z prasa szczegolnie doceniam. Obecnie — zaapelowala Prezydent — jedno, czego potrzebuje doktor Arroway, to zeby zostawic ja w spokoju. Pragnie prywatnosci i skupienia dla prowadzenia dalszych prac naukowych. Przeszla juz wszelkie potrzebne przesluchania z Sekretarzem Obrony Kitzem i Doradca Naukowym der Heerem. Doktor Arroway prosi — wyrazila sie Prezydent zamiast Ellie — zeby po naszej ceremonii nie bylo konferencji prasowej. Mozna robic zdjecia.

Ellie opuscila Waszyngton z jeszcze dzwieczacymi w jej glowie pieknymi i kraglymi zdaniami, z ktorych zupelnie nie wynikalo, ile Prezydent naprawde o wszystkim wie.

Odwiezli ja do Argusa malym wojskowym odrzutowcem, lecz na jej prosbe zgodzili sie po drodze urzadzic postoj w Janesville. Matka miala na sobie stary pikowany szlafrok, ktos lekko urozowil jej policzki. Ellie wtulila swa twarz w poduszke obok twarzy matki. Jeszcze nie odzyskala pelnej wladzy w mowie, ale juz prawa reka mogla poruszyc na tyle, zeby kilka razy lekko pogladzic ja po ramieniu.

— Mamo, mam ci cos do powiedzenia — szepnela Ellie. — Cos niezwyklego. Sprobuj sie tym nie wzruszac, nie chcialabym ci zaszkodzic. Sluchaj, mamo, widzialam sie z Ojcem. Widzialam go, slyszysz? Kazal cie ucalowac.

— Tak… — stara kobieta z trudem kiwnela glowa — byl tu wczoraj.

Jedyna osoba, ktora wczoraj odwiedzala matke byl, o ile Ellie wiedziala, John Staughton. Nie chcial isc z nia dzisiaj, wykrecajac sie nawalem pracy i teraz Ellie rozumiala, ze chcial je pozostawic same. Mimo to powiedziala z rozdraznieniem:

— Nie mowie o nim, mamo. Mowie o Tacie.

— Tak, powiedz mu… — matka z trudem wymawiala slowa — szyfonowa sukienka. Zatrzymac pralke. Jak wroci ze sklepu do domu.

Wygladalo na to, ze ojciec wciaz prowadzi sklep. W dalekim wszechswiecie matki.

I Ellie tez.

Dlugi waz oslony przeciwcyklonowej jak dawniej ciagnal sie przez pustynie, zaburzajac jej monotonie. Ellie cieszyla sie, ze znow jest tutaj, choc wracala pracowac nad innym, znacznie mniejszym programem. Dyrektorem Naczelnym Argusa mianowano Jacka Hibberta, wiec Ellie z przyjemnoscia uswiadamiala sobie, ile z jej barkow zdjeto dawnych, dokuczliwych obowiazkow administracyjnych. A ze wiele czasu odzyskano do teleskopowania, odkad ustal sygnal z Vegi, wiec w przestronnych korytarzach i salach Argusa panowala atmosfera iscie naukowa. Wspolpracownicy Ellie ani slowem nie odniesli sie do sugestii Kitza, ze cala Wiadomosc i Maszyna sa spreparowane. Im rowniez nie byloby przyjemnie stwierdzic, ze tyle lat pracy ich osrodka mialoby pojsc na marne.

Jej thunderbird juz tu na nia czekal — Willie go osobiscie przyprowadzil az z Wyoming. Zgodnie z umowa, nie wolno jej bylo wyjezdzac dalej, niz za obreb ogrodzenia. Zegnajcie widoki Zachodniego Teksasu, zegnaj krolicza gwardio salutujaca na tylnych lapkach, zegnajcie nocne jazdy na szczyt gory, by przyjrzec sie Gwiezdzie Poludnia. To byla, prawde mowiac, jedyna dotkliwsza sankcja, nad ktora Ellie zbyt dlugo nie bolala — zreszta, kto by w zimie jezdzil ogladac kroliki?!

Z poczatku spora grupa reporterow szturmowala Argusa, probujac upolowac Ellie zwyklym aparatem fotograficznym lub za pomoca teleobiektywu. Jednak nowo zatrudniony sekretariat do spraw publicznych byl bezlitosny i gluchy na wszelkie blagania. Czy nie slyszeli, ze sama Prezydent prosila, by doktor Arroway zostawic w spokoju?

Wiec po paru miesiacach batalion dziennikarzy stopnial do kompanii, kompania do plutonu, wreszcie tylko gromadka skupiona wokol pism w rodzaju „Hologramu Swiatowego”, biuletynu chiliastow lub czegos, co sie nazywalo „Bog a Nauka” (i czego reprezentant byl najbardziej tajemniczy ze wszystkich) zostala na posterunku.

Komentarze prasowe byly z reguly zyczliwe. Podkreslano — zgodnie z duchem przemowienia Prezydent — wielka ofiarnosc, desperacje Ellie i jej niebywaly wyczyn, jakim bylo doprowadzenie do powstania Maszyny. No i w momencie, gdy juz juz swiat wstrzymal oddech — klapa. Maszyna nie poleciala, co zreszta nie jest wina doktor Arroway — ktora tym wszystkim jest mocno rozczarowana, moze nawet w depresji.

Wielu dziennikarzy wyrazalo radosc z fiaska Programu Maszyna uzasadniajac to tym, ze mieszkancy Ziemi „w zadnym razie nie byli przygotowani na spotkanie z obcymi cywilizacjami”. Powolujac sie na zdanie socjologow, psychologow i kogo tam jeszcze, dowodzili, ze frustracja wywolana konfrontacja z istotami o tyle inteligentniejszymi od nas, spowodowalaby glebokie podwazenie wiary w siebie i przez pare pokolen dawalaby znac o sobie patologia spolecznych zachowan. „Nie mozna wyobrazic sobie gorszego czasu na spotkanie z obcymi, niz ten”, dowodzili, „w ktorym tak ewidentne sa objawy upadku filozofii na rzecz rozkwitu religijnego sekciarstwa i fanatyzmu”.

„Za kilkadziesiat lat z pewnoscia bedziemy lepiej przygotowani i potrafimy docenic niebywala szanse, jaka przed ludzkoscia otworzyla Wiadomosc i Maszyna” — pisala jedna z gazet, swiadomie czy nie, czyniac dosc tajemnicza aluzje slowami: „a wtedy smiac sie bedziemy z naszych trywialnych obaw, i moze zaplaczemy nad glupota i ciasnota horyzontow, ktore nie pozwolily widziec tego, co dostrzegali inni”.

Za to komentatorzy religijni zgodnie stwierdzili, ze fiasko bylo kara za grzech pychy. W swym telewizyjnym programie, niestrudzony Billy Jo Rankin po raz ktorys juz przekonywal, iz zawsze byl przeciwny Maszynie — „tej wspolczesnej Wiezy Babel”, i teraz okazuje sie, jaki byl przewidujacy. Wiadomosc od poczatku byla dla niego przyslana z „Piekla o imieniu Vega”, a ludzkosc w swej glupocie i pysze po raz kolejny wyciagnela reke po Boska Wladze. Ale juz kiedys bylo takie miasto, nazywalo sie Babilon — grzmial Rankin — ktore Bog unicestwil. W naszych czasach wzniesiono nowy Babilon, ale i ten — za sprawa Wiernych Bozemu Slowu — unicestwiono. Dwa razy Bog swoja Laska natchnal dwa znamienne wypadki: jeden w Wyoming, drugi w Uzbekistanie, lecz to nie powstrzymalo pysznych i probowali po raz trzeci. Tym razem Bog byl laskawy — nie pozwolil im zginac, wierzac, ze sie nawroca na Boze Milenium (ktore nastapi nie teraz, jak chca niektorzy, ale dopiero za rok, l stycznia 2001 roku — dorzucil klotliwym tonem).

W malenkim pokoju Ellie glos Rankina rozlegal sie jak dzwon. Maszyne nalezy zniszczyc, detal po detalu. A ideologie, ktora kazala uczonym siegnac po Boska wladze — miast stanac po Jego prawej stronie, stronie sprawiedliwych — nalezy wypalic do korzeni, zetrzec z powierzchni Ziemi, zanim nie jest za pozno.

Wylaczyla telewizor i wrocila do prac nad oprogramowaniem. Swobodnie rozmawiac przez telefon mogla jedynie z Janesville w Wisconsin. Pozostale rozmowy byly kontrolowane, za co zawsze „uprzejmie przepraszano”. Listow od der Heera, Petera Valeriana i od swej kolezanki szkolnej Becky Ellenbogen, w ogole nie otwierala. Ekspresem, a takze przez poslanca nadeszly krotkie lisciki od Jossa. Te ja przez chwile kusily, lecz w koncu tez odkladala nierozpieczetowane. Zdobyla sie tylko na slowa Przepraszam Palmer, jeszcze nie. Ellie — ktore wyslala bez adresu nadawcy. Watpila, czy taki list w ogole mu przekaza.

Specjalny program, ktory telewizja nadala o niej, obejrzala ze spokojnym rozbawieniem. Oczywiscie, nakrecili go bez jej wiedzy i zgody. Wedlug telewizji Ellie byla samotnikiem bardziej niedostepnym i tajemniczym niz Neil Armstrong, a nawet Greta Garbo. Nie miala czasu na glupstwa. Ograniczenia komunikacyjne, ktore ja dotknely, na szczescie nie dotyczyly scislej pracy naukowej, zdolala wiec za pomoca telesieci asynchronicznej opracowac z Vaygayem nowy dlugofalowy program obserwacji nieba. Na pierwszy ogien mial pojsc Strzelec A z Centrum Galaktyki i Labedz A — najsilniejsze pozagalaktyczne zrodlo radiowe. Teleskopy Argusa sprzezono fazowo z teleskopami w Samarkandzie w taki sposob, ze razem tworzyly jeden radioteleskop wielkosci Ziemi. Mogl on wychwycic nadajnik wielkosci wewnetrznego ukladu slonecznego z odleglosci takiej, jak z Ziemi do Centrum Galaktyki, mimo to Ellie wciaz nie byla zadowolona. Na przyklad, tamte dwie orbitujace czarne dziury bylyby na ich system odbiorczy za male — potrzebowali radioteleskopu wystrzelonego na druga strone Slonca i pracujacego w tandemie z Ziemia, tworzac radioteleskop o rozmiarach ziemskiej orbity. Dopiero wtedy mogliby z Centrum Galaktyki wylapac cos tak malego, jak Ziemia lub nawet mniejszego, o rozmiarach Stacji.

Czas jej uplywal na modyfikowaniu oprogramowania komputera Cray 21. Zaczela tez robic tak dokladne, jak obiecala Edzie i sobie, notatki z kazdej nieomal minuty jaka uplynela od ich „startu” w dodekahedronie po niefortunne „ladowanie”. Bedac w polowie prac, nagle uswiadomila sobie, ze oto na jej biurku rodzi sie amerykanski samizdat… technologia maszyny do pisania i kalki… Po ukonczeniu, oryginal z dwiema kopiami zamknela w sejfie — obok zolknacej kopii Reguly Haddena, zas trzecia odbitke ukryla w szczelinie pod luzna obudowa kasety elektronicznej teleskopu 49. Palac kalki po raz pierwszy wdychala ich czarny, gryzacy dym.

Po szesciu tygodniach zakonczyla oprogramowanie i zanim wreszcie mogla pomyslec o czyms innym — konkretnie o Palmerze Jossie — on sam wyrosl przed nia we wlasnej osobie.

Pozwolono mu na ten wyjatek tylko dzieki osobistej znajomosci z Prezydent, choc nie obylo sie bez masy

Вы читаете Kontakt
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату