– Wiem, ale chcialbym tylko raz szybko rzucic na nia okiem. Moze nawet sam powiem kilka slow, jezeli milczenie stanie sie zbyt uciazliwe.
– Ale wolalbys, zebym stal obok ciebie i glosno myslal. Jak cie znam, wlasnie o to ci chodzi. Chociaz dobrze wiesz, jak bardzo tego nie znosze.
– Tylko szybki rzut okiem.
– Nie widziales jej na miejscu przestepstwa? A moze zdjecia wam nie wyszly?
– Wyszly. Ale to bylo wczoraj.
W koncu patolog sie poddal. Sejer wyszedl za nim z sali operacyjnej. Skrecili w lewo i zaglebiajac sie w trzewiach budynku, zeszli na dol do chlodzonego pomieszczenia, w ktorym lezalo cialo Halldis. Po wyszperaniu wlasciwego numeru kartoteki, lekarz wysunal jedna z szuflad.
– Oto ona, panie inspektorze. – Odkryl przescieradlo.
To nie byl ladny widok. Oko, ktore pozostalo nietkniete, bylo czarne jak smola. W miejscu, gdzie powinno znajdowac sie drugie, ziala gleboka dziura po motyce. Ostrze przecielo nos na pol, a krwawienie wewnetrzne zabarwilo czolo i skronie na ciemnoczerwony odcien fioletu.
– Osiem i pol centymetra szerokosci, czternascie centymetrow glebokosci. Dokladnie pasuje do rozmiarow ostrza – Snorrason ozywil sie. – Lekka rana obronna na spodzie prawej reki, gdzie zostala drasnieta. Widoczny krwiak oczodolu w objetej urazem tkance lacznej prawego oka. W nastepstwie zlamania kosci czaszki.
Sejer przezwyciezyl odraze i pochylil sie nad twarza martwej kobiety.
– Czy mozesz mi powiedziec cos o kacie uderzenia?
– Jedno z dwojga – Snorrason walczyl ze swoimi zasadami – albo lezala, kiedy otrzymala cios, albo stala i wlasnie podnosila glowe ze zgroza, kiedy zobaczyla, co sie dzieje. Jak widzisz, ostrze trafilo w oczodol tuz pod brwia i zaglebilo sie prawie pod sama podstawe czaszki.
– To wszystko stalo sie nagle i niespodziewanie, prawda?
– Nie mam zielonego pojecia – stwierdzil Snorrason. – Ale nie widac zadnych zewnetrznych oznak walki. Na przyklad ubranie bylo nietkniete. Pamietasz tez chyba, ze na nogach miala jeszcze saboty. Wiec pewnie masz racje. I to mnie dziwi. Skoro zginela od ciosu zadanego jej wlasna motyka, morderca nie mogl tego zaplanowac. Spanikowal i chwycil to, co mial pod reka. Straszliwa wscieklosc, ogromny strach albo jedno i drugie. Statystycznie rzecz biorac, to rzadki typ morderstwa: zbrodnia w afekcie. Macie sporo odciskow palcow, prawda?
– Tak – odparl Sejer. – Ale z domu. Z motyki udalo nam sie zdjac tylko dwa niekompletne. Na szczescie mieszkala sama. Niewielu ludzi wpuszczala do srodka, czyli niewielu czegokolwiek tam dotykalo. Czas pracuje dla nas.
– Juz dosc widziales?
– Tak, dzieki.
Snorrason przykryl przescieradlem twarz zmarlej i wsunal szuflade z powrotem na miejsce.
– Raport dostaniesz we wlasciwym czasie.
Sejer pojechal do komisariatu. Po drodze zauwazyl, ze mysl o doktor Struel zakrada sie do jego umyslu i zastepuje zmasakrowana twarz, ktora wlasnie ogladal. Gladka, pokryta meszkiem skora Sary. Ciemne oczy z jasnymi obwodkami wokol zrenic.
Tyle lat samotnosci. Ale przeciez chcialem byc sam, pomyslal. Dlaczego teraz pragne czegos innego?
Pomyslal znow o Elsi Johrmie. Dlaczego potknela sie na schodach? Musialo istniec jakies wyjasnienie, jakas przyczyna naglej utraty rownowagi. Spadla ze schodow we wlasnym domu, ze schodow, po ktorych wspinala sie do gory i schodzila na dol niezliczona ilosc razy. Moze biegla, a moze schody byly mokre? Musial istniec jakis powod, podobnie jak istnial powod, ze odniesione urazy spowodowaly jej smierc, chociaz rownie dobrze mogla wyjsc z tego ze wstrzasnieniem mozgu i zlamaniem nadgarstka. Kiedy bede stary, postanowil, wroce do wszystkich nierozwiazanych spraw, ktorych akta trzymamy na komendzie. Popracuje nad nimi w spokoju, dziennikarze nie beda mi suszyc glowy, a ja przeanalizuje wszystko jeszcze raz, ale tym razem tak, jak sam chce. Prace zamienie w hobby, a zyl bede z emerytury. Kollberg bedzie mnie grzal w nogi. Bede popijal whisky i robil sobie skrety. Co za radosc!
Podobnie w Pismie Swietym opisano przejscie przez Morze Czerwone. Na widok Skarrego, stojacego w otwartych drzwiach, ubrani na bialo, zaaferowani ludzie rozstapili sie na boki. Wszedl do ogromnej, parnej kuchni i spojrzal w kierunku wskazanym przez kucharza. Tam, przy zmywarce. To jest Kristoffer Mai.
Na razie Skarre widzial tylko szerokie plecy, krotka szyje i rude wlosy chlopaka. Byl jedyna osoba w pomieszczeniu, ktora nie zauwazyla, ze wchodzi ktos obcy. Wlasnie wyjmowal ze zmywarki kosz z kilkudziesiecioma parujacymi kieliszkami do wina. Nie zwrocil uwagi na cisze, ktora zalegla w kuchni, dopoki nie odstawil ciezaru. Wtedy odwrocil sie i zobaczyl Skarrego.
– Kristoffer Mai?
Chlopak skinal glowa. Sprawial wrazenie, ze goraczkowo przetrzasa zakamarki pamieci, by wyjasnic przyczyne niespodziewanej wizyty. Potem sobie przypomnial. Musialo chodzic o ciotke Halldis. Opanowal sie i szybko skinal glowa, wycierajac dlonie. Wylaczyl maszyne. Kropelki potu wystapily mu na czolo.
– Czy mozemy gdzies usiasc i porozmawiac?
– W pokoju socjalnym – powiedzial Mai, wskazujac gosciowi droge. Oczy mial wbite w ziemie, bo czul, ze wszyscy mu sie przygladaja. Nigdy przedtem nie zwracali na niego uwagi, nie wiedzial wiec, jak sobie poradzic z nowa sytuacja.
Pomieszczenie bylo dlugie i waskie. Usiedli w kacie, odwroceni plecami do drzwi. Skarre spojrzal na mloda twarz mezczyzny i poczul, ze ogarnia go przygnebienie. Ilu ludzi jeszcze w zyciu poznam, pomyslal, z powodu jakiegos makabrycznego i brutalnego morderstwa? Co bede o tym wszystkim sadzil za dziesiec lat? Bez przerwy wypytuje niewinnych ludzi: Gdzie wczoraj byles? Kiedy wrociles do domu? Jak opisalbys teraz swoja sytuacje finansowa? Takie rzeczy pozostawiaja slady w psychice.
Z tylnej kieszeni wyjal notatnik.
– Trudno nie zauwazyc, ze macie tu goraco – zaczal przyjaznie, spogladajac na poczerwieniala twarz.
– Mnie to odpowiada – odparl Mai z przelotnym usmiechem. – Pochodze z Hammerfest. My, ludzie z polnocy, zawsze marzniemy.
Skarre otworzyl notatnik i zaczal.
– Kiedy sie pan dowiedzial o smierci ciotki?
– Wczoraj wieczorem zadzwonila do mnie moja matka.
– I co panu powiedziala?
Podniosl wzrok ku elektrycznemu wentylatorowi na suficie i westchnal ciezko.
– Ze ktos wlamal sie do jej domu, ukradl jej wszystkie pieniadze, zabil ja siekiera i uciekl.
– Motyka – poprawil go Skarre.
– Co za roznica – powiedzial cicho. – Ludzie mowia, ze miala duzo pieniedzy.
– Co panu o nich wiadomo?
– Miala pol miliona – odparl Mai. – Ale wszystko trzymala w banku.
– Wiedzial pan o tym?
– Cholera, no pewnie ze wiedzialem. Byla dumna z tych pieniedzy.
– Czy mowil pan o tym jeszcze komus?
Chlopak rzucil Skarremu badawcze spojrzenie.
– Komu na przyklad?
– Znajomym. Kolegom.
– Raczej trzymam sie z dala od innych – powiedzial otwarcie.
– Ale rozmawia pan z ludzmi?
– Tylko z gosciem, od ktorego wynajmuje pokoj. Z nikim innym.
Chlopak poprawil sie na krzesle i rzucil Skarremu badawcze spojrzenie.
– Jest pan tutaj, zeby mnie przesluchac w tej sprawie? Czy nie tak to nazywacie?
Skarre odlozyl notatnik i spojrzal na Maia. Ani przez chwile nie przeszlo mu przez mysl, ze ten miody czlowiek moglby kogokolwiek zamordowac, a juz z pewnoscia nie wlasna ciotke dla pieniedzy. Wizyta policjanta zostala jednak wlasnie w ten sposob odebrana. Zastanawial sie, jak czuje sie teraz przesluchiwany. Czy wystarcza mu przekonanie, ze ma sumienie czyste jak krysztal? A moze gdzies w duchu czail sie niepokoj, bo wiedzial, ze ktos bral taka mozliwosc pod rozwage? Kristoffer Mai mial zielone oczy. Wygladaly niewinnie. Skarre nagle uswiadomil