– To skad…

– Wydedukowalam. Jest pan wysoki, w odpowiednim wieku i przedstawil sie pan jako przyjaciel rodziny. Tak wiec…

Wzruszyla ramionami.

– Zreczna dedukcja.

– Na dobra sprawe tym sie tu zajmujemy. Dedukowaniem. Niektore diagnozy sa latwe. Do innych dochodzimy na podstawie dowodow. Czytal pan powiesci z Sherlockiem Holmesem?

– Oczywiscie.

– Powiedzial on, ze nie wolno wysnuwac teorii, nie majac w reku faktow. Wowczas bowiem nagina sie je do teorii, a nie teorie do nich. Chybione diagnozy to w dziewieciu przypadkach na dziesiec skutek zignorowania tej reguly Sherlocka.

– Tak bylo w przypadku Jeremy’ego Downinga?

– W rzeczy samej.

Z korytarza dobieglo pikanie jakiegos aparatu. Jego dzwiek szarpal nerwy jak policyjny paralizator.

– Jego pierwszy lekarz nawalil?

– Nie chce sie w to zaglebiac. Anemia Fanconiego to rzadka choroba. A poniewaz daje objawy podobne do innych schorzen, nietrudno o zla diagnoze.

– Prosze opowiedziec mi o Jeremym.

– A co tu opowiadac? Choruje na to. Ma anemie Fanconiego. Mowiac prosto, jego szpik jest zepsuty.

– Zepsuty?

– W jezyku laika, do bani. Chlopiec stal sie przez to podatny na infekcje i grozi mu rak. Choroba ta zmienia sie zwykle w OBM… Ostra bialaczke monocytowa – dodala, widzac jego zdezorientowana mine.

– Ale mozna go uleczyc?

– „Uleczyc” to optymistyczne slowo. Ale w przypadku przeszczepu szpiku kostnego i terapii nowa pochodna fludarabiny rokowania sa znakomite.

– Flud… czego?

– Niewazne. Potrzebujemy szpiku kostnego zgodnego ze szpikiem Jeremy’ego. Tylko to sie liczy.

– I nie macie.

Doktor Singh poprawila sie na materacu.

– Nie.

Myron wyczul w niej opor. Uznal, ze lepiej sie wycofac i sprobowac z drugiej flanki.

– Moze mnie pani zapoznac z procesem przeszczepu? – spytal.

– Krok po kroku?

– Jesli to nie za duza fatyga.

Wzruszyla ramionami.

– Pierwszy krok: znalezienie dawcy.

– Od czego zaczynacie?

– Najpierw badamy oczywiscie czlonkow rodziny. Najlatwiej o podobny szpik u rodzenstwa. Potem badamy rodzicow. A nastepnie ludzi podobnego pochodzenia.

– Podobnego pochodzenia, czyli…

– Czarnych w przypadku czarnych chorych, Zydow w przypadku zydowskich, Latynosow w przypadku latynoskich. Dzieje sie tak czesto podczas akcji szukania odpowiedniego szpiku. Jezeli pacjent jest, na przyklad, chasydem, to takie akcje odbywaja sie w chasydzkich synagogach. Zwykle najtrudniej znalezc odpowiedni szpik dla chorych krwi mieszanej.

– Czy krew Jeremy’ego, czy co tam porownujecie… jest rzadko spotykana?

– Tak.

Emily i Greg mieli irlandzkich przodkow, w zylach Myrona zas plynela krew przodkow z dawnej Rosji, Polski, a nawet w drobnej czesci z Palestyny. Mieszana. Jakie to mialo konsekwencje dla jego ojcostwa?

– Jak poszukujecie odpowiedniego szpiku, kiedy odpadna czlonkowie rodziny?

– Zwracamy sie do panstwowego banku krwi i szpiku kostnego.

– Ktory miesci sie…

– W Waszyngtonie. Figuruje pan w ich rejestrze?

Myron skinal glowa.

– Dane przechowuja w komputerze. Szukamy w nich wstepnie podobnego szpiku.

– Dobrze, przypuscmy, ze znajdziecie w ten sposob podobny szpik…

– Chodzi o wstepne podobienstwo – sprostowala. – Miejscowy osrodek dzwoni do ewentualnych dawcow i prosi ich o przybycie. Przechodza wiele badan. Ale szanse na znalezienie odpowiedniego szpiku pozostaja male.

Myron spostrzegl, ze dotarlszy do znanego sobie tematu Karen Singh odprezyla sie. Do tego wlasnie dazyl. Z przesluchaniami bywa roznie. Raz przypuszczasz frontalny atak, a innym razem kluczysz, niby przyjacielsko, i zachodzisz pytanego od tylu. Win wyrazil to prosciej: niekiedy wiecej mrowek zwabisz miodem, ale zawsze miej przy sobie pojemnik z raidem.

– Przypuscmy, ze znalezliscie stuprocentowego dawce. Co wtedy? – spytal.

– Osrodek zwraca sie do niego o zgode na pobranie szpiku.

– Czy ten „osrodek” to centralny bank w Waszyngtonie?

– Nie, miejscowy. Ma pan w portfelu karte dawcy?

– Tak.

– Prosze mi pokazac.

Myron wyjal portfel, przerzucil tuzin kart dyskontowych z supermarketow, trzy karty z klubow wideo, dwie typu „kup sto kaw, a sto pierwsza wypijesz za darmo” i inne. Wreszcie znalazl karte dawcy i podal ja lekarce.

– Prosza spojrzec – powiedziala, wskazujac jej rewers. – Panski osrodek jest w West Orange, w New Jersey.

– Gdyby sie okazalo, ze jestem potencjalnym dawca, to wezwano by mnie do West Orange?

– Tak.

– A gdyby moj szpik okazal sie w pelni zgodny?

– To podpisalby pan dokumenty i oddal go.

– Tak jak krew?

Karen Singh zwrocila mu karta i znowu sie poprawila.

– Pobranie szpiku jest zabiegiem bardziej inwazyjnym.

Inwazyjnym! Kazda profesja ma swoje modne slowa.

– To znaczy?

– Przede wszystkim wymaga anestezji.

– Znieczulenia?

– Tak.

– A co potem?

– Lekarz przebija kosc igla i wysysa szpik strzykawka.

– Uch!

– Jak wyjasnilam, w czasie zabiegu sie spi.

– Mimo wszystko wyglada na znacznie bardziej skomplikowany od oddania krwi.

– Owszem. Ale jest calkiem bezpieczny i stosunkowo bezbolesny.

– Jednak ludzie z pewnoscia sie wahaja. Chyba wiekszosc z nich podpisala zgoda w tych samych okolicznosciach co ja. Ktos z ich znajomych zachorowal i wystapil z apelem. W przypadku kogos, kogo znasz i na kim ci zalezy, jestes gotow sie poswiecic. Ale dla nieznajomej osoby?

Karen Singh odszukala jego oczy i wbila w nie twarde spojrzenie.

– Ratuje pan czyjes zycie, panie Bolitar. Prosza sie zastanowic. Ile razy trafia sie panu okazja, by uratowac blizniego?

Trafil w jej czula strune. Doskonale.

– Twierdzi pani, ze dawcy sie nie wahaja?

– Nie mowie, ze to sie nie zdarza, ale wiekszosc robi co nalezy.

Вы читаете Najczarniejszy strach
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату