
Karin Fossum
Utracona
Inspektor Konrad Sejer 5
Elskede Poona
Przeklad Arkadiusz Nakoniecznik
Rozdzial 1
Cisze przerywa ujadanie psa. Matka podnosi wzrok znad zlewu i spoglada w okno. Ujadanie wydobywa sie z glebi psiego gardla. Muskularne, porosniete czarna sierscia cialo dygoce z podniecenia.
Po chwili dostrzega syna. Wysiada z czerwonego golfa i rzuca na ziemie granatowa torbe. Patrzy w okno i zauwaza ledwo widoczna sylwetke matki, po czym podchodzi do psa i uwalnia go z lancucha. Zwierze rzuca sie na niego, tarzaja sie na ziemi, wzbijajac tumany kurzu. Pies skamle, mezczyzna przeklina zartobliwie i z sympatia. Od czasu do czasu krzyczy z calych sil i mocno uderza rottweilera po pysku. Pies wreszcie przypada do ziemi. Mezczyzna wstaje i otrzepuje spodnie. Ponownie zerka w strone okna. Pies podnosi sie ostroznie, kulac sie ze strachu; mezczyzna wreszcie pozwala mu podejsc i polizac sie po twarzy. A potem idzie do domu i wchodzi do kuchni.
– Dobry Boze, jak ty wygladasz! – Niebieska bawelniana koszulka jest poplamiona krwia, rece i twarz podrapane. – W zyciu nie widzialam czegos takiego! – sapie gniewnie matka. – Zostaw te torbe. Dzisiaj i tak robie pranie.
Mezczyzna krzyzuje rece na piersi. Sa potezne tak jak on caly. Prawie sto kilogramow i ani sladu tluszczu. Miesnie rozgrzane od wysilku.
– Uspokoj sie. Ja to zrobie.
Kobieta nie wierzy wlasnym uszom. Mialby sam prac swoje rzeczy?
– Gdzie byles? – pyta. – Chyba nie cwiczysz na silowni od szostej do jedenastej?
Syn odwraca sie do niej tylem.
– Z Ulla – mamrocze. – Pilnowalismy dziecka.
Kobieta patrzy na szerokie plecy, na bardzo jasne, zjezone jak szczotka, wlosy z waskimi szkarlatnymi pasemkami. Wyglada, jakby plonal. Chlopak znika w drzwiach do piwnicy. Chwile pozniej kobieta slyszy szum starej pralki. Wypuszcza wode ze zlewu i spoglada na podworko. Pies lezy z pyskiem na lapach. Na niebie gasna resztki swiatla. Syn wraca i oznajmia, ze wezmie prysznic.
– O tej porze? Przeciez dopiero co wrociles z silowni!
Nie odpowiada. Wkrotce potem z lazienki zaczyna dobiegac jego dudniacy glos. Spiewa. Trzaskaja drzwiczki apteczki. Gluptas, pewnie szuka bandaza.
Matka usmiecha sie. Nie ma nic niezwyklego w tej gwaltownosci. Przeciez jest mezczyzna.
Nigdy nie zapomni tych chwil. Ostatnich, kiedy jeszcze wszystko bylo dobrze.
Wszystko zaczelo sie od podrozy Gundera Jomanna, ktory pojechal az do Indii, zeby znalezc zone. Kiedy go pytano, nie przyznawal sie, ze taki wlasnie byl cel jego podrozy. Nie przyznawal sie do tego nawet przed soba. Mowil, ze chcial zobaczyc kawalek swiata. Coz za nieslychana ekstrawagancja! Przeciez do tej pory prawie nie wydawal na siebie pieniedzy. Rzadko wychodzil z domu, nie przyjmowal zaproszen na bozonarodzeniowe przyjecia, spedzal czas, zajmujac sie domem, ogrodem albo samochodem. O ile bylo wiadomo, nigdy nie mial zadnej kobiety. Gunder nie przejmowal sie plotkami, tylko powoli – to akurat nie ulegalo watpliwosci – dazyl do celu i osiagal go, nie czyniac przy tym zamieszania. Czas byl jego sprzymierzencem. W piecdziesiatym pierwszym roku zycia spedzal wieczory, przegladajac ksiazke
Ale ten dzien jakos nie chcial nadejsc, wiec Gunder zarezerwowal bilet lotniczy do Indii. Wiedzial, ze to biedny kraj. Moze spotka tam kobiete, ktora nie bedzie mogla sobie pozwolic na to, by odrzucic jego propozycje przeprowadzki do Norwegii, do jego ladnego domku. Zaprosi jej krewnych i oplaci im przelot, jesli beda chcieli. Nie zamierzal nikogo zmuszac do zrywania rodzinnych wiezi. A gdyby sie okazalo, ze jego zona wyznaje jakas skomplikowana wiare, z pewnoscia nie bedzie jej naklanial, zeby ja porzucila. Malo kto byl rownie cierpliwy jak on. Gdyby tylko udalo mu sie znalezc zone!
Istnialy inne mozliwosci, ale jakos nie potrafil zdobyc sie na odwage, zeby z obcymi ludzmi wsiasc do autobusu jadacego do Polski, a nie chcial leciec do Tajlandii. Tyle mowilo sie o tym, co sie tam dzieje. Chcial samodzielnie znalezc zone. Wszystko mialo zalezec wylacznie od niego. Nie miescilo mu sie w glowie, ze moglby przegladac album z fotografiami i opisami roznych kobiet albo gapic sie w ekran telewizora, na ktorym prezentowalyby sie kolejno. Nigdy nie zdolalby dokonac wyboru.
Swiatlo lampki grzalo jego lysiejaca glowe. Znalazl na mapie Indie oraz ich glowne miasta: Madras, Bombaj, New Delhi. Wolalby miasto nad morzem. Informacja, ze wielu Hindusow zna angielski, dodala mu pewnosci siebie. Jesli wierzyc
Najpierw musi znalezc biuro podrozy. Mial do wyboru cztery. To w centrum handlowym skladalo sie wylacznie z lady, o ktora mozna bylo sie oprzec, kartkujac katalogi. Gunder wolal siedziec. Czekala go wazna decyzja, nie taka, jaka mozna podjac w pospiechu, nawet nie usiadlszy. Bedzie musial pojechac do miasta, gdzie sa trzy biura. Siegnal po ksiazke telefoniczna, jednak przypomnial sobie, ze Marie przyniosla mu kiedys broszurke z oferta wakacyjna, zeby go skusic na wyjazd. To takie dla niej typowe, pomyslal, otwierajac folder na indeksie. Litera I: Ialyssos, Ibiza, Irlandia. Czy nie ma wakacyjnych wyjazdow do Indii? Pod „Indonezja' znalazl Bali, ale to nie bylo to. Indie albo nic. Moze przeciez zadzwonic na lotnisko i tam zarezerwowac bilet. Da sobie rade, jak zwykle, a w wielkich miastach zawsze sa jacys podrozni. Ale zrobil sie wieczor i bylo juz za pozno, zeby dzwonic. Zamiast tego