– Jestem na ciebie wsciekla – powiedziala bez zadnych wstepow.

– To cudownie – odparl ze zwyklym u siebie sarkazmem. – Moge wiec powiedziec, ze dzien zaliczam do udanych.

– Jestem naprawde zla – powiedziala, lecz glos znaczaco zlagodnial. – Colleen dopiero co skonczyla rozmawiac z Chetem. Wspomnial, ze znowu cie pobili.

– To tylko jego wlasna interpretacja zdarzen. Tymczasem prawda jest taka, ze nie zostalem znowu pobity.

– Nie?

– Wyjasnilem Chetowi, ze upadlem w parku w czasie biegania.

– Ale on powiedzial Colleen…

– Tereso – ucial krotko Jack. – Nie zostalem pobity. Czy mozemy porozmawiac o czyms innym?

– Skoro nie zostales napadniety, dlaczego jestes taki poirytowany?

– Mialem stresujacy poranek.

– Moze porozmawiamy o tym. W koncu od czego sa przyjaciele? Ja bez skrepowania opowiadalam ci o moich klopotach.

– W General mieli nastepne smiertelne zachorowanie na jeszcze jedna chorobe. – Prawde powiedziawszy, chcial opowiedziec Teresie o poczuciu winy wobec smierci Beth Holderness, lecz przeciez nie mogl.

– Straszne! Co sie tam dzieje? Co to za choroba?

– Grypa. Bardzo zlosliwy przypadek. Teraz dopiero mamy do czynienia z choroba, ktorej najbardziej sie obawialem.

– Przeciez pelno dookola grypy. To chyba okres na grype?

– Wszyscy tak twierdza – przyznal Jack.

– Ale nie ty?

– Zrozum. Boje sie, szczegolnie, jesli okaze sie, ze to rzadki wirus. Zmarly byl mlodym czlowiekiem, mial dopiero dwadziescia dziewiec lat. Przeraza mnie to, co jeszcze moze wydarzyc sie w Manhattan General.

– Czy twoi koledzy podzielaja te obawy?

– W tej chwili jestem sam.

– Jak dobrze, ze mamy kogos takiego jak ty. Z zachwytem przyjmuje twoje poswiecenie.

– Milo, ze tak uwazasz. Mam jednak nadzieje, ze sie myle.

– Ale nie zamierzasz sie chyba poddawac, prawda?

– Nie, dopoki nie zdobede dowodu na takie lub inne rozwiazanie. Porozmawiajmy lepiej o tobie. Mam nadzieje, ze lepiej ci sie wiedzie niz mi.

– Ciesze sie, ze pytasz. W wielkim stopniu dzieki tobie przygotowujemy dobra kampanie reklamowa. A do tego udalo mi sie wewnetrzna prezentacje przelozyc na czwartek, wiec mamy dodatkowo caly dzien. W tej chwili sprawy wygladaja niezle, ale w swiecie reklamy wszystko moze sie odmienic w jednej sekundzie.

– W takim razie powodzenia – odparl Jack. Chcial zakonczyc rozmowe.

– Moze spotkalibysmy sie na szybka kolacje – zasugerowala Teresa. – Bardzo bym sie ucieszyla. Na Madison Avenue, calkiem niedaleko, jest mala, przyjemna wloska restauracja.

– Kto wie. Wszystko zalezy od tego, jak potoczy sie dzien.

– No co ty, Jack. Musisz jesc. Obojgu nam przyda sie chwila odpoczynku, nie wspominajac o towarzystwie. Wyczuwam w twoim glosie jakies napiecie. Obawiam sie, ze bede musiala nalegac.

– No dobra – ustapil. – Ale ostrzegam, ze to moze sie okazac bardzo krotka kolacja. – Rozumial, ze w tym, co mowila, bylo nieco prawdy, chociaz w tej chwili nie potrafil przewidziec, co moze sie stac, zanim przyjdzie pora kolacji.

– Fantastycznie – powiedziala wyraznie szczesliwym glosem. – Zadzwon do mnie pozniej, to sie umowimy. Jezeli nie bedzie mnie tu, to znaczy, ze jestem w domu. Okay?

– Zadzwonie – obiecal.

Przez dobra chwile Jack wpatrywal sie w sluchawke. Zdawal sobie sprawe, ze powszechnie wyznawany poglad utrzymywal, iz rozmowa o klopotach powodowala odprezenie i uspokojenie. Jednak w tej chwili mysl o dyskutowaniu z Teresa o przypadku grypy wywolywala u niego jeszcze wieksze rozdraznienie. Przynajmniej probki lecialy juz do Atlanty, a laboratorium pracowalo nad DNA otrzymanym z National Biologicals. Moze wkrotce zacznie znajdowac odpowiedzi na niektore pytania.

Rozdzial 28

Wtorek, godzina 10.30, 26 marca 1996 roku

Phil przeszedl przez wejsciowe drzwi opuszczonego budynku przejetego przez Black Kings na siedzibe gangu. Za drzwi sluzyla gruba na ponad siedem centymetrow sklejka przykrecona do aluminiowej ramy.

Przeszedl przez pierwszy pokoj. W calunie trudnego do zniesienia dymu papierosowego grano w karty. Nie zatrzymujac sie, poszedl prosto do biura. Z ulga zobaczyl Twina przy swoim biurku.

Nie mogl sie doczekac, az Twin skasuje dole od jednego ze swoich jedenastoletnich handlarzy i odesle dzieciaka z powrotem na ulice.

– Mamy problem – powiedzial Phil.

– Zawsze mamy jakis problem – odparl filozoficznym tonem Twin. Przeliczal zielone przyniesione przez malolata.

– Nie taki jak tym razem. Zalatwili Reginalda.

Twin spojrzal znad banknotow z wyrazem twarzy kogos, kto wlasnie dostal w pysk.

– Pieprzysz! Gdzies uslyszal to gowno?

– To prawda – Phil obstawal przy swoim. Przyciagnal podniszczone krzeslo z prostym oparciem spod sciany, odwrocil je tylem do przodu i usiadl na nim jak na konskim grzbiecie, kladac ramiona na oparciu. Taka pozycja harmonizowala nawet z baseballowka noszona zawsze daszkiem do tylu.

– Kto tak twierdzi? – zapytal Twin.

– Cala ulica. Emmett slyszal o tym od handlarza z Times Square. Wyglada, ze doktorek jest chroniony przez Gangsta Hoods z Upper West Side.

– Chcesz powiedziec, ze jeden z Hoodsow zalatwil Reginalda? – pytal Twin, kompletnie nie wierzac w to, co uslyszal.

– Tak sie sprawy maja. Strzal w glowe.

Twin z taka sila huknal dlonia w biurko, ze banknoty pofrunely w powietrze. Zerwal sie na rowne nogi i zaczal nerwowo chodzic po pokoju. Kopnal metalowy kubel na smieci.

– Nie wierze. Dokad, cholera, zmierza ten swiat? Nie rozumiem tego. Zachowuja sie jak bracia wobec jakiegos pieprzonego bialego doktora. Nie, to nie ma sensu.

– Moze robi cos dla nich – zasugerowal Phil.

– Gowno mnie obchodzi, co on robi! – wrzasnal Twin. Stanal nad Philem, ktory przytloczony postura szefa skulil sie w sobie.

Phil byl pewien, ze kiedy Twin jest wkurzony, a w tej chwili byl wkurzony jak rzadko kiedy, potrafi byc brutalny i nieprzewidywalny.

Twin jednak wrocil do biurka i jeszcze raz grzmotnal w nie reka.

– Nie rozumiem tego, ale jest jedna rzecz, ktora wiem na pewno. Tak nie moze zostac! Na pewno nie! Hoods nie moga lazic po miescie, zmiatajac jednego z naszych, jakby nigdy nic sie nie stalo. A to oznacza, ze musimy przynajmniej zalatwic doktora, tak jak uzgodnilismy.

– Gadaja, ze doktor ma ogon. Ciagle go chronia.

– Niewiarygodne. – Twin usiadl na swoim krzesle przy biurku. – To nic, bedzie nawet latwiej. Zdmuchniemy doktorka razem z jego ogonem. Ale nie mozemy dzialac na terenie Hoodsow. Zalatwimy faceta w pracy. – Twin otworzyl srodkowa szuflade biurka i zaczal czegos szukac. – Cholera, gdzie sie podziala ta kartka o doktorze?

– Boczna szuflada – podpowiedzial Phil.

Twin spojrzal na niego, a Phil odpowiedzial jedynie wzruszeniem ramion. Nie chcial rozjatrzac szefa, ale

Вы читаете Zaraza
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату