Jej usmiech nie stracil pewnosci.

– Daj spokoj, Myron. Daruj sobie bzdury o wiezi duchowej? Nie mow, ze wasz zwiazek jest lepszy, bo gleboki i piekny, i dlatego wasz seks wykracza poza fizycznosc. Taki banal ci nie przystoi.

Myron milczal. Nie wiedzial, co jej odpowiedziec. Rozmowa zmierzala w niepokojacym kierunku.

– Co mialas na mysli, mowiac, ze mi nie pomozesz? – spytal, zmieniajac temat.

– To, co powiedzialam.

– W czym mi nie pomozesz?

Znow sie usmiechnela.

– Masz mnie za kretynke, Myron?

– Skadze.

– Sadzisz, ze uwierzylam w twoj powrot do koszykowki? Albo w to, ze Greg – palcami nakreslila w powietrzu cudzyslow – „schronil sie w zaciszu” z powodu kontuzji kostki? Twoja wizyta umacnia mnie w podejrzeniach.

– Jakich?

– Ze Greg zniknal. A ty probujesz go znalezc.

– Dlaczego sadzisz, ze zniknal?

– Nie krec, Myron, prosze. Przynajmniej tyle jestes mi winien.

Wolno skinal glowa.

– Czy wiesz, gdzie on jest? – spytal.

– Nie. Mam nadzieje, ze dran nie zyje i gnije w jakims dole.

– Nie wykrecaj sie. Powiedz, co naprawde czujesz.

Jej usmiech posmutnial. Myrona zaklulo w sercu. Greg i Emily zakochali sie w sobie. Wzieli slub. Mieli dwojke dzieci. Co zniszczylo ich zwiazek? Cos z niedawnych wydarzen… a moze cos z przeszlosci, co od poczatku go psulo? Myron poczul suchosc w gardle.

– Kiedy widzialas go po raz ostatni? – spytal.

– Miesiac temu – odparla.

– Gdzie?

– Na sprawie rozwodowej.

– Rozmawiacie ze soba?

– Wcale nie zartowalam z ta smiercia i gniciem.

– Czyli nie rozmawiacie.

Skinela glowa na znak, ze moze sobie myslec, co chce.

– Jezeli sie ukryl, to domyslasz sie gdzie?

– Nie.

– Nie ma letniego domku? Miejsca, dokad lubil wyjezdzac?

– Nie.

– Mial moze jakas dziewczyne?

– Nie. Ale wspolczulabym biedaczce.

– Slyszalas kiedys imie Carla?

Zawahala sie. Stuknela palcem wskazujacym w kolano. Tak dobrze znal ten gest, ze sprawil mu bol.

– Czy na moim pietrze w akademiku nie mieszkala jakas Carla? – spytala. – Tak, Carla Anderson. Z drugiego roku. Ladna dziewczyna.

– A czy slyszalas to imie ostatnio?

– Nie. – Emily usiadla prosto i skrzyzowala nogi. – Jak tam Win?

– Jak zwykle.

– Jeden z zyciowych pewnikow. Win ciebie kocha. Moze jest utajonym homoseksualista.

– Dwaj mezczyzni moga sie kochac i nie byc gejami.

Uniosla brew.

– Co ty powiesz?

Pozwolil jej sie dopasc. Glupi blad.

– Czy wiesz, ze Greg mial podpisac kontrakt reklamowy? – spytal.

To ja zainteresowalo.

– Powaznie?

– Tak.

– Duzy?

– Z tego co wiem, ogromny – odparl. – Z Forte.

Gdyby nie dlugie paznokcie, zacisnelaby dlonie w piesci.

– Skurwysyn!

– Slucham?

– Zaczekal do rozwodu, ja dostalam gie, a ten skurwysyn podpisuje kontrakt!

– Jak to gie? Greg jest bogaty.

– Byl! Jego agent stracil wszystko. Przynajmniej tak zeznal w sadzie.

– Martin Felder?

– Tak. Greg zostal bez grosza. Skurwysyn!

– Ale przeciez nie zerwal z Felderem. Dlaczego trzyma sie agenta, ktory stracil jego pieniadze?

– Nie wiem, Myron! – odparla ostro, z irytacja. – Moze klamie. Zreszta nie pierwszy raz.

Myron zaczekal. Emily spojrzala na niego ze lzami w oczach. Opanowala sie, wstala, przemierzyla salon i wyjrzala przez zasuwane szklane drzwi na ogrodzone podworze. Basen byl przykryty brezentem. Do niebieskich kafelkow przywarly patyki i liscie. Pojawila sie dwojka dzieci. Mniej wiecej dziesiecioletni chlopiec gonil dziewczynke wygladajaca na osiem lat. Zasmiewali sie serdecznie, z pyzatymi buziami zarozowionymi z zimna i wysilku. Na widok matki chlopiec przystanal, usmiechnal sie do niej i pomachal reka. Pomachala mu lekko w odpowiedzi. Dzieci odbiegly. Emily skrzyzowala rece tak, jakby sie chciala utulic.

– Chce mi je zabrac – rzekla z niezwyklym spokojem. Nie cofnie sie przed niczym.

– Na przyklad?

– Nawet przed najwiekszym swinstwem.

– Jak wielkim?

– Nie twoja sprawa. – Zamilkla. Widzial, jak jej drza plecy. – Wyjdz – powiedziala.

– Emily…

– Chcesz mu pomoc, Myron.

– Chce go znalezc. A to roznica.

Pokrecila glowa.

– Nic mu nie jestes winien. Mimo ze tak myslisz, wiem. To silniejsze od ciebie. Wine miales wypisana na twarzy i wtedy, i dzis, kiedy otworzylam drzwi. Niepotrzebnie wyrzucasz sobie to co zaszlo miedzy nami. Greg sie nie dowiedzial.

– I to ma mi poprawic samopoczucie? – spytal.

Obrocila sie twarza do niego.

– Wcale nie ma ci poprawic samopoczucia – odparla. – Nie chodzi o ciebie. To ja wyszlam za niego. To ja go zdradzilam. Nie do wiary, ze wciaz sie tym gryziesz.

Myron przelknal sline.

– Po tym, jak odnioslem kontuzje, Greg odwiedzil mnie w szpitalu. Przegadalismy wiele godzin.

– I dlatego jest klawym gosciem?

– Nie powinnismy byli tego robic.

– Dorosnij, Myron. To bylo przeszlo dziesiec lat temu. Bylo i dawno minelo.

Nie odpowiedzial.

– Naprawde mozesz stracic dzieci? – spytal po chwili, podnoszac wzrok.

– Tak.

– Jak daleko sie posuniesz, zeby je zatrzymac?

– Tak daleko, jak bede musiala.

– Gotowa bylabys zabic?

– Tak – odparla bez wahania.

Вы читаете Bez Sladu
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату