Bardzo maly i nieliczny wydzial Sekcji Rybolowstwa zajmowal sie na przyklad polowem perel i w okresie mniejszego natezenia pracy delegowano tam czasem inspektorow do pomocy.

Franklin otrzymal kiedys takie skierowanie do Zatoki Perskiej. Byla to prosta praca, przypominajaca nieco uprawe ogrodka, i poniewaz nie wymagala schodzenia na glebokosci wieksze niz dwiescie stop, uzywano zwyklych aparatow ze sprezonym powietrzem oraz torped. Wybrano najkorzystniejsze miejsca do rozwoju perloplawow i obsadzono je wyselekcjonowanymi malzami. Glownym zadaniem byla teraz ochrona podwodnych kolonii przed ich naturalnymi wrogami — zwlaszcza rozgwiazdami i plaszczkami. Kiedy perloplawy osiagaly odpowiednie rozmiary, zbierano je i wyciagano na powierzchnie, aby wydobyc z nich perly — jedna z nielicznych prac, ktorych nie potrafiono zmechanizowac.

Wszystkie znalezione perly stanowily oczywiscie wlasnosc Sekcji Rybolowstwa, ale latwo dawalo sie zauwazyc, ze zony inspektorow delegowanych do tej pracy wkrotce paradowaly w kolczykach lub naszyjnikach z perel. Indra nie byla wyjatkiem.

Naszyjnik otrzymala z okazji narodzin Petera. Po przyjsciu na swiat syna Franklinowi wydawalo sie, ze dawny rozdzial jego zycia zostal ostatecznie zamkniety. W rzeczywistosci nie bylo to w pelni mozliwe; Franklin nie mogl — i wcale nie chcial — zapomniec, ze w swiecie odleglym teraz jak najdalsza z gwiazd Irena urodzila mu Roya i Ruperta. Jednak bol nieuniknionej rozlaki wygasl, gdyz czas leczy wszystkie rany.

Franklin byl zadowolony — chociaz dawniej cierpial bardzo z tego powodu — ze nie mozna rozmawiac z mieszkancami Marsa, podobnie zreszta jak ze wszystkimi znajdujacymi sie poza orbita Ksiezyca. Szesciominutowe opoznienie, z jakim sygnal wedruje w obie strony nawet w okresie najwiekszego zblizenia planet, wykluczalo wymiane zdan i dzieki temu nie mogl zadreczac sie rozmowami przez wideotelefon, w czasie ktorych czulby zywa obecnosc Ireny i chlopcow. Za to co roku na Boze Narodzenie wymieniali tasmy, na ktorych mowili o wydarzeniach ubieglego roku. Oprocz rzadkich listow byl to jedyny kontakt, jaki obecnie utrzymywali.

Trudno bylo powiedziec, jak znosila utrate meza Irena. Synowie byli na pewno pociecha. Franklin zyczyl jej, aby dla dobra wlasnego i chlopcow wyszla powtornie za maz. Nigdy jednak nie potrafil sie zdobyc na to, zeby jej to zasugerowac, nawet po tym, kiedy sam sie ozenil.

Czy zywila niechec do Indry? To rowniez trudno bylo powiedziec. Zapewne odrobina zazdrosci byla tu nieunikniona; rowniez Indra przy okazji sprzeczek malzenskich dawala poznac, ze czasem boli ja to, iz jest druga kobieta w zyciu Franklina.

Podobne sprzeczki zdarzaly, sie rzadko, a po urodzeniu dziecka staly sie jeszcze rzadsze. Para malzenska znajduje sie w stanie rownowagi chwiejnej, dopoki przyjscie na swiat dziecka nie stworzy solidnej, trojkatnej podstawy.

Franklin nie spodziewal sie, ze bedzie jeszcze kiedys tak szczesliwy. Rodzina zapewnila mu stabilnosc uczuciowa, ktorej tak bardzo potrzebowal, zas ciekawa praca byla jednoczesnie przygoda, ktorej przedtem szukal w kosmosie. Ocean kryl w sobie wiecej cudow niz cala przestrzen miedzyplanetarna, nic wiec dziwnego, ze coraz rzadziej odczuwal tesknote za pieknem blekitnego sierpa Ziemi, za srebrna mgla Drogi Mlecznej lub za pelnym napiecia ladowaniem na satelitach Marsa na zakonczenie dlugiej podrozy.

Zycie i mysli Franklina ksztaltowal teraz ocean i tak byc musialo, jesli mial poznac jego tajemnice i stac sie jego panem. Czul sie zwiazany ze wszystkimi stworzeniami, ktore zamieszkiwaly glebiny, nawet z tymi, ktore mial obowiazek zabijac. Nade wszystko jednak odczuwal sympatia i — czego sie nawet wstydzil — niemal mistyczny szacunek dla tych olbrzymow morza, ktorych losami rzadzil.

Byl przekonany, ze jest to uczucie znane wiekszosci inspektorow, chociaz w swoich rozmowach nigdy o tym nie wspominali. Czasem tylko oskarzali sie zartobliwie o zwielorybienie, co mialo znaczyc, ze w okreslonej sytuacji ktos zareagowal bardziej jak wieloryb niz jak czlowiek. Bez takiego utozsamienia sie z podopiecznymi zaden inspektor nie mogl osiagnac naprawde dobrych wynikow w pracy, ale czasami dochodzilo do przesady. Klasycznym przykladem — i jak wszyscy przysiegali autentycznym — byl starszy inspektor, ktory co dziesiec minut wyplywal swoja lodzia podwodna na powierzchnie, zeby sie nie udusic.

Inspektorzy byli powszechnie uwazani i sami podzielali te opinie — za elite swiatowej armii pracownikow morza i dlatego tez wzywano ich zawsze, kiedy nalezalo wykonac jakies niezwykle zadanie, ktoremu nikt inny nie potrafil podolac. Niektore z tych zadan oznaczaly pewna smierc i wowczas tlumaczylo sie niedoszlemu klientowi, ze musi znalezc inny sposob na swoje klopoty.

Zdarzylo sie jednak, ze nie bylo innego sposobu, i wowczas trzeba bylo podjac ryzyko. W Sekcji pamietano dobrze, jak w roku 2022 glowny inspektor Kircher wszedl do olbrzymiego rurociagu, doprowadzajacego wode do elektrowni atomowej w Ameryce Poludniowej. Obluzowal sie tam jeden z rusztow filtru i tylko pletwonurek mogl naprawic uszkodzenie bez zatrzymywania elektrowni. Kircher, uwiazany do liny, aby go nie wciagnal prad, wsrod ryku wody zniknal w mroku. Zadanie wykonal i wrocil bezpiecznie, ale juz nigdy w zyciu nie zszedl pod wode.

Franklin jak na razie otrzymywal zadania dosc konwencjonalne; nigdy nie stanal wobec czegos tak piekielnego jak misja Kirchera i nie bardzo wiedzial, jak by sie w podobnej sytuacji zachowal. Oczywiscie zawsze mial prawo odmowic wykonania zadania zwiazanego z wiekszym niz normalne ryzykiem; jego umowa o prace stwierdzala to wyraznie. Ale ten „paragraf samobojczy”, jak go ironicznie nazywano, pozostawal czysta formalnoscia. Inspektor, ktory chcialby sie nan powolac, narazilby sie nie tyle na niezadowolenie przelozonych, co na kpiny kolegow.

Franklin czekal prawie piec lat na pierwsze takie zadanie wykraczajace poza normalne obowiazki sluzbowe — piec wypelnionych praca, a jednak z perspektywy czasu spokojnych lat. Czekal dlugo, ale mozna powiedziec, ze sie doczekal.

XIV

Glowny ksiegowy polozyl swoje zestawienia i tabele na biurku i sponad swoich staromodnych okularow spojrzal okiem zwyciezcy na nieliczne grono sluchaczy.

— Sami wiec widzicie, ze nie ma zadnych watpliwosci — powiedzial. — W tej okolicy — tu wskazal palcem punkt na mapie — liczba smiertelnych wypadkow wsrod kaszalotow. jest nieproporcjonalnie wysoka. Rachunek prawdopodobienstwa wyklucza tutaj dzialanie przypadku. W ciagu ostatnich pieciu lat nie mniej niz dziewiec wielorybow zginelo na tym stosunkowo niewielkim odcinku trasy.

Jak wiadomo, kaszaloty nie maja w przyrodzie przeciwnikow, z wyjatkiem orek, ktore czasem atakuja samice z mlodymi. Jestesmy; jednak prawie pewni, ze na tym terenie od lat nie notowano stada orek, zas wsrod ofiar byly; co najmniej trzy dorosle samce. Wedlug nas istnieje tylko jedno wyjasnienie.

Dno morskie lezy tu na glebokosci niecalych czterech tysiecy stop, co oznacza, ze kaszalot moze zejsc do dna i zostaje mu jeszcze kilka minut na polowanie, zanim bedzie musial wyplynac na powierzchnie. Od czasu, kiedy ustalono, ze kaszaloty zywia sie prawie wylacznie glowonogami, uczeni zastanawiali sie, czy mozliwe jest, aby dziesieciornica zwyciezyla w pojedynku z kaszalotem. Na ogol uwaza sie, ze jest to niemozliwe, gdyz wieloryb jest znacznie wiekszy i silniejszy.

Musimy jednak pamietac, ze do dzisiaj nikt nie wie na pewno, do jakich rozmiarow dorastaja najwieksze dziesieciornice; Wydzial Biologii poinformowal mnie, ze znajdowano ramiona Bathyteutis Maximus dlugosci osiemdziesieciu stop. Poza tym na tej glebokosci wystarczy, aby dziesieciornica przytrzymala wieloryba przez kilka minut. W ten sposob zrodzila sie przed kilku laty hipoteza, ze we wskazanej okolicy zyje przynajmniej jeden olbrzymi glowonog. Nazwalismy go Percy.

Az do ostatniego tygodnia Percy byl tylko hipoteza. Ale jak wiecie, w zeszlym tygodniu znaleziono martwego wieloryba numer S 87693, z charakterystycznymi ranami od dzioba i przyssawek glowonoga. Chcialbym, zebyscie obejrzeli sobie te fotografie.

Tu glowny ksiegowy wyjal z teczki i rozdal kilka lsniacych, duzych fotografii. Kazda z nich pokazywala fragment ciala wieloryba poszarpanego i poznaczonego idealnie okraglymi sladami. Jednoczesnie sfotografowano linijke, aby dac pojecie o rozmiarach ran.

— Sa tu slady przyssawek o srednicy dochodzacej do szesciu cali. Teraz mozemy juz chyba uznac, ze Percy nie jest niczyim wymyslem. Powstaje pytanie, co z nim poczac. Ponosimy przez niego straty przekraczajace dwadziescia tysiecy dolarow w skali rocznej. Chetnie wysluchamy wszystkich propozycji w tej sprawie.

Zapanowalo milczenie, w czasie ktorego zgromadzeni przygladali sie fotografiom. Po chwili odezwal sie dyrektor:

Вы читаете Kowboje oceanu
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату