Zal znow ogarnal mnie niepowstrzymana fala. Ilekroc przestawalem dzialac, czulem go na nowo. Zal wykancza czlowieka. Jesli sie przed nim nie bronisz, zmeczy cie tak, ze przestanie ci zalezec na czymkolwiek.
Nalozylem sobie na talerz troche prazonego ryzu i polalem go sosem z homara.
– Jestes pewna, ze chcesz zostac na noc? Katy kiwnela glowa.
– Odstapie ci sypialnie.
– Wole spac na kanapie.
– Na pewno?
– Zdecydowanie. Udawalismy, ze jemy.
– Nie zabilem Julie – powiedzialem.
– Wiem.
Znow udawalismy, ze jemy. W koncu zapytala:
– Po co tam wtedy poszedles? Sprobowalem sie usmiechnac.
– Nie uwierzylas, ze bylem na spacerze?
– Nie.
Odlozylem paleczki tak ostroznie, jakby mogly popekac. Nie wiedzialem, jak to wytlumaczyc, tu, w moim mieszkaniu, siostrze kobiety, ktora kiedys kochalem, siedzacej na krzesle tej, ktora zamierzalem poslubic. Obie zostaly zamordowane. Obie byly zwiazane ze mna.
– Chyba nie pogodzilem sie z utrata Julie.
– Chciales sie z nia zobaczyc?
– Tak.
– I co?
– Zadzwonilem do drzwi, ale nikt mi nie otworzyl.
Katy zastanowila sie nad tym. Wbila wzrok w talerz i usilowala zachowac obojetnosc.
– Dziwna wybrales sobie pore. Podnioslem paleczki.
– Will.
– Wiedziales, ze twoj brat tam jest?
Gmeralem patyczkiem w jedzeniu. Uslyszalem, jak moj sasiad otwiera i zamyka drzwi. Klakson na ulicy. Ktos krzyknal cos, chyba po rosyjsku.
– Wiedziales – powiedziala Katy. – Wiedziales, ze Ken byl w naszym domu. Z Julie.
– Nie zabilem twojej siostry.
– Co sie stalo, Will?
Zalozylem rece na piersi. Wyciagnalem sie na krzesle, zamknalem oczy i odchylilem glowe do tylu. Nie chcialem do tego wracac, ale czy mialem wybor? Katy chciala znac prawde.
Zasluzyla na to, aby wiedziec.
– To byl taki dziwny weekend – zaczalem. – Julie i ja zerwalismy prawie rok wczesniej. Od tamtej pory jej nie widzialem. Usilowalem spotkac sie z nia podczas przerw miedzy semestrami, ale nigdy nie moglem jej zastac.
– Dlugo nie przyjezdzala do domu – wyjasnila Katy. Kiwnalem glowa.
– Tak samo jak Ken. Wlasnie to bylo takie niezwykle.
– Nagle wszyscy troje znowu znalezlismy sie w tym samym czasie w Livingston. Po raz pierwszy od dawna. Ken dziwnie sie zachowywal. Wciaz wygladal przez okno. Nie wychodzil z domu. Czegos sie obawial. W kazdym razie zapytal mnie, czy nadal chodze z Julie. Odpowiedzialem, ze nie, ze to juz przeszlosc.
– Oklamales go.
– To bylo jak… – Nie wiedzialem, jak to wyjasnic. Brat byl dla mnie jak Bog. Byl silny i odwazny, a… Potrzasnalem glowa. Zle sie do tego zabralem. Zaczalem od nowa. – Kiedy mialem szesnascie lat, pojechalismy cala rodzina na wakacje do Hiszpanii. Na Costa del Soi. Ten urlop przypominal nieustajace przyjecie. Dla Europejczykow to bylo jak u nas lato na Florydzie. Chodzilismy z Kenem do dyskoteki w poblizu naszego hotelu. Czwartego wieczoru jakis facet wpadl na mnie na parkiecie. Tylko na niego spojrzalem. Smial sie ze mnie. Zaczalem znow tanczyc.
– Wtedy wpadl na mnie drugi. Jego tez usilowalem zignorowac. Wtedy ten pierwszy podlecial, popchnal mnie i przewrocil.
Urwalem i zamrugalem, usilujac pozbyc sie tego wspomnienia, jakby bylo ziarnkiem piasku, ktore wpadlo mi do oka. Spojrzalem na nia.
– Wiesz, co zrobilem?
– Potrzasnela glowa.
– Zawolalem Kena. Nie zerwalem sie na rowne nogi. Nie odepchnalem faceta. Stchorzylem i zawolalem mojego starszego brata.
– Byles przestraszony.
– Jak zwykle.
– To calkiem naturalne.
– Ja wcale tak nie uwazalem.
– I przyszedl ci z pomoca? – spytala.
– Oczywiscie.
– I co?
– Wywiazala sie bojka. Tamtemu towarzyszyla cala grupa z ktoregos ze skandynawskich krajow. Ken stlukl go na kwasne jablko.
– A ty?
– Nie zadalem ani jednego ciosu. Trzymalem sie z boku i usilowalem przemowic im do rozsadku, przekonac, zeby przestali. – Znowu zaczerwienilem sie ze wstydu. Moj brat, ktory bral udzial w niejednej bojce, mial racje. Razy bola tylko przez jakis czas. Pamiec o wlasnym tchorzostwie ni gdy nie przestaje dokuczac. – Podczas bojki Ken zlamal sobie reke. Prawa. Byl bardzo dobrym tenisista. Doskonale sie zapowiadal. Interesowalo sie nim Stanford. Po tamtym urazie juz nie odzyskal dawnej formy. W koncu nie poszedl na studia.
– To nie twoja wina. Bardzo sie mylila.
– Rzecz w tym, ze Ken zawsze stawal w mojej obronie. Jasne, klocilismy sie nieraz, jak to bracia. Bezlitosnie sie ze mnie nasmiewal. Jednak rzucilby sie pod pociag, zeby mnie chronic. A ja nigdy nie mialem odwagi, zeby mu sie zrewanzowac.
Katy oparla brode na dloni.
– Co? – spytalem.
– To wszystko jest takie dziwne.
– Co mianowicie?
– To, ze twoj brat okazal sie nieczuly i przespal sie z Julie.
– Nie mozesz go za to winic. Zapytal mnie, czy juz mi przeszlo. Powiedzialem mu, ze tak.
– Dales mu zielone swiatlo.
– Tak.
– Jednak potem poszedles za nim.
– Nie rozumiesz.
– Alez rozumiem – odparla Katy. – Wszyscy robimy takie rzeczy.
36
Spalem tak mocno, ze nie uslyszalem, jak sie do mnie podkradl.
Znalazlem czyste przescieradlo i poszewki dla Katy, upewnilem sie, ze jest jej wygodnie na kanapie, wzialem prysznic i probowalem czytac. Slowa wydawaly sie tonac we mgle. Musialem kilkakrotnie czytac jeden i to sam akapit. Zalogowalem sie do Intemetu i troche posurfowalem. Zrobilem kilka pompek, przysiadow oraz kilka cwiczen jogi, ktorych nauczyl mnie Squares. Nie chcialem sie klasc do lozka. Nie chcialem, zeby zal dopadl mnie bez ostrzezenia. Walczylem dzielnie, lecz w koncu sen zapedzil mnie w naroznik i znokautowal. Bylem nieprzytomny, spadajac w otchlan bez snow, gdy kos szarpnal mnie za reke i uslyszalem metaliczny szczek. Wciaz