oprawie.

– Prosze spojrzec – rzekl z niemal dziecieca radoscia, jakby chcial zademonstrowac im magiczna sztuczke, po czym zaczal wyginac oprawki; giely sie na wszystkie strony jak z gumy, a potem wracaly do poprzedniego ksztaltu. – Niezwykle, co?

Wreczyl okulary i futeral della Cortemu, nastepnie przeszedl przez restauracje i znikl za drzwiami wiodacymi do kuchni.

– Dlaczego sie nie lamia? – spytal della Corte, trzymajac okulary jedna reka i wyginajac je druga, tak jak kelner.

– Sa z tytanu – odparl Brunetti, choc pytanie kapitana bylo najwyrazniej retoryczne.

– Slucham?

– Sa z tytanu – powtorzyl komisarz. – Moja zona byla w zeszlym miesiacu u optyka i mowila mi, ze widziala takie oprawki. Moge? – Wyciagnal dlon, a kiedy della Corte dal mu okulary, podniosl je do oczu, szukajac znaku producenta. Znalazl go po wewnetrznej stronie prawego uchwytu, tuz przy zawiasie. – Zobacz. – Wskazal kapitanowi malenki znaczek.

– Przeczytaj mi. Nic nie widze bez okularow.

– To po japonsku. Przynajmniej tak mi sie zdaje. Bo robia je tylko Japonczycy.

– Japonczycy zrobili te okulary? – zdziwil sie della Corte.

– Oprawki – wyjasnil Brunetti. – Oprawki tego rodzaju kosztuja blisko milion lirow. Tak mi mowila zona. Jesli te sa tytanowe, a wszystko na to wskazuje… – wygial je w precel i puscil; natychmiast przybraly dawny ksztalt - …to wlasnie tyle musialy kosztowac. – Usmiechnal sie blogo, jakby znow zamienily sie w milion lirow, a on mogl ten milion zatrzymac dla siebie.

– Dlaczego sie usmiechasz? – spytal della Corte.

– Powinno byc latwo znalezc optyka, ktory sprzedaje japonskie oprawki, zwlaszcza takie za milion lirow.

Usmiech, jaki pojawil sie na twarzy della Cortego, na pewno wart byl niewiele mniej.

Rozdzial 21

Optyk ustalil na podstawie szkiel wade wzroku wlascicielki. Wbrew pozorom znalezienie zakladu, w ktorym sprzedane byly tak drogie importowane oprawki, okazalo sie trudniejsze, niz kapitan z komisarzem poczatkowo sadzili. Po pierwsze, della Corte, ktoremu polecono traktowac smierc Favera jako samobojstwo, nie mial duzo czasu na poszukiwania. A po drugie, oprawki wcale nie musialy byc kupione w Padwie.

Brunetti nakazal jednemu z podleglych mu funkcjonariuszy, zeby obdzwonil wszystkich optykow w Wenecji, Mestre i okolicy z pytaniem, czy maja tego rodzaju oprawki, a jesli tak, to czy dopasowywali do nich szkla o mocy, jakiej potrzebowala kobieta towarzyszaca Faverze. Potem jednak musial wrocic do sprawy morderstwa Trevisana i Lotta; najbardziej interesowaly go dwie osoby, ktore najwiecej zyskiwaly na ich smierci. Wdowa przypuszczalnie dziedziczyla po mezu, a Martucci przypuszczalnie dziedziczyl wdowe. Ale zabojstwo Lotta slabo pasowalo do scenariusza, w ktorym winnymi byliby Martucci i signora Trevisan. Brunetti przywykl juz do mysli, ze mezowie zabijaja zony i odwrotnie, lecz trudno bylo mu uwierzyc, by siostra zabila brata. Mezow, nawet dzieci, mozna zastapic, ale wiekowi rodzice nie sa w stanie splodzic nowego potomka. Antygona poswiecila zycie, poniewaz to rozumiala. Brunetti zdal sobie sprawe, ze musi ponownie przesluchac wdowe i mecenasa Martucciego; postanowil spotkac sie z obojgiem rownoczesnie i zobaczyc, co z tego wyniknie.

Ale najpierw musial zajac sie papierami, ktore pojawily sie na jego biurku. Byla wsrod nich obiecana lista klientow Trevisana; siedem gesto zapisanych na maszynie stron z nazwiskami i adresami, ulozonymi w zupelnie neutralnym porzadku alfabetycznym. Brunetti przerzucil szybko kartki, przebiegajac wzrokiem kolumny nazwisk. Kilka razy gwizdnal cicho; klientela Trevisana rekrutowala sie sposrod najbogatszych obywateli miasta oraz tych, ktorzy tworzyli jego arystokracje. Wrocil do pierwszej strony i tym razem zaczal czytac liste wolno, nazwisko po nazwisku. Mial swiadomosc, iz ktos spoza Wenecji moglby uznac, ze poswieca temu zajeciu zbyt wiele czasu, jednakze kazdy wenecjanin wiedzialby, ze studiujac liste, przypomina sobie plotki, pogloski i pomowienia dotyczace poszczegolnych osob, ktore na niej figuruja. Baggio – dyrektor portu, czlowiek nawykly do wladzy i poslugujacy sie nia z cala bezwzglednoscia. Seno – wlasciciel najwiekszej wytworni szkla na wyspie Murano, zatrudniajacy ponad trzysta osob, ktorego konkurencje trapily strajki i nagle pozary. Brandoni, conte Brandoni – wlasciciel ogromnej fortuny, ktorej pochodzenie bylo tak samo niejasne, jak jego hrabiowskiego tytulu.

Wiele z osob na liscie cieszylo sie znakomita, wrecz nieskazitelna opinia; najbardziej dziwilo Brunettiego wlasnie to, ze podejrzane nazwiska widnialy obok szanowanych, ze filary prawosci byly wymieniane jednym tchem z lajdakami. Komisarz cofnal sie do litery F, zeby sprawdzic, czy jego tesc, conte Orazio Falier, rowniez figuruje na liscie, ale nie znalazl jego nazwiska. Odlozyl kartki, swiadom, ze nie ma wyboru; bedzie musial przesluchac kolejno wszystkich wymienionych. Byl zly na siebie, ze nie potrafi sie przemoc, zadzwonic do tescia i spytac, co mu wiadomo o Trevisanie. I o jego klientach.

Pod lista znajdowala sie pracowicie wystukana na maszynie, nadmiernie dluga notatka sporzadzona przez funkcjonariusza Graviniego, ktory pisal, ze brazylijska prostytutka i jej alfons zjawili sie ubieglego wieczoru w barze Pinetta, a wtedy on, Gravini, „zainicjowal” aresztowanie.

– Zainicjowal? – zdziwil sie na glos Brunetti.

Takie byly skutki zatrudniania w policji absolwentow wyzszych uczelni. Kiedy Brunetti zadzwonil na dol, by dowiedziec sie, gdzie jest teraz prostytutka i alfons, okazalo sie, ze na polecenie Graviniego zostali rano przewiezieni z aresztu na komende i umieszczeni w oddzielnych pomieszczeniach, na wypadek gdyby Brunetti zechcial ich przesluchac.

Ponizej lezal faks z policji w Mestre z informacja, ze pociski wydobyte ze zwlok Lotta pochodzily z pistoletu kalibru 5,6 mm. Nie sprawdzono jeszcze, czy Trevisana zastrzelono z tej samej broni, ale Brunetti nie watpil, ze badania balistyczne to potwierdza.

Pod spodem lezalo kilka przefaksowanych stron opatrzonych naglowkiem SIP i zawierajacych wykaz rozmow, ktory pani Elettra zdobyla za posrednictwem swojego znajomego. Wdzieczny Rondiniemu za pomoc, Brunetti przypomnial sobie nagle o liscie, ktory obiecal mu napisac. Choc nie rozumial i nawet nie probowal zrozumiec, czym sie kieruja ludzie, ktorzy sie pobieraja, przemknelo mu przez glowe, ze moze Rondini powinien zrezygnowac z narzeczonej, skoro potrzebuje dla niej takiego listu.

Nie wiedzial, czego oczekuje po rozmowie z Mara i jej alfonsem, ale mimo to postanowil z nimi pomowic. Zszedl na pierwsze pietro, gdzie miescily sie trzy pomieszczenia podobne do wieziennych cel, w ktorych przesluchiwano podejrzanych i inne zatrzymane osoby.

Przed drzwiami jednego z pomieszczen stal Gravini, przystojny mlody mezczyzna, ktory wstapil do policji przed rokiem. Przez dwa poprzednie lata bezskutecznie poszukiwal pracodawcy gotowego zatrudnic dwudziestosiedmioletniego absolwenta wydzialu filozofii, w dodatku bez zadnego doswiadczenia. Brunetti czesto zastanawial sie, jaki to imperatyw sklonil Graviniego do przywdziania munduru i czapki sil porzadku. A moze – mysl ta pojawila sie nie wiadomo skad – Gravini uznal, ze vice-questore Patta to zywe wcielenie platonskiego filozofa krola?

– Dzien dobry, panie komisarzu – powiedzial Gravini i zasalutowal, bynajmniej nie zdziwiony faktem, ze przelozony nadszedl smiejac sie sam do siebie. Podobno filozofowie nie dziwia sie niczemu.

– Ktore tu jest? – spytal Brunetti, wskazujac ruchem glowy drzwi, przed ktorymi stal funkcjonariusz.

– Dziewczyna. – Gravini wreczyl przelozonemu granatowa teczke. – Akta alfonsa. Ona dotad nie byla notowana.

Brunetti otworzyl teczke i spojrzal na dwie kartki przypiete do wewnetrznej strony okladki. Nic szczegolnego: napad, handel narkotykami, czerpanie korzysci z nierzadu. Takich jak Franco Silvestri byly tysiace. Przeczytawszy dokladnie obie kartki, Brunetti zwrocil teczke Graviniemu.

– Czy sprawiali klopoty podczas aresztowania?

– Dziewczyna nie. Zupelnie jakby sie nas spodziewala. Ale facet usilowal uciec. Ruffo i Vallot byli ze mna, pilnowali drzwi, wiec zlapali go, kiedy tylko wyskoczyl na ulice.

– Dobra robota, Gravini. Czy to byl twoj pomysl, zeby ich zabrac ze soba?

– Niezupelnie. – Gravini zakaslal cicho. – Kiedy im powiedzialem, co mam zrobic, sami zaproponowali, ze

Вы читаете Smierc I Sad
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату