– Jasne. Kupilem ci prezent. Cos bardzo indyjskiego.

– Co to takiego?

– Nie powiem. Niespodzianka.

– Dzisiaj skosilam trawe. Masz mech na trawniku. Wiedziales o tym?

Gunder rozesmial sie.

– Pozbedziemy sie go. Nie chcemy mchu na trawniku.

My? Sprawial wrazenie dziwnie podekscytowanego. Marie nie poznawala brata. Coraz mocniej sciskala sluchawke, pragnac, zeby jak najpredzej wrocil. Nie mogla sie nim opiekowac, kiedy byl tak daleko.

– Tutaj tez jest goraco – powiedziala z duma. – W Neysben bylo wczoraj trzydziesci stopni.

– Ho, ho, trzydziesci? Tu jest ponad czterdziesci, Marie. A wczoraj bylo jeszcze wiecej. Kiedy pytam Hindusow, czy sa do tego przyzwyczajeni, no bo w koncu maja to na co dzien, mowia, ze nie, ze mecza sie tak samo jak my. Dziwne, nie sadzisz?

– Rzeczywiscie. Jakby przyjechali w nasze minus dwadziescia, pewnie zamieniliby sie w sople lodu.

– Nie sadze. Ciezko pracuja, wiec byloby im cieplo. To proste. Ale na szczescie ja jestem na wakacjach. Spaceruje sobie, a ramiona trzymam z daleka od ciala.

– Jak to?

– Nie znosze, kiedy przylepiaja mi sie do bokow. Musze tez rozczapierzac palce, ale w hotelu jest na szczescie klimatyzacja.

– Juz to mowiles.

Przez jakis czas milczeli, wreszcie Marie westchnela tak, jak wzdychaja siostry, kiedy maja do czynienia z niepoprawnymi bracmi.

– Musze juz isc – oswiadczyl Gunder. – Jestem z kims umowiony.

– Tak?

– Idziemy na kolacje. Zadzwonie jutro albo pojutrze.

Odlozyl sluchawke. Wyobrazila go sobie wedrujacego statecznie w piekielnym upale z ramionami odsunietymi od ciala i rozstawionymi palcami. Nie byla w stanie pojac, dlaczego byl taki szczesliwy.

Rozdzial 3

Gunder i Poona pobrali sie czwartego sierpnia w samo poludnie, w Sadzie Miejskim. Gunder przedstawil wszystkie wymagane dokumenty, a norweskie Ministerstwo Spraw Zagranicznych przyslalo faks potwierdzajacy, ze jest kawalerem. Uroczystosc byla skromna, lecz bardzo podniosla.

Gunder stal wyprostowany jak struna, sluchal uwaznie i mial nadzieje, ze odzywal sie wtedy, kiedy nalezalo. Poona promieniala. Warkocz miala zwiniety z tylu glowy i upiety jak wielki precel. Nawet nie starala sie ukryc swoich sterczacych zebow, tylko usmiechala sie radosnie. Gunder coraz swobodniej mowil po angielsku. Rozmawiali krotkimi zdaniami, pomagajac sobie gestami i usmiechami, i doskonale sie rozumieli. Czesto, kiedy Gunder dobrnal zaledwie do polowy zdania, ona konczyla je tak, jak on zamierzal. To bylo calkiem latwe. Opowiedzial jej o problemach zwiazanych z uzyskaniem norweskiego obywatelstwa, o tym, ze potrwa to zapewne kilka lat. To nie jest prosta sprawa. Po ceremonii szli przez miasto jako maz i zona. Poona zalozyla zlociste sandaly i turkusowe sari, spiete pod szyja filigranowa broszka. On mial na sobie nowa biala koszule, ciemne spodnie i swiezo wyczyszczone buty. Obejmowal ja w talii, ona co chwila podnosila wzrok na jego szeroka twarz. Byl taki ogromny i silny, a rownoczesnie taki delikatny. Zdarzalo sie, ze sie rumienil, a zarazem byl spokojny i pewny siebie, i nic a nic nie obchodzili go inni ludzie. Patrzyl tylko na nia. Widziala jego tlumiona radosc i szeroki usmiech na twarzy. Zdawala sobie sprawe, ze ten czlowiek zyje w swoim, zupelnie innym swiecie, ze nad nim panuje i ze to bardzo, bardzo dobrze.

Wcale nie uwazala go za bogacza. Sam jej zreszta to powiedzial: nie jestem bogaty, ale mam dom i prace. I ladny ogrod. Dobry samochod. I troskliwa siostre. Przywita cie z radoscia. Mieszkamy w poblizu malej wioski. Jest tam spokoj i cisza. Caly dzien mozna isc droga i nie spotkac zywej duszy.

Poonie wydawalo sie to bardzo dziwne. Taka wielka cisza, bez ludzi. Ona znala tylko tlumy w miescie. Cisze widywala jedynie na fotografiach.

– Chce pracowac – stwierdzila stanowczo.

– Oczywiscie, jednak bedziesz musiala jezdzic do miasta. W Elvestad niczego nie ma. Jesli dostaniesz prace w miescie, bede cie wozil.

– Lubie prace – ciagnela. – Nie mecze sie szybko. Nie jestem duza, ale jestem twarda. Nie bedziesz musial mnie utrzymywac.

– Jesli chcesz, pojdziesz do pracy. Szybciej nauczysz sie jezyka. Wszystko bedzie dobrze, Poona. Obiecuje. Norwedzy sa mili. Moze troche niesmiali i bardzo, ale to bardzo dumni, lecz mili.

Jedynym bliskim krewnym Poony byl starszy brat, ktory mieszkal w New Delhi. Chciala poinformowac go listownie o swoim malzenstwie. Musiala tez przed wyjazdem pozalatwiac wszystkie swoje sprawy w miescie. Potrzebowala na to jakichs dwoch tygodni. Gunder kupil jej bilet, wyjasnil, jak ma sie poruszac po lotnisku Gardermoen. Dal tez pieniadze, zeby jej na niczym nie zbywalo, po czym wyraznie napisal swoj adres i numer telefonu.

– Czy twojemu bratu nie bedzie przykro, kiedy sie dowie?

– Nie – stwierdzila stanowczo. – Prawie sie nie widujemy. Shiraz ma swoje zycie, rodzine: zone i czworo dzieci. Lubie gotowac – mowila dalej. – Gdy przyjade do Norwegii, zrobie wam curry z kurczaka.

– A ja przygotuje norweski gulasz z baraniny.

– Czy jest pikantny?

– W Norwegii nie jadamy pikantnych potraw. Przywiez duzo przypraw, tak zeby Marie i Karstenowi lzy poplynely z oczu.

Zastanawiala sie przez chwile.

– Co powie twoja siostra, jak mnie zobaczy?

– Bedzie szczesliwa. Na poczatku niespokojna, ale potem szczesliwa. Nie podoba jej sie, ze jestem sam. Zawsze mi powtarzala, ze powinienem zaczac troche podrozowac. Teraz przywioze ze soba caly moj swiat!

Rozesmial sie i przytulil ja lekko. Nie mogl sie powstrzymac przed dotykaniem zwinietego w wezel warkocza. Byl twardy, gruby, lsniacy jak jedwab. Kiedy wyjela spinke, wlosy splynely jej po plecach bujna kaskada. Ile kobiet w Elvestad mialo takie wlosy? Zadna! Rozpuszczala je tylko noca, tylko dla niego. Jej oczy blyszczaly w ciemnosci. Delikatnie obejmowala swymi szczuplymi ramionami jego potezne cialo. Gunder gladzil ja lagodnie duzymi, niesmialymi dlonmi. Poona byla szczesliwa. Wysoki, przystojny mezczyzna o blekitnych oczach znalazl ja w restauracyjnej kuchni po to, by zabrac z rozpalonego upalem miasta, z ludzkiego mrowia, z pokoiku ze wspolna lazienka. Gunder mial wlasna lazienke z wanna i labedziami na scianach. Trudno jej bylo w to wszystko uwierzyc. Od chwili kiedy zobaczyli sie po raz pierwszy, oboje wiedzieli, ze zmierzaja w tym samym kierunku. Wiedzieli to od chwili, kiedy po raz pierwszy pochylil sie i objal jej szczuple cialo. Kiedy zobaczyl, jak jej wielkie oczy zachodza mgla, a potem zamykaja sie powoli. Od chwili kiedy przytulila sie do jego szerokiej piersi. Tej pierwszej nocy nie rozmawiali, tylko dzielili sie biciem serc. Jego serce uderzalo powoli i miarowo, jej szybko i leciutko. Nie bali sie, jeszcze nie. Poona miala rzucic prace i wysprzatac swoj pokoik, Gunder mial wrocic do ojczyzny, zeby przygotowac dom i ogrod. W hotelu ktos zrobil im zdjecie. Stali sztywni i oficjalni, polaczeni zawartym niedawno kontraktem. Ona w turkusowym sari, on w snieznobialej koszuli. Kazal zrobic dwie odbitki i dal jej jedna.

Z powodu pracy nie mogla odprowadzic go do samolotu. Rozstali sie na chodniku przed hotelem; na chwile zapomnial o niesmialosci i przytulil ja mocno, z calych sil. W tamtej chwili cos w nim peklo. Teraz, kiedy wreszcie ja znalazl, musial ja zostawic. Bal sie o nia. Pogladzila go palcem po nosie, po czym znikla. Widzial jeszcze tylko jej smukle sniade nogi, kiedy skrecala za rog. Nieco pozniej Gunder siedzial w ciasnej kabinie samolotu ze zdjeciem w dloni. Czul, jak serce rosnie mu w piersi, tloczy wiecej krwi niz zwykle. Bylo mu za goraco. Poona dotykala go wszedzie, dotknela nawet wnetrza uszu, tam gdzie do tej pory wkladal co najwyzej klebki waty. Kiedy o niej myslal, drzaly mu rece i usta. Mial wrazenie, ze caly pulsuje, i byl pewien, ze wszyscy to widza. Ktos go kochal. On kochal kogos. Caly plonal. Patrzac na wspolpasazerow, widzial tylko Poone. Jak on zyl do tej pory? Przez piecdziesiat lat byl zupelnie sam, zajmowal sie wylacznie soba, a od czasu do czasu takze siostra. Teraz

Вы читаете Utracona
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату