uznal, iz sprawa jest powazna; widocznie w Centrali Tepiej zdaja sobie sprawe z rozmiarow niebezpieczenstwa. Nie wolno nie doceniac potegi religii, nawet tak pokojowej i tolerancyjnej jak buddyzm.

Podobna sytuacja byla nia do pomyslenia jeszcze sto lat temu, ale gwaltowne zmiany spoleczno-polityczne ubieglego stulecia stworzyly w rezultacie taki wlasnie uklad. Po upadku lub oslabieniu swoich wielkich rywali buddyzm pozostal jedyna religia, majaca jeszcze rzeczywista wladze nad umyslami.

Chrzescijanstwo, ktore nigdy nie wrocilo do rownowagi po ciosach zadanych mu przez Darwina i Freuda, skapitulowalo ostatecznie po odkryciach archeologicznych z konca dwudziestego wieku. Hinduizm, z jego fantastycznym panteonem bogow i bogin, nie utrzymal sie w wieku naukowego racjonalizmu. Mahometanizm zas, oslabiony tymi samymi silami, stracil dodatkowo na prestizu, kiedy wschodzaca gwiazda Dawida przycmila blady polksiezyc Proroka.

Wszystkie religie zachowaly sie i beda jeszcze wegetowac przez wiele pokolen, ale nie maja juz dawnej sily. Jedynie nauka Buddy zachowala, a nawet zwiekszyla swoje wplywy, zapelniajac proznie powstala po upadku innych wierzen. Bedac bardziej filozofia niz religia i nie opierajac sie na dogmatach, ktore moglby rozbic mlotek archeologa, buddyzm nie obawial sie kataklizmow, ktore powalily pozostalych gigantow. Przezywal wprawdzie generalne porzadki wewnetrznych reformacji, ale zasadnicza jego struktura pozostala nie zmieniona.

Jedna z podstaw buddyzmu, o czym Franklin wiedzial doskonale, byla zasada poszanowania zycia. Wiekszosc buddystow obchodzila to prawo, zaslaniajac sie wykretem, ze mozna jakoby jesc mieso zwierzecia, zabitego przez innego czlowieka. W ostatnich latach podjeto jednak proby scislejszego przestrzegania tej reguly, co wywolywalo nie konczace sie spory pomiedzy wegetarianami a zwolennikami miesa, dajac pole do popisu wszelkiego rodzaju fanatykom i dziwakom. Franklin nigdy jednak nie przypuszczal, ze te dyskusje moga odbic sie na pracy Swiatowej Organizacji do Spraw Wyzywienia.

— A co to za czlowiek ten Thero, z ktorym, mam sie zobaczyc? — spytal, patrzac na przeplywajace w dole zyzne wzgorza.

— Thero to jego tytul, odpowiadajacy z grubsza arcybiskupowi. W rzeczywistosci nazywa sie Aleksander Boyce i urodzil sie szescdziesiat lat temu w Szkocji.

— W Szkocji?

— Tak, jest pierwszym Europejczykiem, ktory doszedl do najwyzszego stanowiska w buddyjskiej hierarchii i musial po drodze pokonac niemale przeszkody. Znajomy bhikku… to znaczy mnich, skarzyl mi sie, ze Maha Thero jest typowym duchownym dawnego Kosciola Szkockiego, ktory urodzil sie o kilka stuleci za pozno i dlatego zreformowal buddyzm, a nie Kosciol Szkocji.

— A skad on sie wzial na Cejlonie?

— Mozesz wierzyc lub nie, ale przyjechal tu jako mlody technik wytworni filmowej. Mial wtedy okolo dwudziestu lat. Opowiadaja, ze pojechal filmowac posag umierajacego Buddy w skalnej swiatyni w Dambulla i tam sie nawrocil. W ciagu dwudziestu lat doszedl do najwyzszej godnosci i wiekszosc reform, jakie wprowadzono w tym okresie, jest jego dzielem. Religie tez psuja sie po kilku tysiacach lat i wymagaja generalnego remontu. Maha Thero przeprowadzil taki remont w cejlonskim buddyzmie, usuwajac ze swiatyn hinduskich bogow, ktorzy sie tam wslizneli.

— I teraz rozglada sie za nowymi przeciwnikami?

— Na to wyglada. Maha Thero twierdzi, ze nie miesza sie do polityki, ale na Wschodzie jest on potega i obalil juz pare rzadow jednym ruchem dloni. Jego audycji „Glos Buddy” slucha kilkaset milionow ludzi i ocenia sie, ze liczba jego zwolennikow siega miliarda, choc nie wszyscy z nich calkowicie podzielaja jego poglady. Tak wiec rozumiesz chyba, dlaczego traktujemy to powaznie.

Teraz, po odrzuceniu maski egzotycznego imienia, Franklin przypomnial sobie, ze wielebny Aleksander Boyce byl bohaterem artykulu w „Earth Magazine” dwa czy trzy lata temu. Tak wiec to jedno przynajmniej ich laczylo. Zalowal teraz, ze nie czytal tego artykulu, ale wowczas go to nie interesowalo i nie pamietal nawet twarzy Thero.

— To zwodniczo cichy, maly czlowieczek, bardzo przyjemny w obejsciu. Jest rozsadny i przyjazny, ale z chwila, kiedy cos postanowi, miazdzy wszystko, co staje na jego drodze, jak lodowiec. Nie jest przy tym wcale fanatykiem. Jesli potrafisz mu udowodnic, ze jakas rzecz jest niezbedna, nie bedzie sie przeciwstawial, chocby mu sie to nie podobalo. Nie jest na przyklad zadowolony z naszego dazenia do zwiekszenia produkcji miesa, ale wie, ze wszyscy nie moga byc wegetarianami. Poszlismy na kompromis, rezygnujac z budowy nowej rzezni na terenie swietego miasta, jak to poczatkowo planowalismy.

— Dlaczego wiec nagle zainteresowal sie Sekcja Wielorybow?

— Widocznie postanowil gdzies przeprowadzic linie. A poza tym, czy nie sadzisz, ze wieloryby to nie to samo co inne zwierzeta?

Ostatnia uwaga zostala wypowiedziana bez przekonania, jakby w oczekiwaniu zaprzeczenia lub nawet smiechu.

Franklin nie odpowiedzial; bylo to pytanie, nad ktorym zastanawial sie od dwudziestu lat, widok zas, jaki sie ukazal w dole, uwolnil go od koniecznosci odpowiedzi.

Przelatywali nad tym, co bylo niegdys najwiekszym miastem swiata — miastem, w porownaniu z ktorym Rzym i Ateny u szczytu swego rozwoju byly tylko wioskami — miastem, ktore nie mialo sobie rownych pod wzgledem rozmiarow i liczby ludnosci az do rozkwitu Londynu i Nowego Jorku w dwa tysiace lat pozniej. Dawna stolice syngaleskich krolow otaczal pierscien wielkich, sztucznych jezior. Nawet z latu ptaka wspolczesne miasto Anuradhapura ukazywalo zadziwiajace kontrasty starego i nowego. Tu i owdzie, wsrod kolorowych, azurowych budynkow dwudziestego pierwszego wieku wznosily sie potezne dagoby w ksztalcie, dzwonow. Franklinowi wskazano najpotezniejsza z nich — dagobe Abhayagiri. Ceglane sciany swiatyni porosly trawa i nawet drzewkami, tak ze wygladala z daleka jak dziwnie symetryczne wzgorze, uwienczone zlamana iglica. Tylko jedna z piramid wzniesionych nad brzegami Nilu przez faraonow przewyzszala wielkoscia to wzgorze. Kiedy Franklin odnalazl wreszcie lokalny Urzad do Spraw Wyzywienia, odbyl rozmowe z dyrektorem, rzucil kilka ogolnikow dziennikarzowi, ktory skads dowiedzial sie o jego obecnosci, zjadl bez pospiechu posilek i poczul przyplyw pewnosci siebie. Ostatecznie byla to typowa sprawa zwiazana z informacja i propaganda. Z bardzo podobna historia mial do czynienia trzy tygodnie temu, kiedy to sensacyjny i klamliwy artykul na temat metod zabijania wielorybow sciagnal mu na kark przeszlo dziesiec roznych towarzystw opieki nad zwierzetami. Specjalna komisja latwo stwierdzila bezpodstawnosc wszystkich zarzutow i cala sprawa nikomu nie zaszkodzila, jesli nie liczyc samego dziennikarza.

Franklin stracil nieco pewnosci siebie, kiedy w kilka godzin pozniej stanal przed dagoba Ruanveliseya i spojrzal na jej strzelista, zlocona wieze. Olbrzymia biala kopula zostala starannie odrestaurowana i trudno bylo uwierzyc, ze od jej zbudowania minely prawie dwadziescia dwa stulecia. Brukowany dziedziniec swiatyni otaczala ze wszystkich stron dluga na przeszlo cwierc mili sciana kamiennych sloni naturalnej wielkosci. Sztuka i religia polaczyly sie, tworzac jeden z cudow swiatowej architektury; panowal tu niepodzielnie duch starozytnosci. Franklin zastanawial sie, czy jakiekolwiek dziela wspolczesnosci dotrwaja w rownie nie naruszonej formie do roku 4000.

Kamienne plyty dziedzinca parzyly stopy i Franklin byl zadowolony, ze zdejmujac przy wejsciu trzewiki zostawil sobie skarpetki. Do wznoszacej sie na tle blekitnego bezchmurnego nieba lsniacej kopuly przylegal nowoczesny parterowy budynek, ktorego czyste linie i biale sciany dobrze harmonizowaly z dzielem architektow, ktorzy umarli sto lat przed narodzeniem Chrystusa.

Mnich w zoltej powloczystej szacie wprowadzil Franklina do czystego klimatyzowanego wnetrza. Wygladalo jak gabinety waznych osobistosci wszedzie na swiecie i uczucie obcosci, jakie opanowalo Franklina od momentu wkroczenia na teren swiatyni, zaczelo ustepowac.

Maha Thero wstal na powitanie; byl niskiego wzrostu — siegal Franklinowi zaledwie do ramienia. Lsniaca, gladko wygolona czaszka jakos go odczlowieczala, czyniac go nieprzeniknionym i utrudniajac zaliczenie go do jakiejs okreslonej kategorii. Pierwsze wrazenie nie bylo zbyt imponujace: potem Franklin przypomnial sobie, ze nieraz juz niscy ludzie trzesli swiatem.

Mimo czterdziestu lat na obczyznie Mahanayake Thero nie zatracil szkockiego akcentu. Poczatkowo brzmial on dziwnie, a nawet nieco komicznie w tym otoczeniu, ale po kilku minutach Franklin calkowicie o tym zapomnial.

— To bardzo milo z twojej strony, ze zechciales pofatygowac sie do mnie — powiedzial Thero uprzejmie, podajac mu dlon na powitanie. — Musze przyznac, ze nie oczekiwalem tak szybkiej reakcji na moja prosbe. Mam nadzieje, ze nie sprawilem ci klopotu?

Вы читаете Kowboje oceanu
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату