– Jak sie okazalo, mial racje – oswiadczyla Cassi. – Nie znaleziono oczywistej przyczyny zgonu. Pacjent przed kilkoma dniami przeszedl operacje serca, ktorej dokonal doktor Ballantine.

– Powiedzialbym raczej, ze przyczyna byly zle zalozone podczas operacji szwy, ktore mogly zacisnac wlokna peczka Hisa i doprowadzic do zaburzen rytmu.

– Czy takie odniosles wrazenie podczas proby reanimacji?

– Taka wlasnie mysl przyszla mi do glowy.

– Sadze, ze byl to pewien rodzaj ostrej arytmii. Pielegniarki mowily, ze znalazly go zupelnie sinego.

Thomas skonczyl sie czesac i dal do zrozumienia, ze jest gotowy zejsc na kolacje. Reka wskazal w strone hallu, a jednoczesnie kontynuowal dyskusje: – Mnie to nie dziwi. Pacjent musial sie zachlysnac.

Cassi wyszla za Thomasem. Na podstawie wynikow sekcji wiedziala, ze pluca i drogi oddechowe pacjenta byly absolutnie czyste, chory nie mogl wiec sie zachlysnac. Ale wolala to przemilczec. Z tonu Thomasa mogla sie domyslic, ze ma juz dosc tego tematu.

– Sadzilem, ze w zwiazku z rozpoczeciem nowego stazu jestes bardzo zajeta – zauwazyl Thomas schodzac po schodach. – Czyzbys na psychiatrii nie miala zbyt duzo roboty?

– Wiecej niz trzeba – stwierdzila Cassi. – Nigdy przedtem nie mialam tylu klopotow. Ale ta seria SSD interesujemy sie z Robertem juz od roku. Mielismy zamiar opublikowac wyniki naszych badan. Ja odeszlam z patologii, ale jestem przekonana, ze on znajduje sie na jakims tropie. W kazdym badz razie, kiedy dzis rano zadzwonil do mnie, zwolnilam sie, zeby wziac udzial w sekcji.

– Chirurgia to bardzo odpowiedzialna dziedzina – oswiadczyl Thomas – a szczegolnie chirurgia serca.

– Wiem o tym – powiedziala Cassi – ale Robert naliczyl juz siedemnascie tego rodzaju przypadkow. Ten ostatni bedzie prawdopodobnie osiemnastym. Dziesiec lat temu przypadki SSD zdarzaly sie wylacznie pacjentom znajdujacym sie w stanie spiaczki. Ostatnio nastapila zmiana – umieraja bez wyraznej przyczyny pacjenci, ktorzy przeszli pomyslnie operacje.

– Jesli wezmiesz pod uwage liczbe operacji serca wykonywanych w tym szpitalu – uparcie oponowal Thomas – musisz uswiadomic sobie, jak malo znaczacy procent stanowia te przypadki. Liczba smiertelnych przypadkow jest u nas mniejsza niz w wiekszosci innych szpitali – pod tym wzgledem nalezymy do najlepszych.

– To prawda – przytaknela Cassi. – Niemniej ta sprawa zasluguje na szczegolne zainteresowanie.

Thomas ujal nagle Cassi pod reke. – Sluchaj, nie dosc, ze wybralas sobie taka nieciekawa specjalnosc jak psychiatria, to jeszcze probujesz przysparzac klopotow oddzialowi chirurgii. Wiemy doskonale o naszych bledach. Z tego miedzy innymi powodu organizujemy specjalna konferencje, poswiecona smiertelnym przypadkom.

– Nigdy nie mialam zamiaru przysparzac wam klopotow – oswiadczyla Cassi. – Badaniem przypadkow SSD zajmuje sie Robert. Powiedzialam mu dzisiaj, ze dalej bedzie musial prowadzic badania sam. Wciaz jednak uwazam, ze sprawa jest interesujaca.

– Istniejacy w medycynie klimat wspolzawodnictwa zawsze powoduje, ze bledy innych sa dla nas interesujace – zauwazyl Thomas, delikatnie popychajac Cassi do przodu w waskich drzwiach prowadzacych do jadalni. – Dzieje sie tak bez wzgledu na okolicznosc czy sa to rzeczywiste bledy, czy tez po prostu akty boskiej woli.

Cassi poczula nagle cos w rodzaju wyrzutow sumienia. Uwaga Thomasa nie byla pozbawiona slusznosci, a ona nigdy wczesniej o tym nie pomyslala.

Gdy weszli do jadalni, od razu natkneli sie na karcace spojrzenie Harriet, ktora nie omieszkala wytknac im spoznienia.

Patrycja Kingsley juz siedziala przy stole. – Najwyzszy czas, zebyscie sie w koncu zjawili – oswiadczyla swoim silnym, zgrzytliwym glosem. – Jestem stara kobieta i nie powinnam tak dlugo czekac.

– Dlaczego nie zaczelyscie jesc kolacji bez nas? – bronil sie Thomas, zajmujac miejsce przy stole.

– Bylam zupelnie sama przez dwa dni – poskarzyla sie Patrycja. – Jeszcze potrzebuje kontaktu z innymi ludzmi.

– Czy to ma znaczyc, ze ja nie jestem czlowiekiem? – zapytala z rozdraznieniem Harriet. – W koncu sie wydalo!

– Dobrze wiesz, co mialam na mysli – odparla Patrycja i machnela reka ze zniecierpliwieniem.

Harriet wzniosla oczy ku gorze, a nastepnie zajela sie swoim talerzem.

– Thomas, kiedy wreszcie pojdziesz do fryzjera? – spytala Patrycja.

– Jak tylko znajde chwile wolnego czasu – odpowiedzial.

– I ile razy musze ci powtarzac, zebys przy jedzeniu kladl serwetke na kolana – brzmiala kolejna pretensja.

Thomas wzial serwetke ze stolu i rzucil ja sobie na kolana.

Pani Kingsley wlozyla do ust kes chleba i zaczela go zuc. Jej jasnoniebieskie oczy, podobne do oczu syna, krazyly czujnie wokol stolu, jakby oczekujac na chocby najmniejsze potkniecie kogokolwiek z obecnych. Patrycja byla siwowlosa kobieta o milej powierzchownosci i zelaznej woli. Od wielu lat palila lucky strike. Od kacikow jej ust w dol zarysowywaly sie dwie glebokie bruzdy. Prowadzila samotny tryb zycia i Cassi nie mogla zrozumiec, dlaczego jej tesciowa nie chce sie przeprowadzic do miejsca, gdzie znalazlaby przyjaciol w tym samym co ona wieku. Takie rozwiazanie byloby w interesie Cassi, ktora po trzech latach spozywania wspolnych posilkow marzyla o bardziej romantycznych wieczorach. Czula sie skrepowana obecnoscia tesciowej i bala sie, by jej czymkolwiek nie urazic, sciagajac na siebie gniew meza.

W gruncie rzeczy stosunki Cassi z pania Kingsley ukladaly sie dobrze – przynajmniej z punktu widzenia Cassi. Nie bylo dla niej przyjemne, ze tesciowa musiala sie przeprowadzic do mieszkania nad garazem.

Kolacja przebiegala w kompletnej ciszy, przerywanej od czasu do czasu brzekiem sreber i porcelany. Miala sie juz ku koncowi, gdy nagle Thomas oznajmil: – Wszystkie operacje poszly mi dzisiaj gladko, bez problemow.

– Nie mam najmniejszej ochoty sluchac o smierci i chorobach – oswiadczyla pani Kingsley. Nastepnie, zwracajac sie do Cassandry, rzekla z przekasem: – Thomas jest dokladnie taki sam jak jego ojciec – wciaz chce mowic o swojej pracy. Nigdy nie potrafil prowadzic rozmowy na inne tematy, na przyklad o jakichs waznych wydarzeniach kulturalnych. Moze byloby lepiej, gdybym wcale nie wyszla za maz.

– Co tez pani mowi – zaprotestowala Cassi. – Gdyby nie to malzenstwo, nie mialaby pani wspanialego syna.

– Ech! – wyrwalo sie z ust Patrycji i w jadalni rozlegl sie jej smiech, tak glosny, ze zakolysaly sie plomyki swiec na stole. – Jedyna nadzwyczajna rzecza jest w nim to, ze do tego stopnia jest kopia swego ojca, iz urodzil sie takze z krzywa stopa.

Cassi upuscila widelec. Thomas nigdy jej o tym nie wspominal. Obraz malego chlopca z krzywa stopa wywolal w Cassi przyplyw wspolczucia, ale z twarzy Thomasa wyczytala, ze jest zirytowany na matke.

– Byl cudownym dzieckiem – ciagnela Patrycja nieswiadoma wscieklosci, ktora wywolala swoimi rewelacjami. – Ladnym i cudownym chlopcem. Przynajmniej do okresu dojrzewania.

– Mamo – odezwal sie Thomas cedzac wolno slowa. – Sadze, ze juz dosyc powiedzialas.

– Mowisz bzdury – odparla. – Teraz moja kolej, zeby mowic. Dwa dni siedzialam sama z Harriet, badz wiec laskaw mnie posluchac.

Z najwyzsza irytacja Thomas pochylil sie nad talerzem.

– Thomas – odezwala sie Patrycja po krotkiej chwili milczenia. – Prosze, zdejmij natychmiast lokcie ze stolu.

Thomas odsunal krzeslo i wstal z plonaca twarza. Bez slowa rzucil serwetke na stol i wyszedl z jadalni. Cassi slyszala jego kroki na schodach, a potem trzasniecie drzwi gabinetu. Plomyki swiec znowu sie zakolysaly.

Zaskoczona tym, co sie stalo, Cassi poczatkowo nie wiedziala jak sie zachowac. Po chwili niezdecydowania podniosla sie od stolu.

– Cassandro – ostro zareagowala Patrycja. Po czym placzliwym glosem powiedziala: – Prosze cie, usiadz. Niech sobie idzie, a ty usiadz i dokoncz kolacje. Diabetycy powinni jesc.

Cassandra oblala sie purpura i usiadla.

Thomas chodzil po gabinecie glosno wyrzekajac, ze po ciezkim szpitalnym dniu nawet w domu nie znajduje spokoju. Kipiac gniewem dziwil sie, ze Cassi zostala z matka, zamiast pojsc jego sladem. Przez chwile pomyslal, czy nie powinien wrocic do szpitala i zainteresowac sie corka Campbella, ktorej zachowanie zaintrygowalo go. Wryly mu sie w pamiec jej slowa, ze chcialaby uczynic cos dla niego.

Bebniacy w szyby zimny deszcz rychlo odwiodl go od tego zamiaru. Ze stosu czasopism wzial wiec pierwsze z wierzchu i rozsiadl sie w obitym skora, stojacym tuz przy kominku fotelu.

Rychlo spostrzegl, ze nie moze skoncentrowac sie na lekturze. Zastanawial sie, dlaczego matka po tylu latach

Вы читаете Zabawa w Boga
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату