Cassi wyprostowala sie wstrzasnieta tym, co zobaczyla. Jesli to byl rowniez przypadek SSD, to tym razem dotknal czlowieka zupelnie mlodego.
– Sadze, ze bezposrednia przyczyna zgonu byla arytmia serca – rzekl Robert – choc nie jestem tego zupelnie pewien, gdyz mozg nie zostal jeszcze zbadany. Musze ci powiedziec, ze majac do czynienia z takimi jak ten przypadkami, nie moge sie wyzbyc niepokoju przed wlasna operacja. – W tym momencie spojrzal z obawa na Cassi.
– Kiedy masz zamiar sie jej poddac? – zapytala. Ze slow Roberta wywnioskowala, iz sprawa zostala juz ostatecznie przesadzona.
Robert usmiechnal sie. – Mowilem ci, ze mam zamiar z tym skonczyc, ale ty nie chcialas wierzyc. Od jutra juz bede pacjentem. A co z toba?
Cassi potrzasnela glowa. – Nie ustalilam jeszcze terminu.
– Ach, ty tchorzu – z poczuciem wyzszosci powiedzial Robert. – Dlaczego bys nie miala wyznaczyc terminu na pojutrze – moglibysmy skladac sobie wizyty w okresie rekonwalescencji.
Cassi nie chciala nic mowic Robertowi, ze nie moze sie w tej sprawie porozumiec z Thomasem. Niechetnie odwrocila oczy i skierowala je na zwloki.
– Ile mial lat? – zapytala majac na mysli zmarlego.
– Dwadziescia osiem – odpowiedzial Robert.
– Boze, taki mlody – powiedziala. – A minely zaledwie dwa tygodnie od ostatniego przypadku.
– To fakt – potwierdzil Robert.
– Im wiecej mysle o tej sprawie, tym bardziej budzi we mnie niepokoj.
– Z tego samego powodu zajalem sie jej badaniem – oswiadczyl Robert.
– Ze wzrostem liczby tych przypadkow, jak rowniez ich czestotliwosci, coraz trudniej okreslac je jako przypadkowe.
– Zgadzam sie z toba – rzekl Robert. – Coraz bardziej nurtuje mnie podejrzenie, ze miedzy nimi istnieje jakis zwiazek. Jedyny klopot w tym, ze przyjawszy taka teze, nalezaloby szukac jakiegos laczacego je specyficznego wspolnego czynnika, a – jak slusznie zwrocil uwage twoj maz – wszystkie te smiertelne przypadki sa rozne pod wzgledem fizjologicznym. W ten sposob fakty nie pasuja nam do teorii.
Cassi obeszla stol i znalazla sie z prawej strony Jeoffry'ego. – Czy to – twoim zdaniem – nie jest opuchniete? – zauwazyla wiodac reka wzdluz przedramienia zmarlego.
Robert nachylil sie, zeby lepiej widziec. – Nie wiem. Gdzie?
Cassi wskazala palcem. – Czy pacjent mial kroplowke?
– Chyba tak – odparl Robert. – Sadze, ze bral antybiotyki przeciw zapaleniu zyl.
Cassi uniosla lewe ramie Jeoffry'ego i przyjrzala sie miejscu, w ktorym byla podlaczona kroplowka – bylo czerwone i opuchniete. – Czy nie mozna by – chocby tylko dla zaspokojenia ciekawosci – dokonac sekcji zyly w miejscu podlaczenia kroplowki?
– Oczywiscie, jesli skloni cie to do odwiedzenia patologii. Cassi ulozyla z powrotem ramie Jeoffry'ego, tak jakby wciaz jeszcze nalezalo do kogos zywego.
– Czy wszystkie ofiary SSD mialy podlaczona kroplowke? – zapytala.
– Nie wiem, ale moge to ustalic – odparl Robert. – Domyslam sie, o co ci chodzi, ale nie sadze, bys miala racje.
– Mam jeszcze inna sugestie – powiedziala Cassi. – Proponuje sporzadzic zestawienie przypuszczalnych fizjologicznych mechanizmow smierci we wszystkich tych przypadkach i sprobowac ustalic, czy jest miedzy nimi cos wspolnego. Wiesz, co mam na mysli.
– Wiem – potwierdzil Robert. – Moge to zrobic jeszcze dzisiaj. Bede mial takze przekroje zyly, ale musisz mi obiecac, ze przyjdziesz je obejrzec.
– Zgoda – odpowiedziala Cassi.
Gdy Cassandra naciskala przycisk windy, uswiadomila sobie, ze mysli z obawa o zblizajacej sie rozmowie z Maureen Kavenaugh. Bez watpienia stan depresyjny Maureen pogarszal jej wlasne samopoczucie. Chociaz Joan stwierdzila jednoznacznie, ze Cassi ma powody do przygnebienia, bynajmniej nie ulatwialo jej to sytuacji.
Mysl o spotkaniu z Maureen dreczyla ja tym bardziej, ze musiala przyznac, iz jako psychiatra jest w stanie poslugiwac sie wylacznie wlasnym systemem wartosci. W innych dziedzinach medycyny, jesli ma sie do czynienia z pacjentem, ktorego sie nie lubi, mozna ograniczyc kontakty z nim do minimum i skoncentrowac sie na jego chorobie; w psychiatrii, niestety, nie ma takiej mozliwosci.
Gdy dotarla do swojego biura, Maureen na szczescie jeszcze nie czekala. Cassi zdawala sobie sprawe, ze bedzie jej trudno skoncentrowac sie na pacjentce. Decyzja Roberta o poddaniu sie operacji pobudzila ja do myslenia o wlasnej. Robert ma racje – musi jak najpredzej podjac decyzje. Podniosla sluchawke i wybrala numer biura Thomasa.
Niestety, byl na sali operacyjnej.
– Nie mam pojecia, kiedy stamtad wyjdzie – oswiadczyla Doris. – Wiem tylko, ze niepredko, gdyz polecil mi odwolac popoludniowe godziny przyjec.
Cassi podziekowala i odlozyla sluchawke. Patrzyla niewidzacym wzrokiem na reprodukcje Moneta. Nagle przypomnialo jej sie, co Joan powiedziala o 'uposledzonych lekarzach' anulujacych zaplanowane spotkania. Zaraz jednak odsunela te mysl. Thomas najwidoczniej odwolal swoje godziny przyjec z powodu pilnej operacji.
Pukanie do drzwi przerwalo jej tok myslenia. W drzwiach pojawila sie apatyczna twarz Maureen.
– Prosze wejsc – rzekla Cassi, przywolujac na usta usmiech. Pomyslala z ironia, ze przez najblizsze piecdziesiat minut slepy bedzie prowadzil kulawego.
Nie Thomas, ale Doris zadzwonila po poludniu do Cassi, zeby jej powiedziec, iz doktor Kingsley bedzie na nia czekal dokladnie o szostej u frontowego wejscia do szpitala. Nalegala, by Cassi sie nie spoznila ze wzgledu na udzial w wieczornym przyjeciu. Cassi byla przy wejsciu punktualnie, totez zaczela sie niepokoic, gdy zegar nad punktem informacyjnym wskazywal szosta dwadziescia, a Thomasa wciaz nie bylo.
O tej porze bylo tu tloczno: jedni wychodzili, drudzy wchodzili. Wychodzili przede wszystkim pracownicy – glosno rozmawiajac i smiejac sie – radzi, ze ich dzien pracy sie skonczyl; przychodzili przewaznie odwiedzajacy, ktorzy – przygnebieni i zastraszeni – ustawiali sie w kolejce do punktu informacyjnego.
Na obserwowaniu jednych i drugich uplynelo Cassi kolejne dziesiec minut; gdy spostrzegla, ze jest juz szosta trzydziesci, postanowila zadzwonic do biura Thomasa, ale w tej samej chwili dostrzegla go wsrod tlumu. Wygladal na bardzo zmeczonego. Byl nie ogolony i mial cienie pod oczami.
Niepewna jak ja powita, Cassi nie odezwala sie. Gdy zauwazyla, ze Thomas nie tylko nie ma ochoty na prowadzenie rozmowy, ale nawet nie ma zamiaru chocby na chwile sie zatrzymac, ujela go pod ramie i dala sie poniesc fali tlumu.
Na ulicy padal deszcz ze sniegiem – platki sniegu topnialy niemal natychmiast po zetknieciu sie z ziemia. Zawiesiwszy torbe na ramieniu, Cassi zaslonila reka twarz od wiatru i powlokla sie za Thomasem do garazu.
Dopiero w garazu przy samochodzie Thomas zatrzymal sie i stwierdzil: – Okropna pogoda.
– Jak zwykle o tej porze roku – odparla Cassi, w ktorej obudzila sie nadzieja, ze Thomas nie jest w najgorszym humorze; byc moze Patrycja nie powiedziala mu nic o wizycie w jego gabinecie.
Silnik porsche'a zagrzmial w garazu jak grom. Podczas gdy Thomas zajety byl samochodem, Cassi starannie zapiela swoj pas bezpieczenstwa. Miala ochote upomniec Thomasa, zeby uczynil to samo, ale gdy przypomniala sobie jego poprzednia reakcje na taka uwage, szybko poniechala tego zamiaru.
Kiedy w Bostonie pada snieg, jazda samochodem zamienia sie w slimaczy ruch. Jadac w kierunku wschodnim na Storrow Drive, Cassi i Thomas wiecej stali w korku niz jechali. Cassi chciala nawiazac z mezem rozmowe, ale lekala sie odezwac pierwsza.
W koncu Thomas przerwal milczenie: – Czy rozmawialas dzisiaj z Robertem Seibertem? – zapytal.
Cassi odwrocila glowe w jego strone. Mimo iz samochod stal w rzece innych pojazdow, Thomas mial wzrok utkwiony w jezdnie. Wygladal jak zahipnotyzowany rytmicznym odglosem wydawanym przez wycieraczki.
– Tak, rozmawialam dzis z Robertem – potwierdzila zdziwiona pytaniem. – Skad o tym wiesz?
– Slyszalem, ze zmarl jeden z pacjentow George'a Shermana. Smierc nastapila w sposob nieoczekiwany, jestem wiec ciekaw, czy twoj przyjaciel wciaz jeszcze interesuje sie seria tych smiertelnych przypadkow.
– Jak najbardziej – oswiadczyla Cassi. – Wstapilam do niego po sekcji zwlok. Przy okazji Robert mi powiedzial, ze wybawiles go z opresji na konferencji. To bardzo ladnie z twojej strony.
– Wcale mi na tym nie zalezalo – stwierdzil Thomas. – Po prostu bylem ciekawy, co on ma na ten temat do