kazde zalamanie papieru. Byl juz pozolkly, wiec matka musiala napisac ten list dawno temu i trzymac go w jakiejs kieszonce torebki, zastanawiajac sie nad najwlasciwszym momentem, aby go wreczyc Ellie. Nie widac bylo, by ktos go probowal otwierac i ciekawa byla, czy Staughton zna jego tresc. Obok gwaltownego pragnienia, by koperte rozedrzec juz teraz, tlil sie w niej rowniez jakis dziwny lek. Z kolanami podciagnietymi pod brode i z listem przed oczami medytowala w wylinialym, glebokim fotelu.

Odezwal sie dzwonek i dosc halasliwie ruszyl jej telefax. Polaczony byl z komputerem Argusa, ale tym razem — choc serce drgnelo jej na wspomnienie dawnych wydarzen — niech poczeka. Cokolwiek Cray 21 znalazl dla niej — nie ma pospiechu, nawet, albo — szczegolnie, jesli to jest wiadomosc od tak dawna ukryta w liczbie „pi”. Czekala miliardy lat, poczeka jeszcze troche.

Znow wbila wzrok w koperte, ale dzwonek faxu ponownie zaterkotal. Jezeli jest jakas informacja zawarta w liczbach transcendentalnych — rozmyslala — to tylko taka, ktora dotyczy podstaw geometrii wszechswiata. Jakiegos absolutu, czegos zupelnie i nieodwolalnie podstawowego. Nowy projekt Ellie byl wiec zakrojony nie tyle na miare nauki, ale wrecz jakiejs fantastycznej teologii… Coz, tak jest z kazda dziedzina wiedzy, jesli sie w nia wchodzi gleboko.

PROSZE CZEKAC, wydrukowalo sie na ekranie telefaxu.

Pomyslala o ojcu… no coz, o imitatorze ojca… i o Gospodarzach w Galaktyce, i o sieci tuneli przeszywajacych Kosmos. Przypuszczalnie dano jej szanse, by towarzyszyla narodzinom zycia na milionach planet. Byla blisko tych, ktorzy stwarzaja galaktyki, zamykajac lub otwierajac cale sektory Kosmosu. A przeciez… choc tak bardzo pragneli przypominac bogow, bylo w nich cos niedoskonalego. To nie oni zbudowali tunele, chyba nawet nie byliby w stanie tego zrobic. Nie oni wbudowali wiadomosc w liczby transcendentalne i co gorsza — nie umieli jej odczytac. Budowniczowie Tuneli i Matematycy Liczby „Pi” to byla zupelnie inna klasa cywilizacji. Ktorej juz nie ma. Nie zostawili adresu, pod jakim nalezy przekazywac listy. Gdy odeszli, zostawili Gospodarzom caly spadek, z ktorym — jak porzucone dzieci — nie bardzo wiedzieli, co poczac. Jak ona, dokladnie tak…

Myslala o hipotezie Edy przyrownujacej tunele do robaczych dziur, do kanalikow wydrazonych w jablku kosmosu i laczacych ze soba niezliczone gwiazdy. Przypominaly czarne dziury, choc mialy inne cechy i inne pochodzenie. Nie byly calkiem bez masy, bo sama widziala jak w pierscieniach Vegi zostawialy za soba grawitacyjne smugi. To tamtedy podrozowaly statki i istoty zamieszkujace Galaktyke… Robacze dziury. W zargonie fizykow teoretycznych kosmos byl jablkiem, wewnatrz ktorego krzyzuja sie niezliczone wydrazone tunele. Dla bakterii zyjacej na skorce cos takiego zakrawaloby na cud, ale dla obserwatora z zewnatrz takie jablko po prostu jest zepsute. Jesli Budowniczowie Tuneli byli robakami, to kimze jestesmy my?

Komputer Argusa wszedl gleboko w liczbe „pi”, glebiej niz ktokolwiek na Ziemi — czlowiek lub maszyna, a mimo to nie tak gleboko, jak zamierzali Gospodarze. Jeszcze za wczesnie — pomyslala — by zaczela sie jakakolwiek dluzsza sekwencja, ktorej istnienie sugerowal jej Teodor Arroway. Moze to tylko wczesny sygnal? Zapowiedz czekajacych ja aktrakcji? Jakas umieszczona przed wlasciwa wiadomoscia przyneta, by poszukujacy nie tracil ducha i szedl dalej? Czymkolwiek by bylo, to z pewnoscia nie jest ta informacja, ktorej poszukiwali na Stacji. Przypuszczalnie sa w liczbach transcendentalnych wiadomosci latwe i trudne — wiec Cray 21 znalazl akurat jedna. Latwa. Do tego przy pomocy.

Znowu spojrzala na ekran telefaxu, na ktorym pojawil sie napis: PROBLEM Z TRANSMISJA. S/N 10. PROSZE CZEKAC.

Polaczenie jej faxu z Argusem odbywalo sie przez satelite Defcom Alpha — to pewnie tam cos nawalilo w kontroli dlugosci geograficznej albo w programowaniu. Nagle, nim zdazyla pomyslec nad tym, co robi, rozdarla koperte.

W naglowku papieru listowego ujrzala SKLEP ZELAZNY ARROWAY. Czcionka pochodzila ze starego royala, ktory trzymano w domu do korespondencji prywatnej i dla listow w interesach. W prawym gornym rogu widniala data: 13 czerwca 1964 roku. Byla wtedy w pietnastym roku zycia, a ojciec nie zyl juz od paru dobrych lat. Pod tekstem widnial staranny podpis: Twoja Mama.

Moja slodka Ellie — czytala przez zaslonke naplywajacych jej do oczu lez — czekalam z tym listem do swej smierci, gdyz moze przez ten fakt znajdziesz w swym sercu jakas dla mnie litosc. Zgrzeszylam przeciw tobie, i nie tylko tobie. Ale lekalam sie, ze mnie znienawidzisz, gdybym powiedziala ci prawde, bo wiem, jak kochalas Teodora Arroway. Chce, zebys byla pewna, ze ja tez — kochalam i kocham nadal, ale on nie byl twoim ojcem, Ellie. Jestes corka Johna Staughtona — wiem, jak cie ranie. Zgrzeszylam, bo bylam slaba, ale gdyby tak sie nie stalo, nie przyszlabys na swiat, wiec prosze, pomysl i o tym, gdy bedziesz czynila nade mna sad. Ted o tym wiedzial i wybaczyl mi. Postanowilismy, ze utrzymamy to w tajemnicy przed toba, ale patrze teraz przez okno i widze jak siedzisz na podworzu i spogladasz w niebo. Rozmyslasz o gwiazdach i pewnie nie wiesz, jak bardzo jestem dumna z ciebie.

Jesli John zyje, gdy czytasz moje slowa, to on wlasnie wreczy ci ten list. Jest lepszym czlowiekiem, niz myslisz, Ellie. Wielkie szczescie mnie spotkalo, ze wrocil do mnie, choc ty go nienawidzisz — moze dlatego, ze jakas czastka siebie przeczuwasz prawde. Wiem jednak, ze nie lubisz go przede wszystkim dlatego, ze nie jest Teodorem Arroway.

Wciaz tam siedzisz, na podworku. Nie ruszylas sie, odkad zaczelam ten list. Myslisz i myslisz — mam nadzieje, modle sie o to, ze czegokolwiek pragniesz — otrzymasz. Wybacz mi. Bylam tylko czlowiekiem.

Wpierw pospiesznie pochlonela tresc listu, by po chwili, przetarlszy lzy, drugi raz przeczytac go spokojnie. Oddychala z trudem, jej rece pokryly sie lepkim potem. Oszustwo zmienilo sie w prawde. Przez cale zycie odrzucala kogos, kto byl jej prawdziwym ojcem, obdarzajac uczuciem podstawiony jej fantom. Z jaka zelazna wola odpierala wszelka mysl, ze Staughton moglby grac role jej ojca — te wszystkie jej dziewczece bunty, gdy probowal narzucic jej swe zdanie. Telefax znow nerwowo zadzwonil. Prosil, zeby nacisnela klawisz „return”. Lecz ona nie miala juz na to ochoty. Wiadomosc bedzie musiala zaczekac. Byla w niej tylko matka, i Oj… nie, nie ojciec. Teodor Arroway. I John Staughton, ktory przez tyle lat lykal upokorzenia, bo byla zbyt zapatrzona w siebie, by dostrzec kogokolwiek poza nia sama. Jakze pragnela, by Palmer Joss byl tu w tej chwili.

Telefax znow zadzwonil i ruszyl, mimo braku odzewu, jakby probowal, czy ona tam jest. Tak zaprogramowala komputer, ze radzil sobie sam, nawet gdy nie otrzymal odpowiedzi. Zbyt byla w tej chwili zajeta odkrywaniem mitologii wlasnego zycia, aby zajmowac sie mitologia „pi”. Matka siedziala przy biurku tam, w sypialni na pietrze i patrzac przez okno na Ellie, zastanawiala sie nad kazdym slowem, ktore zostawi swej corce — trudnej, zbuntowanej, krnabrnej. Ten list to byl ostatni matki prezent. Szansa dana Ellie, by pokornie przeszla swoje zycie wstecz i powrocila — odmieniona. Nad stolikiem, na ktorym stal fax, wisialo lustro. Ujrzala w nim kobiete ni mloda, ni stara… Dobrze, ze przez lata trzymali te wiadomosc w tajemnicy — bo nie bylaby zdolna jej odebrac ani rozszyfrowac. Nawet nie sprobowala wsluchac sie w szum, ktory calkowicie zapanowal miedzy nia a jej bliskimi. Cale zycie i cala swa kariere oddala nasluchiwaniu wiadomosci z zimnych, obcych planet, kiedy w swym wlasnym zyciu nie potrafila nawiazac najmniejszego kontaktu z tymi, ktorzy ja kochali. Namietnie zglebiala mity, rzucajac sie nawet na religie, a byla glucha i slepa na Prawde, ktora nioslo ku niej wlasne zycie. Przez wszystkie lata z natezeniem wsluchiwala sie w kosmos, nie slyszac Wiadomosci, ktora od poczatku nosila w sobie: istoty male, jakimi jestesmy, staja sie wielkie tylko poprzez milosc.

Komputer w Argusie zdenerwowal sie na brak odpowiedzi do tego stopnia, ze wlaczyl wlasna analize, informacji. Anomalia w transmisji dotyczyla arytmetyki Base 11, gdy trzeba bylo ja przelozyc na ciag jedynek i zer. Porownujac z tym, co nadeszlo z Vegi, obecny wzor — po przeksztalceniu go przez komputer — wygladal bardzo prosto: zwykly kwadratowy diagram, majacy tyle samo linijek z gory w dol, co w poprzek. W pierwszej linijce od gory, z lewa w prawo ciagnely sie same zera. W drugiej — dokladnie posrodku zer pojawila sie jedynka, ktora w kazdej nastepnej linii przesuwala sie o jedno miejsce w lewo i w prawo posrod zer tak, ze wkrotce z jedynek zaczal sie formowac wyrazny luk, ktory przeszedl w polkole. Po minieciu srodka, jedynki ponownie zaczely zblizac sie ku sobie, az w ostatniej linii znow byly same zera.

Oto, co wylonilo sie z glebin transcendentalnej liczby, z gaszczu rozpierzchlych cyferek, z tajemnicy, ktora usilowala rozwiklac. Okrag — doskonaly, spokojny, wiekuisty okrag wypisany jedynkami wsrod zer.

Wszechswiat jest celowy — mowil on — i gdziekolwiek sie znajdziesz, w obcej galaktyce, gwiezdzie czy na Ziemi, zawsze z obwodu kola podzielonego przez srednice powstanie cud — kolo nastepne, wylonione z glebin odleglych o kilometry ulamka dziesietnego. Wiec jesli chcesz pojsc w te glebie — znajdziesz coraz wyrazniejsza Wiadomosc. Jest ona wszedzie, zawarta w kazdej rzeczy i dla kazdego, komu dano zycie, dostepna. Nie trzeba po

Вы читаете Kontakt
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату