zadzwonil do Barta Arnolda, szefa asystentow medycznych.

Kiedy juz zgromadzil wszystkie informacje, natychmiast stalo sie oczywiste, ze przy kazdej serii ostatnia ofiara stawala sie kolejna kobieta z dzialu zaopatrzenia. To z kolei sugerowalo, choc nie udowadnialo w sposob ostateczny, ze za kazdym razem pracownice zaopatrzenia zostaly zainfekowane jako ostatnie. Sam siebie zapytal, co to oznacza, ale nie potrafil tego wyjasnic. Niemniej fakt ten byl niezwykle dziwny.

– Musze jechac do General – oswiadczyl nagle i wstal.

Chet nawet nie podniosl wzroku.

– Rob, jak uwazasz – powiedzial tylko z rezygnacja w glosie. – Moje zdanie i tak sie nie liczy.

Jack wlozyl kurtke.

– Nie bierz tego do siebie – odpowiedzial. – Doceniam twoja troske, ale musze tam isc. Musze odkryc to dziwne powiazanie z zaopatrzeniem. Mozliwe, ze chodzi o zbieg okolicznosci, uwazam jednak, ze to malo prawdopodobne.

– Co z Binghamem i tym gangiem, o ktorym wspomniala Laurie? – zapytal Chet. – Narazasz sie na wielkie ryzyko.

– Takie jest zycie – oswiadczyl sentencjonalnie Jack. Klepnal Cheta w ramie i juz zamierzal wyjsc, gdy zadzwonil telefon na jego biurku. Zawahal sie, czy tracic czas na rozmowe. Zapewne dzwonil ktos z laboratorium.

– Mam odebrac? – zapytal Chet, widzac wahanie kolegi.

– Nie, skoro tu jestem, moge sam sie tym zajac – odparl i cofnal sie do biurka. Podniosl sluchawke.

– Dzieki Bogu, jestes tam! – uslyszal glos Teresy. Powiedziala to z wyrazna ulga. – Balam sie, ze cie nie zastane, a przynajmniej nie na czas.

– A co sie takiego wydarzylo? – zapytal. Czul, ze serce jak zaczelo mu bic szybciej. Z tonu glosu wyczuwal, ze jest zdenerwowana.

– Katastrofa – odpowiedziala. – Musze cie natychmiast widziec. Czy moge wpasc do ciebie do biura?

– Co sie stalo?

– Nie moge teraz mowic. Po tym, co sie stalo, nie moge ryzykowac. Po prostu musze sie z toba zobaczyc.

– Sami jestesmy w dosc krytycznej sytuacji – oznajmil Jack. – Wlasnie wychodzilem z biura.

– To bardzo wazne. Prosze! – Nalegala. Jack zmiekl, szczegolnie gdy przypomnial sobie troskliwosc, z jaka Teresa potraktowala go w piatkowy wieczor.

– Dobrze. Skoro mialem wyjsc, to wyjde i spotkam sie z toba. Gdzie sie umowimy?

– Jedziesz na polnoc czy poludnie miasta?

– Na polnoc.

– To w takim razie spotkajmy sie w tej samej kawiarni, w ktorej bylismy w niedziele.

– Zaraz tam bede – obiecal Jack.

– Cudownie! Bede czekac – oswiadczyla i odlozyla sluchawke.

Jack takze odlozyl sluchawke i zaskoczony spojrzal na Cheta.

– Slyszales cokolwiek?

– Trudno bylo nie slyszec. Jak sadzisz, co sie stalo?

– Nie mam zielonego pojecia – odparl Jack.

Zgodnie z obietnica od razu poszedl na umowione spotkanie. Po wyjsciu z budynku medycyny sadowej zlapal taksowke. Pomimo popoludniowego ruchu stosunkowo szybko dostal sie na miejsce.

Kawiarenka byla zatloczona. Dostrzegl Terese siedzaca tylem do sali. Usiadl obok. Nie wykonala najmniejszego ruchu, zeby wstac. Ubrana byla jak zwykle w elegancka sukienke. Szczeki miala zacisniete. Wygladala na zagniewana.

Pochylila sie w jego strone.

– Nie uwierzysz – stwierdzila tajemniczym szeptem.

– Czyzby zarzad firmy odrzucil projekt kampanii? – zapytal Jack. Wylacznie takie nieszczescie przyszlo mu do glowy.

Teresa machnela od niechcenia reka.

– Zrezygnowalam z prezentacji.

– Dlaczego?

– Poniewaz mialam przeczucie i umowilam sie na wczesne sniadanie z kobieta, ktora ma dobre stosunki z National Health. Jest wiceprezesem od spraw marketingu. Mialam okazje studiowac z nia w Smith College. Chcialam przez nia trafic z kampania do naszych grubych ryb. Szlam na pewniaka. A ona tymczasem oznajmila mi, ze bez wzgledu na wszystko kampania padnie.

– Ale dlaczego? – zapytal zaciekawiony Jack. Chociaz bardzo nie lubil reklam zwiazanych z medycyna, to musial przyznac, ze pomysl Teresy byl najlepszym w tej branzy, z jakim sie spotkal.

– Poniewaz National Health panicznie sie boi wzmianki o infekcjach szpitalnych. – Znowu sie pochylila i szepnela: – Podobno niedawno mieli jakies swoje problemy.

– Jakie problemy?

– Nic podobnego do Manhattan General. Ale nie mniej powazne, zakonczone rowniez kilkoma zgonami. Jednak najbardziej rozzloscila mnie informacja, ze ludzie z finansowego, a dokladniej Helen Robinson i jej szef Robert Baker, o wszystkim wiedzieli, a nie powiedzieli mi ani slowa.

– To sprzeczne z interesem firmy – zauwazyl Jack. – Myslalem, ze wy, ludzie interesu, wspolpracujecie ze soba dla wspolnego celu.

– Sprzeczne! – nieomal krzyknela Teresa, zwracajac na siebie uwage blizej siedzacych gosci. Zamknela na chwile oczy, aby sie uspokoic.

– 'Sprzeczne z interesem firmy' nie jest zwrotem, ktorego bym uzyla – powiedziala, starajac sie trzymac emocje na wodzy. – Slowa, ktore bylyby wlasciwe, wywolalyby jednak ciemny rumieniec. Widzisz, to nie przeoczenie. Zostalo to zrobione celowo. Chcieli, abym zle wypadla w czasie prezentacji.

– Przykro mi to slyszec. Rozumiem, ze moglo cie to zdenerwowac.

– To jasne. Jezeli w ciagu najblizszych kilku dni nie wymysle czegos nowego, moje marzenia o awansie zostana pogrzebane raz na zawsze.

– Kilka dni? – zapytal Jack. – Z tego, co mi pokazalas, wynikalo, ze wyprodukowanie czegos podobnego jest niemal niemozliwe w kilka dni.

– No wlasnie – potwierdzila Teresa. – Dlatego musialam sie z toba zobaczyc. Potrzebuje nowego punktu zaczepienia. Ty wpadles na pomysl z infekcja, a przynajmniej byles dla mnie inspiracja. Nie moglbys wymyslic czegos innego? Wokol czego zdolalabym oplesc nowa kampanie reklamowa. Jestem naprawde zdesperowana!

Jack zamknal oczy i zastanowil sie. Nie opuszczalo go uczucie, iz zycie kpi sobie z niego. Sytuacja stawala sie ironiczna – im bardziej gardzil reklama w medycynie, tym bardziej musial wysilac umysl, by znalezc pomysl na nastepna. Mimo wszystko chcial pomoc Teresie, przeciez byla mu tak zyczliwa.

– Powodem, dla ktorego uwazam reklamy medyczne za wyrzucanie pieniedzy, jest to, ze koniec koncow bazuja na powaznych uproszczeniach. Problem w tym, ze bez wskazania na jakosc uslug jako rezultat pracy wielkie spolki medyczne, jak AmeriCare czy National Health, czy jeszcze inne, nie roznia sie od siebie.

– Nie dbam o to. Daj mi tylko punkt zaczepienia.

– Coz, jedyne, co mi w tej chwili przychodzi do glowy, to czekanie.

– Co to znaczy 'czekanie'?

– No wiesz, nikt nie lubi czekac na lekarza, a jednak kazdy czeka. To jedna z tych dokuczliwych i powszechnie wystepujacych przykrosci.

– Masz racje! – zawolala podekscytowana Teresa. – Znakomite! Juz widze slogan reklamowy: 'W National Health nie czekasz', albo lepiej: 'Nie musisz na nas czekac, to my czekamy na ciebie!' Boze! To wspaniale! Jestes geniuszem. Chcesz zmienic prace?

Jack zasmial sie pod nosem.

– To by dopiero byla przygoda. Ale na razie mam dosc klopotow z ta, ktora wykonuje. Nowe nie sa mi potrzebne.

– Jakies powazne sprawy? Co miales na mysli, mowiac, ze jestescie w krytycznej sytuacji?

– W Manhattan General maja nowe zmartwienie. Tym razem pojawila sie choroba wywolana przez

Вы читаете Zaraza
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату