– Tak, cos w tym rodzaju.

– Gdzie jest jego pokoj?

– Pietro wyzej, na tylach budynku. Na drzwiach jest naklejka z czekolady Freia Marabou.

Sejer przyniosl ze soba torebke cukierkow. Wiedzial, ze nie odwiedza chorego pacjenta, ale biedny chlopak przezyl wlasnie koszmar i na pewno troche zyczliwosci nie zawadzi. Lecz gdy zauwazyl lezacego na lozku otylego chlopca, pozalowal swojej decyzji.

– Czesc, Kannick. Jestem Konrad.

Stal w drzwiach pokoju, ktory chlopiec dzielil z Philipem. Kannick lezal na wznak, czytal komiks i chrupal jakies czipsy. Spojrzal w gore, najpierw na Sejera, a potem na torebke, ktora trzymal w dloni.

– Jestem z policji.

Kannick odlozyl komiks na bok.

– Mowilem innym chlopakom, ze na pewno pan przyjdzie, ale oni mi nie wierzyli. Mowili, ze jestem niewazny.

Sejer usmiechnal sie.

– Wrecz przeciwnie, jestes bardzo wazny. Rozmawialem z Margunn w jej gabinecie. Moge sie przysiasc do ciebie?

Chlopiec podwinal nogi.

Ciala na pewno wystarczyloby na dwoch, pomyslal Sejer, podajac chlopcu cukierki.

– Obiecujesz, ze podzielisz sie z innymi?

– Pewnie. – Odlozyl torebke na nocna szafke.

– To ty zawiadomiles posterunkowego Gurvina?

Chlopiec odrzucil grzywke z czola. Nosil obciete dzinsy i T-shirt, a na bosych nogach mial czarne mokasyny.

– Kilka razy pytal mnie o godzine, ale nie mialem przy sobie zegarka. Wczesniej oddalem go do naprawy.

– Szkoda – powiedzial Sejer. – Jeden z najwazniejszych obowiazkow policji to sprawdzanie, kiedy dokladnie mialy miejsce pewne wydarzenia. Gdy juz to ustalimy, zwykle udaje nam sie wyjasnic cala reszte albo zdemaskowac ludzi, ktorzy probuja nas oszukac.

Kannick rzucil mu przestraszone spojrzenie, jakby Sejer o cos go posadzal.

– Przeciez ja nawet nie mam jak was oszukac – powiedzial – bo nie mialem pojecia, ktora godzina. Wiem tylko, ze byla siodma, kiedy stad wychodzilem, bo sprawdzilem. – Pokazal na budzik stojacy na nocnej szafce.

– Mozna powiedziec, ze ranny z ciebie ptaszek. Teraz macie wakacje, prawda?

– Bylo strasznie goraco. Nie moglem spac. A Philip ma astme i strasznie chrapie.

Sejer rozejrzal sie po pokoju. W materacu, na ktorym pewnie wczesniej lezal Philip, pozostalo wglebienie. Na nocnej szafce staly fiolki z lekami i inhalator. Przez szybe widzial glowy trzech chlopcow, ktorzy z uwaga ogladali jego radiowoz i co jakis czas popatrywali w gore na okno pokoju Kannicka.

– Jezeli nawzajem sobie pomozemy, na pewno uda nam sie w przyblizeniu okreslic czas tego wydarzenia. Sprobuj sobie przypomniec wszystko, co robiles, od chwili, kiedy stad wyszedles. Mowisz, ze byla siodma. Poszedles prosto do lasu?

– Tak.

– I zabrales ze toba luk?

– N-no tak. – Chlopiec spuscil glowe.

– Nie mam zamiaru cie za to aresztowac. To sprawa Margunn, wiec ona cie za to ukarze. Szybko szedles?

– Nie za bardzo.

– Zatrzymywales sie gdzies po drodze?

– Co jakis czas przystawalem, zeby posluchac. Zeby sie zorientowac, gdzie sa wrony i takie tam. Pare razy.

– Masz w gorach swoje ulubione miejsce, prawda?

Chlopiec naciagnal koszulke, chcac zaslonic brzuch.

– Nad farma Halldis jest kawalek plaskiego terenu. Krzyzuje sie tam kilka sciezek, no i mozna wybrac, ktoredy chce sie pojsc. Znam to miejsce jak wlasna kieszen.

Glos chlopca podnosil sie i opadal. Siedzial na skraju lozka z szeroko rozstawionymi udami. Ze wzgledu na tusze, nawet gdyby chcial, nie mogl zlaczyc nog.

– Poszedles wiec w tamto miejsce, az do grani, a po drodze zatrzymywales sie dwa razy?

– Tak.

– Mozesz mi powiedziec w przyblizeniu, ile czasu zabrala ci droga? Sprobuj ja z czyms porownac, wtedy bedzie ci latwiej.

– Zajela mi mniej wiecej tyle samo, co jeden odcinek Z Archiwum X.

– Z Archiwum X? Pozwalaja wam to tutaj ogladac?

– Jezu, no pewnie, ze tak.

– Trwa jakies czterdziesci piec minut, prawda?

– Mhm.

– No tak. – Sejer skrzyzowal nogi i usmiechnal sie zachecajaco. – W ten sposob znalazles sie na grani mniej wiecej o godzinie 7.45 rano?

– Mniej wiecej tak.

Kannick spojrzal na torbe z cukierkami. Byla duza. Szybko obliczyl: w duzej miescily sie piecdziesiat dwa cukierki, co oznaczalo po piec dla kazdego z nich i dwa dla Margunn. Oczywiscie gdyby podzielil sie z innymi, jak radzil policjant.

– I wtedy wybrales jedna ze sciezek?

– Sciezki sa cztery. Jedna przechodzi przez gran. Jedna prowadzi na punkt widokowy. Jedna do starych zagrod. I jedna na farme Halldis.

– I wlasnie te wybrales?

– Tak. Bo nie chcialem sie spoznic na sniadanie.

– A z miejsca, w ktorym stales, jak daleko jest na jej farme?

– Niedaleko, ale po drodze trafilem wrone i zgubilem dwie strzaly. Szukalem ich, ale nie moglem znalezc. To tez mi zajelo troche czasu. Strzaly sa bardzo drogie – wyjasnil. – Z wlokna weglowego, po sto dwadziescia koron sztuka.

Sejer skinal glowa i spojrzal na zegarek.

– Szukales ich wiec przez jakis czas, ale potem przestales. Poszedles do Halldis. Czy to zajelo ci wiecej czasu niz wejscie pod gore?

– Mysle, ze troche mniej.

– Powiedzmy, ze kiedy znalazles sie pod domem Halldis, byla 8.15.

– Mysle, ze dobrze pan kombinuje.

– Powiedz mi, co zobaczyles.

Zamrugal oczami, przestraszony.

– Zobaczylem Halldis.

– Kiedy ja zobaczyles?

– Kiedy ja zobaczylem?

– Gdzie stales, kiedy zauwazyles jej cialo?

– Przy studni.

– Zatrzymales sie przy studni i wlasnie wtedy ja zobaczyles?

– Tak.

Kannick mowil teraz przytlumionym glosem. Nie chcial myslec o tym, co kazano mu sobie przypomniec.

– Powiedz mi, jak daleko jest od studni do schodow. Swietnie strzelasz z luku, zatem chyba potrafisz oceniac odleglosc, prawda?

– Jakies trzydziesci metrow.

– To by sie z grubsza zgadzalo. Podszedles do niej?

Вы читаете Kto sie boi dzikiej bestii
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату