powiedzenia. Zachowal sie glupio na konferencji i uwazam, ze zasluzyl sobie na kopniaka.
– Zdaje sie, ze go dostal – zauwazyla Cassi.
Z bladym usmiechem na twarzy Thomas zrecznie manewrowal wsrod stopniowo rzedniejacego potoku pojazdow, by w koncu wyprowadzic swojego porsche'a na autostrade.
– Czy ta ostatnia smierc rowniez budzi podejrzenia? – zapytal przyspieszajac jazde. Z rekami na kierownicy migal wsciekle dlugimi swiatlami, gdy tylko znalazl sie za wolniej jadacym pojazdem.
– Robert uwaza, ze tak – odparla, mimo woli splatajac palce u rak; sposob jazdy Thomasa zawsze wywolywal w niej lek. – Nie mial jeszcze wynikow badania mozgu. Sadzi, ze pacjent mial drgawki przed sama smiercia.
– A wiec smierc w tym przypadku wygladala inaczej niz poprzednie? – dopytywal sie Thomas.
– Inaczej. Ale Robert jest zdania, ze podobienstwo lezy w sytuacjach. – Swiadomie nic nie wspomniala o swojej roli w dyskusji z Robertem na ten temat. – Wiekszosc pacjentow, zwlaszcza tych, ktorzy zmarli w ostatnich latach, przeszla pomyslnie powazna operacje. Dzisiaj Robert zwrocil dodatkowo uwage na fakt, ze prawdopodobnie we wszystkich tych przypadkach pacjenci mieli podlaczona kroplowke – obecnie sprawdza, czy bylo tak w rzeczywistosci. To moze byc bardzo istotne dla sprawy.
– Dlaczego ta okolicznosc mialaby miec jakies znaczenie? – zapytal Thomas wyraznie porazony ta wiadomoscia.
– Po prostu zrobil takie spostrzezenie – odparla Cassi. – Podobna seria smiertelnych wypadkow miala miejsce w New Jersey, gdzie pacjentom podano cos w rodzaju kurary.
– To prawda, ale tam u wszystkich zmarlych wystapily takie same symptomy.
– Sadze, ze Robert rozwazy wszystkie mozliwosci – stwierdzila Cassi. – To zabrzmi moze nieco dziwnie, ale na jego stosunek do sprawy wplywa fakt, ze on sam w najblizszym czasie ma sie poddac operacji.
Korzystajac z tego watku, Cassi miala zamiar zaczac mowic o operacji oka.
– A co sie stalo Robertowi?
– Beda mu usuwac wklinowane zeby madrosci, a poniewaz jako dziecko cierpial na reumatyczna chorobe serca, musi miec podawane antybiotyki w postaci dozylnej.
– Bylby glupcem, gdyby sie nie poddal – zauwazyl Thomas. – Chociaz – moim zdaniem – Robert zdradza pewne sklonnosci samobojcze. Inaczej nie potrafie wytlumaczyc jego zachowania na konferencji. Cassi, prosze cie bardzo, abys trzymala sie jak najdalej od tych tak zwanych badan nad SSD, szczegolnie gdy przybieraja one charakter absurdalnych wprost oskarzen. Nie zycze sobie dodatkowych klopotow.
Samochod Thomasa wyprzedzal kolejno jadace przed nim pojazdy, ktore Cassi odprowadzala wzrokiem. Monotonny ruch wycieraczek dzialal na nia obezwladniajaco – nie mogla znalezc w sobie dosc odwagi, zeby podjac rozmowe na temat oczekujacej ja operacji. Obiecywala sobie, ze zacznie o niej mowic, gdy tylko zrownaja sie z zoltym samochodem; gdy jednak zolty samochod zostal daleko w tyle, ona dalej milczala. Potem zaczeli dopedzac autobus; dawno go wyprzedzili, a Cassi wciaz nie mogla zebrac sie na odwage. W koncu zrozpaczona poddala sie, oczekujac, ze Thomas sam zacznie o tym mowic.
Zmeczylo ja to napiecie. Przyjecie u Ballantine'ow wcale jej nie pociagalo. Nie mogla zrozumiec, dlaczego Thomas przyjal to zaproszenie. Przeciez tak bardzo mierzily go stosunki miedzyludzkie w szpitalu. A moze zrobil to dla niej? Gdyby to byla prawda – bylby smieszny. Cassi marzyla w tej chwili tylko o jednym: o czystych przescieradlach i wygodnym lozku. Zdecydowala sie wreszcie to powiedziec.
– Czy rzeczywiscie masz ochote pojsc dzis wieczorem na to przyjecie? – zapytala z wahaniem.
– Dlaczego pytasz? – Thomas zboczyl nieco w prawo, a nastepnie przyspieszyl, starajac sie wyprzedzic samochod, ktory zignorowal jego sygnaly dawane dlugimi swiatlami.
– Jesli idziemy tam ze wzgledu na mnie – to jestem zmeczona i wolalabym zostac w domu.
– Do diabla! – zawolal Thomas uderzajac dlonia w kierownice. – Czy nie potrafisz choc na chwile przestac myslec tylko o sobie!
Juz kilka tygodni temu mowilem ci, ze beda tam czlonkowie zarzadu szpitala i dziekani uczelni medycznej. W szpitalu dzieja sie dziwne rzeczy, a ja nie moge sie nic dowiedziec. Chyba nie sadzisz, ze to nie ma znaczenia?
Podczas gdy Thomas czerwienial ze zlosci, Cassi skulila sie w fotelu. Cokolwiek powie, wszystko zostaje zle przyjete.
Thomas zapadl w ponure milczenie. Jeszcze bardziej przyspieszyl jazde, gdy mijali slone blota. Mimo iz Cassi byla przymocowana pasem bezpieczenstwa, to na zakretach rzucalo nia na wszystkie strony. Odetchnela, gdy w koncu znalezli sie na miejscu.
Zanim samochod zdazyl podjechac pod frontowe drzwi, Cassi pogodzila sie z mysla o udziale w dzisiejszym przyjeciu. Przeprosila Thomasa, tlumaczac, ze nie zdawala sobie sprawy z implikacji, jakie spowodowalaby ich nieobecnosc. Lagodnie dodala: – Wygladasz na bardzo zmeczonego.
– Dziekuje! Doceniam twoja troske! – sarkastycznie odparl Thomas i wszedl pierwszy na schody.
– Sluchaj – odezwala sie zdesperowana, widzac, ze nawet jej troske przyjal jak obraze. – Czy miedzy nami tak musi byc?
– Sadzilem, ze ci to odpowiada. Cassi usilowala zaprotestowac.
– Tylko bez zadnych scen, prosze! – wrzasnal. Po chwili juz bardziej opanowanym glosem powiedzial: – Za godzine odjezdzamy. W tej chwili wygladasz okropnie. Wlosy masz w kompletnym nieladzie. Mam nadzieje, ze cos z nimi zrobisz.
– Zrobie – odparla Cassi. – Nie mam ochoty walczyc z toba. Nawet mysl o tym mnie przeraza.
– Nie mam zamiaru kontynuowac tego rodzaju dyskusji – ucial Thomas. – Przynajmniej nie teraz. Badz gotowa za godzine.
Gdy znalazl sie u siebie, przede wszystkim wszedl do lazienki, mruczac cos pod nosem o egoizmie Cassi. Przeciez wczesniej powiedzial jej wyraznie, dlaczego to przyjecie bylo dla niego takie wazne, ale ona po prostu zapomniala, bo byla zmeczona! – Dlaczego ja musze znosic to wszystko – mowil, gladzac dlonia brode.
Wydobyl przyrzady do golenia, umyl, a nastepnie namydlil twarz. Cassi stala sie dla niego nie tylko zrodlem irytacji – stala sie po prostu ciezarem. Najpierw problemy z jej okiem, potem podejrzenia o narkotyki, a teraz jej powiazanie z 'badaniami' prowadzonymi przez Seiberta.
Zirytowany do najwyzszego stopnia golil sie krotkimi, energicznymi pociagnieciami brzytwy. Mial wrazenie, ze wszyscy sa przeciwko niemu – i w domu, i w szpitalu. W szpitalu glownym jego przeciwnikiem byl George Sherman, ktory bez przerwy kopal pod nim dolki. Na mysl o tym Thomasa ogarnela taka wscieklosc, ze z cala sila rzucil brzytwa w sciane; odbila sie o plytki i upadla na podloge.
Nie fatygujac sie, by ja podniesc, Thomas wszedl pod prysznic. Strumien wody zawsze dzialal na niego kojaco. Kiedy po kilku minutach wycieral sie recznikiem, czul sie juz znacznie lepiej. W pewnym momencie uslyszal, ze drzwi do gabinetu sie otwieraja. Gdy w koncu znalazl sie w gabinecie, ze zdziwieniem zobaczyl siedzaca w fotelu Patrycje.
– Czy nie slyszales, ze weszlam? – zapytala.
– Nie – odparl Thomas. Latwiej bylo sklamac niz tlumaczyc sie. Podszedl do szafki miedzy polkami na ksiazki, w ktorej trzymal czysta bielizne i odziez.
– Pamietam, ze dawniej zabierales mnie na przyjecia – zauwazyla z pretensja.
– Chetnie i tym razem cie zabiore – odparl.
– Dziekuje, nie skorzystam. Gdyby ci zalezalo na mojej obecnosci, nie musialabym sie wpraszac.
Thomas postanowil nie odpowiedziec. Kiedy Patrycja miala taki nastroj, lepiej bylo nic nie mowic.
– Ostatniej nocy zobaczylam swiatlo w twoim gabinecie i pomyslalam, ze jednak wrociles do domu. Kiedy tu przyszlam, zastalam Cassandre.
– W moim gabinecie? – dopytywal sie Thomas.
– Siedziala za twoim biurkiem – podkreslila Patrycja.
– Co tu robila?
– Nie wiem. Nie pytalam. – Patrycja wstala z fotela, najwyrazniej z siebie zadowolona. – Mowilam ci, ze bedziesz mial z nia klopoty. Ale ty wiedziales lepiej – powiedziala i spokojnym krokiem opuscila gabinet.
Thomas odrzucil czyste ubranie na sofe i podszedl do biurka. Odetchnal, gdy zobaczyl, ze narkotyki znajduja sie na tym samym miejscu w szufladzie, tuz za papeteria.
Mimo to Cassi przyprawiala go o wscieklosc. Ostrzegal, zeby sie trzymala z daleka od jego rzeczy. Poczul, ze zaczyna sie trzasc jak w febrze. Instynktownie siegnal do szuflady i wyjal dwie pigulki: percodan od bolu glowy,