dla niego bezcenne. Erik kochal swoje dzieci i robil dla nich wszystko. Prawie. Nie potrafil zupelnie przestac pic. To bylo dla niego za wiele. Utrzymywal picie, jak to sam nazywal, na akceptowalnym poziomie.

W pracy sprawowal sie nienagannie, z wyjatkiem tych okresow, w ktorych przesadzal z imprezami. Zdarzalo sie to w regularnych odstepach czasu i szef zrozumial, ze jesli chce zatrzymac u siebie Erika, musi zaakceptowac, ze tak sie dzialo i ze czasem Erik w ogole nie pojawial sie w pracy. Bylo powszechnie wiadomo, jak swietnym rzeczoznawca byl Erik i to dodawalo firmie Bukowskis dodatkowego prestizu, a poza tym pozwalalo zaoszczedzic pieniadze, poniewaz Erik byl bardzo szybki.

Jednak z powodu problemow z piciem Erik nigdy nie mogl awansowac na starszego asystenta. Zaakceptowal to juz dawno temu.

Erik byl poza tym wesoly i towarzyski, zawsze nienagannie ubrany, mial ostry jezyk i figlarny usmiech. Duzo zartowal, ale nigdy kosztem innych.

Przy pierwszym spotkaniu mogl sie wydawac bardzo otwarta osoba, lecz mial silna integralnosc, przez ktora trudno sie bylo przebic. Nie wygladal na czterdziesci trzy lata, lecz o wiele mlodziej. Byl wysoki, muskularny, elegancki, atrakcyjny ze swoimi ciemnymi zaczesanymi do tylu wlosami, duzymi szarozielonymi oczami i regularnymi rysami.

Czasem wydawal sie nieobecny i ci, ktorzy go dobrze znali, tlumaczyli to jego alkoholizmem. W jakis niewytlumaczalny sposob wydawal sie wylaczony z tego, co sie dzialo dookola niego. Tak jakby zyl w swoim swiecie, odgrodzony od wszystkiego innego.

W tych kregach, w ktorych sie obracal, wiekszosc osob wiedziala wszystko o rodzinach innych, ale Erik byl wyjatkiem. Chetnie mowil o swoich dzieciach, ale nigdy nie wspominal swoich rodzicow ani nie mowil o nich w jakimkolwiek kontekscie.

Jednak bylo powszechnie wiadomo, ze byl on synem jakiejs szychy ze swiata biznesu. Niektorzy zastanawiali sie, skad Erik mial pieniadze na tak wystawne zycie, majac tylko pensje mlodszego asystenta w Bukowskis, ktora nie mogla byc przeciez szczegolnie wysoka. Na takie pytania odpowiadali wowczas dobrzy znajomi Erika, tlumaczac, ze mimo iz Erik nie mial dobrego kontaktu z rodzicami, dostawal od nich co miesiac pieniadze na utrzymanie, co pozwalalo mu na rozrzutne zycie i sprawialo, ze nie musial martwic sie o przyszlosc.

Stal tam teraz w swoim garniturze w kredowe paski, nonszalancko oparty o bar, z piwem w reku i rozgladal sie po lokalu, sluchajac opowiadania Otto Diesena o tym, jak to zderzyl sie ze sliczna brunetka na stoku podczas podrozy sluzbowej do Davos. Wypadek skonczyl sie tym, ze lezeli nadzy w apartamencie hotelowym i masowali wzajemnie swoje obolale ciala. Otto nie przejmowal sie w ogole tym, ze byl zonaty, nikt inny zreszta tez nie. Czasem Erik myslal, ze podczas ich spotkan wszyscy zachowywali sie tak, jakby wciaz byli chlopcami z liceum.

Opowiadali te same stare historie podbojow, jak to robili przez wszystkie lata ich znajomosci. Choc w innych sferach zycia duzo sie zmienilo: nowa praca, rodzina i tak dalej, gdy sie spotykali, mialo sie wrazenie, ze czas sie zatrzymal. Przylapal siebie samego na tym, ze mu sie to podobalo. Dawalo poczucie bezpieczenstwa, miedzy nimi nic sie nie zmieni, cokolwiek by sie dzialo w ich zyciu. Bylo to dla Erika pocieszenie i gdy chwile potem zegnali sie, poklepujac sie po plecach i dajac sobie szturchance, wrocil mu dobry humor. Zatrzymal sie w barze sushi na rogu i kupil kolacje na wynos.

Jego mieszkanie znajdowalo sie na ostatnim pietrze w ladnej kamienicy przy ulicy Karlavagen z widokiem na park Humlegarden i Krolewska Biblioteke. Gdy wszedl, powitala go sterta poczty lezaca na wycieraczce w korytarzu. W westchnieniem podniosl plik reklam i kopert z okienkami, po czesci rachunkow. Jego znajomi nie widzieli, ze comiesieczne utrzymanie od rodzicow zostalo wstrzymane i zyl obecnie nieco ponad swoje mozliwosci. Pod koniec kazdego miesiaca, gdy trzeba bylo zaplacic rachunki, nachodzil go niepokoj.

Nie otwierajac zadnej koperty, rzucil poczte na bok i wlaczyl plyte Marii Callas. Przyjaciele bardzo sobie z niego zartowali, ze tak mu sie podobala jej muzyka. Nastepnie wzial prysznic, ogolil sie i przebral. Dlugo stal przed lustrem i za pomoca zelu ukladal wlosy.

Cialo bylo odprezone i nieco obolale, po obiedzie byl w silowni i trenowal dluzej niz zwykle. Trening byl przeciwwaga dla jego nadmiernej konsumpcji alkoholu. Byl swiadomy tego, ze pil zbyt duzo, ale nie chcial skonczyc. Od czasu do czasu mieszal alkohol z tabletkami, ale zdarzalo sie to najczesciej tylko wtedy, gdy kilka razy do roku zapadal w swoje glebokie depresje. Czasem przechodzily one po kilku dniach, czasem utrzymywaly sie miesiacami. Przyzwyczail sie do nich i dawal sobie z nimi rade na wlasna reke. Jedyne co mu w tych depresjach przeszkadzalo to to, ze wowczas najczesciej nie chcial widziec dzieci. Obecnie rozumialy problem, co ulatwialo sprawe, byly juz dorosle. Emelie miala dziewietnascie lat, Karl dwadziescia, a David dwadziescia trzy. Erik za wszelka cene chcial uniknac przyznania sie przed nimi, ze cierpial na depresje. Nie chcial ich obciazac ani niepokoic. Zazwyczaj udawal, ze nic sie nie dzieje, mowil tylko, ze musi wyjechac albo ze ma duzo pracy. One tez mialy swoje zycie, dziewczyny, chlopakow, studia, sport i kolegow. Czasem przez kilka tygodni nie mial kontaktu z dziecmi, z wyjatkiem Davida, z ktorym byl najbardziej zwiazany. Moze dlatego, ze byl on najstarszy.

Erik Mattson prowadzil podwojne zycie. Jedno jako szanowany i ceniony pracownik w domu aukcyjnym Bukowskis, zycie towarzyskie z przyjaciolmi, wystawnymi przyjeciami, podrozami i ojcostwem, nawet jesli sporadycznym. Drugie zycie bylo zupelnie inne: tajemnicze, ponure i destrukcyjne. A jednak nie mial wyjscia.

Jakas godzine pozniej Erik Mattson opuscil mieszkanie. Juz teraz wiedzial, ze bedzie to dluga noc.

Knutas obudzil sie z dokuczliwym bolem glowy. Tej nocy nie spal dobrze. Obraz zmarlego Egona Wallina przesladowal go we snie, a gdy lezal bezsennie, rozmyslal o sledztwie. W dzien prawie nie bylo czasu na zastanawianie sie nad czymkolwiek, wiec to noca musial poukladac wrazenia. Cala masa innych rzeczy, ktore nie nalezaly do pracy policyjnej, ciagle przerywala sledztwo, co doprowadzalo go do szalu. Denerwujace bylo rowniez to, ze media byly tak dobrze poinformowane.

Czasem zastanawial sie, czy dobrze sie stalo, ze jego zastepca Lars Norrby pelnil funkcje rzecznika prasowego. Moze lepiej by bylo, gdyby nie wiedzial tak duzo. Im bardziej rzecznik prasowy byl zorientowany w sledztwie, tym wieksze ryzyko, ze wyjawi wiecej, niz powinien.

Najlepiej byloby zapewne wylaczyc go z grupy sledczej, ale wowczas z pewnoscia podnioslby sie krzyk.

Oslawione zdjecie ofiary wiszacej w bramie Dalmansporten przysporzylo im wiele problemow. Nie zdziwilo go bardzo, ze autorka zdjecia byla Pia Lilja. Razem z Johanem Bergiem stanowili team, ktorego najchetniej by unikal. Oczywiscie szanowal Johana, dobrze wykonywal on swoja prace, byl dociekliwym reporterem, ale zadawal zawsze niepotrzebne pytania, ktore prowadzily donikad. Johan wiele razy pomogl policji rozwiazac zagadke morderstwa, co nieuchronnie przyczynilo sie do tego, ze policjanci w komendzie, z Knutasem na czele, byli przychylnie nastawieni do tego dziennikarza. A ze na domiar wszystkiego podczas ostatniej pogoni za morderca Johan prawie stracil zycie, sympatia policjantow do niego tylko wzrosla, co na dluzsza mete nie bylo niczym dobrym. Berg byl reporterem, ktorego powinno sie unikac, jesli chcialo sie pracowac w spokoju. A zwlaszcza gdy byl w towarzystwie takiego operatora kamery jak Pia Lilja. Pokora i szacunek dla integralnosci policji nie byly z pewnoscia jej glownymi cechami. Wchodzila z buciorami w najdelikatniejsze sprawy i nie stawiala sobie zbyt wielu pytan. Wystarczylo spojrzec, jak wygladala: czarne wlosy, ktore sterczaly na glowie jak szczecina, oczy pomalowane jak u wojownika ruszajacego do boju i do tego kolczyk w nosie, ktory, jak zauwazyl ostatnio, zamienila na perle. Przynajmniej to troche lepiej wygladalo. Oczywiscie Knutas rozumial, jak wazne byly dobre stosunki z prasa, ale czasem tak bardzo przeszkadzali w pracy, ze chcial tylko, aby wszyscy poszli do diabla.

Siegnal po budzik, byla dopiero za kwadrans szosta. Jeszcze moze chwile polezec. Ulozyl sie na boku zwrocony w strone Line. Miala na sobie rozowa koszule nocna w duze pomaranczowe kwiaty. Na jej mlecznobialym ramieniu, ktore polozyla sobie na glowie, odznaczaly sie tysiace piegow. Kochal kazda z tych kropeczek. Rude loki rozsypaly sie po calej poduszce.

– Dzien dobry – wyszeptal jej do ucha. Zamruczala tylko w odpowiedzi. Delikatnie scisnal ja w talii, zeby zobaczyc, czy zareaguje.

– Co robisz – powiedziala po dunsku. Czasem zdarzalo jej sie to, gdy byla zmeczona. Pochodzila z dunskiej wyspy Fyn, poznali sie w Kopenhadze przed pietnastoma laty. Ludzie mowili, ze

Вы читаете Umierajacy Dandys
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату