sobie wyrzuty: to nie jest twoja wina. Mysle, ze w ogole nie ma w tym niczyjej winy.

Rownie dobrze mozna by winic mnie, dodal w mysli. Ale kto mogl przypuscic? Tak malo wiemy o astrofobii, nawet teraz… tym bardziej ze to nie moja specjalnosc.

Indra zmusila sie do usmiechu. Jeszcze do wczoraj wydawalo sie jej, ze jest bardzo dorosla i potrafi dac sobie rade w kazdej sytuacji. Ale od wczoraj zmienilo sie bardzo wiele.

— Prosze mi powiedziec, co jest Walterowi. Mysle, ze to mi bardzo pomoze.

Bylo to sensowne i rozsadne; doktor Myers juz wczesniej postanowil to zrobic.

— Dobrze, ale prosze pamietac, ze sa to wiadomosci scisle poufne, dla dobra Waltera. Zdradzam je tylko ze wzgledu na wyjatkowosc sytuacji. Istnieje mozliwosc, ze znajac te fakty bedziesz nam mogla pomoc.

Do zeszlego roku Walter byl wysokiej klasy kosmonauta. Sluzyl jako glowny inzynier na statku utrzymujacym komunikacje pomiedzy Ziemia a Marsem, co jak wiesz, jest bardzo odpowiedzialnym stanowiskiem. A byl to przeciez dopiero poczatek jego kariery.

Podczas podrozy nastapila jakas awaria i trzeba bylo wylaczyc naped jonowy. Walter wyszedl na zewnatrz w skafandrze kosmicznym, aby dokonac naprawy, i nie bylo w tym wszystkim nic nadzwyczajnego. Jednak w czasie pracy zawiodl skafander. Nie, to nie bylo rozdarcie. Nastapilo zablokowanie urzadzenia napedowego skafandra i nie mogl wylaczyc silniczka rakietowego, umozliwiajacego poruszanie sie w prozni.

W ten sposob zaczal oddalac sie od statku ze wzrastajaca szybkoscia. Na domiar zlego startujac uderzyl o jakas czesc statku i uszkodzil sobie antene radiowa. Tak wiec nie mogl porozumiec sie z reszta zalogi: nie mogl ani wezwac pomocy, ani uslyszec, czy koledzy cos robia, aby go ratowac. Po kilku minutach stracil statek z oczu i zostal zupelnie sam, o miliony mil od Ziemi.

Nikt, kto nie znalazl sie w podobnej sytuacji, nie potrafi sobie wyobrazic, co to oznacza. Mozemy probowac, ale nie mozemy postawic sie w sytuacji czlowieka calkowicie izolowanego, zawieszonego w pustce otoczonej gwiazdami i nie wiedzacego, czy ma szanse ratunku. Zaden zawrot glowy, jakiego mozna dostac na Ziemi, nie moze sie z tym rownac — nawet najgorsza choroba morska, a to przeciez tez potrafi zlamac czlowieka.

Pomoc przyszla po czterech godzinach. Byl wlasciwie calkowicie bezpieczny, o czym chyba doskonale wiedzial — ale niczego to nie zmienialo. Na ekranie radarowym statku sledzono go przez caly czas, ale nie mogli pospieszyc mu z pomoca do czasu naprawy uszkodzenia. Kiedy wreszcie sprowadzono go na poklad statku, byl… no, powiedzmy, ze byl w dosc oplakanym stanie.

Najlepsi psychologowie swiata pracowali nad nim prawie przez rok i jak widzimy, nie wyleczyli go do konca. Oprocz tego w gre wchodzi czynnik, wobec ktorego psychologowie byli bezsilni.

Myers przerwal, zastanawiajac sie, jak Indra przyjmie te wiadomosci i jak moze sie to odbic na jej uczuciu do Franklina. Wygladalo na to, ze pierwszy wstrzas juz minal; dzieki Bogu nie nalezala do tych histerycznych osob, z ktorymi tak trudno dojsc do porozumienia.

— Widzisz, rzecz w tym, ze Walter byl zonaty. Jego zona i rodzina, ktora bardzo kochal, mieszkala na Marsie. Zona nalezala do drugiej generacji kolonistow, a dzieci oczywiscie do trzeciej. Oznacza to, ze byly poczete, urodzone i spedzily cale zycie w warunkach marsjanskiej sily ciazenia i nie mogly nigdy przybyc na Ziemie, gdzie zostalyby zgniecione trzykrotnie zwiekszona waga wlasnego ciala.

Jednoczesnie Walter nie mogl juz wrocic w kosmos. Psychologowie mogli co najwyzej liczyc na to, ze uda im sie doprowadzic go do takiego stanu, aby mogl funkcjonowac normalnie tu, na Ziemi. Nigdy jednak nie potrafi juz zniesc stanu niewazkosci ani swiadomosci, ze otacza go pustka kosmosu. Tak wiec byl skazany na zamkniecie w swoim wlasnym swiecie i na wieczna rozlake z rodzina. Zrobilismy dla niego wszystko, co bylo w naszej mocy, i mysle, ze zrobilismy niemalo. Pracujac tutaj mogl wykorzystac swoje umiejetnosci, ale skierowalismy go tutaj rowniez z powodow natury psychologicznej, uwazajac, ze wlasnie ta praca bedzie mu odpowiadac i pomoze mu odbudowac jego zycie. Mysle, Indro, ze znasz te powody rownie dobrze jak ja, a moze lepiej. Jako biolog morza wiesz doskonale, jakie wiezy lacza nas z oceanem. Nie mamy takich wiezow z przestrzenia kosmiczna i dlatego dopoki pozostaniemy ludzmi, nie bedziemy sie tam nigdy czuc jak u siebie w domu.

Obserwowalem Franklina podczas jego pobytu tutaj; on wiedzial o tym i nie mial nic przeciwko temu. Czul sie z kazdym dniem lepiej i zaczynal lubic swoja prace. Don byl bardzo zadowolony z jego postepow — mowil, ze Walter jest jego najlepszym uczniem. A kiedy dowiedzialem sie prosze mnie nie pytac skad! — ze widuje sie was razem, bylem szczerze uradowany, bo przeciez musial odbudowywac swoje zycie we wszystkich dziedzinach. Mam nadzieje, ze nie bedziesz miala mi za zle tego, co mowie, ale kiedy dowiedzialem sie, ze Walter spedza wszystkie wolne chwile z toba, zrozumialem, ze przestal juz zyc tylko przeszloscia.

A teraz nagle to zalamanie! Musze przyznac, ze jest to dla mnie zupelnie niezrozumiale. Mowisz, ze zobaczyliscie stacje kosmiczna, ale to nie wydaje mi sie wystarczajacym powodem. Walter przyjechal tu z ostrym przypadkiem leku przestrzeni, ale wyleczyl sie z tego prawie calkowicie. Poza tym widywal pewnie stacje dziesiatki razy rano lub wieczorem. Musialo tam byc cos jeszcze, o czym nie wiemy.

Doktor Myers umilkl raptownie, jakby nagle przyszlo mu cos do glowy, i spytal cicho:

— Powiedz mi, Indro, czy kochaliscie sie tam na wyspie?

— Nie — odpowiedziala bez wahania i bez sladu zawstydzenia. — Nic takiego nie mialo miejsca.

Trudno bylo w to uwierzyc, ale doktor wiedzial, ze to prawda, gdyz wyczul w glosie Indry niewatpliwy odcien zalu.

— Zastanawialem sie, czy nie dreczylo go poczucie winy w stosunku do zony. Niezaleznie od tego, czy zdaje sobie z tego sprawe, prawdopodobnie przypominasz mu zone, i to go poczatkowo pociagalo w tobie. Zreszta ta linia rozumowania i tak nie pozwoli wyjasnic jego postepku, dajmy wiec temu spokoj.

Wiemy tylko, ze Walter przezyl atak choroby, i to bardzo ostry. Dajac mu srodek uspokajajacy postapilas najlepiej, jak mozna bylo w tej sytuacji postapic. Czy jestes zupelnie pewna, ze kiedy przywiozlas go z powrotem, nie zdradzal niczym swoich planow?

— Jestem pewna. Powiedzial tylko „Nie mow doktorowi Myersowi”. Twierdzil, ze w niczym nie mozesz mu pomoc.

Myers pomyslal ponuro, ze to moze byc prawda i mysl ta nie zwiastowala niczego dobrego. Jest tylko jeden powod, dla ktorego czlowiek ucieka przed jedyna osoba, ktora moze mu pomoc. Widocznie uznal, ze nie ma juz dla niego ratunku.

— Ale obiecal — mowila dalej Indra — ze przyjdzie do ciebie rano.

Myers nie odpowiedzial. Teraz juz oboje wiedzieli, ze ta obietnica byla tylko wykretem.

Indra rozpaczliwie szukala jeszcze jakiejs nadziei.

— Przeciez gdyby chcial popelnic… cos drastycznego, zostawilby jakis list — powiedziala drzacym glosem, jakby sama nie wierzyla do konca w to, co mowi.

Myers spojrzal na nia ze smutkiem, nie majac juz zadnych watpliwosci.

— Jego rodzice nie zyja — odpowiedzial. — Z zona pozegnal sie juz dawno. Do kogo mial pisac?

Indra z rozpacza uswiadomila sobie, ze doktor ma racje. Mozliwe, ze ona byla jedynym czlowiekiem na swiecie, dla ktorego Franklin zywil jakies uczucie. A z nia przeciez sie pozegnal…

Doktor Myers wstal z ociaganiem.

— Jedyne, co mozemy zrobic — powiedzial — to przystapic do poszukiwan. Istnieje szansa, ze postanowil sie wyladowac i pognal przed siebie na pelny gaz, a rano nastepnego dnia wroci zawstydzony. Takie rzeczy juz sie tu zdarzaly.

Doktor poklepal Indre po ramieniu i pomogl jej wstac.

— Nie trac nadziei. Zrobimy wszystko, co mozliwe — powiedzial, choc w glebi serca wiedzial, ze jest juz za pozno. Bylo za pozno juz od wielu godzin i uruchamiano cala akcje poszukiwan tylko dlatego, ze sa sytuacje, kiedy nikt nie mysli o kierowaniu sie logika.

Razem poszli do pokoju, w ktorym czekali glowny instruktor i Don Burley. Doktor Meyers otworzyl drzwi i stanal w progu jak razony gromem. Przez chwila pomyslal, ze przybylo mu dwoch nowych pacjentow albo ze on sam zwariowal. Don i glowny instruktor, niepomni na roznice rangi i hierarchie sluzbowa, stali objeci ramionami i trzesli sie w histerycznym smiechu. Tak, nie ulegalo watpliwosci, ze to byl smiech. Histeryczny smiech, spowodowany rozladowaniem napiecia.

Doktor Myers przypatrywal sie tej nieprawdopodobnej scenie przez jakies piec minut. Kiedy wreszcie oderwal od nich wzrok, dostrzegl lezacy na podlodze telegram, ktory widocznie wypadl z reki jednemu z tych szalencow. Nie pytajac o pozwolenie podniosl kartke papieru.

Musial przeczytac ja kilka razy, zanim dotarl do niego sens depeszy. I wtedy on takze zaczal sie smiac tak, jak mu sie to nie zdarzalo od lat.

Вы читаете Kowboje oceanu
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату