O ile lepiej by bylo przechowac pare zywych komorek z kazdego z was. Prawdziwych, z zachowanym DNA — i Hadden wyobrazil sobie firme, ktora po przystepnej cenie podjelaby sie zamrazac troche, na przyklad, tkanki nablonkowej i wysylac ja na bardzo wysoka orbite, poza pasami Van Allena, moze nawet wyzej niz orbita geosynchroniczna. A potem jakis biolog molekularny — lub jego planetarny odpowiednik w dalekiej przyszlosci — moglby odtworzyc cie z niczego. Przetarlbys oczy, przeciagnalbys sie i wstal z mar w roku dziesieciomilionowym. Gdyby nawet z komorki niewiele zostalo, bylby wciaz DNA zawierajacy pelny genetyczny program. Zostalbys znow powolany do zycia ex professo. I w ten sposob moglbys zyc wiecznie.

Lecz po jakims czasie przyszlo mu do glowy, ze choc pomysl dobry, to stanowczo za skromny. Przeciez pare komorek zeskrobanych z podeszwy to przeciez nie jestes caly ty. Do tego trzeba by jeszcze rodzinnych zdjec, dokladnej w kazdym szczegole autobiografii, ulubionych ksiazek i tasm no i w ogole — wszystkiego, co by sie tylko przydalo. Ulubione gatunki wod po goleniu, dietetyczna lub klasyczna cola — ach, wizja ta byla w najwyzszym stopniu egotyczna, ale Haddenowi wlasnie to odpowiadalo. W koncu ten wiek byl wiekiem szalenstw, a ich obecna kulminacja — z calym tym eschatologicznym delirium konca Tysiaclecia powodowala, ze niejeden zaczynal coraz bardziej myslec o sobie.

Ale ET, ktorzy cie beda odtwarzac, powinni znac twoj jezyk, myslal dalej Hadden. Trudno wymagac od nich, zeby mowili po angielsku. A wiec trzeba dolaczyc jeszcze zestaw przekladowy — to Haddenowi ogromnie sie spodobalo. Czul sie znow prawie tak, jak przy rozszyfrowywaniu Wiadomosci.

A to wszystko potrzebuje solidnego opakowania, tak solidnego, ze wlasciwie dlaczego wysylac w nim sama tkanke. Mozna cale cialo, jesli udaloby sie bardzo szybko zamrozic je po smierci. Wtedy ktos, kto by cie odtwarzal, moglby nie tylko zrekonstruowac calego ciebie, ale i wyleczyc chorobe, od ktorej umarles. Oto dlaczego jest tak wazny stan ciala przed zamrozeniem — bo im bardziej bylbys nadpsuty (na przyklad, z powodu skandalicznego zaniedbania krewnych), tym mniejsze perspektywy na szczesliwe odtworzenie. Czyli najlepiej byloby — doszedl do wniosku Hadden — dac sie zamrozic tuz przed wlasna smiercia. W tym przypadku szanse dokladnego powrotu do oryginalu sa najwieksze, choc prawdopodobnie niewielu jest amatorow tego rodzaju uslugi.

Ale wlasciwie — po co czekac na chwile tuz przed smiercia? Przypuscmy, ze wiesz, iz nie zostalo ci wiecej jak rok lub dwa lata zycia. Czy nie lepiej dac sie zamrozic od razu — rozwazal Hadden — niz czekac, az mieso calkiem sie zepsuje? No tak, ale skad gwarancja — zastanawial sie dalej — ze choroba bedzie uleczalna wtedy, gdy sie ciebie odtworzy? Mozesz dla wiekszej pewnosci dac sie zamrozic i na cala geologiczna ere, budzisz sie, a tu — westchnal Hadden — wciaz nie potrafia leczyc raka i umierasz na melanome. Albo na zawal serca.

Nie, jest tylko jedno rozwiazanie. Trzeba dac sie zamrozic w absolutnie kwitnacym stanie zdrowia. I nie w zadnym laboratorium kryogenicznym, ale wystrzelic sie w podroz w jedna strone do gwiazd. Dodatkowa z tego korzysc, ze oszczedzone ci bedzie starcze upokarzajace kwekanie posrod ludzi. Im dalej od wnetrza ukladu slonecznego, tym nizsza temperatura, az dochodzisz do kilku stopni powyzej zera absolutnego. Wystarczy.

Ale, ale — przylapal sie na czyms — po co stopniowo sie oziebiac wedrujac na obwod ukladu slonecznego i potem — w miedzygwiezdny mroz? Nie lepiej w ogrzewanym pojezdzie zwiedzic sobie uklad sloneczny za zycia, obejrzec to i owo, a potem szybciutko zamarznac, gdy przyjdzie ochota — jak juz sie wleci miedzy gwiazdy?

Zanim powedrowal do swego chateau, Hadden we wszelki mozliwy sposob zabezpieczyl sie przed mozliwoscia choroby. Nawet poddal sie ultradzwiekowemu rozbiciu kamieni zolciowych i nerkowych. I nagle zmarl w wyniku wstrzasu anafilaktycznego. Z bukiecika frezji przyslanego mu przez wielbicielke na pokladzie Narnii, wyleciala rozezlona pszczola, zas na Matuzalemie — co za wstyd — nie bylo odpowiedniego antiserum. Pszczole trudno oskarzac o zabojstwo z premedytacja, gdyz biedny owad (ktorego male, zmiazdzone dlonia Haddena cialko poslano mimo to entomologom do ekspertyzy sadowej), dosc sie wycierpial w niskiej temperaturze luku bagazowego Narnii. Ironiczna wymowa smierci miliardera pokonanego przez pszczole, nie umknela uwagi prasy, a takze kaznodziejow na niedzielnych mszach.

Choc w rzeczy samej wszystko bylo oszustwem. Nie bylo pszczoly, zadla, smierci. Hadden cieszyl sie nadal znakomitym zdrowiem i zamiast zejsc tragicznie z tego padolu, z chwila wybicia polnocy, w Nowy Rok — a wiec dziewiec godzin po aktywacji Maszyny — odpalal juz rakiety napedowe, siedzac w zadekowanym na Matuzalemie niewielkim pojezdzie kosmicznym, ktorego nazwal Gilgameszem. Predko osiagnal szybkosc pozwalajaca mu wyrwac sie z orbity okoloziemskiej, i skierowal sie w przestrzen.

Zycie Haddena uplynelo na gromadzeniu wladzy i kontemplacji czasu. Im wieksza masz wladze, tym wiecej jej pragniesz — taki byl wniosek Haddena. Zas moc laczy sie z czasem w ten sposob, ze w obliczu smierci stajemy wszyscy bezradni. Dlatego starozytni krolowie, by przedluzyc swe ziemskie panowanie, budowali sobie pomniki i monumenty. Jednak i one ulegaly erozji i ostatecznie imiona krolow zacieraly sie nie tylko w pamieci, ale i w kamieniu. A co gorsza — oni sami od dawna gnili w ziemi, lub nawet i tam nic juz po nich nie bylo. Nieeee, Hadden z pewnoscia nie poszedlby na to. Znalazl sposob elegantszy, piekniejszy, przyjemniejszy, znalazl furtke ukryta w scianie czasu i wszedl w nia.

Gdyby nie utrzymal tego faktu w tajemnicy, wywolalby na Ziemi wielki zamet. Hadden zamrozony do czterech stopni Kelvina, do tego miliardy kilometrow od Ziemi — kim wlasciwie byl w swietle prawa? Kto mialby zarzadzac jego korporacjami? Sposob, ktory wybral, byl czystszy. Paroma zapisami w rozrosnietym juz i tak do sporych rozmiarow testamencie, spadkobiercom swym — naturalnym i wyznaczonym — pozostawial zarzad nad korporacjami pod warunkiem, ze beda sie specjalizowac w silnikach rakietowych i kryogenice, zas nazwe zakladow zmienia na Immortality Inc. I wiecej juz do tej sprawy nie wracal.

Na Gilgameszu nie bylo radia, bo Hadden nie chcial juz slyszec ani o Maszynie, ani o Piatce podroznikow. Nie chcial juz slyszec wiadomosci z Ziemi — niczego co by go rozbawilo lub odebralo mu ducha, zadnego z tych tumultow, ktore donikad nie prowadza. Tylko — samotnosc. Wzniosle mysli. Cisza. Gdyby w nastepnych kilku latach cos nieprzewidzianego mialo sie wydarzyc, zamrazarki Gilgamesza mozna bedzie wlaczyc jednym przycisnieciem guzika. Do tego czasu jest biblioteka pelna ulubionej muzyki, ksiazek i tasm video. Nie bedzie samotny. Prawde mowiac — nigdy nie przepadal za towarzystwem. Yamagishi wahal sie nawet, czy nie leciec z Haddenem, ale ostatecznie stchorzyl. Nie przezylby dnia — powiedzial — bez swych, jak sie wyrazil, „sekretarek”. A w takiej podrozy nie tylko nie byloby dla nich dosc rozrywek, ale nawet i miejsca. Tak, z pewnoscia zacznie mu kiedys doskwierac monotonia pozywienia i skromny zakres atrakcji, ale Hadden znal siebie. Byl czlowiekiem o nieograniczonej wyobrazni. To, co mial najciekawsze, mial w sobie.

Za dwa lata jego fruwajacy sarkofag wpadnie w grawitacyjna studnie Jowisza, tuz za pasem radiacji, i jak z procy wyleci w przestrzen miedzygwiezdna. I ktoregos dnia bedzie mial z Gilgamesza widok piekniejszy niz ten, na Matuzalemie: przelewajace sie wielobarwne chmury Jowisza, najwiekszej planety, choc gdyby chodzilo mu o widoki, Hadden z pewnoscia wolalby Saturna. Lubil pierscienie. Ale Saturn jest odlegly o cztery lata od Ziemi, a to w koncu dwa razy dalej. Jesli ktos zaczyna gre o niesmiertelnosc, musi byc bardzo ostrozny w najdrobniejszej sprawie.

Przy tej szybkosci Gilgameszowi trzeba bedzie dziesieciu tysiecy lat, by dotrzec do najblizszej gwiazdy. Ale gdy sie ma temperature czterech stopni powyzej zera absolutnego, jest na wszystko wiele, wiele czasu. Az ktoregos pieknego dnia, chocby za milion lat — Hadden o to nie dbal — Gilgamesz trafi przypadkiem w jakis inny system sloneczny. Lub — w ciemnosciach miedzy gwiazdami, te pogrzebowa lodz dostrzeze jakas bardzo zaawansowana, bardzo madra cywilizacja. Wezma caly sarkofag ze soba i juz beda wiedzieli, co robic. Tego co Hadden zamierzyl — nikt wczesniej nie dokonal. Nikt tak jak on nie siegnal wyobraznia w przestrzen.

Ufny w to, ze jego koniec stanie sie poczatkiem, Hadden wyprobowal wlasciwa pozycje. Zamknal oczy i skrzyzowal na piersi dlonie. W tej chwili rakiety znow odpalily, tym razem krocej, i blyszczacy pojazd chyzo pomknal przed siebie, w dluga podroz ku gwiazdom.

Za tysiace lat, pomyslal Hadden, Bog jeden wie, co spotka Ziemie. Lecz to juz nie jest jego problem. Nigdy, prawde mowiac, nie byl. Bedzie spal glebokim, lodowatym snem, doskonale zachowany, w sarkofagu przemierzajacym miedzygwiezdna pustke, nad faraonami, nawet nad Aleksandrem, zacmiewajac samego Qin. W nieokielznaniu swej mysli — czlowiek zapragnal zmartwychwstania.

ROZDZIAL 23

Zmiana programu

Nie za wymyslonymi bowiem mitami postepowalismy wtedy, gdy dalismy wam i poznac moc i przyjscie

Вы читаете Kontakt
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату