– Nie.
– Na pewno? To zaden problem. Jeden przeszywajacy, przerazliwy krzyk. Co ty na to?
– Prosze, nie zrob jej krzywdy – powiedzialem. – Ona nie ma z tym nic wspolnego.
– Gdzie jestes?
– Przy Park Avenue.
– A dokladnie?
Podalem mu adres dwie przecznice dalej.
– Za piec minut podstawie tam samochod. Wsiadz do niego. Rozumiesz?
– Tak.
– Will?
– Co?
– Do nikogo nie dzwon, nikomu nic nie mow. Katy Miller ma obolala szyje po poprzednim spotkaniu. Nie potrafie opisac, jak kuszaco wyglada… – urwal, a potem dodal szeptem: Nadazasz, stary sasiedzie?
– Tak.
– No to trzymaj sie. Wkrotce bedzie po wszystkim.
53
Claudia Fisher wpadla do gabinetu Josepha Pistillo.
– Co sie stalo?
– Raymond Cromwell sie nie zglosil.
Cromwell byl tajnym agentem przydzielonym Fordowi, prawnikowi Kena Kleina.
– Myslalem, ze nosi podsluch.
– Spotkali sie w biurze McGuane'a. Tam nie mogl miec mikrofonu.
– I nikt nie widzial go od tego czasu? Fisher skinela glowa.
– Tak samo jak Forda. Obaj zagineli.
– Jezu Chryste!
– Co mamy robic?
Pistillo juz byl na nogach, gotow do dzialania.
– Zbierz wszystkich ludzi. Robimy nalot na biuro McGuane'a.
Ze scisnietym sercem opuszczalem Nore (juz zdazylem sie przyzwyczaic do tego imienia), ale czy mialem jakis wybor? Na mysl o tym, ze Katy znajduje sie w rekach sadystycznego psychola, przeszedl mnie dreszcz. Pamietalem, jaki czulem sie bezradny, kiedy przykul mnie do lozka i probowal ja udusic. Sprobowalem o tym nie myslec.
Nora wolalaby mnie powstrzymac, ale rozumiala sytuacje. Musialem to zrobic. Nasz pozegnalny pocalunek byl niemal zbyt czuly. Odsunalem sie. Znowu miala lzy w oczach.
– Wroc do mnie – powiedziala. Obiecalem, ze wroce, i wypadlem na ulice.
Zajechal czarny ford taurus z przyciemnionymi szybami. W srodku byl tylko kierowca. Nie znalem go. Polecil mi polozyc sie plasko na tylnym siedzeniu. Zrobilem, co kazal. Zapuscil silnik i ruszyl. Mialem chwile do namyslu. Sporo wiedzialem i bylem prawie pewien, ze Duch ma racje: wkrotce bedzie po wszystkim.
W myslach uporzadkowalem fakty i oto, co mi wyszlo: przed jedenastoma laty Ken byl zamieszany w nielegalne interesy przyjaciol, McGuane'a i Ducha. Nie moglo byc inaczej. Ken wszedl na zla droge. Dla mnie mogl byc bohaterem, ale moja siostra Melissa uswiadomila mi, ze mial sklonnosc do naduzywania przemocy. Moglbym usprawiedliwiac to checia dzialania, mlodziencza brawura. Jednak to tylko semantyka.
W koncu zostal aresztowany i zgodzil sie wydac McGuane'a. Ryzykowal zycie. Nosil podsluch. McGuane i Duch dowiedzieli sie o tym i Ken uciekl. Wrocil do domu, chociaz nie wiedzialem po co. Nie mialem pojecia, jaka role odgrywala w tym Julie. Po raz pierwszy od roku przyjechala do domu. Po co? Czy byl to zbieg okolicznosci? A moze przyjechala za Kenem, jako jego kochanka albo klientka kupujaca od niego narkotyki? Czy Duch sledzil ja, wiedzac, ze doprowadzi go do Kena?
Na razie nie znalem odpowiedzi na te pytania.
Tak czy inaczej, Duch znalazl ich i prawdopodobnie zastal w intymnej sytuacji. Zaatakowal. Ken zostal ranny, ale zdolal uciec. Julie nie miala tyle szczescia. Duch chcial przycisnac Kena, wiec wrobil go w morderstwo. Ken uciekl, obawiajac sie o swoje zycie. Zabral swoja dziewczyne, Sheile Rogers, oraz ich mala coreczke, Carly. Wszyscy troje znikneli. Zauwazylem, ze w samochodzie zrobilo sie ciemniej. Uslyszalem szum. Wjechalismy do tunelu. Moglismy byc w srodmiesciu, ale podejrzewalem, ze znajdujemy sie w Lincoln Tunnel i jedziemy w kierunku New Jersey. Rozmyslalem o Pistillo i roli, jaka odegral w tej sprawie. Uwazal, ze cel uswieca srodki. To byla dla niego sprawa osobista. Latwo zrozumiec jego punkt widzenia. Ken byl przestepca. Zawarl umowe i obojetnie z jakiego powodu, zerwal ja, uciekajac. Mozna bylo rozpoczac polowanie. Zrobic z niego zbiega i scigac go nawet na koncu swiata.
Mijaja lata. Ken i Sheila sa razem. Ich corka Carly dorasta. Nagle pewnego dnia Ken zostaje schwytany. Przewoza go do Stanow. Zapewne jest przekonany, ze powiesza go za morderstwo. Organa scigania jednak zawsze znaly prawde. Nie potrzebuja jego glowy. Chca uciac leb bestii. McGuane'owi. A Ken wciaz moze im go wydac.
Tak wiec zawieraja umowe. Ken ukrywa sie w Nowym Meksyku. Po pewnym czasie Sheila i Carly wracaja do kraju, zeby razem z nim zamieszkac. McGuane jest groznym przeciwnikiem, dowiaduje sie, gdzie przebywaja. Wysyla dwoch ludzi. Torturuja Sheile, zeby dowiedziec sie, gdzie jest Ken. Zaskakuje ich, zabija obu, pakuje poturbowana kochanke oraz corke do samochodu, po czym znowu ucieka. Ostrzega Nore, ktora posluguje sie nazwiskiem Sheili, ze beda ja scigac federalni i McGuane. Ona tez musi uciekac.
Ford taurus sie zatrzymal. Uslyszalem, ze kierowca zgasil silnik. Dosc tej biernosci, pomyslalem. Jesli mam wyjsc z tego z zyciem, to powinienem wykazac wiecej inicjatywy. Spojrzalem na zegarek. Jechalismy godzine. Usiadlem.
Znajdowalismy sie w gestym lesie. Ziemie pokrywal dywan sosnowych igiel. Drzewa byly wysokie, o pelnych koronach. Opodal zauwazylem wieze obserwacyjna – niewielka blaszana budke na platformie wznoszacej sie ponad trzy metry nad ziemia. Wygladala jak duza szopa na narzedzia, zbudowana w jednym konkretnym celu. Byla zaniedbana i toporna. Rdza toczyla jej narozniki i drzwi.
Kierowca sie odwrocil.
– Wysiadaj.
Zrobilem to. Nie odrywalem oczu od budowli. Jej drzwi otwarly sie i stanal w nich Duch. Byl ubrany na czarno, jakby wybieral sie na wieczorek poetycki w Village. Pomachal mi reka.
– Czesc, Will.
– Gdzie ona jest? – zapytalem.
– Kto?
– Skoncz z tymi bzdurami. Duch zalozyl rece na piersi.
– No, no – powiedzial. – Czy nie jestesmy najdzielniejszym z zolnierzykow?
– Gdzie ona jest?
– Mowisz o Katy Miller?
– Wiesz, ze tak.
Duch kiwnal glowa. Trzymal w reku linke, przypominajaca lasso. Przerazilem sie.
– Ona jest taka podobna do siostry, nie sadzisz? Jak moglbym sie oprzec? Mowie o jej szyi. Taka piekna labedzia szyja. Juz posiniaczona…
Staralem sie powstrzymac drzenie glosu.
– Gdzie ona jest? Mrugnal do mnie.
– Ona nie zyje, Will. Serce mi zamarlo.
– Znudzilo mnie czekanie i… – Rozesmial sie. Ten dzwiek odbil sie echem w gluszy, przeszywajac powietrze, wstrzasajac liscmi. Stalem jak skamienialy. Wycelowal we mnie palec i zawolal: – Mam cie! Och, tylko zartowalem, Will. Potrze ba mi troche rozrywki. Katy nic sie nie stalo. – Skinal na mnie. – Chodz i zobacz.
Pospieszylem do wiezyczki. Znalazlem zardzewiala drabinke. Wszedlem po niej. Duch wciaz sie smial.