase zbrodni — na przyklad, o ateizm, komunizm, a takze o budowanie wokol Wiadomosci muru milczenia, ktory pozwoli im zachowac ja dla siebie. Miala dotychczas wrazenie, ze Vaygay nie byl wcale az takim komunista, ani ze mozna by posadzic Valeriana o brak cichej, glebokiej, choc — istotnie — dosc wyrafinowanej chrzescijanskiej wiary. Powiedziala sobie, ze gdy tylko uda sie rozszyfrowac Wiadomosc, osobiscie ja zaniesie tym swietoszkom, tym obludnikom uwazajacym siebie za telewizyjnych dziennikarzy. Drumlina oszczedzali, robiac nawet z niego nieomal bohatera — ze tak naprawde, to nikt inny tylko on odczytal i liczby niepodzielne, i program z Olimpiady. „Oto wzor naukowca, takich potrzebujemy!”….
Westchnela i przeszla na inny kanal. Trafila na TABS, czyli Turner-American Broadcasting System, bedacy niedobitkiem tej dawnej, tradycyjnej sieci komercyjnej, ktora dominowala amerykanska telewizje, dopoki na stu osiemdziesieciu kanalach nie odniosla druzgocacego zwyciestwa telewizja satelitarna i kablowa. Trafila tym razem na jedno z rzadkich telewizyjnych wystapien Palmera Jossa — jak kazdy chyba Amerykanin natychmiast rozpoznala jego gleboki glos, ten pewien nieporzadek wokol jego urodziwej osoby, i cienie pod oczami, ktore kazaly myslec, ze nie spi, bo wciaz martwi sie o kazdego z nas.
— I co my takiego zawdzieczamy nauce? Czy uczynila nas szczesliwszymi? Jesli pominiemy odbiorniki holograficzne i winogrona bez pestek? Czy tak naprawde, w glebi duszy, jestesmy szczesliwsi? Czy moze raczej mamieni przez uczonych zabawkami, swiecidelkami technologii, gdy oni tymczasem podwazaja wszystko, w co wierzymy?
Oto czlowiek — pomyslala — ktory wzdycha do wieku prostoty, czlowiek pragnacy pogodzic rzeczy, ktorych pogodzic sie nie da. Potepia najjaskrawsze ekscesy prymitywnej religijnosci i sadzi, ze to usprawiedliwi jego ataki na teorie ewolucji i relatywizm. Czemu by nie zaatakowac w nastepnej kolejnosci, na przyklad, elektronu?
Palmer Joss na pewno nigdy nie widzial zadnego, zas Biblia ani slowem nie wspomina o zjawisku elektromagnetycznym. Po coz wiec wierzyc w elektrony? Nigdy go przedtem nie slyszala w telewizji, ale byla pewna, ze wczesniej czy pozniej zacznie na temat Wiadomosci.
Nie mylila sie.
— Uczeni chowaja przed nami swe odkrycie. Daja nam jakies resztki, nie wiecej niz potrzeba, zebysmy siedzieli cicho. Mysla, ze jestesmy za glupi, zeby dopuszczac nas do czegos, nad czym pracuja. I przedstawiaja