coraz wiekszy pociag do tej samej plci, kobiety zupelnie go nie interesowaly. Gdy jego koledzy rozmawiali o dziewczynach i o seksie, smial sie jak wszyscy, potakiwal i od czasu do czasu sam opowiadal jakas historie podboju, w ktorej chwalil sie swoimi osiagnieciami w tej dziedzinie. Jednak w ukryciu Erik spogladal na mezczyzn. W autobusie, na ulicy i pod prysznicem po gimnastyce. To cialo mezczyzn, a nie kobiet bylo interesujace. Poniewaz byl bolesnie swiadomy staromodnych i zacofanych zapatrywan swoich rodzicow na homoseksualizm, robil wszystko, zeby stlumic w sobie pociag do mezczyzn. Az pewnego razu jego uczucia znalazly potwierdzenie.

Jechal z rodzicami na weekend na wyspe Gotska Sandon, gdzie mieli zatrzymac sie na noc w domku letniskowym. Na promie spotkali sympatyczna rodzine z Goteborga, w ktorej byl chlopak w jego wieku. Poznym wieczorem, gdy dorosli rozmawiali, popijajac wino, obaj mlodziency opuscili towarzystwo i poszli na spacer wzdluz dlugich piaszczystych plaz otaczajacych wyspe. Bylo to tuz przed swietem Midsommar, noc byla jasna i ciepla. Polozyli sie obok siebie na jednej z wydm, patrzyli w niebo i rozmawiali. Erik czul sympatie do Joela, mieli ze soba wiele wspolnego. Zaczeli sie sobie zwierzac i Erik opowiedzial Joelowi o swoich problemach w domu. Ten okazal wspolczucie i zrozumienie i ani sie nie obejrzeli, a padli sobie w ramiona. Erik nigdy nie zapomni tej nocy. Wymienili sie adresami i numerami telefonu, lecz nigdy sie ze soba nie skontaktowali.

Erik wrocil do swojego zwyczajnego zycia w Sztokholmie mocno wstrzasniety swoim homoseksualnym debiutem. Byl tak smiertelnie przerazony odkrytymi w sobie uczuciami, ze zaczal starac sie o dziewczyne, ktora na wykladach obrzucala go dlugimi spojrzeniami.

Nazywala sie Lydia, zostali para i dosc szybko sie pobrali. Na poczatku malzenstwo bylo nawet udane i w niedlugim czasie doczekali sie trojga dzieci.

Problemy alkoholowe Erika zaczely sie duzo wczesniej, ale z kazdym rokiem sie poglebialy.

Jego rodzice, skoncentrowani za bardzo na sobie, nic nie zauwazyli i dawali Erikowi i Lydii pieniadze, by mogli zyc wystawnie w eleganckim mieszkaniu na Ostermalm. Lydia pochodzila z Leksandu, z rodziny zaliczajacej sie do klasy sredniej. Pomalu zdobyla wyksztalcenie jako konserwator zabytkow i dostala prace w Muzeum Narodowym.

Pewnego razu, gdy Erik nie wrocil na noc do domu, jak to mu sie czesto zaczelo zdarzac, i pojawil sie dopiero nastepnego dnia okolo drugiej po poludniu, wyraznie pod wplywem alkoholu i narkotykow, Lydia nie wytrzymala. Byla to sobota, zabrala dzieci i pojechala do tesciow.

Oczywiscie rodzice Erika ogromnie sie zdenerwowali i zagrozili, ze wstrzymaja pieniadze, ktore przesylali im kazdego miesiaca.

Lydia chciala sie rozwiesc i naturalnie rodzice Erika staneli po jej stronie. To w koncu Erik nie potrafil sie zachowac i nie dotrzymal tego, co przyrzekl.

To, co uwazala jego matka, w ogole go nie obchodzilo, udalo jej sie zniszczyc dziecieca milosc przez te wszystkie lata psychicznej tyranii i nieokazywania mu milosci. Ile to razy ponizala go i osmieszala przed nauczycielami, sasiadami, krewnymi i znajomymi. Nie czul do niej zupelnie nic i byl przekonany, ze bylo to odwzajemnione. Jesli zywili do siebie jakies uczucie, byla to gleboka pogarda.

Jednak nadal zalezalo mu na ojcu. Tak naprawde nigdy nie traktowal Erika zle. Mimo iz swietnie sobie radzil w swiecie biznesu, w domu byl marionetka w rekach zony. To ona wszystkim kierowala i byla wszystkiemu winna, jej maz rzadko podawal w watpliwosc jej decyzje. Zostawial wszystko zonie. Tak bedzie najlepiej dla spokoju rodzinnego, mowil z dobrodusznym usmiechem na ustach i uciekal z pola walki, udajac sie w kolejna podroz sluzbowa.

Po rozwodzie spotkal swoich rodzicow tylko raz, na piatych urodzinach Emelie.

Siedzac przy kawie na przyjeciu urodzinowym corki, Erik widzial bol i zawod w oczach swojego ojca i to go bolalo. Posrod balonow, kolezanek z przedszkola, prezentow i kawalkow tortu unosil sie zawod i zranione uczucia. Byl zmuszony wyjsc na balkon, zeby zaczerpnac powietrza.

Nawet jesli Lydia zaraz po rozwodzie byla bardzo zawiedziona zachowaniem Erika, to jednak rozumiala go jak zaden inny czlowiek na swiecie. Opowiedzial jej o swoim nieudanym dziecinstwie, o nielatwych stosunkach z matka i o tym, jak coraz bardziej stawal sie swiadomy swojej homoseksualnosci. Zaakceptowala go takim, jakim byl i gdy silne emocje zwiazane z rozwodem ucichly, zostali przyjaciolmi. Lydia zrozumiala chyba, ze staral sie, jak tylko potrafil. Postanowili, ze dzieci zostana przy niej, bo byly jeszcze bardzo male, ale Erik mogl spedzac z nimi co drugi weekend.

Ten uklad funkcjonowal przez pol roku. Erik zachowywal sie bez zarzutu i nie pil w te weekendy, w ktore zajmowal sie dziecmi. Rodzice nadal przesylali mu co miesiac znaczna sume na konto, nawet jesli jego matka podkreslala, ze bylo to ze wzgledu na dzieci, a nie na niego.

Az pewnego razu, gdy mial u siebie dzieci, pojawil sie jego dawny chlopak. Zostal na kolacji. Gdy dzieci zasnely, jego byly zaczal sie do niego kleic, poszli do lozka, a potem otworzyli dobra whisky, ktora gosc przyniosl ze soba. Jak to zwykle bywalo, gdy Erik zaczal pic, nie mogl skonczyc.

Nastepnego dnia w porze obiadowej obudzil sie na kanapie w salonie. Ktos uparcie dzwonil do drzwi. Byla to Lydia, ktora wpadla do mieszkania i znalazla dzieci w sypialni przed telewizorem chrupiace chipsy, ciastka i surowe spaghetti.

Tej niedzieli mieli isc razem do skansenu. Byl to ostatni weekend, kiedy Erik mial u siebie dzieci, a jego rodzice wstrzymali comiesieczne przelewy na jego konto.

Nigdy wiecej nie spotkal juz rodzicow.

Pewnego razu przypadkiem zauwazyl swoja matke w dziale z kapeluszami domu towarowego Nordiska Kompaniet. Przez dluzsza chwile stal ukryty za kolumna i obserwowal ja, gdy smiejac sie, razem ze swoja przyjaciolka przymierzala kapelusze. Nie mogl zrozumiec, ze ta kobieta, na ktora patrzyl, byla jego wlasna matka. Ze nosila go w swoim ciele, urodzila go i karmila piersia, gdy byl niemowleciem. Bylo to nie do pojecia. Tak samo jak to, ze kiedys zdecydowala sie zostac matka.

Noc byla ciemna i zimna. Gdy skrecil w ulice Valhallavagen, nigdzie nie bylo widac zywej duszy. Termometr wskazywal minus dwanascie stopni. Zaparkowal na wolnym miejscu przed sklepem 7-Eleven, prawie obok dzielnicy Gardet. Bylo to dostatecznie daleko, zeby nikt nie skojarzyl samochodu z miejscem przestepstwa, jesli ktos mimo wszystko zwrocilby uwage na zaparkowany samochod.

Plecak w bagazniku byl lekki i dobrze spakowany. Pasek z papierowym rulonem przytwierdzil do ramienia, tak aby miec swobode ruchow. Szybko przeszedl przez ulice i wybral droge wzdluz dzielnicy Gardet, aby szansa, ze ktos go zauwazy, byla jak najmniejsza.

Przy hotelu i restauracji Kallhagen przeszedl przez parking i skierowal sie w strone kanalu Djurgardsbrunn. Kawalek dalej dostrzegl biale, potezne Muzeum Historii Morza, z oswietlona fasada. Dookola bylo cicho i bezludnie. Po drugiej stronie kanalu na ciemnym nocnym niebie odznaczaly sie skaly skansenu. Kawalek dalej blyszczaly swiatla miasta. Wydawalo sie ono takie odlegle, choc znajdowal sie zaledwie okolo kilometra od najwiekszych ulic handlowych.

Przy pomoscie zalozyl lyzwy. Wiatr zdmuchnal cienka warstwe sniegu, ktora lezala na lodzie, co ulatwialo jazde. Wyprobowal ten odcinek wiele razy i nie bylo problemu, jesli trzymalo sie dosc blisko brzegu.

Zazwyczaj nie mozna bylo pokonac tej drogi na lyzwach, poniewaz albo lod byl za cienki i zbyt nierowny, albo warstwa sniegu zbyt gruba. Ale teraz warunki byly doskonale i trudno bylo o lepszy srodek transportu. Nie bedzie go ani widac, ani slychac.

Lod trzeszczal i skrzypial pod nim, gdy wyruszyl w droge. Najpierw musial przejechac przez kanal. Rozwinal dosc duza predkosc i wkrotce minal galerie Thielska galleriet polozona na cyplu Biskopsudden.

Wyjechal z kanalu i zobaczyl rozposcierajace sie przed nim zamarzniete wody fiordu, ktory wygladal jak wypolerowana podloga. Mial nadzieje, ze lod wytrzyma, kawalek dalej od brzegu znajdowala sie wolna od lodu droga wodna, ktora plywaly zima statki.

Przy pomoscie cypla Waldemarsudde bylo ciemno. Pojechal dalej, zatrzymal sie, gdy byl dokladnie przed palacem. Bylo ciemno choc oko wykol, palce zdretwialy mu z zimna. Szybko rozsznurowal lyzwy i zostawil je na lodzie. Wzial plecak i przekradl sie do budowli, ktora samotnie i majestatycznie wznosila sie na pagorku. Cale szczescie w poblizu nie bylo innych domow, a najblizszy sasiad mieszkal poza zasiegiem wzroku

Вы читаете Umierajacy Dandys
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату