sie sceptycznie, bo sceptycyzm jest istota nauki. Jednak gdy nabral pewnosci, ze Wiadomosc nie jest falszywa, trudno bylo znalezc kogos bardziej oddanego i odkrywczego w jej rozszyfrowaniu. Zas Zastepca Sekretarza Obrony, Michael Kitz, podkreslil osobiste walory Drumlina — jego gorace serce, jego troske o bliznich, jego jasnosc umyslu i nadzwyczajna kondycje sportowa. Gdyby nie ten tragiczny w skutkach, tchorzliwy akt — konczyl Kitz — bylby do tego pierwszym obywatelem amerykanskim, ktory dotarl w inny uklad gwiezdny.
— Nie bede nic mowic — uprzedzila Ellie der Heera. Ani nie da prasie zadnego wywiadu. Moze pozwoli sie sfotografowac — bo fotografia w prasie to dobra rzecz, Ellie o tym wiedziala. Nie ufala sobie, czy przypadkiem nie palnie czegos nad grobem. Wprawdzie przez cale lata wystepowala w roli czegos w rodzaju rzecznika prasowego SETI, potem Argusa, a potem Wiadomosci i Maszyny. Ta smierc to jednak cos innego. Trzeba to w sobie dokladnie przeanalizowac.
Tym bardziej ze cale wydarzenie rozumiala tylko w jeden sposob: Drumlin zginal, ratujac ja od smierci. Dojrzal wybuch nim inni go uslyszeli. Dostrzegl kilkusetkilogramowy odlam erbu lecacy im na glowy i kierowany refleksem sportowym zdazyl skoczyc na nia i odepchnac ja za filar.
Jeszcze w Argusie wyznala to der Heerowi, ale on powiedzial:
— Przypuszczalnie skoczyl, aby ratowac wlasne zycie. I ty mu stalas na drodze.
To tlumaczenie wydalo sie jej malostkowe. Czy der Heer rzeczywiscie chcial ponizyc Drumlina? Czy raczej litowal sie nad Ellie, widzac jej skrupuly?
— Drumlina, moja droga — konczyl der Heer — po prostu wyrzucilo w powietrze tapniecie odlamu o platforme montazowa.
Ale Ellie nie dala sie zwiesc. Przeciez wszystko od samego poczatku dokladnie widziala: zamiarem Drumlina bylo ocalic jej zycie. I zrobil to. Z wyjatkiem paru zadrapan Ellie wyszla calo, podczas gdy Valerianowi, mimo ze chronionemu przez filar, walaca sie sciana zlamala obie nogi. Szczescie sluzylo jej w kazdy mozliwy sposob — nie stracila nawet przytomnosci.
Pierwsza jej mysla — ledwie zrozumiala co sie stalo — nie byla wcale troska o jej dawnego nauczyciela — Drumlina, lezacego teraz przed nia w postaci zmiazdzonej masy. Ani nawet zdziwienie ofiara, ktora poniosl, oddajac za nia zycie. Nie byla tez obawa o dalszy los Projektu, ani Maszyny — nie. Jej pierwsza mysla bylo: „Polece! Beda musieli mnie wybrac, nikogo innego juz nie ma. Wejde do zalogi!”
Natychmiast sie na tym zlapala. Ale juz bylo za pozno. Wstrzasnieta ohydnym egotyzmem, ktory wypelzl z niej w chwili proby, nie pomyslala nawet, ze Drumlin mogl miec takie same odczucia. Odslaniala je teraz przed soba, choc byly ledwie mgnieniem oka, chwila, ale za to… takie zywiolowe, prawdziwe, knujace juz jej dalsze dzialania i tak zajete tylko soba, niczym wiecej, soba. Najglebiej wstrzasnal nia fakt, ze dotad tak malo siebie znala. Swe „ego” nie majace skrupulow, prace tylko przed siebie. „Ego” ukryte, roztopione w jej calej osobowosci, ktore tym trudniej bedzie wyodrebnic, wykorzenic lub odciac, jak niechciana galaz. Bedzie musiala za to cierpliwie nad nim pracowac, zyc z nim i rozmyslac, moze z czasem rozbic je lub wystawic na ostateczna probe.
Reporterzy zastali ja niezdatna do niczego.
— Nic wam nie powiem, szlismy po prostu w trojke wzdluz platformy montazowej i nagle cos wybuchlo. Wszystko zaczelo fruwac. Przepraszam. Nie moge z wami mowic, chocbym chciala.
Wspolpracownikom dala do zrozumienia, ze nie ma ochoty o niczym rozmawiac i na tak dlugo przepadla w swoim mieszkaniu, ze w koncu wyslali zwiad bojowy, by sie przekonac, czy nic jej sie nie stalo.
Pragnela odtworzyc kazdy najdrobniejszy szczegol tamtej chwili, probowala przypomniec sobie kazde slowo tamtej rozmowy z Drumlinem, kiedy zblizali sie do platformy montazowej. Mowil o ich wycieczce do Missoula. Jak wtedy wygladal? A jak wygladal, gdy go pierwszy raz ujrzala, na poczatku studiow doktoranckich, jeszcze nim sie zaczela jej naukowa kariera? Powoli uswiadomiala sobie, ze caly czas jakas malenka czastka siebie zyczyla Drumlinowi smierci, nawet jeszcze zanim sie stali konkurentami do fotela w Maszynie. Nienawidzila go za to, ze ja lekcewazyl przed innymi asystentami na wydziale, ze nie podobal mu sie Projekt Argus, ze tak brzydko odezwal sie do niej po pokazie filmu z Hitlerem. Zyczyla mu, by umarl. A teraz — nie zyje, wiec wedle przyjetego przez siebie rozumowania, musiala, choc w dosc pokretny, niemal absurdalny sposob, przyjac na siebie czesc odpowiedzialnosci.
Czy nie byla winna temu, ze w ogole tam sie znalazl? Och, z pewnoscia — jesli nie ona, to kto inny odebralby Wiadomosc i Drumlin na pewno i tak by sie w to wpakowal. Powiedzmy. Ale gdyby go nie prowokowala — ta swoja lekcewazaca wszystko naukowoscia — czy tez tak by sie zaangazowal w Maszyne? Krok za krokiem zglebiala rozne mozliwosci. Jak to bylo z innymi mezczyznami, ktorych nie cierpiala? Zawsze prowokowali ja, by tym bardziej nimi sie zajmowac. Cos w tym bylo… Probowala rowniez policzyc mezczyzn, ktorych w zyciu podziwiala… z takiego lub innego powodu… Drumlin, tak, Drumlin. I Valerian, der Heer, Hadden… Joss. Jesse… Staughton?… i ojciec.
— Doktor Arroway?
Z uczuciem wdziecznosci oderwala sie od swych medytacji i podniosla wzrok na postawna blondyne w srednim wieku, ubrana w niebieska sukienke imprime. Twarz jej zdawala sie znajoma. Spojrzala na przypiety do obfitej piersi identyfikator: Helga Bork, Goeteborg.
— Tak mi przykro, doktor Arroway… z powodu tej straty. Dawid wiele mi o pani opowiadal…
Oczywiscie! Slawna Helga Bork, kompan podwodnych polowan i bohaterka tylu posiedzen slajdowych u Drumlina. Zawsze ciekawilo ja, kto wtedy robil zdjecia: czy na te podwodne randki brali sobie jeszcze fotografa?
— Mowil mi, jacy byliscie sobie bliscy.
Co ta kobieta mowi? Czyzby Drumlin jej cos insynuowal?… Oczy Ellie zaszklily sie lzami.
— Przepraszam, doktor Bork. Nie jestem w najlepszej formie…
Podniosla sie i z opuszczona glowa predko wyszla z pokoju.
Na pogrzeb przyjechalo wielu, ktorych pragnela znow spotkac: Vaygay, Archangielski, Gotsridze, Baruda, Yu, Xi, Devi Sukhavati. I Abonneba Eda, o ktorym coraz czesciej mowiono jako o piatym czlonku zalogi — jesli opinia swiatowa znow nie zmieni zdania, dodawala w myslach Ellie, i jesli cos takiego jak gotowa do lotu Maszyna kiedykolwiek powstanie. Ale jej wytrzymalosc towarzyska byla w strzepach i nie czula sie na silach sprostac dluzszym posiedzeniom. Poza tym — nie ufala juz swoim publicznym wypowiedziom. Ile z tego, co mowila, rzeczywiscie sluzylo Maszynie, a ile — jej prywatnym celom? Wszyscy byli mili i swietnie ja rozumieli. W koncu nikt, tylko ona byla najblizej Drumlina, gdy wal erbowy runal.
I wbil go w ziemie.
ROZDZIAL 16
Medrcy Ozonu
Bog, jakim go widzi nauka, winien byc Bogiem uniwersalnych praw, Bogiem, ktorego stac na wielka wyprzedaz, a nie na handel detaliczny. Nie moze olbrzymich swych zamierzen podporzadkowywac wygodzie jednostek.
Na wysokosci kilkuset kilometrow Ziemia wypelnia pol nieba, zas od urody blekitu — ktorego plachta rozciaga sie od Mindanao po Bombaj i ktore w calosci obejmiesz jednym spojrzeniem — moze peknac serce. Myslisz: — to moj dom. Dom. I moj swiat. Stamtad pochodze. Kazdy, kogo znam, o ktorym kiedykolwiek slyszalem, wyrosl tam — pod pokrywa tego chlodnego i czystego blekitu.
Twoj wzrok wedruje na wschod, od horyzontu po horyzont, od switu po swit, ktore obiegaja planete w ciagu godziny i pol. Po chwili twoje oczy zaczynaja rejestrowac rozne dziwne rzeczy, rozne anomalie. Jak wiele mozna ujrzec golym okiem! — za chwile znowu pokaze sie Floryda. Czy ta tropikalna burza, ktora za poprzednim obrotem pedzila od strony Wysp Karaibskich, dotarla juz nad Fort Lauderdale? I czy tego lata ktorys szczyt w gorach Hindukusz nie bedzie mial czapy sniegu? Zachwycasz sie akwamarynowymi rafami Morza Koralowego, a potem znizasz wzrok ku Zachodniej Antarktydzie medytujac, czy rozplyniecie sie jej lodow rzeczywiscie moze zatopic wszystkie porty swiata.
W swietle dziennym nie ujrzysz ani sladu ludzkiej obecnosci na Ziemi — za to noca wszystkie swiatla, ktore