– Kiedy obchodzilem wyspe, zanim jeszcze zaczelismy realizowac projekt, pamietam, ze zauwazylem w scianie wapiennego klifu jakies jaskinie. Mysle, ze nasze stworzenia chowaja sie w nich, a moze nawet tam zamieszkaly. Tylko w ten sposob potrafie wytlumaczyc, dlaczego siatka elektronicznych czujnikow nie wylapuje ich sygnalu.

Melanie uniosla rece i przylozyla dlonie do ust. Jej oczy zdradzaly przerazenie i konsternacje.

Widzac reakcje Melanie, Candance zorientowala sie, ze cos jest nie w porzadku.

– No co wy? Co sie stalo? O czym myslicie?

Melanie bezradnie opuscila rece. Patrzyla na Kevina.

– Mowiac, ze byc moze przekroczyl granice, Kevin mial na mysli, ze obawia sie, iz stworzyl czlowieka – zaczela wyjasniac wolnym, rozwaznym glosem.

– Zartujecie sobie ze mnie! – zawolala Candace, jednak krotkie, szybkie spojrzenia na Kevina i Melanie daly jej do zrozumienia, ze to nie zarty.

Przez cala minute nikt nie odezwal sie ani slowem. W koncu Kevin przerwal milczenie.

– Nie chce powiedziec, ze w skorze malpy znalazl sie prawdziwy czlowiek. Mysle jedynie, ze nieopatrznie stworzylem praczlowieka. Moze kogos bliskiego naszym dalekim przodkom, jak stworzenie, ktore cztery, piec milionow lat temu zaczelo sie z malpy przeksztalcac w malpoluda. Byc moze na powrot uruchomilem geny odpowiedzialne za decydujaca faze ewolucji. Przeciez mogly sie znajdowac krotkim ramieniu chromosomu szostego.

Candace spogladala niewidzacym wzrokiem w okno, pamiecia zas wrocila do sali operacyjnej, gdzie dwa dni wczesniej bonobo bylo usypiane przed zabiegiem. Malpa wydawala dziwnie ludzkie odglosy i desperacko probowala utrzymac rece wolne, aby wykonywac wciaz te same, dzikie gesty. Nieustannie zaciskala i rozwierala palce i wyrzucala w przod ramiona.

– Mowisz o istocie czlowiekowatej, o kims poprzedzajacym Homo erectus – odezwala sie Melanie. – Tak. Z naszych obserwacji rzeczywiscie wynika, ze transgeniczne potomstwo bonobo rozwija sie lepiej niz ich matki. Sadzilismy, ze sa po prostu sprytne.

– Dopoty nie mozna ich uznac za hominidy, dopoki nie potrafia uzywac ognia – stwierdzil Kevin. – Tylko prawdziwy praczlowiek uzywal ognia. I tego wlasnie sie obawiam, widzac dym nad wyspa, dym ognisk.

Candace odwrocila sie od okna.

– Wiec mowiac krotko, mamy na wyspie szczep jaskiniowcow jak w czasach prehistorycznych.

– Mniej wiecej – zgodzil sie Kevin. Jak sie spodziewal, obie panie byly oslupiale ze zdumienia. Sam natomiast poczul sie znacznie lepiej, kiedy opowiedzial o swoich obawach.

– Co z tym zrobimy? – zapytala Candace. – Ja z pewnoscia nie zamierzam brac udzialu w zabiciu ani jednej z tych istot, dopoki sprawa nie wyjasni sie tak lub inaczej. Mialam dostatecznie silne wyrzuty sumienia, nawet gdy chodzilo tylko o malpy.

– Poczekajcie – wtracila Melanie. Uniosla rece, palce dloni miala szeroko rozwarte. W jej oczach pojawil sie blysk nadziei. – Moze posunelismy sie za daleko z wnioskami. Nie mamy przeciez zadnych dowodow. Wszystko, o czym mowimy, to sa w najlepszym razie przypuszczenia.

– Prawda, ale jest jeszcze cos – powiedzial Kevin i znowu odwrocil sie do komputera. Polecil pokazac wszystkie bonobo na wyspie rownoczesnie.

Po sekundzie na ekranie zaczely pulsowac dwa ogniska czerwonych punktow. Jedno znajdowalo sie w poblizu miejsca, w ktorym wczesniej zlokalizowali malpe Melanie. Drugie zauwazyli na polnoc od jeziora.

Kevin spojrzal na Melanie i zapytal:

– Co sugeruja dane?

– Ze malpy podzielily sie na dwie grupy. Myslisz, ze to trwaly podzial?

– Wczesniej bylo tak samo. Mysle, ze to stale zjawisko. Nawet Bertram o tym wspomnial. To nietypowe zachowanie u bonobo. Zwykle trzymaja sie w wiekszych skupiskach niz szympansy, a do tego nasze bonobo sa stosunkowo mlodymi zwierzetami. Wszystkie powinny przebywac w jednej grupie.

Melanie skinela glowa. Przez ostatnie piec lat takze sporo dowiedziala sie o zachowaniach tego gatunku.

– Ale jest cos jeszcze bardziej niepokojacego – dodal Kevin, jakby malo bylo tego, co juz odkryl. – Bertram powiedzial mi, ze ktoras z malp zabila jednego z naszych Pigmejow, kiedy znalazl sie na wyspie. To nie byl wypadek. Celowo rzucila kamieniem. Taki typ agresji zdecydowanie bardziej pasuje do zachowania czlowieka niz bonobo.

– Musze sie z tym zgodzic – Melanie potwierdzila wnioski Kevina. – Ale i tak nadal to tylko przypuszczenia.

– Przypuszczenia czy nie, nie chce tego miec na sumieniu – stwierdzila Candace.

– Ja tez tak to widze. Poswiecilam dzisiaj wiele czasu na przygotowanie dwoch samic bonobo do pobrania komorek jajowych. Lecz wobec tego, co tu uslyszalam, nie zamierzam dalej nad tym pracowac az do wyjasnienia, czy nasze przypuszczenia okaza sie prawdziwe, czy tez nie.

– Sprawa nie jest prosta. Zeby to udowodnic, ktos bedzie musial pojsc na wyspe. Klopot w tym, ze tylko dwoch ludzi ma do tego upowaznienie: Bertram Edwards i Siegfried Spallek. Probowalem juz porozmawiac z Bertramem i chociaz zwrocilem mu uwage na ogien, bardzo dosadnie poinformowal mnie, ze nikt nie upowazniony nie ma prawa pojawiac sie w poblizu wyspy. Moze to byc jedynie Pigmej, ktory dostarcza malpom dodatkowy pokarm.

– Powiedziales mu, co cie niepokoi? – zapytala Melanie.

– Nie tak dokladnie. Ale domyslil sie. Jestem tego pewny. Nie byl zainteresowany. Rzecz w tym, ze on i Siegfried widza przede wszystkim korzysci plynace z realizacji projektu. W konsekwencji gotowi sa zrobic wszystko, zeby nic nie zaklocilo prac. Obawiam sie, ze sa tak skorumpowani, iz w ogole ich nie obchodzi, co sie dzieje na wyspie. A na dodatek Siegfried jest ewidentnym przykladem socjopaty.

– Naprawde jest taki zly? Slyszalam jakies plotki – wtracila Candace.

– Cokolwiek slyszalas, jest i tak dziesiec razy gorzej – zapewnila Melanie. – To najbardziej marna kreatura. Zeby dac ci pelen obraz sytuacji, powiem, ze kazal zabic trzech biednych Gwinejczykow, ktorzy klusowali w Strefie, gdzie sam Siegfried lubi polowac.

– Zabil ich osobiscie? – zapytala zaszokowana Candace.

– Osadzil ich bez procesu, bez obroncow, a nastepnie zolnierze gwinejscy, ktorych ma na swoje uslugi, wykonali na boisku do gry w pilke publiczna egzekucje – poinformowala Melanie.

– I zeby ich jeszcze dodatkowo zniewazyc, kazal im obciac glowy, a z czaszek zrobil pojemniki na rozne przybory, ktore trzyma na swoim biurku – dodal Kevin.

– Zaluje, ze pytalam – powiedziala Candace z dreszczem.

– A moze by tak sprobowac z doktorem Lyonsem? – zasugerowala Melanie.

Kevin rozesmial sie.

– Zapomnij o nim. Jest jeszcze bardziej zaslepiony zadza zarabiania pieniedzy niz Bertram. Cala operacja to przeciez jego dziecko. Z nim takze probowalem rozmawiac o dymie. Nawet jeszcze mniej sie tym przejal. Upieral sie, ze to moja chora wyobraznia. Szczerze powiedziawszy, nie ufam mu, chociaz musze rowniez byc mu wdzieczny za premie i sprzet, ktory mi dostarczyl. Postapil bardzo sprytnie i kazdemu, kogo wlaczyl do operacji, zaoferowal powazne sumy, szczegolnie Bertramowi i Siegfriedowi.

– W takim razie musimy polegac tylko na sobie. Sprawdzmy, czy to wylacznie twoja imaginacja, czy cos wiecej. Co powiesz na szybka wycieczke naszej trojki na Isla Francesca? – zaproponowala Melanie.

– Zartujesz! Bez zezwolenia? Potraktuja to jak zdrade stanu.

– To zdrada stanu dla tubylcow. Nas nie moze dotyczyc. W naszym wypadku Siegfried bedzie musial odpowiedziec przed GenSys.

– Bertram wyraznie zakazal wszelkich wizyt – upieral sie Kevin. – Zaproponowalem, ze sam pojde, i nie zgodzil sie.

Melanie wzruszyla ramionami.

– Wielkie mi co. Najwyzej sie wscieknie, i tyle. Nic nie zrobi. Wyleje nas z roboty? Jestem tu juz tak dlugo, ze wcale mnie to nie przeraza. Poza tym nie poradza sobie bez nas. Tak sie sprawy maja naprawde.

– Myslisz, ze to moze byc niebezpieczne? – zapytala Candace.

– Bonobo sa spokojnymi istotami. O wiele spokojniejszymi niz szympansy, a i one nie sa niebezpieczne, jezeli nie poczuja bezposredniego zagrozenia – odpowiedziala Melanie.

– Jak w takim razie rozumiec zabicie tego czlowieka?

Вы читаете Chromosom 6
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату