Popatrzyla na niego z sympatia. Od stu i wiecej pokolen swiatem rzadzili gorsi od niego. Mial po prostu pecha, ze doszedl do fortepianu w momencie, gdy zmieniono nuty.

— … gdyby pani nawet swiecie wierzyla w kazdy szczegol swej nieprawdopodobnej historii — znow uslyszala glos Kitza — czy nie uwaza pani, ze ET nieszczegolnie pania potraktowali? Czyniac, na przyklad, uzytek z najskrytszych uczuc pani i przybierajac postac jej niezyjacego Tatusia? Do tego nie mowia o co im chodzi, przeswietlaja pani filmy, niszcza wszystkie dowody i nawet nie pozwalaja zostawic tej glupiej palmy pokoju? I zostajemy znow z tym samym, nie liczac tego, co ubylo, czyli odrobiny jedzenia. Ani tego, co przybylo, czyli paru ziarnek piasku w waszych kombinezonach. Dwadziescia minut to akurat dosc, zeby wchlonac pare kanapek i nasypac piasku do kieszeni. Polecieliscie i wrociliscie z Vegi w ciagu jednej nanosekundy, czy cokolwiek to jest, czyli w oczach postronnego obserwatora, moi drodzy, nie ruszaliscie sie stad o krok. Gdyby wasi Gospodarze chcieli sprawic wrazenie, ze rzeczywiscie was tam goscili, czyz nie pofatygowaliby sie z tymi swoimi wynalazkami czaso-przestrzeni tak, zeby to dla nas byl chocby dzien, nie mowiac tydzien? Po ktorym triumfalnie wracacie miedzy szczesliwe rodziny i przyjaciol? Gdyby pomiedzy rozpedzonymi benzelami nagle zamiast dodekahedronu pojawila sie pustka, zapewniam, ze nie byloby wsrod nas sceptykow, ktorzy powatpiewaliby o waszej wyprawie. Gdyby naprawde chcieli wam dobrze sie przysluzyc, nie wylaczaliby Wiadomosci, zgoda? To wszystko przeciez stawia was w glupim polozeniu, co mogli byli przewidziec, gdyby tylko chcieli. Dlaczego pragneli wam utrudnic zadanie? Nie pozwalajac nawet odtworzyc filmow, ktore nakreciliscie? Prosze mi wytlumaczyc, czy nie chca, zebyscie mieli dowody na prawdziwosc waszych slow? Choc tyle zrobiliscie dla nich, niejeden z was cale zycie poswiecil poszukiwaniu, a tu, gdy ich w koncu znalezliscie, okazuja sie niewdziecznikami. Nie chca, zebysmy razem cieszyli sie z tego odkrycia. Ellie, na Boga, skad twoja pewnosc, ze to sie naprawde wydarzylo? Jesli, jak przysiegasz, to nie jest falszywe swiadectwo, dlaczego nie zgodzisz sie, ze to jest zludzenie? Ja wiem, to bolesne, jestes przeciez naukowcem. Ale nie ma trzeciego wyjscia, chyba ze przestepczy spisek. Wiec… moze przemysl sobie moje slowa… co?

Juz przemyslala.

Jeszcze tego samego dnia spotkala sie sam na sam z Kitzem. Zaproponowal jej uczciwy interes, choc Ellie juz wczesniej wiedziala, ze nie bedzie upierac sie przy swoim. Kitz i na to byl przygotowany.

— Nie lubilas mnie od samego poczatku — powiedzial — ale jakos to przezyje. Zamierzam cos, co nie powinno budzic twych zastrzezen natury, powiedzmy, etyczno-moralnej. Wlasnie wypuszczamy publiczna wiadomosc, ze mimo prob aktywacji Maszyna nie ruszyla. Oczywiscie, robimy co w naszej mocy, aby znalezc usterke. Po wpadkach w Wyoming i Uzbekistanie, ludzie przelkna i to. Potem, po paru tygodniach, oswiadczymy, ze nadal nic nam nie wychodzi. Zrobilismy co w naszej mocy. Maszyna jest za droga, zeby dalej z nia sie bawic. A poza tym widocznie nie jestesmy dosc madrzy, trudno. Za duze niebezpieczenstwo, o tym tez nie zapomnimy przypomniec. Czyz nie ostrzegalismy od poczatku? Maszyna moze wybuchnac, ludzkosc moze zginac i tak dalej. Najlepiej wiec Projekt Maszyna zamrozic, przynajmniej na jakis czas. Hadden z kumplami, oczywiscie, moglby sie sprzeciwic, ale skoro go juz nie ma wsrod nas…

— Nie tak zupelnie, masz go trzysta kilometrow nad glowa.

— O, to ty nie wiesz? Sol zmarl nieomal w tej samej chwili, gdy uruchomilismy Maszyne. Czy to nie zabawne? Nie doczekal. Przepraszam, powinienem byl ci wczesniej powiedziec. Zapomnialem, ze byliscie… blisko.

Nie byla pewna, czy wierzyc Kitzowi. Hadden dopiero przekroczyl piecdziesiatke i cieszyl sie raczej dobrym zdrowiem. Postanowila pozniej tym sie zajac.

— No dobrze — podjela — a jaki los twoja fantazja przygotowuje nam…

— Jakim „nam”?

— No naszej Piatce. Podrozujacym w Maszynie, ktora wedlug ciebie nigdy nie wystartowala.

— Och, nic takiego. Jeszcze pare krotkich przesluchan i jestescie wolni. Nie sadze, aby wsrod was znalazl sie jakis madrala, ktory te bajeczke bedzie opowiadal na lewo i prawo. Ale, niestety, profilaktycznie musimy wam zalozyc psychiatryczne historie choroby. Moze raczej dossier, taki profil. Osobowosc, charakter, wiesz o co chodzi. Kazde z was bylo zawsze troche rebeliancko nastawione do swiata, raczej do ustroju. Obojetnie w jakim wyroslo. Ale to dobrze, bardzo dobrze. Czlowiek musi byc niezalezny. My to popieramy, zwlaszcza u uczonych. Ale napiecie ostatnich lat nie posluzylo… Nie mowie, ze zaszkodzilo… Nie posluzylo przede wszystkim doktorowi Lunaczarskiemu i doktor Arroway. Wpierw ich zaangazowanie w poszukiwanie kontatku z innymi cywilizacjami… potem Wiadomosc, dekodowanie, przekonywanie rzadow, budowanie maszyny, wszystkie te konstrukcyjne problemy, sabotaz, nie mowiac juz o Rozruchu, po ktorym nigdzie nie polecieliscie… tak, to nie bylo latwe. Tyle pracy na nic. A naukowcy sa tacy ambitni. Mysle jednak, ze jesli nie bedziecie ta mala porazka zbytnio sie przejmowac i przejdziecie do innych zajec, wszystko sie ulozy. Wszyscy was znowu beda lubic. I zrozumieja. Chyba ze zaczniecie znow grzebac w tej historii. Nikt wam nie uwierzy, powtarzam, nikt. Ale jesli bedziecie dobrze sie sprawowac, nikt nie uczyni uzytku z waszych kartotek. Mamy tu paru dobrych filmowcow, zrobia jak nalezy zdjecia Maszynie, pokaza, ze wciaz stoi. A zaloga? Oczywiscie, troche rozczarowania. Co wiecej, zupelnie zniechecona do Projektu. Na razie nie chca rozmawiac z dziennikarzami. I co, podoba ci sie moj plan? — usmiechnal sie. Domagal sie, by po tym wszystkim jeszcze mu dziekowala. Nie odezwala sie ani slowem, wiec Kitz zaczal sie zbierac do odejscia. Ale w drzwiach obrocil sie i dodal:

— Chyba nie uwazasz, ze po wywaleniu dwoch trylionow dolarow w te kupe gowna, zachowujemy sie wobec was nieprzyzwoicie? Moglibysmy wam dac dozywocie, a puszczamy wolno. Nawet bez kaucji, bez poreczenia. Naprawde, sadze, ze postepujemy jak prawdziwi dzentelmeni. Widocznie to juz duch Nowego Tysiaclecia. Machindo.

ROZDZIAL 22

Gilgamesz

Smierc nie przychodzi drugi raz

Zycie ma przez to taki smak.

EMILY DICKINSON. Wiersz Numer 1741

W tym czasie — trabionym na caly swiat jako Swit Nowej Ery — pogrzeb na orbicie okoloziemskiej byl zjawiskiem banalnym, choc drogim. Wiele firm konkurowalo ze soba, adresujac swe uslugi zwlaszcza do tych, ktorzy dawniej pragneliby prochy swe rozsiac na wiatr nad ukochanym powiatem, albo przynajmniej nad swym miasteczkiem urodzenia, ktorego mlyn lub szewski zaklad stal sie zaczatkiem ich fortuny. Teraz mozliwe bylo wysylanie szczatkow w wiekuista podroz na orbite wokol Ziemi — przy czym znaczenia slowa „wiekuista” nie nalezalo przeceniac, jak kazdego standardu reklamowego. Wszystko, co klient winien zrobic, to w testamencie umiescic niewielki zapis, po czym — gdy po najdluzszym zyciu dokonalo sie jego zejscie z tego swiata — prochy zostana poddane wpierw kremacji, a potem sprasowaniu w podlugowata kostke, na ktorej umiesci sie imie, odpowiednie daty, werset, a takze symbol religijny (jeden z trzech do wyboru). Trumienka ta, prawie jak zabawka, zostanie z paroma setkami innych wystrzelona w kosmos, na orbite ani zbyt tloczna (jak korytarze orbity geosynchronicznej), ani slamazarna i nudna (jak niskie orbity okoloziemskie). Zamiast tego prochy wnikna w pasy radiacyjne Van Allena, wlaczajac sie w protonowy huragan, w ktory nie mialby odwagi wkroczyc zaden zdrowy na umysle satelita. Lecz prochom jest juz wszystko jedno.

Na tej wysokosci Ziemie wrecz obejmuja, jak opakowanie, posmiertne szczatki jej najznakomitszych obywateli, miedzy ktore zbladziwszy, podrozny z obcych planet moglby miec wrazenie, ze trafil na ponury, staroswiecki i zapomniany cmentarz. Coz, jesli wysokosc nie pozwala zbolalej rodzinie odwiedzac ukochanego grobu tak czesto, jakby zapewne chcieli.

Rozmyslajac nad tym S.R. Hadden przerazil sie, dla jakze zalosnej formy niesmiertelnosci gotowi byli ponosic wielkie koszty i tyle samo zachodu rozsadni, zdawaloby sie, i bogaci ludzie. Wszystkie ich czesci organiczne — mozgi, serca, po prostu cokolwiek, co stanowilo o nich jako zywych istotach, ulegalo kremacji w ogniu. I nie ma juz nikogo z was, przemawial do nich w myslach Hadden, tylko spopielale gnaty, z ktorych nawet najmadrzejsze cywilizacje kosmosu juz nigdy was nie odtworza. A do tego — ciagnal swe smutne rozmyslania — biedna wasza trumienke wysyla sie w pas Van Allena, gdzie nawet popioly z wolna ulegna sprazeniu.

Вы читаете Kontakt
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату