Przez dluga chwile nic sie nie dzialo.
JAK NAZYWALA SIE PIERWSZA DZIEWCZYNA, Z KTORA TO ROBILES?
Duch odwrocil sie do mnie.
– Tak jak oczekiwalem, chce dowodu, ze to naprawde ty.
Nie odpowiedzialem, goraczkowo zastanawiajac sie, co przekazac Kenowi.
– Wiem, o czym myslisz – dodal Duch. – Chcesz go ostrzec. Zamierzasz udzielic mu blednej odpowiedzi.
Podszedl do Katy. Chwycil za drewniana raczke petli. Lekko pociagnal. Linka owinela sie jak waz boa wokol jej szyi.
– Oto co zrobisz, Will. Podejdziesz do komputera i wprowadzisz wlasciwa odpowiedz. Ja bede zaciskal sznur. Jesli sprobujesz jakichs sztuczek, jezeli tylko zaczne podejrzewac, ze chcesz mnie wykiwac, nie przestane, dopoki ona nie umrze.
Rozumiesz? Skinalem glowa.
Jeszcze mocniej zacisnal petle. Katy jeknela.
– Ruszaj – powiedzial.
Podbieglem do komputera. Ze strachu nie moglem zebrac mysli. Mial racje. Chcialem sklamac, zeby w ten sposob ostrzec Kena. Jednak w tej sytuacji nie moglem. Stukajac palcami po klawiaturze, napisalem:
CINDI SHAPIRO
Duch usmiechnal sie.
– Naprawde? Czlowieku, to byla goraca sztuka. Jestem pod wrazeniem, Will.
Rozluznil petle. Katy glosno wciagnela powietrze. Duch wrocil do klawiatury. Popatrzylem na moje krzeslo. Kawalek szkla byl dobrze widoczny. Pospiesznie wrocilem na swoje miejsce. Czekalismy na odpowiedz.
WRACAJ DO DOMU, WILL.
Duch potarl szczeke.
– Interesujaca odpowiedz – zauwazyl. Zastanowil sie. Gdzie to z nia robiles?
– Z kim?
– Z Cindi Shapiro. W jej domu, w twoim domu, gdzie?
– Podczas bar micwy Erica Frankela.
– Czy Ken o tym wie?
– Tak.
Duch usmiechnal sie. Znowu zaczal pisac.
SPRAWDZILES MNIE. TERAZ TWOJA KOLEJ. GDZIE ROBILEM TO Z CINDI?
Kolejna dluga pauza. Ledwie moglem usiedziec na krzesle. To byl sprytny manewr ze strony Ducha, ktory w ten sposob przejmowal kontrole. Co wazniejsze, rzeczywiscie nie mielismy pewnosci, czy to rzeczywiscie Ken. Odpowiedz wyjasni to, tak czy inaczej.
Minelo pol minuty. Potem:
WRACAJ DO DOMU, WILL.
Duch zaczal pisac.
MUSZE WIEDZIEC, CZY TO TY.
Jeszcze dluzsza przerwa, az wreszcie:
BARMICWA FRANKELA. WRACAJ DO DOMU, WILL.
Podskoczylem na krzesle. To Ken…
Zerknalem na Katy. Nasze spojrzenia spotkaly sie. Duch pisal dalej:
MUSIMY SIE ZOBACZYC.
Teraz odpowiedz przyszla szybko.
NIE MA MOWY.
PROSZE – TO WAZNE.
WRACAJ DO DOMU, WILL. TO NIEBEZPIECZNE. GDZIE JESTES?
JAK ZNALAZLES FORDA?
– Hmm – mruknal Duch. Zastanowil sie, a potem napisal:
PISTILLO.
Nastapila kolejna dluga przerwa.
SLYSZALEM O MAMIE. BYLO BARDZO ZLE?
Tym razem Duch nie konsultowal sie ze mna.
TAK.
CO Z OJCEM?
KIEPSKO. MUSIMY SIE ZOBACZYC.
Przerwa.
NIE MA MOWY. MOZEMY CI POMOC.
LEPIEJ TRZYMAJCIE SIE Z DALEKA.
Duch spojrzal na mnie.
– Moze sprobujemy skusic go jego najwieksza namietnoscia?
Nie mialem pojecia, o czym mowi, ale zaraz zobaczylem, jak wypisal na ekranie:
MOZEMY DAC CI PIENIADZE. POTRZEBUJESZ ICH?
PRZYDADZA SIE. MOZEMY ZALATWIC TO PRZELEWEM.
Wtedy, jakby czytajac w moich myslach, Duch napisal:
NAPRAWDE MUSZE CIE ZOBACZYC. PROSZE.
KOCHAM CIE, WILL. WRACAJ DO DOMU.
I znow, jakby siedzial w mojej glowie, Duch wystukal:
ZACZEKAJ.