– Ta kobieta miala partnera.
– Rozumiem. – Calvin lekko skinal glowa. – I dzis sie spotykacie?
– Tak. Ale jeszcze nie wiem o ktorej i gdzie. Ma zadzwonic.
– Rozumiem – powtorzyl Calvin. Zwinal dlon w piesc i odkaszlnal. – Jesli jest to cos niedobrego… cos, co moze wplynac na wynik jutrzejszego glosowania…
– Zrobie, co nalezy, Calvin.
– Oczywiscie, niczego nie sugeruje.
Myron wstal.
– Daj mi znac, kiedy sie zjawi.
– Jasne.
Myron wszedl do szatni. T.C. siedzial w przedmeczowej pozie – nieruchomy, rozwalony na krzesle w kacie, ze sluchawkami walkmana w uszach i wzrokiem utkwionym przed siebie. Nie zareagowal na jego wejscie. W szatni byl tez Leon. Rowniez unikal jego wzroku. Nic dziwnego.
Do szatni weszla Audrey.
– Jak ci poszlo z… – zaczela, ale uciszyl ja ruchem glowy. Dala znak, ze rozumie. – Dobrze sie czujesz? – spytala.
– Tak.
– Myslisz, ze nas slysza?
– Unikam ryzyka.
Spojrzala w prawo i lewo.
– Odkryles cos nowego?
– Mnostwo – odparl. – Dzis wieczorem dostaniesz materialu od groma i jeszcze troche.
Jej oczy mocniej rozblysly.
– Wiesz, gdzie on jest? – spytala.
Skinal glowa. Drzwi szatni otworzyly sie i pojawil sie Calvin. Pochylil sie, zamienil kilka slow z trenerem Kiperem i wyszedl. Myron spostrzegl, ze skierowal sie w prawo, do wyjscia, a nie do biura, ktore znajdowalo sie po przeciwnej stronie.
W jego kieszeni zadzwonila komorka. Myron spojrzal na Audrey, a ona na niego, po czym przesunal sie blizej kata i odebral telefon.
– Halo?
– Masz pieniadze? – spytal elektronicznie zmieniony glos.
– Dzwonisz nie w pore – rzekl Myron.
– Odpowiedz na pytanie.
Leon wciagnal spodenki. T.C. stal, kolyszac glowa w rytm muzyki.
– Mam – odparl Myron. – Mam tez dzis wieczorem mecz.
– Daruj go sobie. Znasz park Overpeck?
– Ten w Leonii? Znam.
– Zjedz z prawej strony autostrady Dziewiecdziesiat Piec. Przejedz pol mili i znow skrec w prawo. Zobaczysz zaulek. Stan tam i wypatruj swiatla latarki. Podejdz z rekami w gorze.
– A co z haslem? Uwielbiam hasla.
– Masz kwadrans. Nie spoznij sie. Przy okazji, twoj superbohaterski partner jest w tej chwili w biurze na Park Avenue. Pod obserwacja. Jezeli stamtad wyjdzie, nici z umowy.
Myron wylaczyl telefon. Zblizal sie final. Do zakonczenia sprawy pozostal kwadrans.
– Slyszalas? – zwrocil sie do Audrey.
Skinela glowa.
– Wiekszosc.
– Bedzie dziwnie – powiedzial. – Do utrwalenia wszystkiego przydalaby mi sie bezstronna dziennikarka. Pojedziesz?
Usmiechnela sie.
– To pytanie retoryczne, tak?
– Bedziesz musiala przycupnac na podlodze przy tylnym siedzeniu. Nie moge ryzykowac, ze cie zauwaza.
– Nie szkodzi. Przypomne sobie randki ze szkoly sredniej. Myron skierowal sie do drzwi. Nerwy mial postrzepione jak stare postronki. Kiedy wychodzili, staral sie zachowywac nonszalancko. Leon sznurowal buty. T.C. sie nie poruszyl, lecz tym razem sledzil ich oczami.
ROZDZIAL 38
Od padajacego deszczu pociemnial chodnik. Na parking przed arena zaczely naplywac samochody. Estakada wyjazdowa Myron dotarl na autostrade New Jersey i tuz za ostatnia rogatka wjechal na pasy biegnace na polnoc. Skrecil i pozostal na autostradzie 95.
– Co sie dzieje? – spytala Audrey.
– Mam sie spotkac z morderca Liz Gorman.
– Jakiej Liz Gorman?
– Zamordowanej szantazystki.
– Myslalam, ze nazywa sie Carla.
– „Carla” to byl pseudonim.
– Zaraz. Czy nie tak nazywala sie jakas radykalka z lat szescdziesiatych?
Myron potwierdzil skinieniem glowy.
– To dluga historia. Nie ma czasu na szczegoly. Ale ten, z ktorym zaraz sie spotkamy, byl jej wspolnikiem w szantazu. Cos nie wyszlo. I zginela.
– Masz dowod? – spytala Audrey.
– Nie. Wlasnie dlatego jestes mi potrzebna. Masz swoj mikromagnetofon?
– Jasne.
– Daj mi go.
Audrey siegnela do torebki po aparat.
– Sprobuje sklonic go do mowienia – wyjasnil.
– Jak?
– Naciskajac odpowiednie guziki.
Zmarszczyla brwi.
– Myslisz, ze sie na to nabierze?
– Pewnie. Jezeli nacisne wlasciwe. – Wskazal telefon w samochodzie. – Mam dwa telefony: ten i komorke w kieszeni. Z komorki polacze sie z telefonem w samochodzie. W ten sposob uslyszysz, co sie dzieje. Zapisz kazde slowo. Gdyby cos mi sie stalo, zwroc sie do Wina. Bedzie wiedzial, co robic.
Pochylila sie i skinela glowa. Po jej twarzy smigaly cienie wycieraczek. Deszcz sie wzmogl, lakierujac jezdnie w przedzie. Myron skrecil w nastepny zjazd. Cwierc mili dalej powitala ich tablica z napisem Overpeck Park.
– Schowaj sie – polecil.
Audrey zniknela z widoku. Skrecil w prawo. Z napisu na kolejnej tablicy wynikalo, ze park jest zamkniety. Pojechal dalej. Bylo za ciemno, by cos widziec, wiedzial jednak, ze na lewo jest las, a na wprost stajnie. Skrecil w pierwsza bocznice w prawo. Reflektory zatanczyly po terenie pikniku, oswietlajac stoly, lawki, kosze na smiecie, hustawke, zjezdzalnie. Dotarlszy do zaulka, Myron zatrzymal sie, zgasil swiatla, silnik, z komorki polaczyl sie z telefonem w samochodzie i wlaczyl glosnik, zeby Audrey mogla slyszec, co sie dzieje. Czekali.
Minelo kilka minut. Deszcz bebnil w dach jak ziarenka zwiru. Audrey siedziala cicho. Myron polozyl dlonie na kierownicy i mimowolnie je zacisnal. Slyszal dudnienie wlasnego serca.
Wtem noc przecial znienacka jak kosa kostuchy promien swiatla latarki. Myron przeslonil oczy dlonia, zmruzyl je, wolno otworzyl drzwiczki, podzwignal sie z siedzenia i wysiadl. Wiatr, ktory przybral na sile, ochlapal mu twarz deszczem.