„Przydalyby nam sie swiece na stole'. Pomyslalam, ze to dobry pomysl, bo zrobi sie przytulniej. Poprosilam, zeby przyniosl kilka z kuchni, ale odmowil. Nikt inny nie chcial isc. Wykrecali sie, ze swiece beda im przeszkadzac w grze. Wspolczulam Errkiemu. Pierwszy raz cos zaproponowal, a nikt go nie posluchal. Chwile potem zabraklo pradu. W sali, jak zreszta w calym budynku, zapadla ciemnosc. Zrobilo sie zamieszanie, wszyscy zaczelismy wpadac na siebie w poszukiwaniu jakiejs swieczki. „Chcialem was ostrzec', skomentowal to Errki. Ale nie wszystko mu sie udawalo. Kiedys chcial sie nauczyc latac i wyskoczyl z okna na trzecim pietrze. To cud, ze nie zginal. Wyladowal na stojaku na rowery. Dlatego ma brzydka blizne wzdluz klatki piersiowej. Mieszkal wtedy w Nowym Jorku.
– Bral LSD albo cos w tym rodzaju?
– Nie wiem. Jego ojciec tez nie wiedzial. Nie poswiecal mu zbyt wiele uwagi.
– Czy naprawde jest az tak fizycznie odrazajacy, jak mowia?
– Odrazajacy? – Speszona, rzucila mu spojrzenie. – Odrazajacy na pewno nie. Moze troche zaniedbany.
– Czy jest nieszczesliwy?
Jak tylko wypowiedzial to zdanie, zorientowal sie, ze zabrzmialo glupio, ale kobieta nie rozesmiala sie.
– Oczywiscie. Ale nie wie o tym. Nie dopuszcza do siebie tego rodzaju uczuc.
– W takim razie, jakie emocje do siebie dopuszcza?
– Pogarda. Zarozumialosc. Arogancja.
– Nie brzmi to tak strasznie, jak myslalem.
Westchnela ciezko.
– W rzeczywistosci jest po prostu utalentowanym chlopcem, ktory stara sie jak moze. Dazy do perfekcji i tak bardzo obawia sie bledu, ze w koncu staje sie niezdolny do zrobienia czegokolwiek. W szkole bardzo slabo radzil sobie z cwiczeniami ustnymi. Siedzial i mamrotal do okna tak, zeby nikt nie slyszal, co mowi. Ale jesli chodzi o prace pisemne, to byl jednym z najlepszych uczniow w klasie.
– Udalo sie go pani przekonac, zeby sie wreszcie odezwal?
– Teraz mowi, jezeli ma na to ochote. Czasami potrafi byc niesamowicie elokwentny, a nawet zabawny. Ma cierpkie poczucie humoru.
– Czy kiedykolwiek probowal odebrac sobie zycie?
– Nie sadze. Oczywiscie pomijajac lot z okna w Nowym Jorku, ktorego przyczyn nigdy w pelni nie zrozumialam.
– Nie uwaza go wiec pani za osobe o sklonnosciach samobojczych?
– Nie. Ale w moim zawodzie nie ma nic pewnego.
– Czy zrozumialaby pani, gdyby zrobil cos takiego?
– Zrozumialabym. Czlowiek ma prawo odebrac sobie zycie.
– Samobojstwo prawem czlowieka? Naprawde tak pani uwaza?
Wpatrywala sie w swoje dlonie.
– Nie zgadzam sie z terapeutami, ktorzy powtarzaja pacjentom, ze smierc to nie jest rozwiazanie. Niewatpliwie jest to jakies rozwiazanie, ale tylko dla zainteresowanej osoby. Wybor smierci to logiczna konsekwencja faktu, ze mozemy dokonywac wyborow. I jest rozwiazaniem, ktore ludzie zawsze brali pod uwage.
– Ale pani stara sie temu zapobiec, prawda?
– Mowie im: to wasz wybor. I nie zawsze jestem szczesliwa, kiedy zmuszam ich do zycia albo kiedy okradam ich z psychozy, ktora mimo wszystko uwazaja za swoje jedyne schronienie.
Dzis nie zasne, pomyslal. W ciemnosciach bede bez przerwy widzial te twarz, a jej slowa beda dzwieczec mi w uszach. Zlapal sie na tym, ze obraca sobie na palcu slubna obraczke. Nagle przyszlo mu do glowy, ze gdyby na przekor wszystkiemu wzbudzil jej zainteresowanie, z miejsca odrzucilaby ten pomysl. Moze powinien zrezygnowac z obraczki, lecz dawno temu postanowil nie rozstawac sie z nia i zabrac ja ze soba do grobu. Niemniej jednak sygnalizowala ona, ze w jego zyciu ktos jest. Teraz doktor Struel tez ja zauwazyla. Zaniepokoil sie.
– Errki lubi wedrowac po lasach i wiejskich drogach. Ale zwykle nie zbliza sie do ludzi, prawda?
– Nie, raczej nie – przyznala.
– Jednak tym razem postapil inaczej. Zadal sobie trud pojscia do miasta, a nawet do banku. Nie sadzi pani, ze cos go zaniepokoilo? Moze potrzebowal pomocy, dlatego ze cos sie wydarzylo?
Wygladala na autentycznie zaniepokojona. Kolejna wielka fala wezbrala w jego wnetrzu. Gdy ustapila, zajrzal do swojego serca, ktore przez wiele lat przypominalo opuszczony brzeg. Dzisiaj po raz pierwszy stala na nim kobieta.
– Czy cos sie stalo? – Skarre obrzucil Sejera badawczym spojrzeniem.
– To znaczy?
– Bardzo dlugo cie nie bylo.
Sejer nie odpowiedzial. Stal przy umywalce w swoim gabinecie, odwrocony plecami do mowiacego. Skarre zaniepokoil sie. Wiedzial, ze glowny inspektor bywa czasami dosc malomowny, a wyprostowane plecy sygnalizowaly, ze cos jest na rzeczy.
– Wizyta w szpitalu okazala sie bardzo owocna – odparl, nie odwracajac sie. Napelnil umywalke zimna woda i ochlapal zaczerwienione policzki. Dopiero gdy osuszyl twarz i przygladzil palcami krotko sciete wlosy, zapytal: – Czy dostalismy zdjecia sladow z miejsca przestepstwa?
– Nie, ale sa juz w drodze. Laboratorium twierdzi, ze mamy piekne czarno-biale fotki. To prawdopodobnie slady butow sportowych. Maja typowy zygzakowaty wzor. I sa dosc duze, rozmiar 10. Na razie to wszystko, co wiem.
– Doktor Struel uwaza, ze Errki raczej nie bylby zdolny do popelnienia morderstwa. Powiedziala mi, ze gryzie tylko wtedy, kiedy ktos go sprowokuje.
– Ona? Gryzie? – Skarre rzucil mu badawcze spojrzenie. – To doktor jest kobieta? Czy powiedziala ci tez, czego mozna sie spodziewac po Errkim jako zakladniku?
– Uwaza, ze sie wycofa, bo zawsze przyjmuje pozycje obronna. Z drugiej strony, niewiele wiemy o osobowosci bandyty.
– Byc moze milo razem spedzaja czas.
– Takie rzeczy zdarzaly sie wczesniej. Ale mnie chodzi o cos innego. Co by sie stalo, gdyby bandyta dowiedzial sie, ze jego zakladnika poszukuje policja w zwiazku z zabojstwem?
Skarre usmiechnal sie lekko.
– Pewnie by sie przestraszyl i puscilby go wolno.
– Mozliwe. I nie mozna wykluczyc, ze slucha radia.
– Ale dziennikarze nie wiedza, ze zakladnik to ten sam czlowiek, ktorego widziano przy zagrodzie Halldis Horn.
– To tylko kwestia czasu, nie sadzisz?
Wpatrywal sie w drzwi wiodace do dlugiego korytarza, wzdluz ktorego ciagnely sie szeregi gabinetow.
– To duzy budynek. Niedlugo cos i tak wycieknie.
– I wtedy moze sie zrobic niebezpiecznie, prawda?
Sejer spojrzal na podwladnego.
– Co ty bys zrobil na jego miejscu? Sprobuj uzyc tej czesci twojego umyslu, ktora rozumuje jak przestepca.
– Dobrze, ale pamietaj, ze to nieznaczna czesc! – zastrzegl Skarre. – No coz, mialbym ochote go wypuscic. Zwlaszcza ze jest niezrownowazony umyslowo i pewnie nielatwo sie z nim dogadac. Ale jezeli doszli do jakiegos porozumienia – kontynuowal – wtedy nie mozna wykluczyc, ze zaczna sobie nawzajem pomagac. W takim wypadku nie istnialby zaden powod, by jeden z nich wydal drugiego. Obaj zlamali prawo. Gdyby jednak doszlo do sprzeczki…
– Jeden z nich jest szalony, a drugi ma bron – dokonczyl Sejer. – Musimy ich znalezc, zanim nawzajem sie pozabijaja. Proponuje kontrolowany przeciek do prasy.
– Myslisz, ze wtedy bandyta wypusci Errkiego?
– Byc moze. Poza tym chcialbym, zebys poszedl do sklepu spozywczego Briggena i porozmawial z wlascicielem. To u niego Halldis zamawiala zakupy. Jest jedynym czlowiekiem, ktory widywal ja regularnie raz w tygodniu od wielu lat. Musieli sie dobrze znac. Dowiedz sie tez, kim jest Kristoffer, facet, ktory przyslal jej list. Jadles juz cos?