zlapalam ostatni autobus do domu.
– Wiec pani chlopak nie dotrzymal pani towarzystwa?
Zerknela na niego z ukosa.
– Mowie o Goranie.
– Nie mam chlopaka.
Skarre oparl brode na rece i przez jakis czas w milczeniu przygladal sie dziewczynie. Na rece miala ladny pierscionek z czarnym kamieniem.
– Goran Seter nie jest pani chlopakiem? – zapytal wreszcie.
– Byl – odparla z przygnebieniem.
– Wiec juz po wszystkim?
– Tak.
– Kiedy to sie skonczylo?
– Wlasnie wtedy. Dwudziestego, po silowni. Mialam juz dosyc.
Skarre zaczal zastanawiac sie nad tym, co uslyszal.
– Pani Ullo – odezwal sie wreszcie. – Prosze mi wybaczyc, ale musze zadac pani kilka osobistych pytan. Musze wiedziec wiecej o pani rozstaniu z Goranem.
– Dlaczego? – zapytala przestraszona.
– Tego na razie nie moge wyjasnic. Prosze mi wszystko opowiedziec. Kiedy i jak dokladnie to sie stalo?
– Dlaczego musze o tym mowic?
– Zapewne sadzi pani, ze nie powinno mnie to obchodzic, ale zapewniam, ze jest inaczej.
– Nie chce. Ani on, ani ja nie mamy nic wspolnego z ta sprawa.
Znowu zamknela sie w sobie.
– Nie musi pani wdawac sie w szczegoly. Po prostu prosze mi w skrocie opowiedziec, co sie wydarzylo.
Patrzyl swoimi blekitnymi oczami prosto w zielone oczy Ulli. Zwykle odnosilo to zamierzony efekt. Tym razem tez tak sie stalo.
– Bylismy ze soba przez prawie rok. Dwa albo trzy razy w tygodniu cwiczylismy razem w Adonisie.
Mysli przelatywaly przez glowe Skarrego jak blyskawice.
– Pamieta pani, co Goran mial na sobie?
Spojrzala na niego niepewnie.
– Niech sie zastanowie… Biala koszulke z kolnierzykiem i dzinsy. Czarne. Zawsze takie nosi.
– Jak to przyjal?
– Zbladl jak sciana, ale co mogl zrobic? Koniec to koniec. Nic nie powiedzial, tylko odwrocil sie na piecie i wskoczyl do samochodu.
– Powiedzial, dokad jedzie?
– Nie, ale najpierw rozmawial z kims przez komorke. A potem ruszyl z piskiem opon.
– Jeszcze bedziemy o tym z pania rozmawiac – powiedzial Skarre. – Prosze pamietac, ze niczego nie musi sie pani obawiac, rozumie pani?
Ponuro skinela glowa.
– A teraz moze pani wracac do pracy.
Wyszedl z centrum handlowego i wsiadl do samochodu. Przez chwile bebnil palcami w kierownice. Goran Seter nie opiekowal sie z Ulla dzieckiem jej siostry. Ulla go rzucila. Wracajac do domu, przejezdzal przez Hvitemoen. Jechal czerwonym golfem i mial na sobie biala koszule.
Rozdzial 15
Linda juz wielokrotnie dzwonila do Karen, ale za kazdym razem odbierala jej matka i mowila, ze corki nie ma w domu. Ludzie gapili sie na nia, kiedy wchodzila do kawiarni albo jechala na rowerze. Nie byli przyjaznie nastawieni. Stanela przy oknie, spogladajac na pograzony w mroku ogrod. Z plotek mozna bylo sie dowiedziec, z kim rozmawiala juz policja, a takze u kogo zjawila sie wiecej niz raz. Ludzie byli bezlitosni.
Matka nie byla ani zachwycona, ani oburzona tym, ze Linda zadzwonila na policje. Wszystko wskazywalo na to, ze szanse na ponowne zobaczenie Jacoba byly rowne zeru. Nie miala pojecia, co musialaby zrobic, zeby znowu ja odwiedzil. Bez przerwy wracala myslami do wspomnien z tamtego wieczoru, szukajac nowych szczegolow. Dwoje ludzi na lace, dziwna zabawa… Wciaz wydawalo jej sie, ze to byla zabawa, lecz Jacob powiedzial, ze ludzie zwykle widza to, co chca zobaczyc. Nikt nie chce przeciez ogladac morderstwa. Mezczyzna gonil kobiete, zwykla zabawa kochankow. Dlatego tak wlasnie pomyslala. Goran tak na nia paskudnie spojrzal wtedy w kawiarni, kiedy zobaczyl, ze gapi sie na jego samochod. Juz pewnie domyslil sie, dlaczego tak sie zachowywala. Nie zeby sie go bala, ale nie chciala narobic mu klopotow. Powiedziala im tylko o samochodzie, i tyle. Mnostwo ludzi jezdzi przeciez golfami. Teraz bylo juz za pozno: policja rozmawiala i z Goranem, i z Ulla. Przypomniala sobie zadrapania na jego twarzy. Inni tez je na pewno widzieli. W kazdym razie ona nie pisnie o tym ani slowka, jednak musi znowu zobaczyc Jacoba! Wciaz stala przy oknie, myslac intensywnie. Matka pojechala do Holandii po transport tulipanow. W domu bylo zupelnie cicho, minela juz jedenasta w nocy. Nagle wypadla z pokoju, zbiegla na dol i zamknela drzwi na zamek. Stukot zatrzasku przestraszyl ja. Usiadla przy stole w kuchni. Kiedy niespodziewanie zadzwonil telefon, az podskoczyla. Moze to nareszcie Karen? Chwycila sluchawke.
– Karen?
Cisza. Slyszala tylko czyjs oddech. Stala nieruchomo, przyciskajac sluchawke do ucha.
– Halo?
Bez odpowiedzi. Chwile potem uslyszala sygnal. Drzaca reka odlozyla sluchawke, usiadla na kanapie i zaczela obgryzac paznokcie. Na zewnatrz wiatr szelescil w lisciach. Nikt nie uslyszalby jej krzyku. Ogarnial ja coraz wiekszy lek. Wlaczyla telewizor tylko po to, zeby zaraz go wylaczyc. Moglaby nie uslyszec, gdyby ktos zaczal dobierac sie do drzwi. Postanowila pojsc spac. Szybko umyla zeby i pobiegla na gore. Zaciagnela zaslony, rozebrala sie, wskoczyla pod koldre. Lezala, nasluchujac. Miala przeczucie, ze ktos jest na zewnatrz. Co za glupota. Nikt tu nigdy nie przychodzil z wyjatkiem saren ucztujacych na jablkach, ktorych nikomu nie chcialo sie zbierac. Wylaczyla lampke i wsunela sie glebiej pod koldre. Czlowiek, ktory popelnil te okropna zbrodnie, nie odwazylby sie tu zjawic. Na pewno sie ukrywa. Na specjalny policyjny numer zadzwonilo trzysta osob. Jest zaledwie jedna z trzystu.
Nagle cos uslyszala. Odglos byl wyrazny i w niczym nie przypominal dzwieku, jakiego podswiadomie oczekiwala. Gluche uderzenie w sciane domu. Usiadla raptownie i nasluchiwala, wstrzymujac oddech. Cos jakby szuranie. Zrobilo jej sie niedobrze. Podkulila kolana i objela je ciasno ramionami. Ktos byl na zewnatrz, w ogrodzie! Postawila stopy na podlodze gotowa do ucieczki. Lada chwila intruz zacznie majstrowac przy zamku na dole. Krew szumiala jej w uszach, nie mogla myslec. Nagle wszystko ucichlo. W pokoju panowala calkowita ciemnosc. Podkradla sie do okna, odrobine rozchylila zaslony i spojrzala przez szczeline. Poczatkowo widziala tylko nieprzenikniona czern, ale jej wzrok szybko przywykl do ciemnosci; dostrzegla drzewa i slaby poblask saczacy sie z kuchennego okna. I mezczyzne. Wpatrywal sie wprost w jej okno. Cofnela sie gwaltownie, lapiac rozpaczliwie powietrze. To kara, przemknelo jej przez glowe. Zemsci sie na mnie za to, ze zadzwonilam. Ogarnieta panika, wybiegla z pokoju, popedzila w dol po schodach, dopadla telefonu i wybrala numer Jacoba. Jego prywatny numer, ktory juz od dawna znala na pamiec. Dyszala ciezko, czekajac na polaczenie.
– Ktos tu jest! – wyszeptala rozpaczliwie, jak tylko podniosl sluchawke. – Stoi w ogrodzie i patrzy w moje okno!
– Przepraszam, kto mowi?
– To ja, Linda! Jestem sama w domu, a w ogrodzie stoi jakis czlowiek!
– Linda? – zdziwil sie Skarre. – O czym ty mowisz?