Usmiechnela sie smutno na wspomnienie samej siebie sprzed lat, mlodej i naiwnej.

– Wlasnie. Klopoty z papierami. Biurokracja. Ale Eduardo powiedzial, ze zabiera mnie do swojego mieszkania, ze wszystko sie pozniej wyjasni. Bylam zakochana, wierzylam mu. Wieczorem poprosil mnie o paszport, bo bez niego nie zalatwi formalnosci zwiazanych ze slubem. – Mara wyjela papierosa, po czym wsunela go z powrotem do paczki. – Moglabym prosic o kawe?

Brunetti zastukal do drzwi i polecil Graviniemu, zeby przyniosl kawe oraz kanapki. Kiedy wrocil na miejsce, dziewczyna trzymala w ustach zapalonego papierosa.

– Widzialam go potem tylko raz. Przyszedl wieczorem powiedziec mi, ze z moja wiza sa powazne trudnosci, ze nie moze mnie poslubic, dopoki sprawa sie nie wyjasni. Nie wiem, kiedy przestalam mu wierzyc i zrozumialam, o co chodzi.

– Dlaczego nie poszlas na policje?

– Na policje? – Jej zdumienie nie bylo udawane. – Mial moj paszport, a poza tym pokazal mi jeden z papierow, ktore podpisalam przed wyjazdem, w dodatku w obecnosci notariusza, bo Eduardo twierdzil, ze to ulatwi nam wszystko we Wloszech. Z tresci wynikalo, ze pozyczyl mi piecdziesiat milionow lirow.

– Co potem?

– Powiedzial, ze znalazl mi prace w barze i ze nie odda mi paszportu, dopoki nie splace dlugu.

– I co?

– Zaprowadzil mnie do tego baru. Wlasciciel powiedzial, ze owszem, moge u niego pracowac. Ze bede dostawac milion miesiecznie. Potem okazalo sie, ze musze mieszkac w pokoiku nad barem i wlasciciel bedzie potracal za czynsz. Nie moglam mieszkac gdzie indziej, bo nie mialam paszportu i wizy. Jeszcze pozniej okazalo sie, ze bedzie mi tez potracal za wyzywienie i odziez, ktora mi kupil. Kupil, bo nie mialam co na siebie wlozyc. Eduardo nigdy nie przyniosl moich walizek. W sumie stanelo na tym, ze bede dostawac na reke piecdziesiat tysiecy lirow miesiecznie. Nie znalam wloskiego, ale umialam liczyc; wiedzialam, ze to zaledwie trzydziesci dolarow. Nawet w Brazylii za malo, zeby utrzymac stara kobiete i dziecko.

Rozleglo sie pukanie i drzwi sie uchylily. Brunetti wzial od Graviniego metalowa tace. Kiedy wracal na miejsce, Mara przysunela trzecie krzeslo, zeby mial gdzie wszystko postawic. Oboje poslodzili kawe, po czym Brunetti wskazal dziewczynie talerz z kanapkami. Potrzasnela glowa.

– Nie, najpierw dokoncze te historie – powiedziala, upijajac lyk kawy. – Nie bylam glupia; wiedzialam, jaki mam wybor. Wiec zaczelam odstawiac numerki. Na poczatku bylo trudno, ale potem przywyklam. To bylo dwa lata temu.

– Co potem? Jak trafilas z Mediolanu do Mestre?

– Pochorowalam sie, dostalam zapalenia pluc. Nie znosze zimnego klimatu. – Wzdrygnela sie na sama mysl. – Kiedy bylam w szpitalu, bar splonal. Slyszalam, ze zostal podpalony. Nie wiem, jak bylo naprawde, ale mam nadzieje, ze ktos rzeczywiscie puscil te bude z ogniem. Tego dnia, gdy wypisywano mnie ze szpitala, zjawil sie Franco… – wykonala gest w strone sciany po lewej, jakby wiedziala, ze alfons znajduje sie w sasiednim pomieszczeniu -…zaplacil za moje leczenie i przywiozl mnie tutaj. Od tego czasu pracuje dla niego. – Dopila kawe i odstawila filizanke na tace.

Brunetti faktycznie tysiace razy slyszal takie historie, ale po raz pierwszy kobieta, ktora mu ja opowiadala, nie uzalala sie nad soba i nie usilowala sie przedstawic jako ofiara poteznych sil, na ktore nie ma wplywu.

– Czy on… – wskazal glowa te sama sciane co dziewczyna, choc tak sie akurat skladalo, ze Franco trzymany byl w pomieszczeniu po przeciwnej stronie -…czy ma jakies powiazania z wlascicielem tego baru w Mediolanie? Albo z wlascicielem baru, w ktorym pracujesz obecnie? Albo z Eduardem?

– Nie wiem. – Utkwila wzrok w podlodze.

Brunetti milczal.

– Mysle, ze mnie odkupil. Albo odkupil moj kontrakt – powiedziala wreszcie, podnoszac glowe. – Bo co?

Nie widzial powodu, zeby ja oklamywac.

– Trafilismy na numer baru Pinetta w trakcie pewnego sledztwa. Probujemy sie dowiedziec, o co chodzi.

– Czego dotyczy to sledztwo?

– Nie moge ci wyjawic – oznajmil Brunetti. – Ale nie ma zwiazku z toba, Eduardem czy podobnymi sprawami.

– Moge zadac pytanie?

Ilekroc Chiara uzywala tego zwrotu, Brunetti zartowal z niej, ze przeciez nie moglaby zadac odpowiedzi, ale teraz powiedzial tylko:

– Oczywiscie.

– Czy to sledztwo… czy ma cos wspolnego z… – Szukala wlasciwego sformulowania. – Z tym, ze niektore z nas umieraja?

– Niektore z nas?

– Kurwy.

– Nie – odparl szybko; wiedzial, ze mu wierzy. – Dlaczego pytasz?

– Wlasciwie bez powodu. Po prostu kraza rozne plotki. – Podnioslszy kanapke, ugryzla niewielki kes, po czym strzepnela reka okruszki, ktore spadly jej na bluzke.

– Jakie plotki?

– Nic takiego. – Ugryzla nastepny kes.

– Posluchaj, Maro – zaczal Brunetti, niepewny, jaki najlepiej przyjac ton. – Jesli chcesz mi cos powiedziec albo o cos mnie spytac, recze ci, ze nikt sie o tym nie dowie. Nie mowie oczywiscie o jakichs zbrodniach – dodal szybko, zanim dziewczyna zdazyla powiedziec cokolwiek – ale o normalnych sprawach. Mozesz mi zaufac.

– Nie bedzie protokolu?

– Nie bedzie.

– Jak panu na imie?

– Guido.

– Hydraulik Guido? – Usmiechnela sie na mysl, ze posluzyl sie swoim prawdziwym imieniem.

Skinal glowa. Mara ugryzla kanapke.

– Kraza dziwne pogloski – rzekla, po czym spojrzala na swoja bluzke i znow strzepnela okruchy. – Sam pan wie, jak szybko wiesc sie niesie. W kazdym razie slyszalam rozne rzeczy. Juz nie wiem, gdzie i od kogo.

– Co slyszalas, Maro?

– Ze ktos nas morduje. – Potrzasnela glowa. – Nie, inaczej. Nie morduje. Ale dziewczyny umieraja.

– Jak to umieraja?

– Najpierw ta mloda. Nie pamietam, jak sie nazywala, byla Jugoslowianka. Zabila sie w lecie, a potem Anje, Bulgarke, zabil klient. Nie znalam tej malej z Jugoslawii, ale Anje tak. Szla z kazdym.

Brunetti pamietal obie zbrodnie; wiedzial tez, ze policji nie udalo sie nawet ustalic nazwisk ofiar.

– A potem ta ciezarowka, ktora zjechala z szosy i sie rozbila. – Dziewczyna umilkla i spojrzala na Brunettiego.

Nie kojarzyl, jaki wypadek Mara ma na mysli. Niby przez mgle cos sobie przypominal, ale wspomnienie bylo bardzo metne.

– Kolezanka mowila, ze podobno te dziewczyny jechaly tu do roboty. Zapomnialam skad.

– Mialy pracowac jako prostytutki? – Brunetti natychmiast pozalowal pytania.

Mara nie odpowiedziala. Wyraz jej oczu zmienil sie, jakby opadla w nich zaslona.

– Nie pamietam – rzekla po chwili.

Komisarz poznal po jej glosie, ze swoim obcesowym pytaniem przecial cienka nic porozumienia, jaka na krotko sie miedzy nimi zawiazala.

– Informowalas kogos o tym?

– Ma pan na mysli policje? – Prychnela sarkastycznie, po czym cisnela nie dojedzona kanapke na talerz. – Czy jestem o cos oskarzona?

– Nie.

– Wiec moge juz isc?

Mloda sympatyczna dziewczyna, z ktora rozmawial, znikla; jej miejsce zajela kurwa z baru, za ktora poszedl do pokoju.

– Tak, mozesz wyjsc, kiedy tylko zechcesz – odparl; nim zdazyla wstac, wskazal sciane, za ktora wcale Franca nie bylo, i spytal: – Uwazasz, ze to bezpieczne wychodzic, zanim zwolnimy jego?

Вы читаете Smierc I Sad
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату