wiecej, rowniez panski tesc tak uwaza. Wiem, ze mowie w jego imieniu, oswiadczajac panu, ze najrozsadniej byloby skonczyc z tym wypytywaniem. Powtarzam: nic dobrego z tego nie wyniknie dla zadnej osoby, ktora sie mna zbytnio interesuje.

– Nie jestem pewien, czy z panskich interesow, signore, w ogole moze wyniknac cos dobrego.

Viscardi nagle wyciagnal z kieszeni kilka banknotow i rzucil je na kontuar, nawet nie pytajac, ile kosztowalo wino. Odwrociwszy sie bez slowa, podszedl do drzwi. Brunetti ruszyl za nim. Na dworze zaczelo padac, wiatr miotal jesiennymi liscmi. Viscardi zatrzymal sie przy drzwiach, ale tylko na tyle, ile mu zajelo postawienie kolnierza plaszcza. Nic nie mowiac i nie ogladajac sie na komisarza, wyszedl na deszcz i niebawem zniknal za rogiem.

Brunetti przez chwile stal w progu, a wreszcie widzac, ze nie ma innej rady, wyjal parasolke z gazety, ktora elegancko zlozyl, i wyszedl na ulice. Otworzywszy parasolke nad glowa, podniosl wzrok i zobaczyl wesole rozowe sloniki tanczace na plastikowym pokryciu. Ze smakiem kwasnego wina w ustach ruszyl do domu na obiad.

Rozdzial 24

Po poludniu Brunetti wrocil do komendy, odebrawszy od Chiary swoj czarny parasol. Okolo godziny zalatwial korespondencje, a potem wyszedl oswiadczajac, ze sie umowil, choc od spotkania z Ruffolem dzielilo go jeszcze ponad szesc godzin. Kiedy znalazl sie w domu, zawiadomil zone o tym spotkaniu. Pamietajac dawne rozmowy o Ruffolu, Paola zgodzila sie z mezem, ze to jakis melodramatyczny wyglup, najwyrazniej skutek zbyt czestego ogladania telewizji w wiezieniu. Komisarz nie widzial Ruffola od czasu, gdy zeznawal przeciwko niemu w sadzie, lecz przypuszczal, ze chyba niewiele sie zmienil i w dalszym ciagu jest dobrotliwym, nieostroznym klapouchem, ktoremu az za bardzo sie spieszy z zalatwieniem, jego zdaniem, najlepszego interesu w zyciu.

O jedenastej Brunetti spojrzal z balkonu w niebo i zobaczyl gwiazdy. Wychodzac z domu pol godziny pozniej, zapewnil Paole, ze prawdopodobnie wroci przed pierwsza, i poprosil, by na niego nie czekala. Gdyby Ruffolo oddal sie w rece wladz, trzeba bedzie zabrac go do komendy, a skladanie zeznan i naklanianie go do ich podpisania moze potrwac wiele godzin. Komisarz obiecal zadzwonic, jesli tak sie stanie, wiedzial jednak, ze ona raczej nie uslyszy telefonu, a nie chcial budzic dzieci.

Po dziewiatej tramwaje wodne linii numer piec juz nie kursowaly, na umowione miejsce musial wiec dotrzec piechota. Nie mial nic przeciwko temu, zwlaszcza w taka piekna ksiezycowa noc. Swoim zwyczajem nie myslal o tym, dokad idzie – nogi, nawykle do spacerow, same go niosly najkrotsza droga. Przeszedl Rialto, Campo Santa Marina, a potem skierowal sie w strone San Francesco delia Vigna. Jak zwykle o tej porze, miasto bylo doslownie opustoszale; napotkal nocnego stroza, ktory wsuwal niewielkie pomaranczowe karteczki pod zaluzje sklepow na dowod, ze noca czuwal. Mijajac jakas restauracje, komisarz zerknal do srodka i zobaczyl kelnerow w bialych marynarkach – stloczeni wokol stolika, pili ostatniego drinka przed powrotem do domu. Widzial tez koty. Spokojnie siedzialy, lezaly albo krazyly wokol fontann. Nie w glowie im polowanie, choc szczurow bylo mnostwo. Nie zwracaly na nie uwagi, doskonale wiedzac, ze o okreslonej porze ludzie przyniosa im jedzenie, calkowicie przekonane, ze ten obcy do nich nie nalezy.

Minal kosciol San Francesco delia Vigna i skrecil w lewo, w strone przystanku vaporetto „Celestia”. Wyraznie widzial prowadzace do niego przejscie z metalowa barierka. Kiedy tam wszedl po schodach, spojrzal na most, wznoszacy sie lukiem nad wylotem kanalu, ktorym tramwaje wodne linii numer piec plywaja przez teren Arsenalu i srodek wyspy do basenu San Marco.

Na szczycie mostu, przypominajacego wielbladzi garb, nie bylo nikogo. Nawet Ruffolo nie okazal sie az tak glupi, zeby tam czekac, bo bylby widoczny dla kazdej przeplywajacej lodzi, zwlaszcza ze szukala go policja. Prawdopodobnie zeskoczyl na niewielka plaze po drugiej stronie mostu. Brunetti ruszyl w tamtym kierunku, nieco zirytowany, ze w chlodna noc musial wyjsc z domu, podczas gdy kazdy rozsadny czlowiek juz lezy w lozku. Skoro ten stukniety Ruffolo chcial rozmawiac z kims waznym, dlaczego nie przyszedl do komendy zobaczyc sie z Patta?

Mijajac pierwsza niewielka plaze, zaledwie kilka metrow dlugosci, komisarz na nia spojrzal w poszukiwaniu Ruffola. W srebrzystym swietle ksiezyca zobaczyl, ze go nie ma, lecz dostrzegl jakies wyrzucone cegly i odlamki rozbitych butelek, pokryte warstwa oslizglych zielonych wodorostow. Ruffolo grubo sie myli, jesli sadzi, ze komisarz zeskoczy na te brudna plaze, by zamienic z nim kilka slow. W tym tygodniu Brunetti juz stracil jedna pare butow i nie chcial, zeby to sie powtorzylo. Jezeli Ruffolo chce rozmawiac, niech sie z powrotem wdrapie na przejscie albo niech zostanie na dole i sprawdzi, czy zdola mowic tak glosno, zeby komisarz go slyszal.

Brunetti wszedl po schodach na most, gdzie na moment sie zatrzymal, a potem zszedl na druga strone. W oddali zobaczyl mala plaze, czesciowo zaslonieta lukiem muru Arsenalu, wznoszacego sie na wysokosc dziesieciu metrow.

Nie dochodzac do wysepki, komisarz sie zatrzymal i przyciszonym glosem zawolal:

– Ruffolo! To ja, Brunetti!

Nie bylo odpowiedzi.

– Peppino, to ja, Brunetti!

Znowu zadnej odpowiedzi.

Ksiezyc swiecil tak jasno, ze rzucal cien na wysepke pod przejsciem. Widac bylo jednak brazowy but i kawalek nogi. Komisarz przechylil sie przez balustrade, ale nie mogl dostrzec nic wiecej. Wowczas przeszedl przez porecz, zeskoczyl na kamienie i poslizgnal sie na wodorostach. Rekami zamortyzowal upadek. Kiedy wstal, wyraznie zobaczyl cialo, choc znajdowalo sie w cieniu. Wiedzial, kto to jest. Jedna reka, odrzucona w bok, siegala skraju wody; drobne fale delikatnie muskaly dlon. Druga reka lezala pod cialem. Brunetti sie schylil, po omacku znalazl nadgarstek, ale nie wyczul pulsu. Cialo bylo zimne, pokryte wilgocia unoszaca sie powietrzu nad laguna. Komisarz przesunal sie w cien i przylozyl dlon do szyi chlopca, bezskutecznie szukajac pulsu. Kiedy sie cofnal, w swietle ksiezyca zobaczyl na swoich palcach krew. Schylil sie nad brzegiem i szybko oplukal reke w wodzie laguny, tak brudnej, ze zwykle na sama mysl o niej robilo mu sie niedobrze.

Wyprostowal sie, chusteczka do nosa wytarl dlon, siegnal do kieszeni po miniaturowa latarke i znowu sie schylil pod betonowym przejsciem. Krew pochodzila z duzej rany na lewej skroni Ruffola. Nieopodal jego glowy lezal duzy kamien. Wszystko wygladalo tak, jakby chlopak zeskoczyl z przejscia, poslizgnal sie na kamieniach i wskutek upadku roztrzaskal sobie glowe. Brunetti prawie nie mial watpliwosci, ze na tym kamieniu jest krew – krew Ruffola.

Nagle uslyszal ciche kroki. Instynktownie ukryl sie w cieniu, ale przy tym poruszyl kamienie i cegly, ktore zatrzeszczaly, jak mu sie zdawalo, wrecz ogluszajaco. Kucnal i przywarl do muru pokrytego wodorostami. Znowu uslyszal kroki. Wyciagnal pistolet.

– Pan Brunetti?

Panika ustapila na dzwiek znajomego glosu.

– Vianello, co ty, u licha, tu robisz? – spytal komisarz, wychodzac z cienia.

Zza barierki wychylila sie glowa sierzanta, ktory spojrzal w dol, tam gdzie na brudnej plazy stal jego przelozony.

– Szedlem za panem, panie komisarzu, od chwili gdy jakies pietnascie minut temu minal pan kosciol.

Brunetti pamietal, ze niczego nie zauwazyl, choc we wlasnym przekonaniu wytezal wzrok i sluch.

– Widziales kogos?

– Nie, panie komisarzu. Stalem tam, czytajac rozklad kursow tramwaju wodnego. Udawalem, ze na ostatni sie spoznilem i nie wiem, kiedy bedzie nastepny. Musialem czyms usprawiedliwic, dlaczego tu jestem o tej porze.

Vianello nagle umilkl. Brunetti sie zorientowal, ze sierzant dojrzal noge wystajaca spod przejscia.

– To Ruffolo? – spytal, zaskoczony przesadnym nasladowaniem hollywoodzkich filmow.

– Tak.

Brunetti odszedl od zwlok i stanal bezposrednio pod sierzantem.

– Co z nim, panie komisarzu?

– Nie zyje. Zdaje sie, ze nieszczesliwie upadl.

Przy tych slowach Brunetti sie skrzywil, bo rzeczywiscie na to wygladalo.

Sierzant uklakl i miedzy pretami barierki wyciagnal do niego reke.

Вы читаете Smierc Na Obczyznie
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату