Odeszlismy w glab pokoju, az pod drzwi prowadzace do garazu. Obejrzalem sie. Wciaz widzialem ojca, Ralpha i Lou Farleya.

Otworzylem drzwi. Mel spojrzala ze zdziwieniem, ale poszla za mna. Stanelismy na cementowej podlodze w chlodnym garazu. Reprezentowal styl sprzed Wielkiego Amerykanskiego Zagrozenia Pozarowego. Zardzewiale puszki po farbach, splesniale kartony, kije baseballowe, stary wiklinowy kosz, lyse opony – wszystko porozrzucane wokol jak po eksplozji. Na podlodze byly plamy oleju, a zalegajacy kurz nadawal wszystkiemu szary kolor i utrudnial oddychanie. Z sufitu wciaz zwisal sznurek. Pamietam, jak ojciec zrobil troche wolnego miejsca i przywiazal do sznurka pilke tenisowa, zebym mogl cwiczyc uderzenia kijem baseballowym. Nie moglem uwierzyc, ze ona wciaz tu wisi.

Melissa nie odrywala ode mnie wzroku. Nie wiedzialem, jak to powiedziec.

– Wczoraj przegladalismy z Sheila rzeczy matki – zaczalem.

Lekko zmruzyla oczy. Zamierzalem opowiedziec, ze zagladajac do szuflad, natrafilismy na laminowane ogloszenia o narodzinach i ten stary program z czasow, kiedy mama grala „Mame” w teatrzyku w Livingston, i jak siedzielismy z Sheila nad tymi starymi zdjeciami – pamietasz to z krolem Husajnem, Mel? – ale nie chcialo mi to przejsc przez gardlo.

Bez slowa siegnalem do kieszeni i wyjalem fotografie.

Wystarczyl jej jeden rzut oka. Odskoczyla, jakby zdjecie parzylo. Kilkakrotnie spazmatycznie wciagnela powietrze i cofnela sie. Ruszylem ku niej, ale powstrzymala mnie, podnoszac reke. Kiedy znow na mnie spojrzala, jej twarz byla zupelnie bez wyrazu. Nie malowalo sie na niej zdziwienie ani niepokoj, ani radosc.

Ponownie podsunalem jej zdjecie. Tym razem nawet nie mrugnela okiem.

– To Ken – wyrwalem sie glupio.

– Widze, Will.

– To wszystko, co masz do powiedzenia?

– A co chcialbys uslyszec?

– On zyje. Mama wiedziala o tym. Miala to zdjecie. Cisza.

– Mel?

– On zyje – powtorzyla. – Slysze cie. Oniemialem na taka reakcje, a raczej brak reakcji.

– Jeszcze cos? – zapytala Melissa.

– Nie interesuje cie nic wiecej?

– A co moze mnie interesowac, Will?

– Ach, racja, zapomnialem. Musisz wracac do Seattle.

– Tak.

Odsunela sie ode mnie. Znow wpadlem w gniew.

– Mel, pomogla ci ucieczka?

– Nigdzie nie uciekalam.

– Bzdura.

– Ralph dostal tam prace.

– Pewnie.

– Jak smiesz mnie osadzac?

Nagle przypomnialem sobie, jak we troje godzinami bawilismy sie w motelowym basenie w poblizu Cape Cod. Tony Bonoza zaczal rozglaszac plotki o Mel i Ken poczerwienial, kiedy je uslyszal, a potem spral Bonoze, chociaz ten byl od niego o dwa lata starszy i dziesiec kilo ciezszy.

– Ken zyje – powtorzylem.

– Czego ode mnie oczekujesz?

W jej glosie slyszalem blagalna nute.

– Zachowujesz sie tak, jakby to nie mialo znaczenia.

– Nie jestem pewna, czy ma.

– Co to ma znaczyc, do diabla?

– Ken nie jest juz czescia naszego zycia.

– Mow za siebie.

– Dobrze, Will. On nie jest juz czescia mojego zycia.

– Jest twoim bratem.

– Sam dokonal wyboru.

– W ten sposob dla ciebie umarl?

– A czy tak nie byloby lepiej? – Potrzasnela glowa i zamknela oczy. Czekalem. – Moze rzeczywiscie ucieklam, Will. Ale ty tez. Mielismy wybor. Nasz brat albo jest trupem, albo morderca. Tak czy inaczej, dla mnie umarl.

Ponownie pokazalem jej zdjecie.

– Wiesz, ze moze byc niewinny.

Melissa spojrzala na mnie i nagle znow stala sie starsza siostra.

– Daj spokoj, Will. Dobrze wiesz, ze tak nie jest.

– Bronil nas, kiedy bylismy dziecmi. Troszczyl sie o nas.

– Kochal nas.

– Ja tez go kochalam. Wiedzialam jednak, jaki jest. Mial sklonnosc do uzywania przemocy, Will. Zdajesz sobie z tego sprawe. Owszem, bronil nas. Czy nie sadzisz, ze robil to takze dlatego, iz sprawialo mu to przyjemnosc? Wiesz, ze przed smiercia byl zamieszany w cos zlego.

– To jeszcze nie oznacza, ze jest morderca.

Melissa ponownie zamknela oczy. Widzialem, ze zbiera sily.

– Rany boskie, Will, a co robil tamtej nocy?

Nasze spojrzenia spotkaly sie. Nie odpowiedzialem. Nagle zrobilo mi sie zimno.

– Zapomnijmy o morderstwie, dobrze? Dlaczego Ken uprawial seks z Julie Miller?

Te slowa przeszyly mnie na wskros, nie moglem zlapac tchu. Kiedy go w koncu odzyskalem, moj glos byl tak cichy, jakby dobiegal z oddali.

– Zerwalismy ze soba prawie rok wczesniej.

– Chcesz mi powiedziec, ze sie z tym pogodziles?

– Ja… byla wolna. On tez. Nie mieli powodu…

– On cie zdradzil, Will. Spojrz prawdzie w oczy. W najlepszym razie przespal sie z kobieta, ktora kochales. Jaki brat tak postepuje?

– Zerwalismy – powtorzylem rozpaczliwie. – Nie mialem do niej zadnych praw.

– Kochales ja.

– To nie ma nic do rzeczy. Patrzyla mi prosto w oczy.

– I kto teraz ucieka?

Zatoczylem sie do tylu i omal nie upadlem na cementowe schody. Ukrylem twarz w dloniach. Potrwalo to dluzsza chwile, zanim sie pozbieralem.

– Nadal jest naszym bratem.

– Co zamierzasz zrobic? Znalezc go? Oddac w rece policji?

– Pomoc mu ukrywac sie dalej?

Nie potrafilem odpowiedziec na te pytania. Melissa przeszla obok mnie i otworzyla drzwi, zeby wrocic do pokoju.

– Will? Spojrzalem na nia.

– On juz nie jest czescia mojego zycia. Przykro mi.

Wtedy, oczami wyobrazni, zobaczylem ja jako nastolatke, lezaca na lozku i paplajaca bez opamietania, rozczochrana, otoczona zapachem gumy do zucia. Ken i ja siedzielismy na podlodze w jej pokoju i robilismy miny. Pamietalem mowe jej ciala. Jesli lezala na brzuchu i machala nogami w powietrzu, mowila o chlopakach, prywatkach i tym podobnych bzdurach. Kiedy kladla sie na plecach i patrzyla w sufit, zaczynala marzyc. Myslalem o jej marzeniach i o tym, ze zadne sie nie spelnilo.

– Kocham cie – powiedzialem.

Wtedy, jakby czytala w moich myslach, Melissa sie rozplakala.

Nigdy nie zapominamy naszych pierwszych milosci. Moja zostala zamordowana.

Poznalem Julie Miller, kiedy jej rodzina zamieszkala przy Coddington Terrace. Bylem wtedy w pierwszej klasie

Вы читаете Bez pozegnania
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату