— Chcesz przez to powiedziec, ze w liczbie „pi” jest ukryta wiadomosc, majaca jedenascie wymiarow? I ze we wszechswiecie wystarcza komunikowanie sie za pomoca… matematyki? Ale… pomoz mi. Naprawde, trudno ciebie zrozumiec. Przeciez matematyki nie mozna wykorzystywac tylko na wlasny uzytek. Liczba „pi” ma to samo znaczenie wszedzie w kosmosie. Jak mozna ukryc jakakolwiek wiadomosc wewnatrz „pi”? Ona jest wmontowana w sama podstawe wszechswiata.

— Dokladnie tak.

Nieruchomo patrzyla w niego, gdy mowil dalej.

— Ale to nie wszystko. Zgodzisz sie przeciez, ze sekwencja jednosci i zera wystepuje tylko w podstawowej arytmetyce od jednego do dziesiec, bo w innych dzieja sie juz z tym smieszne rzeczy. I tego podstawowego, najwazniejszego odkrycia mogly dokonac tylko istoty, ktore maja dziesiec palcow. Od nich wszystko sie zaczelo, a potem przyszly komputery. Rozumiesz teraz? Liczba „pi” czekala miliardy lat na dziesieciopalczastego matematyka, ktory zarazem ma juz wyzszej klasy komputer. Tak wiec Wiadomosc byla rzeczywiscie adresowana do was.

— Mowisz metaforami, prawda? W sumie chodzi o cos wiecej niz tylko liczbe „pi” i naszych dziesiec palcow. Zaloze sie, ze ty ich wcale nie masz dziesieciu…

— No nie — znowu usmiechnal sie.

— To na milosc Boska, o czym w koncu jest ta Wiadomosc?! Uciszyl ja ruchem dloni, i wskazujacy palec wycelowal w drzwi. Po chwili wysypala sie zza nich ruchliwa gromadka ludzi.

Byli w doskonalych nastrojach, jakby wracali z pikniku. Obok promieniejacego z radosci Edy szla piekna kobieta w bardzo kolorowej bluzce i spodnicy, z wlosami nasaczonymi rodzajem zelu ulubionego przez muzulmanskie niewiasty w Yorubaland. Z fotografii, ktore kiedys pokazywal, Ellie rozpoznala w niej zone Edy. Sukhavati szla za reke z powaznym mlodziencem, o duzych i uduchowionych oczach — Ellie zgadla natychmiast, to byl dawno zmarly maz Devi, Surindar Ghosh. Xi natomiast prowadzil ozywiona dyskusje z niewysokim, zwawym jegomosciem o wodzowskich ruchach. Mial zwisajace jak u suma wasy i ubrany byl w bogato haftowana zlotem szate — Ellie potrafila go sobie wyobrazic, jak doglada budowy modelu Panstwa Srodka i komenderuje ludzmi, ktorzy leja rtec.

Vaygay prowadzil za soba dziewczynke okolo dwunastoletnia, ktorej jasne warkoczyki podskakiwaly na plecach.

— To moja wnuczka, Nina. Moja Wielka Ksiezna. Powinienem byl wczesniej poznac was ze soba, jeszcze w Moskwie.

Ellie usciskala dziewczynke szczesliwa, ze zamiast niej nie musi sciskac kontorsjonistki Meery. Spostrzegla wielka czulosc, jaka Vaygay okazywal Ninie i pomyslala, ze lubi go bardziej niz kiedykolwiek. Przez wszystkie lata ich znajomosci, pilnie strzegl przed innymi jakiegos slabego miejsca w sobie.

— Nie bylem dla jej matki dobrym ojcem — westchnal — a ostatnio juz prawie w ogole nie spotykalem sie z nimi.

Ellie przyjrzala sie calej tej kompanii — Naczelnik Stacji z pewnoscia zadbal o to, by kazdemu z Piatki ukazac kogos, kogo mozna by nazwac jego najwieksza miloscia. Celem tego moglo byc tylko przyzwyczajenie zalogi do kontaktu z innymi, odrebnymi istotami. I tak dobrze — pomyslala Ellie — ze nie dali kazdemu po sobowtorze jego samego. To by dopiero byla rozmowa!

Co by bylo, gdyby to samo moglo sie stac na Ziemi? Gdybysmy — niezaleznie od okazywanych publicznie niecheci i udawania, musieli czasami pokazac sie w towarzystwie tych, ktorych najbardziej kochamy? To by dopiero byla rewolucja w teorii zwiazkow miedzyludzkich — rozmyslala Ellie. Juz widziala te tlumy kobiet oblegajace samotnego mezczyzne, lub odwrotnie. Albo utworzone z ludzi dlugie kolejki, albo okregi, albo na przyklad, odwzorowania litery H lub Q. Mozna by odgadnac wszystko przypatrujac sie tylko tej kompozycji. I juz nikt wiecej nie moglby klamac o milosci.

Gospodarze byli uprzejmi, ale wyraznie sie spieszyli. Nie zostalo wiele czasu na rozmowy. W oddali widzieli dodekahedron z otwartym juz wlazem, najwyrazniej w tym samym doku, w ktorym ladowali. Dla odmiany drzwi Magritte’a znikly — moze dla zachowania symetrii zanikan i zjawien, a moze po prostu w celu ich konserwacji. Jeszcze szybko dokonali wzajemnej prezentacji — Ellie dosc glupio sie czula tlumaczac po angielsku Cesarzowi Chin, kim jest jej ojciec. Xi tlumaczyl mu slowo w slowo i obaj uroczyscie uscisneli mu dlonie, jakby to bylo ich pierwsze spotkanie na barbecue w podmiejskiej willi. Zona Edy byla skonczona pieknoscia i maz Devi zdawal sie byc podobnego zdania. Lecz Devi nie przeszkadzaly spojrzenia, jakie tamtej posylal — widocznie caly ten bal manekinow niezbyt ja przejmowal.

— Gdzie sie znalazlas, kiedy przekroczylas drzwi? — po cichu spytala ja Ellie.

— Na Maidenhall Way czterysta szesnascie — odpowiedziala. Ellie spojrzala nie rozumiejac.

— W Londynie. W 1973, z Surindarem — kiwnela glowa w jego kierunku — zanim zmarl.

Ellie zastanowila sie, gdzie zladowalaby, gdyby przeszla na druga strone. Moze w Wisconsin w koncu lat piecdziesiatych? Nie zjawila sie tam, wiec ojciec poszedl jej szukac. Jak tyle razy w ich rodzinnym domu.

Edzie rowniez opowiedziano historie o wiadomosci ukrytej gleboko w transcendentalnej liczbie, ale w tej wersji nie byla to ani „pi”, ani „e” (podstawa naturalnego logarytmu), lecz jakis rodzaj liczb, o ktorych nigdy nie slyszala.

— Marzylem tylko o tym, zeby tu zostac i pracowac z nimi — szepnal Ellie. — Mialem wrazenie, ze potrzebuja pomocy. Pewien typ rozumowania, jaki przyjelismy przy rozszyfrowywaniu jest im, zdaje sie, obcy. To wyglada na jakis ich osobisty problem i nie chca z nikim o tym mowic. Potem jednak doszedlem do wniosku, ze przy naszej wiedzy naprawde nie ma sensu narzucac im sie z pomoca.

Zaraz zaraz — pomyslala Ellie — to znaczy, ze oni nie wpadli jeszcze na wiadomosc zawarta w „pi”? Ani Naczelnik Stacji, ani Gospodarze, ani ci inzynierowie galaktyk nie wyczuli informacji, ktora juz mieli pod palcami? Czy byla tak trudna, czy moze oni?…

— Czas wracac do domu — lagodnie przerwal jej ojciec.

Poczula prawie wstrzas. Nie chciala nigdzie jechac. I wpierw, nie wiadomo po co, spojrzala na lisc palmy. A potem sprobowala sie uchwycic jeszcze jednego pytania.

— Co masz na mysli mowiac „dom”? Na pewno wylecimy gdzies w Ukladzie Slonecznym. Jak mamy stamtad dostac sie na Ziemie?

— Zobaczysz — odparl — to bedzie ciekawe.

Objal jej talie ramieniem i lekko ja pchnal ku otwartemu wlazowi.

Poczula sie, jakby popychal ja wieczorem do dziecinnego pokoju. Przymilala sie wtedy, popisywala niezliczonymi pytaniami i czasem pozwalali jej zostac dluzej. Zwykle to skutkowalo.

— Wiec Ziemia jest juz podlaczona, tak? W obie strony? Jesli my mozemy wziac kolejke z powrotem, to i ty bedziesz mogl wpasc na chwile? Jesli to prawda, to bede troche nerwowa. Nie mozesz zablokowac tej linii?

— Przykro mi, Slonku — powiedzial surowo, jakby wiedzial, ze ona bezwstydnie odwleka czas pojscia do lozka. A moze czul sie nieswojo, ze nie moze dla niej odhaczyc tunelu?

— Bedzie jeszcze otwarty przez jakis czas, ale tylko na wypadek ruchu docelowego. Nie przypuszczamy, zeby to moglo nastapic.

Wolalaby Ziemie odizolowana od Vegi. Te dwa-razy-dwadziescia-szesc-lat luzu, jaki maja na Ziemi, zanim — uczyniwszy cos nie tak — moga spodziewac sie karnej ekspedycji. Bezposrednie polaczenie poprzez czarne dziury wprost ja przerazalo: moga przyleciec w kazdej chwili i to zapewne nie tylko na Hokkaido, ale w dowolnie wybrany punkt Ziemi. To juz byl postep ku czemus, co Hadden nazywal mikrointerwencja — bez wzgledu na ich zapewnienia, beda odtad blisko i stale nas obserwowac. Juz sie skonczylo zagladanie na krotka inspekcje co kilka milionow lat.

Jakie… teologiczne… staly sie wydarzenia — rozmyslala dalej. Oto byty, ktore istnieja na niebie, wspaniale inteligentne, potezne, a takze zatroskane o to, by ziemska cywilizacja przezyla i oczekujace, ze pokierujemy sie ich wskazowkami. Zaprzeczaja tej roli, a przeciez gdyby chcieli, z pewnoscia mogliby zabrac sie za nas, za wszystkie te problemy nagrody i kary, zycia i smierci, jakie maja biedne istoty na Ziemi. Jak to daleko odbiega — pomyslala z zadowoleniem — od religii, ktorej jej uczono. Miala teraz dowod dla tych wszystkich Rankinow — na tasmach video, w notatnikach czlonkow zalogi. Okaze sie, co naprawde jest w Niebie: nic, tylko ta Stacja, te tunele, czarne dziury. Kazdy z nich przedstawi koherentna, scisla opowiesc poparta fizycznymi dowodami. Nareszcie zaczna sie naukowe fakty, a nie teologiczny hokus-pokus.

Obrocila sie ku ojcu upuszczajac lisc. Schylil sie i podal go jej z powrotem.

— Byles bardzo mily, odpowiadajac na wszystkie moje pytania, czy moge w zamian odpowiedziec tobie choc na jedno?

Вы читаете Kontakt
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату