Jack otworzyl drzwi do restauracji, nastepnie rozsunal kotare, ktora chronila gosci siedzacych w poblizu wejscia przed chlodnym powiewem z ulicy, i stanal w milym, cieplym wnetrzu lokalu. Po lewej mial maly, mahoniowy kontuar baru. Po prawej cala powierzchnie sali zajmowaly stoliki. Sciany i sufit pokrywala drewniana, biala kratownica, po ktorej pial sie ludzaco przypominajacy prawdziwy, sztuczny bluszcz. Jack poczul sie tak, jakby nagle wszedl do restauracji w ogrodzie gdzies we Wloszech.

Z apetycznego aromatu wypelniajacego restauracje wywnioskowal, ze szef kuchni przywiazuje rownie duza wage do czosnku jak on sam. Wczesniej juz poczul, ze chetnie by cos zjadl. Teraz czul sie tak, jakby za chwile mial z glodu umrzec.

W sali bylo pelno, a jednak brakowalo tego charakterystycznego, nowojorskiego tumultu. Byc moze to zielen powodowala, ze rozmowy stalych bywalcow i brzek naczyn zdawaly sie przytlumione. Jack uznal, ze spokoj panujacy w restauracji Teresa nazwala 'nienowojorska' atmosfera.

Jacka przywital maitre d'hotel i zapytal, czy moze w czyms pomoc. Jack poinformowal go, ze jest umowiony z pania Hagen. Szef sali odpowiedzial skinieniem glowy i poprosil goscia, aby udal sie za nim. Wskazal Jackowi stolik pod sciana, tuz za barem.

Teresa, wstala, aby usciskac Jacka. Kiedy zobaczyla jego twarz, powstrzymala sie.

– Moj Boze! Twoja twarz wyglada okropnie.

– To samo ludzie powtarzaja o calym moim zyciu – odpowiedzial.

– Jack, prosze nie zartuj. Mowie powaznie. Na pewno dobrze sie czujesz?

– Jesli mam byc szczery, to powiem ci, ze nawet zapomnialem o twarzy.

– Alez to na pewno cie boli. Chcialam cie pocalowac na przywitanie, ale boje sie, ze moze cie to bardziej zabolec, niz ucieszyc.

– Usta mam cale.

Teresa pokrecila glowa, usmiechnela sie i machnela reka.

– Jestes niemozliwy. Zanim cie spotkalam, sadzilam, ze to ja potrafie zawsze znalezc najlepsza odpowiedz.

Usiedli.

– Jak ci sie tu podoba? – zapytala Teresa, rozkladajac jednoczesnie serwetke.

– Od razu mi sie spodobala. Jest przytulnie, a o niewielu restauracjach w miescie da sie to powiedziec. Nigdy bym tu nie zajrzal. Szyld na zewnatrz jest niemal niewidoczny.

– To jedno z moich ulubionych miejsc.

– Ciesze sie, ze nalegalas na to spotkanie. Nie znosze przyznawac racji, ale tym razem ja mialas. Umieram z glodu.

Przez nastepny kwadrans studiowali uwaznie menu, wysluchujac rownoczesnie dlugiej listy polecanych przez kelnera dan. W koncu zlozyli zamowienie.

– Moze wezmiemy tez wino? – zaproponowala Teresa.

– Czemu nie – zgodzil sie Jack.

– Wybierzesz? – spytala, podajac mu liste win.

– Mam przeczucie, ze lepiej niz ja wiesz, co zamowic.

– Biale czy czerwone?

– Obojetnie.

Z butelka wina na stole i pelnymi kieliszkami usiedli wygodnie i starali sie zrelaksowac. Oboje jednak byli napieci. Jack podejrzewal, ze Teresa jest nawet bardziej zdenerwowana niz on. Dostrzegl jej ukradkowe spojrzenie na zegarek.

– Widzialem – poinformowal ja.

– Co widziales?

– Widzialem, ze patrzylas na zegarek. Zdawalo mi sie, ze mamy sie odprezyc. Dlatego tez nie pytam cie o twoj dzien ani nie opowiadam o swoim.

– Przepraszam. Masz racje. Nie powinnam byla. To tylko odruch. Wiem, ze Colleen i zespol caly czas pracuja w studio i chyba czuje sie nieco winna, siedzac tu i przyjemnie spedzajac czas.

– Czy powinienem zapytac, jak przebiega kampania?

– Dobrze. Balam sie o to i dlatego skontaktowalam sie ze znajoma z National Health. Zjadlysmy razem lunch. Kiedy opowiedzialam jej o nowym pomysle, byla tak podekscytowana, ze blagala mnie, abym pozwolila jej powiedziec o wszystkim szefowi. Oddzwonila po poludniu i powiedziala, ze szef jest zachwycony pomyslem i mysli o podniesieniu budzetu reklamowego o dwadziescia procent.

Jack sprobowal wyliczyc, ile to moze oznaczac dwadziescia procent. Okazalo sie, ze w gre wchodzi milion dolarow. Rozzloscil sie, gdy dowiedzial sie, ze pieniadze pochodza z funduszu opieki nad chorymi. Nie chcial jednak psuc nastroju, wiec nie zdradzil sie z myslami. Wrecz przeciwnie, pogratulowal Teresie sukcesu.

– Dziekuje – odpowiedziala.

– Nie brzmi to jak opowiesc o zlym dniu – stwierdzil Jack.

– Coz. To, ze klientowi podoba sie koncepcja, to dopiero poczatek. Teraz staje przed nami zadanie skompletowania materialow i zaprezentowanie ich, a wreszcie, po ostatecznej akceptacji, przeprowadzenie wlasciwej kampanii reklamowej. Nie masz pojecia, ile problemow rodzi sie w czasie produkcji trzydziestosekundowego spotu reklamowego.

Wziela maly lyk wina. Gdy odstawila kieliszek na stol, znowu spojrzala na zegarek.

– Tereso! – powiedzial z nie ukrywana zloscia Jack. – Znowu to zrobilas!

– Masz racje! – przyznala i przylozyla dlon do czola. – Co sie ze mna dzieje? Prawdopodobnie jestem pracoholikiem. Przyznaje sie. Zaraz! Wiem, co powinnam zrobic. Moge przeciez zdjac ten cholerny zegarek! – Rozpiela bransolete, zdjela zegarek i wrzucila go do torebki. – No i jak?

– Znacznie lepiej – odparl Jack.

– Ten facet uwaza sie za jakiegos pieprzonego supermena albo co i stad te problemy – stwierdzil Twin. – Nagadal pewnie braciom i kompletnie im odbilo. Wkurwia mnie to. Kapujesz?

– To dlaczego sam nie zalatwisz sprawy? Dlaczego ja? – Krople potu perlily sie na czole Phila.

Twin oparl sie na kierownicy cadillaca. Powoli obrocil glowe i spojrzal na swego zastepce. W samochodzie panowal polmrok, jedynie swiatla przejezdzajacych samochodow oswietlaly krotkimi smugami twarz Phila.

– Uspokoj sie. Wiesz, ze nie moge sie tam pokazac. Natychmiast by mnie rozpoznal i byloby po zabawie. Najwazniejsze jest zaskoczenie.

– Przeciez ja tez bylem u niego w chacie – opieral sie Phil.

– Ale tobie staruszek nie patrzyl prosto w oczka i to nie ty walnales frajera. Nie zapamietal cie. Zaufaj mi.

– Ale czemu ja? – Phil nie ustepowal. – BJ chcial to zrobic, szczegolnie po klesce w sklepie. Chce jeszcze jednej szansy.

– Po historii w sklepie doktor moze rozpoznac BJ. Poza tym jest to wreszcie okazja dla ciebie. Niektorzy z braci narzekaja, ze nigdy nie zrobiles roboty, wiec nie powinienes byc moim zastepca. Wierz mi, wiem, co robie.

– Ale ja nie jestem dobry w te klocki. Nigdy do nikogo nie strzelalem.

– Stary, to nic takiego. Za pierwszym razem mozesz sie obawiac, ale to proste. Trach! I po wszystkim. To rowniez swietnie odpreza, stary, a ty jestes cholernie spiety.

– Jestem spiety, racja – przyznal Phil.

– Wyluzuj sie, chlopie. Wejdziesz tam i nawet nie musisz do nikogo odezwac sie slowem. Bron trzymaj w kieszeni i nie wyciagaj jej, dopoki nie staniesz tuz przed doktorem. Wtedy dopiero wyciagaj spluwe i trach! Potem jak najszybciej zabieraj stamtad swoja czarna dupe i splywamy. Proste.

– Co bedzie, jesli doktorek zwieje?

– Nie zwieje. Bedzie tak zaskoczony, ze nie ruszy palcem. Jezeli gosc spodziewa sie ataku, to ma jakas szanse, ale jak cos wali mu sie na leb jak pieprzony grom z jasnego nieba, to nie ma mocnych. Frajer ani zipnie. Widzialem to juz nieraz.

– Mimo wszystko boje sie – przyznal Phil.

– Jasne, troche sie boisz. Niech ci sie przyjrze. – Odepchnal Phila do tylu i zlustrowal jego wyglad. – Jak tam krawat?

Phil zlapal nerwowo za wezel i poprawil go.

Вы читаете Zaraza
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату