Musial jakos znalezc dosc sil, aby posprzatac. W tej chwili bylo to dla niego zadanie ponad sily.

Pukanie, ktore bardziej czul, niz slyszal, nakazalo mu ponownie otworzyc drzwi. Teresa.

– Dzieki Bogu to ty – przywitala go. Weszla do srodka. – Nie zartowales, mowiac, ze to nie jest najbezpieczniejsza okolica. Juz samo wchodzenie po schodach przyprawia niemal o smierc. Gdyby drzwi otworzyl ktos inny, na pewno zaczelabym krzyczec.

– Ostrzegalem przeciez – przypomnial Jack.

– Niech no spojrze na ciebie. Gdzie masz najlepsze swiatlo? Wzruszyl ramionami.

– Sama zobacz. Moze w lazience.

Zaciagnela go do lazienki i bacznie przyjrzala sie twarzy Jacka.

– Tuz nad zuchwa masz rozciecie.

– Nic dziwnego – przyznal Jack. Pokazal jej takze zlamany zab.

– Dlaczego cie pobili? – zapytala. – Mam nadzieje, ze nie probowales grac bohatera?

– Wrecz przeciwnie. Bylem calkowicie sparalizowany ze strachu. Uderzyl mnie niespodziewanie. Wczesniej dal mi do zrozumienia, ze to ostrzezenie, abym trzymal sie z dala od Manhattan General.

– O czym ty, na milosc boska, mowisz?

Jack opowiedzial Teresie wszystko to, co zatail przed policja. Nawet wyjasnil jej, dlaczego nie powiedzial wszystkiego policji.

– Sprawa staje sie coraz bardziej nieprawdopodobna -uznala Teresa. – Co zamierzasz teraz robic?

– Prawde powiedziawszy, nie mialem zbyt wiele czasu, zeby o tym pomyslec.

– No coz, jedna rzecz powinienes zrobic – stwierdzila. – Powinienes pojsc do lekarza.

– Co ty! – zaprotestowal. – Szczeka moze jest nieco opuchnieta, ale nic mi nie jest.

– Straciles przytomnosc – przypomniala mu. – Powinien cie obejrzec lekarz. Nawet ja, chociaz nie jestem lekarzem, wiem takie rzeczy.

Jack otworzyl usta, aby protestowac, lecz powstrzymal sie. Wiedzial, ze ma racje. Powinni go zbadac. Po urazie glowy, w wyniku ktorego stracil przytomnosc, mogly nastapic wewnetrzne wylewy. Musi przejsc podstawowe badanie neurologiczne.

Podniosl kurtke z podlogi i ruszyl za Teresa na dol. Aby zlapac taksowke, poszli w strone Columbus Avenue.

– Chwilowo bede trzymal sie z dala od Manhattan General – powiedzial z usmiechem Jack. – Pojedziemy do Columbia-Presbyterian.

– Dobrze – zgodzila sie Teresa. Podala kierowcy adres i usiadla wygodnie na swoim miejscu.

– Tereso, naprawde doceniam, ze przyjechalas. Nie musialas i wlasciwie nie oczekiwalem tego. Jestem wzruszony.

– Ty tez bys to dla mnie zrobil.

Nie byl o tym przekonany. Ten dzien byl naprawde zaskakujacy.

Wizyta na ostrym dyzurze przeszla gladko. Musieli przepuscic ofiary wypadkow samochodowych, rany od noza i zawaly serca. Ale w koncu i Jacka obejrzano. Teresa nalegala, aby mogla zostac z nim caly czas, i nawet towarzyszyla mu w gabinecie.

Gdy lekarz dowiedzial sie, ze Jack takze jest lekarzem, nalegal na badanie neurologiczne. Dyzurny neurolog przebadal Jacka z nadmierna dokladnoscia. Uznal, ze pacjent jest w dobrej formie i nie zalecil przeswietlenia, chyba ze sam Jack upieralby sie przy nim. Oczywiscie nie upieral sie.

– Jedyne, co bym panu zalecil, to pozostac w nocy pod opieka – zaproponowal neurolog. Odwrocil sie w strone Teresy i powiedzial: – Pani Stapleton, niech pani budzi meza co jakis czas i sprawdza, czy zachowuje sie normalnie. A poza tym prosze sprawdzac, czy zrenice maja zawsze te sama wielkosc. Dobrze?

– Oczywiscie – odparla Teresa.

Kiedy opuszczali szpital, Jack wyznal, iz byl pod wielkim wrazeniem spokoju, jaki zachowala, kiedy lekarz nazwal ja pania Stapleton.

– Pomyslalam, ze sprostowanie moze wprawic go w zaklopotanie – stwierdzila Teresa. – Mam jednak zamiar potraktowac jego zalecenia calkiem serio. Pojedziesz do mnie.

– Tereso… – zaczal Jack.

– Zadnych sprzeciwow – przerwala mu. – Slyszales, co powiedzial lekarz. Nie pozwole ci wrocic na noc do tej twojej piekielnej nory.

Pomyslal o pulsujacej z bolu glowie, spuchnietej szczece i obolalym brzuchu i poddal sie.

– Niech bedzie. Ale to znacznie wiecej niz zwykla kolezenska pomoc.

Jack poczul prawdziwa wdziecznosc, gdy weszli do windy luksusowego wiezowca, w ktorym mieszkala Teresa. Przez cale lata nikt nie zachowywal sie wobec niego tak troskliwie. Teraz, widzac jej troskliwosc i wielkodusznosc, wiedzial, ze zle ja ocenil.

– Umieszcze cie w pokoju goscinnym. Ufam, ze bedzie ci tam wygodnie – powiedziala, gdy znalezli sie w wylozonym dywanem hallu. – Ile razy przyjezdzaja do mnie krewni, zawsze w nim mieszkaja i trudno sie ich potem pozbyc.

Mieszkanie prezentowalo sie znakomicie. Zaskoczyl go doskonaly smak, z jakim zostalo urzadzone. Nawet czasopisma na stoliku ulozone byly tak starannie, jakby gospodyni oczekiwala architekta wnetrz z aparatem fotograficznym.

Pokoj goscinny robil oryginalne wrazenie. Tapety w kwiaty, dywan i narzuta na lozko doskonale zgrane w tonacji i wzorze. Jack zazartowal, ze ma nadzieje, iz trafi do lozka, jesli bedzie chcial sie polozyc.

Najpierw dala mu fiolke z aspiryna, a nastepnie pokazala, gdzie moze wziac prysznic. Przygotowala mu rowniez aksamitny szlafrok. Po kapieli zajrzal ostroznie do pokoju dziennego i ujrzal Terese siedzaca na kanapie. Byla pograzona w lekturze. Wszedl i usiadl naprzeciwko.

– Nie idziesz spac? – zapytal.

– Chce miec pewnosc, ze niczego ci nie brakuje – odpowiedziala. Pochylila sie w strone Jacka. – Zrenice wygladaja w porzadku, przynajmniej wedlug mnie.

– Wedlug mnie takze – powiedzial i zasmial sie. – Rzeczywiscie wzielas jego nauki powaznie.

– Badz pewien. Spodziewaj sie wiec przebudzenia.

– Wiem, ze lepiej sie z toba nie spierac.

– Jak sie czujesz?

– Fizycznie czy psychicznie?

– Psychicznie. Potrafie sobie doskonale wyobrazic twoje fizyczne samopoczucie.

– Szczerze wyznam, ze to zdarzenie powaznie mnie przestraszylo. Wiem o tych gangach dosc, aby sie bac.

– Dlatego wlasnie chcialam, zebys zawiadomil policje.

– Nie rozumiesz. Policja nie moze mi pomoc. Nie zawracalem sobie nawet glowy podaniem im prawdopodobnej nazwy gangu czy imion chuliganow. Powiedzmy, ze ich zlapia. I co dalej? Pogroza im palcem, a potem tamci wroca na moja ulice.

– Wiec co zamierzasz zrobic?

– Mysle, ze bede sie trzymac z daleka od General – odparl Jack. – To powinno wszystkich zadowolic. Chyba moge wykonywac moja robote bez odwiedzania szpitala.

– Ulzylo mi – przyznala Teresa. – Juz sadzilam, ze potraktujesz to jak wyzwanie i zagrasz bohatera.

– Juz to mowilas wczesniej. Ale nie boj sie. Nie jestem bohaterem.

– Nie? A co wobec tego powiesz o codziennym jezdzeniu po miescie na rowerze? I do tego przez park po nocy? Albo o mieszkaniu w tamtej dzielnicy? Prawda jest taka, ze sie martwie. Martwie sie, ze albo nie myslisz o niebezpieczenstwie, albo go poszukujesz. Jak jest naprawde?

Jack wpatrywal sie w bladoniebieskie oczy Teresy. Zadawala pytania, ktorych chcial uniknac. Odpowiedzi na nie bylyby zbyt osobiste. Ale wobec troski, jaka tego wieczoru okazala, uznal, ze jest winny wyjasnienie.

– Mysle, ze raczej poszukuje niebezpieczenstwa – odpowiedzial.

– Wolno zapytac dlaczego?

– Zdaje sie, ze nie boje sie smierci – przyznal. – Byl taki czas, kiedy smierc uwazalem za jedyne wyzwolenie. Kilka lat temu mialem problemy z depresja i mysle, ze gdzies w tle zawsze bedzie obecna.

– Moge sobie wyobrazic – zauwazyla Teresa. – Takze przezywalam zalamanie. Czy twoja depresja byla

Вы читаете Zaraza
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату