– Sheila Rogers – rzucil ze zniecierpliwieniem Squares.

Z rurki wydobyl sie cichy bulgot. Castman otworzyl usta. Pojawila sie na nich banka sliny. Zamknal usta i sprobowal jeszcze raz.

– Poznalem ja… Boze, niech pomysle… dziesiec lub pietnascie lat temu. Obstawialem Port

Authority. Przyjechala autobusem z Iowy czy Idaho, z jakiejs gownianej miesciny.

Obstawial Port Authority. Dobrze znalem ten system. Alfonsi czekaja na dworcu. Zgarniaja nowe, ktore wysiadaja z autobusow – zdesperowane uciekinierki, przybywajace do Nowego Jorku, aby zostac modelkami, aktorkami, zaczac nowe zycie, uciec przed nuda lub molestowaniem. Alfonsi czaja sie jak stado drapieznikow. Rzucaja sie, dopadaja ofiare i wysysaja z niej krew.

– Mialem niezle wyniki – mowil Castman. – Po pierwsze, jestem bialy. Te ze Srodkowego Zachodu to prawie wylacznie biale dupy. Boja sie czarnego luda. Nosilem ladne garnitury i dyplomatke. Bylem cierpliwy. W kazdym razie tamtego dnia czekalem na peronie sto dwudziestym siodmym. To bylo moje ulubione miejsce. Mialem stamtad dobry widok na co najmniej szesc roznych stanowisk. Sheila wysiadla z autobusu. Czlowieku, co to byl za towar! Najwyzej szesnastoletnia, w najlepszym wieku. W dodatku dziewica, chociaz na oko nie mozna bylo tego orzec. Przekonalem sie o tym pozniej.

Napialem miesnie. Squares nieznacznie przesunal sie miedzy lozko a mnie.

– Zaczalem nawijac. Sprzedalem jej moja najlepsza bajeczke. Wiecie jaka? Wiedzielismy.

– Nawijalem, ze zrobie z niej wzieta modelke. Spokojnie, nie tak jak inne dupki. Bylem gladki jak jedwab, ale Sheila byla sprytniejsza od innych. Ostrozna. Wcale nie nalegalem. Udawalem obojetnego. W koncu one wszystkie chca w to uwierzyc, no nie? Wciaz slysza o jakiejs supermodelce, ktora odkryto na konkursie dojek, i tym podobne bzdury, i wlasnie dlatego tutaj przyjezdzaja.

Maszyna przestala piszczec. Zabulgotala, po czym znowu zaczela popiskiwac.

– Sheila probowala sie zabezpieczyc. Powiedziala mi jasno, ze nie chodzi na zadne przyjecia ani nic takiego. Ja na to, ze nie ma sprawy, ja tez nie. Jestem biznesmenem. Zawodowym fotografem i lowca talentow. Zrobimy kilka zdjec. To wszystko. Przygotujemy album. Czysta sprawa – zadnych przyjec, narkotykow, golizny, niczego, co by jej sie nie podobalo. A bylem dobrym fotografem. Mialem do tego oko. Widzicie te sciany? Zdjecia Tanyi to moja robota.

Spojrzalem na fotografie niegdys pieknej Tanyi i scisnelo mi sie serce. Kiedy znow zwrocilem wzrok na lozko, Castman patrzyl wprost na mnie.

– Pan – powiedzial.

– Co takiego?

– Sheila. – Usmiechnal sie. – Zalezy panu na niej, prawda? Nie odpowiedzialem.

– Kocha ja pan.

Przeciagnal slowo „kocha”. Drwiaco. Milczalem.

– Hej, czlowieku, nie mam ci tego za zle. To byl niezly towar. Czlowieku, jak ona potrafila obciagac…

Zrobilem krok w strone lozka. Castman zasmial sie. Squares zastapil mi droge i spojrzal prosto w oczy, krecac przeczaco glowa. Cofnalem sie. Mial racje.

Castman przestal sie smiac, ale wciaz na mnie patrzyl.

– Chcesz wiedziec, jak przerobilem twoja panienke, kochasiu? Nie odpowiedzialem.

– Tak samo jak Tanye. Widzicie, zgarnialem najlepsze, te, w ktore czarni bracia nie mogli wbic szponow. Dzieki dobrej technice. Nawciskalem Sheili kitu i w koncu przyszla do mojej pracowni na zdjecia. Wystarczylo. Tylko tego bylo mi trzeba.

– Polknela haczyk i byla zalatwiona.

– Jak? – zapytalem.

– Naprawde chcesz wiedziec?

– Jak?

Castman zamknal oczy. Wciaz sie usmiechal, rozkoszujac sie tym wspomnieniem.

– Zrobilem jej mnostwo zdjec – wszystkie grzeczne i mile. Kiedy skonczylismy, przylozylem jej noz do gardla. Potem przykulem do lozka w pokoju, ktory mial… – Zachichotal, otworzyl oczy i rozejrzal sie wokol -…sciany wylozone korkiem. Podalem jej narkotyk. Sfilmowalem ja, jak dochodzila do siebie, tak ze wygladalo na to, ze wszystko stalo sie za jej zgoda. Nawiasem mowiac, w ten sposob twoja Sheila stracila dziewictwo: na tasmie wideo. Z nizej podpisanym. Bombowo, no nie?

Znow ogarnela mnie wscieklosc. Nie wiedzialem, jak dlugo jeszcze zdolam sie powstrzymac przed skreceniem mu karku. Przypomnialem sobie jednak, ze wlasnie tego chcial.

– Na czym to skonczylem? Ach tak, przykulem ja i chyba przez tydzien wstrzykiwalem narkotyk. Klasa towar. Drogi. No coz, koszty wlasne. W kazdej branzy trzeba szkolic personel, no nie? W koncu Sheila uzaleznila sie, a powiem wam, ze tego dzina nie da sie zamknac z powrotem w butelce. Kiedy ja rozkulem, dziewczyna byla gotowa lizac mi buty za szpryce, rozumiecie?

Zamilkl, jakby czekal na oklaski. Czulem sie podle. Squares spytal beznamietnie:

– A potem pusciles ja na ulice?

– Taa i nauczylem paru sztuczek. Jak szybko zaspokoic faceta. Jak obsluzyc wiecej niz jednego naraz. Nauczylem ja wszystkiego.

Myslalem, ze zaraz zwymiotuje.

– Mow dalej – zachecil Squares.

– Nie. Dopiero wtedy, gdy…

– Zatem do widzenia.

– Tanya – rzekl.

– Co z nia?

Castman oblizal usta.

– Mozecie dac mi troche wody?

– Nie. Co z Tanya?

– Ta suka trzyma mnie tutaj, czlowieku. To nie w porzadku.

– Taak, pokaleczylem ja, ale mialem powod. Chciala odejsc, wyjsc za tego frajera z Garden

City. Myslala, ze sie kochaja.

– Dajcie spokoj, czy to Pretty Woman, czy co? Chciala zabrac ze soba kilka moich najlepszych dziewczyn. Mialy zamieszkac w Garden City z nia i tym frajerem, pojsc na odwyk i takie bzdury. Nie moglem na to pozwolic.

– Dlatego – powiedzial Squares – dales jej nauczke.

– Taak, pewnie. Tak to jest.

– Poharatales jej twarz otwieraczem do konserw.

– Nie tylko twarz. W koncu facet moglby zalozyc jej worek na glowe, no nie? Ale owszem, wyczuwacie sprawe. To byla lekcja dla innych dziewczyn. Tylko ze – i to jest najsmieszniejsze – jej chlopak, ten frajer, nie wiedzial, co zrobilem. Przyjechal z tego swojego wielkiego domu w Garden City, spieszac na ratunek Tanyi. Palant mial dwadziescia dwa lata. Wysmialem go, a on do mnie strzelil. Ten wymoczkowaty ksiegowy z Garden City. Strzelil mi w bok z dwudziestkidwojki i kula trafila w kregoslup. Sparalizowalo mnie. Mozecie w to uwierzyc? A potem, och, to jest cudowne, kiedy juz mnie postrzelil, pan Garden City zobaczyl, co zrobilem Tanyi.

– Wiecie, jak postapila wielka milosc jej zycia?

Czekal. Uznalismy, ze to retoryczne pytanie i milczelismy.

– Wystraszyl sie i uciekl. Kapujecie? Zobaczyl moje rekodzielo i dal noge. Nie chcial miec z nia nic wspolnego. Juz nigdy sie nie zobaczyli.

Castman znow zaczal sie smiac. Staralem sie stac nieruchomo i gleboko oddychac.

– Wyladowalem w szpitalu – podjal – calkowicie sparalizowany. Tanya zostala z niczym. Wypisala mnie ze szpitala.

– Przywiozla tutaj i zajela sie mna. Rozumiecie, co mowie?

– Przedluza mi zycie. Jesli nie chce jesc, wpycha mi rurke do gardla. Posluchajcie, powiem wam wszystko, co chcecie wiedziec. Musicie tylko cos dla mnie zrobic.

– Co? – zapytal Squares.

– Zabic mnie.

– Nic z tego.

Вы читаете Bez pozegnania
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату