— Zaprosilem tutaj Waltera Franklina, aby wysluchac jego opinii. Co ty na to, Walterze? Czy potrafisz dac rade Parcy’emu?
— Tak, pod warunkiem, ze uda mi sie go odnalezc, ale dno w tamtym miejscu jest bardzo nierowne i poszukiwania moga byc bardzo dlugie. Oczywiscie nie mozna do tego celu uzyc normalnej lodzi podwodnej, gdyz nie istnialby zaden margines bezpieczenstwa na tej glebokosci, zwlaszcza jesli uwzglednic usciski Percy’ego. Nawiasem mowiac, jak pan ocenia jego rozmiary?
Glowny Ksiegowy, zwykle tak skory do szastania liczbami, tym razem zawahal sie przez chwila.,
— To nie jest moja ocena — powiedzial — ale biologowie twierdza, ze on moze miec sto piecdziesiat stop dlugosci.
Rozleglo sie kilka cichych gwizdniec, ale dyrektor pozostal niewzruszony. Juz dawno temu przekonal sie, ile racji jest w starym powiedzonku, ze sa w morzu ryby wieksze od tych, ktore sie lowi. Wiedzial rowniez, ze w srodowisku, w ktorym sila ciazenia nie ogranicza rozmiarow zwierzat, moga one rosnac prawie w nieskonczonosc, az do smierci. Zas ze wszystkich mieszkancow morza najmniej musial obawiac sie ataku wlasnie olbrzymi glowonog. Nawet jego jedyny wrog, kaszalot, nie mogl mu nic zrobic, jesli pozostawal na glebokosciach ponizej czterech tysiecy stop.
— Istnieje wiele sposobow na usmiercenie Percy’ego, jesli uda nam sie odnalezc jego kryjowke — odezwal sie biolog. — Mozna uzyc materialow wybuchowych, pradu elektrycznego, trucizny. Mysle jednak, ze nie powinnismy go zabijac, dopoki nie ma absolutnej koniecznosci. Percy musi byc jednym z najwiekszych zwierzat zyjacych na naszej planecie i zabicie go byloby zbrodnia.
— Wolnego, Roberts! — zaprotestowal dyrektor. — Pozwole sobie przypomniec, ze zadaniem naszej sekcji jest wylacznie produkcja zywnosci, nie zas badania czy troska o zdrowie jakichkolwiek zwierzat poza wielorybami. Ponadto sadze, ze jest pewna przesada mowienie o zbrodni, kiedy chodzi o przerosnietego mieczaka.
Doktor Roberts nie ulakl sie wymowki w glosie dyrektora.
— Zgadzam sie calkowicie — powiedzial — ze produkcja jest naszym glownym zadaniem i ze stale musimy pamietac o czynnikach ekonomicznych. Jednoczesnie jednak wspolpracujemy scisle z Departamentem Nauki i tutaj mamy do czynienia z przypadkiem, kiedy ta wspolpraca moze przyniesc obustronne korzysci. Niewykluczone nawet, ze na dluzsza mete sprawa okaze sie oplacalna.
— Mow dalej — powiedzial dyrektor z lekkim blyskiem w oku. Zastanawial sie, co za genialny plan uknuli biologowie wspolnie ze swoimi kolegami z Wydzialu Badan.
— Nigdy dotychczas nie schwytano olbrzymiego glowonoga po prostu dlatego, ze nie mielismy odpowiednich do tego srodkow. Byloby to kosztowne przedsiewziecie, ale poniewaz mamy i tak polowac na Percy’ego, wiec dodatkowe koszty nie powinny byc duze i proponuje, aby schwytac go zywcem.
Nikt nie zapytal, jak to zrobic. Jesli doktor Roberts proponuje cos takiego, to znaczy, ze ma juz gotowy plan dzialania. Dyrektorzy jak zwykle pomineli milczeniem drobne szczegoly techniczne, zwiazane z wyciagnieciem wielotonowej walczacej dziesieciornicy z glebokosci mili, i przeszli od razu do spraw najwazniejszych.
— Kto za to zaplaci? I co zrobicie z Percym, kiedy go schwytacie?
— Departament Nauki zapewni dodatkowy sprzet, jesli my damy lodzie podwodne i inspektorow. Bedzie nam takze potrzebny dok plywajacy, ktory pozyczylismy niedawno z Wydzialu Remontowego; skoro miesci dwa wieloryby, to i Percy powinian sie tam zmiescic. Dodatkowe koszty obejma aparature do natleniania wody, siatke pod napieciem, zeby nam wiezien nie wylazil, itp. W sumie oznacza to wykorzystanie przez pewien czas doku jako laboratorium.
— A co potem?
— Potem go sprzedamy.
— Nie slyszalem, zeby bylo ostatnio wielkie zapotrzebowanie na dziesieciornice tych rozmiarow.
Doktor Roberts ujawnil swoja atutowa karte niczym aktor, wyglaszajacy swoja popisowa kwestie.
— Jesli dostarczymy Percy’ego zywego i w dobrym stanie, Marineland na Florydzie zaplaci nam za niego piecdziesiat tysiecy dolarow. Taka byla pierwsza, nieoficjalna, oferta profesora Miltona, kiedy z nim dzis na ten temat rozmawialem. Jestem pewien, ze moglibysmy zazadac wiekszej sumy; zastanawialem sie nawet, czy nie zawrzec umowy na udzial w zyskach. Przeciez taka gigantyczna dziesieciornica bylaby najwieksza atrakcja Marinelandu.
— Mielismy dosyc klopotu z waszymi badaniami naukowymi — burczal dyrektor — a teraz wyglada na to, ze bedziemy zajmowac sie organizacja widowisk rozrywkowych. Miiao to, jesli chodzi o mnie, nie stawiam sprzeciwu. Jezeli ksiegowosc przekona mnie, ze przedsiewziecie nie jest zbyt kosztowne i jesli nie pojawia sie jakies niespodziewane przeszkody, to bedziemy probowac. Oczywiscie pod warunkiem, ze Franklin i jego koledzy uznaja, ze to jest do zrobienia, gdyz wykonanie zadania spadnie na ich barki.
— Jezeli doktor Roberts ma jakis realny plan, to chetnie go z nim omowie. Projekt wyglada niezwykle interesujaco.
Franklin byl bardzo ostrozny w takich sprawach, gdyz przekonal sie na wlasnej skorze, ze nadmierny entuzjazm prowadzi do rozczarowan. Jezeli „Operacja Percy” dojdzie do skutku, bedzie to najbardziej pasjonujace zadanie, z jakim zetknal sie podczas swojej piecioletniej pracy. Bylo to jednak zbyt piekne, aby moglo byc prawdziwe; na pewno zdarzy sie cos takiego, ze rzecz nie dojdzie do skutku.
Franklin nie mial racji. W niecaly miesiac pozniej opuszczal sie na dno oceanu w specjalnie przygotowanej lodzi podwodnej. O dwiescie stop z tylu plynal za nim w drugiej lodzi Don Burley. Nie plywali razem od czasu tamtych dni na Wyspie Czapli, ale kiedy spytano Franklina, kogo chce do wspolpracy, natychmiast pomyslal o Donie. Byla to szansa, jaka trafia sie raz w zyciu, i Don nigdy by mu nie przebaczyl, gdyby wybral kogos innego.
Franklin zastanawial sie czasami, jak Don odnosi sie do jego blyskawicznej kariery. Piec lat temu Don byl starszym inspektorem, a on zupelnie zielonym nowicjuszem. Teraz obaj byli starszymi inspektorami i prawdopodobnie on wkrotce awansuje wyzej. Nie myslal o tym z zachwytem, gdyz mimo calej ambicji zdawal sobie sprawe, ze kazdy nowy awans oznacza mniejsza liczbe godzin spedzonych w morzu. Moze Don dobrze wiedzial, co robi; trudno bylo go sobie wyobrazic za biurkiem…
— Wyprobuj swoje swiatla — odezwal sie glos Dona przez radio. — Doktor Roberts chce, zebym ci zrobil zdjecie.
— Juz sie robi — odpowiedzial Franklin.
— Ho, ho! Wygladasz pieknie. Gdybym byl dziesieciornica, nie potrafilbym ci sie oprzec. Odwroc sie na chwile bokiem. Dziekuje. Pierwszy raz w zyciu widze choinke plynaca z szybkoscia dziesieciu wezlow na glebokosci szesciu sazni.
Franklin rozesmial sie i wylaczyl iluminacje. Pomysl doktora Robertsa byl dosc prosty, ale dopiero teraz okaze sie, czy sprawdzi sie w praktyce. Wielu mieszkancow mrocznych otchlani oceanu posiada cale konstelacje organow swietlnych, ktore moze dowolnie zapalac i gasic. Glowonogi ze swymi wielkimi oczami sa szczegolnie uwrazliwione na takie swiatla. Uzywaja ich nie tylko do wabienia swoich ofiar, lecz takze partnerow plci odmiennej. Jesli jednak dziesieciornice sa rzeczywiscie tak inteligentne, jak o nich mowia, to Percy szybko odkryje oszustwo. Bedzie smiesznie, pomyslal Franklin, jesli zamiast Percy’ego da sie nabrac jakis nurkujacy kaszalot i on zaatakuje lodz podwodna.
Plyneli teraz zaledwie piecset stop ponad skalistym dnem i kazdy jego szczegol widac bylo wyraznie na ekranie hydrolokatora. Miejsce wygladalo niezbyt zachecajaco: mogly tu byc setki jaskin, stanowiacych znakomita kryjowke dla Percy’ego. A przeciez wieloryby potrafily go wykrywac — ku wlasnej zgubie. Moja lodz jest przeciez nie gorsza od kaszalota, powiedzial sobie Franklin.
— Mamy szczescie — odezwal sie Don. — rzadko sie tu zdarza, zeby woda byla tak czysta. Jesli nie wzbijemy mulu, bedziemy mogli widziec na kilkaset stop.
Bylo to bardzo wazne: swietlne przynety Franklina bylyby bezuzyteczne w metnej wodzie. Wlaczyl teraz kamery telewizji i od razu dostrzegl slaby poblask swiatla na prawej burcie Dona, plynacego w odleglosci dwustu stop. Rzeczywiscie widocznosc byla znakomita, co powinno bardzo ulatwic ich zadanie.
Franklin zlapal sygnal najblizszej radiolatarni i szczegolowo okreslil swoja pozycje. Dla wiekszej dokladnosci poprosil Dona o zrobienie tego samego i wyciagneli srednia ze swoich wynikow. Od tego miejsca zaczeli poszukiwania, plynac powoli rownoleglymi kursami.
Rzadko zdarzalo sie znalezc naga skale na tej glebokosci, gdyz dno oceanu jest normalnie pokryte warstwa osadow grubosci setek, a nawet tysiecy stop. Widocznie, pomyslal sobie Franklin, przeplywaja tedy potezne prady