placowka wlasnie zostala otwarta. Szal mogl pelnic funkcje kaptura, ktory mezczyzna jednym ruchem zarzuci sobie na glowe, pozostawiajac tylko szczeline na oczy. Mial tez torbe na ramie, co wiecej, torba byla otwarta, a mezczyzna chowal w niej prawa reke. Lewa trzymal w kieszeni. Nie bylo widac, czy ma rekawiczki.
Sejer nie zatrzymywal sie. W przeciagu paru sekund mezczyzna zblizyl sie do niego na kilka krokow. Wiedziony naglym impulsem inspektor podszedl blizej sciany i ze wzrokiem utkwionym w chodniku zaczal nasladowac sposob poruszania sie mezczyzny. Chcial sie przekonac, czy odsunie sie na bok, czy tez sie zderza. Byl troche rozbawiony tym kaprysem i przyszlo mu do glowy, ze byc moze za dlugo pracuje w policji. Jednoczesnie w zachowaniu mezczyzny zauwazyl cos, co go zaniepokoilo. Przyspieszyl i bardziej wyczul, niz zobaczyl, majaczaca przed nim ciemna postac. Tak jak przeczuwal, nie zderzyli sie. W ostatniej chwili mezczyzna zmienil kierunek, zszedl na bok i ominal go. Nie byl wiec zupelnie pograzony we myslach. Uwazal. Byc moze szedl w ten sposob, by nikt nie zapamietal jego twarzy. Ale Sejer ja zapamietal. Szeroka, pelna, z okraglym podbrodkiem, okolona kedzierzawymi blond wlosami. Proste brwi. Krotki, szeroki nos.
Mezczyzna minal Sejera, wrocil na swoja sciezke przy scianie i przyspieszyl kroku. Inspektor zmruzyl oczy, by lepiej widziec, i poczul na grzbiecie ciarki, gdy tamten zniknal w bramie wiodacej do Fokus Banku. Nie minelo wiecej niz trzydziesci sekund, odkad uslyszal klikniecie zamka. W myslach analizowal rozklad wnetrza banku, ktory prowadzil jego rachunek oszczednosciowy. Pamietal, ze klienci przez szklane drzwi wchodzili do waskiego korytarza, ktory skrecal w lewo. To oznaczalo, ze wnetrza nie bylo widac z ulicy. Okienka kasjerow znajdowaly sie po lewej stronie, lada z formularzami wplat i roznymi innymi – tuz obok wyjscia, a po prawej stalo kilka krzesel dla klientow. Za kontuarem byly miejsca dla kasjerow – maksymalnie pieciu, jezeli w banku panowal ruch. Ale teraz najprawdopodobniej byl tylko jeden. Po zakonczeniu transakcji klient mogl wyjsc drzwiami wprost na rynek. Rabus moglby, na przyklad, zaparkowac tam samochod, zostawic klucz w stacyjce i obejsc budynek, dostac sie do srodka przez szklane drzwi, a potem obrabowac bank i zniknac w kilka sekund. Nie mozna bylo zaparkowac samochodu na ulicy, nie zwracajac na siebie uwagi. Lecz od strony rynku bank mial dla swych klientow cztery miejsca parkingowe z parkometrami.
Sejer stal i patrzyl. Nie mogl opanowac zaniepokojenia. Z rezygnacja wzruszyl ramionami i zdecydowanym krokiem zawrocil. Przeciez nie musi nikomu o tym mowic. Otworzyl drzwi, z trudem przecisnal sie przez waski korytarz i wyszedl obok kas. Stali tam dwaj klienci. Mezczyzna z torba i mloda dziewczyna. Pracownica banku wlasnie wlozyla okulary i pochylila sie nad klawiatura komputera. Mezczyzna stal odwrocony plecami do wejscia, wypelniajac jakis druczek. Nie podniosl glowy, gdy wszedl Sejer. Sprawial wrazenie, ze sie spieszy.
Zdezorientowany Sejer rozejrzal sie dookola. Dla zachowania pozorow, wzial z gabloty na scianie broszure o funduszach emerytalnych, a potem wyszedl. „Kiedys trzeba sobie powiedziec – dosyc' – upomnial sie surowo. Poza tym byl juz o kilka minut spozniony, a nie mial w zwyczaju przychodzic do pracy, jako ostatni. Wrocil na zatloczona ulice i szybkim krokiem ruszyl ku komendzie glownej. Minal sklep jubilerski z reklama informujaca o wyprzedazy, kwiaciarnie Brunnera i Pino Pino, gdzie Elise zwykle kupowala swoje ubrania. Rowniez tamta czerwona sukienke. Kilka minut pozniej dostrzegl najwyzsze pietra budynku komisariatu i w tej samej chwili uslyszal strzal. Padl w pewnej odleglosci od niego, ale mimo to byl calkiem wyrazny. Potem ktos zaczal krzyczec.
Rozdzial 4
Niemal wszyscy ludzie, ktorzy uslyszeli wystrzal, staneli jak wryci. Tylko kilkoro nie zatrzymalo sie, rzucajac za siebie jedynie ukradkowe spojrzenia. Inni stloczyli sie pod scianami budynkow stojacych naprzeciw banku. Matka opiekunczo objela dziecko. Starszy mezczyzna, chyba niedoslyszacy, rozgladal sie oszolomiony, zastanawiajac sie, dlaczego wszyscy staneli. Z otwartymi ustami gapil sie na Sejera, ktory pedzil, energicznie wywijajac aktowka. Biegl szybko, lecz aktowka wybijala go z rytmu, wygladalo jakby kulal. Z banku chwiejnym krokiem wyszla kobieta. Oparla sie o sciane i ukryla twarz w dloniach. Rozpoznal w niej kasjerke. Za chwile osunela sie na ziemie i przysiadla na chodniku.
– Policja – powiedzial bez tchu. – Co sie stalo? Sa ranni?
– Policja? – spojrzala na niego zdumiona. – Byl napad na bank – z trudem chwytala powietrze. – Mezczyzna obrabowal bank, a potem wybiegl na rynek. Uciekl… odjechal bialym samochodem.
Sejer otworzyl szeroko oczy, kiedy uslyszal reszte historii.
– Zabral ze soba dziewczyne.
– Co pani mowi?
– Zabral ja ze soba. Wyprowadzil z banku, a potem wsadzil do samochodu.
– Zakladniczka?
– Grozil jej bronia!
Sejer rozejrzal sie po placu. Fontanna tryskala cienkim strumieniem wody, a golebie spokojnie dziobaly okruchy chleba. Zostawil kasjerke i podszedl do dwoch mlodych mezczyzn, ktorzy zywo o czyms dyskutowali. Stali przy fontannie, musieli wiec dobrze widziec i bank, i glowna ulice.
– Czy widzieliscie, ktoredy odjechal?
Umilkli i spojrzeli na niego.
– Policja – dodal, kladac aktowke na ziemi.
– Superszybka robota! – zawolal jeden z mlodych ludzi, chudy jak szczapa. Okulary przeciwsloneczne mial zsuniete na czubek glowy. Pojedyncze jasniejsze pasemko kontrastowalo z grzywa czarnych wlosow. Odwrocil sie i wskazal na glowna ulice, ktora zakrecala za budynkiem strazy pozarnej i restauracja Diamond, a potem prowadzila ku wyjazdowi z miasta.
– Dziewczyne popedzal przed soba, a potem wepchnal ja do samochodu.
– Co to byl za samochod? – spytal szybko inspektor, nerwowo szarpiac za pasek, zeby odczepic telefon komorkowy.
– Jakis maly bialy. Moze renault…
– Zostancie tutaj – polecil Sejer.
– Powinnismy juz byc w pracy – zaoponowal drugi mlodzieniec. – Poza tym, moim zdaniem to nie byl renault. Mnie bardziej przypominal peugeota.
– Dzisiaj sie troche spoznicie – rzucil szorstko Sejer. – Cos takiego moze sie przytrafic najlepszym. Czy mial kominiarke?
– Tak.
– Czarny pulower i sztruksy? Wiecie, kto to jest?
– Nie.
– Mozemy pojechac na komisariat?
– Dlaczego nie?
'A jezeli z gory wszystko to ukartowali?', pomyslal nagle. Oboje mogli byc w to zamieszani. Moze to jego dziewczyna? Falszywa zakladniczka. Dwoje ludzi w banku trzydziesci sekund po otwarciu? Coz za zbieg okolicznosci. Przestepcy staja sie coraz bardziej pomyslowi.
Male grupki ludzi stopniowo sie rozchodzily, ale kilka osob ociagalo sie, majac moze nadzieje, ze policja ich tez poprosi o zlozenie zeznan. Nic wiecej sie nie dzialo. Mezczyzna zniknal. Po kilku sekundach wszystko sie skonczylo. Niektorzy pomysleli, ze wszystko poszlo bardzo latwo. Dysponujac szybkim samochodem i znajac teren, przestepca w pol godziny mogl pokonac spory kawal drogi.
Chlopak z fryzura borsuka zsunal na nos okulary przeciwsloneczne.
– Macie wszystko na wideo, prawda?
– Chyba tak – mruknal Sejer. Jego doswiadczenia z monitoringiem tego rodzaju byly rozne. Odwrocil sie wlasnie w chwili, gdy na plac wjezdzal radiowoz. Wyskoczyl z niego Goren Soot, na ktorego widok Sejer zmarszczyl brwi, jednak zaraz po nim pojawil sie Karlsen, co z kolei wywolalo u inspektora westchnienie ulgi.
– Wzial zakladniczke. Mloda kobieta. Bron byla naladowana. Wystrzelil w banku.
Karlsen bez skrepowania gapil sie na chlopaka z fryzura borsuka.
– Wezcie tych dwoch, zeby mogli zlozyc zeznania. Widzieli zlodzieja i samochod. I przejrzyjcie tasme wideo najszybciej, jak sie da. Musimy sie dowiedziec, kim jest zakladniczka. Zorganizujcie blokade drog E18 i E76. Uzyjcie naszego pasma radiowego. To maly bialy samochod, prawdopodobnie francuski.