— Obiad zjemy z Yamagishi. Spodoba sie pani. Choc my troche o niego sie martwimy. Tak nisko nastawia cisnienie parcjalne tlenu w nocy.
— Co to znaczy?
— Im mniej tlenu w powietrzu, tym dluzej zyjesz. Przynajmniej tak twierdza lekarze. No wiec my wszyscy w pokojach wzielismy sie za regulowanie tlenu. W ciagu dnia nie bardzo mozna zejsc nizej dwudziestu procent, bo czlowiek robi sie jak kapec. Niedotlenienie mozgu. Ale w nocy, kiedy i tak spisz, cisnienie parcjalne mozna sobie obnizyc. Choc to troche ryzykowne, wie pani, mozna zejsc za nisko. Yamagishi juz zszedl do czternastu procent, a ze ma ambicje zyc wiecznie, Bog wie, do czego jeszcze moze sie posunac. Wystarczy, ze skutkiem tego nie jest do poludnia zbyt przytomny.
— To ja jestem na dwudziestu procentach tlenu chyba cale zycie? — zasmiala sie.
— Teraz eksperymentuje ze srodkami zwiekszajacymi krazenie mozgowe. Wie pani, nootropil. Z pewnoscia poprawia pamiec. Watpie wprawdzie, czy rowniez zwieksza blyskotliwosc, ale ludzie w to wierza. I Yamagishi wierzy i faszeruje sie cala masa nootropilu. W dzien, a w nocy wylacza tlen.
— Chce pan powiedziec, ze w zwiazku z tym moze z czyms wyskoczyc?
— Wyskoczyc? Czy ja wiem. Nie znam zbyt wielu wojennych zbrodniarzy Klasy A w wieku dziewiecdziesieciu dwu lat.
— No widzi pan? Dlatego kazdy eksperyment wymaga dozoru. — Hadden usmiechnal sie.
Pomimo zaawansowanego wieku, Yamagishi trzymal sie prosto, czego zapewne nabyl skutkiem wieloletniej sluzby w Cesarskiej Armii. Byl nieduzy, zupelnie lysy, z cienkim bialym wasikiem i przyklejonym do twarzy wyrazem lagodnosci i przyjazni.
— Jestem tu z powodu bioder — wyjasnil. — Wiem o raku i o tej przezywalnosci. Ale ja tu jestem z powodu bioder. W moim wieku szyjki biodrowe latwo sie lamia. Baron Tsukuma umarl od tego, zlecial ze swego futonu na swoje tatami. Z pol metra. Zlecial. I kosc mu sie zlamala. W grawitacji zero kosci sie nie lamia.
Na razie brzmialo to do rzeczy.
Wprawdzie trzeba bylo pojsc na pewne gastronomiczne kompromisy, obiad mimo to prezentowal sie wspaniale. Spozywanie normalnych posilkow w stanie niewazkosci wymagalo zastosowania specjalnej metody, wiec wszystkie polmiski mialy pokrywki, a kieliszki do wina — wieczka i slomki. I nie podawano orzechow ani prazonej kukurydzy.
Yamagishi skwapliwie podsunal jej kawior. To jeden z nielicznych specjalow Zachodu, wyjasnil, ktorego kilogram na Ziemi kosztuje wiecej, niz transport do Matuzalema. Fakt, ze jajeczka kawioru sa ze soba polaczone, Ellie uznala za wysoce szczesliwy. Oczami wyobrazni ujrzala chmury kawioru fruwajace po pokojach i korytarzach tego domu starcow… I nagle uswiadomila sobie, ze jej matka tez przebywa w domu starcow, w o ilez — wprost nieporownywalnie — biedniejszym schronisku dla niechcianych starych ludzi. Patrzac przez okno na obszar Wielkich Jezior, moglaby jak szpilka w globus ukluc miejsce, gdzie w tej chwili znajduje sie matka. „Bez zastanowienia poswiecilam dwa dni na gadanie w luksusowym kosmicznym zamku z rozkapryszonymi bilionerami, a nie znajduje kwadransa na telefon do matki”. I znow przyrzeczenia… oczywiscie, zadzwoni natychmiast, gdy tylko zladuje z powrotem w Cocoa Beach. Rozmowa telefoniczna stad, z okoloziemskiej orbity, to przeciez niepotrzebna sensacja dla starego czlowieka. Dla calego tego „domu zlotej jesieni” w Janesville, w Wisconsin…
Nagle w tok jej mysli wtracil sie Yamagishi informujac ja, ze jest najstarszym czlowiekiem w kosmosie. Odkad w ogole tu pojawili sie ludzie. Zawsze byl. Nawet chinski wicepremier okazal sie mlodszy od niego. Zdjal marynarke, podwinal prawy rekaw, napial biceps i kazal jej pomacac. Po czym jak nakrecony zaczal opowiadac ze szczegolami o wszystkich akcjach dla biednych, w ktorych bral udzial na Ziemi. I ktorych glownym dobroczynca jest i dzisiaj… Ellie sprobowala skierowac rozmowe na bardziej towarzyskie tory.
— Tak cicho i spokojnie jest tutaj — zagaila. — Z pewnoscia odpowiada panu taka emerytura?
Te mizerna probe wzorowej konwersacji poslala do Yamagishi, ale odpowiedzial Hadden.
— Wcale nie tak spokojnie. Od czasu do czasu nadchodzi maly kryzys i wtedy musimy wiac.
— Wybuchy na Sloncu. Bardzo zle. Tylko czlowieka sterylizuja — wtracil Yamagishi.
— Zgadza sie. Kiedy teleskop ostrzega przed duzym wybuchem na Sloncu, ma sie trzy dni, zeby uciekac przed odlamkami, ktore moga uderzyc w Chateau. Stali mieszkancy, jak Yamagishi-san i ja, schodza do schronu burzowego, bardzo spartanskiego, bardzo odosobnionego. Ale ma najlepsze zabezpieczenie przeciwradiacyjne, trudno. Choc zawsze jest troche radiacji wtornej. Rzecz w tym, zeby goscie, ktorzy akurat sa na Matuzalemie, opuscili go w ciagu trzech dni. Wtedy flota komercjalna robi takie obroty, ze maja klopoty z podatkami. A my czasem musimy prosic NASA albo Sowietow o pomoc w ewakuacji. Pojecia pani nie ma, kto stad nawiewa, gdy oglosi sie taki stan alarmowy: ojcowie mafii, szefowie wywiadow, rozne niebieskie ptaki i ptaszyce ze swiatowych stolic…
— Dlaczego stale odnosze wrazenie — spytala z pewnym wahaniem — ze seks musi byc wysoko notowanym towarem na waszej liscie dostaw z Ziemi?…
— I jest, alez jak najbardziej! Z wielu zreszta powodow, bo wie pani, jestesmy szczegolna klientela. No i to mile odosobnienie… Ale glowny powod to grawitacja zero. W tych warunkach mozna po osiemdziesiatce wyprawiac takie rzeczy, o jakich sie nie snilo, gdy mialo sie dwadziescia lat. Powinna pani przyjechac tu ze swym przyjacielem. Prosze to traktowac jako formalne zaproszenie.
— Nie po osiemdziesiatce. Po dziewiecdziesiatce — poprawil Yamagishi.
— Przepraszam? — zamrugala Ellie.
— Wyprawia sie takie rzeczy, majac dziewiecdziesiat lat. To mowi Yamagishi-san. Dlatego kazdy chce tu przyjechac. — Przy kawie Hadden znow zaczal mowic o Maszynie.
— Otoz Yamagishi-san, ja i jeszcze paru ludzi, jestesmy partnerami w pewnym przedsiewzieciu. On jest prezesem honorowym zarzadu „Yamagishi Industries”, ktorzy jak pani wie, sa glownym kontrahentem w testowaniu komponentow Maszyny na Hokkaido. A teraz nasz problem. Posluze sie przykladem. Oto trzy wielkie sferyczne muszle, jedna obok drugiej. Zrobione sa ze stopu niobu, kazda z nich ma swoje specyficzne parametry i jest tak zaprojektowana, by obracala sie bardzo predko w prozni, w jednym z kierunkow kata prostego. Nazywaja sie benzelami, pani to wszystko, oczywiscie, wie. A teraz niech pani sie zastanowi, czy zamiast testowac gotowe komponenty, nie lepiej zrobic ich modele w mniejszej skali, a potem uruchomic z potrzebna predkoscia? I patrzec, co sie wydarzy? Wszyscy madrzy fizycy mowia, ze nic sie nie wydarzy, choc nikt z tych madrych jeszcze nie zrobil takiej proby. Tak precyzyjnej proby. Przypuscmy, ze to samo zrobimy na gotowej juz Maszynie. I cos jednak sie wydarzy. Co wtedy? Skad bedziemy wiedzieli, czy zawinila predkosc obrotow, czy niewlasciwy montaz benzeli. A moze niedokladnosc wykonania? My wiec zbudowalismy sobie i modele w pomniejszeniu, i na wszelki wypadek modele jeden do jednego. Oba. Te duze rozkrecimy wtedy, gdy juz je polaczymy z innymi komponentami. Tez je mamy gotowe. I zobaczymy, jesli sie nic nie stanie, to dolozymy nastepne, jeden po drugim. Widzi pani, pracujemy nad systemem montazowym czesc po czesci, a to przeciez wielkie niebezpieczenstwo, bo jak juz wszystko bedzie gotowe i ruszy, to tak moze wierzgnac, ze nam zleca skarpetki z nog. Ale czegoz sie nie robi, by miec pewnosc, ze nasza droga Maszyna dziala jak nalezy. Rozumie pani, ku czemu zmierzam?
— Tak, swietnie. Po prostu zbudowaliscie sobie w Japonii dokladny odpowiednik Maszyny?
— Mozna by tak powiedziec, chociaz to wcale nie jest tajemnica. My tylko testujemy. Pojedyncze komponenty oraz w zestawieniu, przeciez nikt nie umawial sie z nami, ze bedziemy je testowac tylko raz i wio, do Ameryki. Oto wiec propozycja moja i Yamagishi: zmienimy rozklad zajec na Hokkaido. Pelna para przystepujemy do montazu calosci, a jesli nie bedzie ona dzialac, szybko przeprowadzimy znow serie prob: komponent po komponencie, razem i osobno. Mamy juz przydzielone fundusze. Uwazamy, ze wszystko potrwa nie wiecej niz pare miesiecy. No, moze rok lub dwa. Ale na pewno wczesniej, niz amerykanska nieboga wroci do zdrowia. Rosjanie nas nie dogonia, Amerykanie zreszta tez. Jedyne wyjscie to Japonia. Nie robimy wokol tego szumu, tym bardziej ze nie musimy wczesniej zglaszac zadnych decyzji o rozruchu Maszyny i tak dalej. My sobie po prostu wciaz testujemy czesci.
— Czy, jezeli decyzja o uruchomieniu zapadnie, to tu, w tym pokoju? Miedzy wami?
— Och, to oczywiscie wielka odpowiedzialnosc. Zdajemy sobie sprawe, ze nie dzialamy na tym swiecie samotnie. Ale w ciagu szesciu miesiecy mozemy dociagnac Maszyne do tego etapu, na jakim byla w ostatniej swej chwili przed zgonem w Wyoming. Bedziemy ma sie rozumiec, duzo ostrozniejsi, wiedzac juz teraz o mozliwosci sabotazu. Ale gdy komponenty beda o’kay, Maszyna tez musi byc o’kay. Zreszta na Hokkaido nie jest tak latwo sie wsliznac. A gdy juz wszystko bedzie gotowe i sprawdzone, zawiadomimy Swiatowe Konsorcjum Maszyny, ktore na pewno zgodzi sie na uruchomienie. Jesli zaloga bedzie chciala, to zaloze sie, ze Konsorcjum nie bedzie stawialo