– Ale przynajmniej zyje. Dzieki temu panu. Skonsternowana odwrocila sie w strone policjanta, chcac uslyszec jakies wyjasnienia, lecz w tej samej chwili na ulicy daly sie slyszec syreny, wiec policjant, przeciskajac sie do wyjscia, ponaglal gosci, aby wrocili do stolikow.

Rozdzial 30

Wtorek, godzina 20.45, 26 marca 1996 roku

Jack wygladal przez okno pedzacego samochodu, obserwujac niewidzacymi oczami lsniaca neonami scenerie wieczornego miasta. Siedzial obok Shawna Magoginala, prowadzacego samochod na poludnie droga Franklina D. Roosevelta. Shawn, detektyw w cywilu, zjawil sie w restauracji, zeby uratowac Jacka w razie niebezpieczenstwa.

Minela juz ponad godzina od tragicznego wydarzenia, ale Jack ciagle byl spiety. Prawde powiedziawszy, teraz, po uplywie godziny, kiedy zastanowil sie nad trzecia proba zamachu na jego zycie, byl nawet bardziej poruszony niz zaraz po strzelaninie. Przezywal prawdziwy wstrzas psychiczny. Chcac ukryc te opozniona reakcje, zacisnal obie dlonie na kolanach.

Kiedy zjawily sie wozy policyjne i karetka, w restauracji zapanowal chaos. Policjanci wypytywali wszystkich o nazwiska i adresy. Jedni odmawiali, inni bez protestow podawali niezbedne informacje. Poczatkowo Jacka traktowano jak innych gosci, ale w koncu Shawn zakomunikowal mu, ze detektyw porucznik Lou Soldano pragnie porozmawiac z nim w komisariacie.

Nie mial ochoty na te rozmowe, ale nie mial tez wyboru. Teresa nalegala, aby zabral ja ze soba, jednak zdolal jej ten pomysl wyperswadowac. Zyskala jedynie obietnice Jacka, ze zadzwoni do niej pozniej. Poinformowala, ze wraca do agencji i tam bedzie czekac na telefon. Po takich doswiadczeniach nie chciala wracac samotnie do domu.

Jack caly czas poruszal jezykiem. Wino i napiecie po zamachu sprawily, ze czul trudna do zwalczenia suchosc w ustach. Obawial sie, ze policja moze zechciec go zatrzymac. Nie zameldowal o zabojstwie Reginalda, byl swiadkiem zajscia w sklepie. Na dodatek powiedzial Laurie wystarczajaco duzo, aby polaczyc Reginalda ze smiercia Beth.

Westchnal i nerwowo przeczesal wlosy palcami. Zastanawial sie, jak odpowiedziec na nieuniknione pytania.

– Wszystko w porzadku? – zapytal Shawn. Zerkal na Jacka, wyczuwajac jego podenerwowanie.

– Tak, swietnie. To byl cudowny wieczor. Nowy Jork to miasto, w ktorym nie mozna sie nudzic.

– Oto przyklad pozytywnego myslenia o zyciu – zgodzil sie Shawn.

Jack rzucil policjantowi krotkie spojrzenie. Tamten zdawal sie doslownie zrozumiec jego odpowiedz.

– Mam kilka pytan – powiedzial Jack. – Jak to sie stalo, ze znalazl sie pan w restauracji? I skad pan wiedzial, ze jestem lekarzem? I dlaczego mam dziekowac Lou Soldano?

– Porucznik Soldano mial przeczucie, ze moga pana spotkac klopoty – wyjasnil Shawn.

– Skad pan wiedzial, ze bede w restauracji?

– To proste. Sierzant Murphy i ja jechalismy za panem od kostnicy.

Jack znowu spojrzal za okno i niedostrzegalnie pokrecil glowa. Glupio mu sie zrobilo, kiedy przypomnial sobie, jak dumny byl z siebie, majac pewnosc, ze nie ciagnie za soba zadnego 'ogona'. Swiadomosc, ze brakuje mu do pierwszej ligi wiecej niz jest w stanie przeskoczyc, byla bolesna.

– Prawie sie udalo w Bloomingdale's, ale zgadlem, co pan zamierza zrobic – przyznal Shawn.

Jack odwrocil sie ponownie w strone detektywa.

– Kto dal cynk porucznikowi Soldano? – Podejrzewal, ze musiala to byc Laurie.

– Tego nie wiem. Ale juz wkrotce sam pan bedzie mogl go zapytac.

Droga FDR niedostrzegalnie przeszla w South Street Viaduct. Przed soba Jack dostrzegl znajoma sylwetke mostu Brooklinskiego. Na tle bladego nieba rysowal sie niczym gigantyczna lira.

Skrecili na polnoc i niebawem znalezli sie przed budynkiem komendy miejskiej.

Jack nigdy przedtem nie widzial tego gmachu i teraz czul sie zaskoczony jego nowoczesna sylweta. Zanim dostal sie do srodka, musial przejsc przez bramke-wykrywacz metali. Shawn odprowadzil go do biura Lou Soldano i zaraz potem zniknal.

Lou wstal i wyciagnal reke na przywitanie. Podsunal krzeslo.

– Prosze siadac, doktorze. To jest sierzant Wilson. – Lou wskazal na czarnego policjanta, ktory wstal, gdy wymieniono jego nazwisko. Byl mezczyzna imponujacego wzrostu, a mundur lezal na nim nieskazitelnie. Jego robiaca wrazenie postura kontrastowala z raczej przecietna powierzchownoscia porucznika Soldano.

Jack wymienil uscisk dloni z sierzantem. Jego sila rowniez zrobila na nim wrazenie. Tymczasem drzaca i spocona dlon Jacka nie mogla wywolac pozytywnych skojarzen.

– Poprosilem na rozmowe sierzanta Wilsona, poniewaz kieruje nasza specjalna grupa do zwalczania gangow mlodziezowych – wyjasnil Lou, gdy usiadl znowu za swoim biurkiem.

No to wspaniale, pomyslal Jack, obawiajac sie, ze w rozmowie pojawi sie nazwisko Warrena. Probowal sie usmiechnac, ale zawahal sie i usmiech wypadl dosc niewyraznie. Bal sie, ze jego napiecie widoczne jest jak na dloni. Mial przygnebiajace wrazenie, ze obaj policjanci doswiadczeni w sciganiu osob lamiacych prawo dostrzegli w nim przestepce, kiedy tylko przekroczyli prog pokoju.

– Rozumiem, ze dzisiejszy wieczor nie byl przyjemny -zaczal Lou.

– Bez watpienia – przytaknal Jack. Przyjrzal sie porucznikowi. Wygladal inaczej, niz oczekiwal. Gdy Laurie wspomniala, ze laczylo ich kiedys cos wiecej niz przyjazn, podejrzewal Lou o bardziej rzucajaca sie w oczy, wysportowana sylwetke. Tymczasem mial przed soba wlasna, nieco pomniejszona replike, biorac pod uwage krepa, muskularna budowe i krotko ostrzyzone wlosy. – Czy moge zadac panu pytanie?

– Alez oczywiscie – odpowiedzial Lou, rozkladajac rece w gescie zaproszenia. – To nie jest przesluchanie, lecz jedynie rozmowa.

– Dlaczego kazal pan swemu podwladnemu mnie sledzic? Prosze mnie zle nie zrozumiec, nie narzekam. Przeciez uratowal mi zycie.

– Za to powinien pan podziekowac doktor Laurie Montgomery. Niepokoila sie o pana i kazala mi obiecac, ze cos zrobie. Przywieszenie panu 'ogona' bylo jedyna rzecza, ktora moglem zrobic.

– Szczerze to doceniam – odpowiedzial Jack, a w duchu zastanawial sie, jak powinien podziekowac Laurie.

– Tak, jest jednak wiele spraw, ktore, jak sadze, powinnismy sobie teraz wyjasnic – stwierdzil Lou. Oparl sie lokciami o biurko. – Moze najpierw przedstawi nam pan wlasna wersje wydarzen.

– Tak naprawde to jeszcze nie wiem.

– Jasne, doskonale rozumiem. Ale, panie doktorze, prosze pamietac, ze to tylko rozmowa.

– Nie jestem pewien, czy w stanie takiego poruszenia nadaje sie do rozmow.

– Moze w takim razie najpierw ja powiem panu, co wiem- zaproponowal Lou.

W kilku zdaniach strescil informacje uzyskane od Laurie. Powiedzial, ze wie, iz Jack co najmniej raz zostal napadniety i pobity oraz ze zamachu na jego zycie dokonal czlonek mlodziezowego gangu z poludniowego East Side. Wspomnial takze o znanej mu niecheci Jacka do AmeriCare i jego podejrzeniach dotyczacych chorob zakaznych w Manhattan General. Wiedzial i o tym, ze Jack w czasie swych wizyt w szpitalu kilka osob zdenerwowal. Skonczyl przypomnieniem, ze sugestia o mozliwym zwiazku miedzy smiercia Beth a Reginaldem po wstepnych badaniach zostala potwierdzona.

Jack glosno przelknal sline.

– No, no. Zaczynam podejrzewac, ze wie pan wiecej ode mnie.

– Jestem pewny, ze to akurat nie jest prawda. – Na twarzy Lou pojawil sie wymuszonych usmiech. – Byc moze jednak podane przeze mnie informacje podpowiedza panu, czego jeszcze nie wiemy, a co wiedziec powinnismy, aby powstrzymac fale przemocy grozaca panu i innym. Niedaleko Manhattan General doszlo dzisiaj do innej strzelaniny i zabojstwa czlonka gangu mlodziezowego. Czy wie pan cos na ten temat?

Jack znowu przelknal sline. Nie wiedzial, co odpowiedziec. Kolatalo mu w glowie napomnienie Warrena, ale takze swiadomosc dwukrotnej ucieczki z miejsca zbrodni i udzialu w jednym morderstwie. Co by nie powiedziec,

Вы читаете Zaraza
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату