9
Wszystko poszlo migiem.
Myron przedstawil Terese plan. Wysluchala go, nie przerywajac, i zabrala sie do dzwonienia. Nie spytala – zgodnie z ich milczaca umowa – dlaczego szuka dawcy ani co go z nim laczy.
Przed uplywem godziny pod Dakote podjechal woz wiadomosci z reczna kamera. Dyrektor osrodka krwiodawstwa powiatu Bergen – najblizszego w New Jersey banku szpiku kostnego – natychmiast odlozyl wszystkie zajecia, zeby udzielic wywiadu znakomitej dziennikarce, Terese Collins. Ot, potega „skrzynki dla idiotow”!
Harlem River Drive dotarli do mostu Waszyngtona, przeskoczyli na drugi brzeg Hudsonu i zjechali z autostrady na Jones Road w Englewood. Myron zaparkowal i wzial kamere. Byla ciezsza, niz myslal. Terese pokazala mu, jak ja trzymac, jak oprzec na ramieniu i wycelowac. Kamera przypominala bazooke.
– Mam sie przebrac dla niepoznaki? – spytal.
– Po co?
– Ludzie wciaz rozpoznaja we mnie koszykarza.
Terese zrobila mine.
– W pewnych kregach ciesze sie slawa.
– Zejdz na ziemie, Myron. Jestes bylym sportowcem. Jesli nawet ktos cie jakims cudem rozpozna, to pomysli: mial szczescie, ze nie skonczyl w rynsztoku jak wiekszosc sportowcow.
– Masz racje – odparl po chwili.
– Jeszcze jedno. Choc w twoim przypadku bedzie to arcytrudne.
– Co?
– Trzymaj gebe na klodke.
– Boze kochany!
– Jestes zwyklym kamerzysta.
– Wolimy byc nazywani „operatorami filmowymi”.
– Nie wypadnij z roli. Rozmowe zostaw mnie.
– To pozwol mi chociaz przybrac pseudonim. – Przystawil kamere do oka. – Mozesz sie do mnie zwracac per Oczko? Albo Patrzalek?
– A moze Pajac? Chociaz nie, to bylby synonim.
Swiat roi sie od madrali.
Kiedy weszli do holu, ludzie obrocili sie w strone Terese, obrzucajac ja ukradkowymi spojrzeniami. Myron, ktory wlasciwie po raz pierwszy byl dzis z nia publicznie poza lotniskiem, nie w pelni zdawal sobie dotad sprawe z jej ogromnej slawy.
– Wszedzie tak na ciebie patrza? – spytal szeptem.
– Najczesciej.
– Nie przeszkadza ci to?
– Bzdury! – odparla, krecac glowa.
– Co?
– Skargi slaw na gapiacych sie ludzi. Wiesz, co naprawde wkurza powszechnie znane osoby? To, ze ktos ich nie rozpozna.
Myron usmiechnal sie.
– Jestes taka spelniona.
– To nowe okreslenie na „cyniczna”?
– Pan Englehardt czeka na pania – powiedziala recepcjonistka i poprowadzila ich korytarzem z gipsowymi, zle pomalowanymi scianami.
Englehardt siedzial przy biurku z drewna i plastiku. Byl drobny, mial pod trzydziestke i szczeke ciensza niz kawa z automatu.
Myron od razu spostrzegl komputery. Dwa. Jeden stal na biurku. Drugi na niskiej szafce. Hm!
Gospodarza wyrwalo z fotela tak raptownie, jakby przed sekunda dowiedzial sie, ze sa w nim wszy lonowe. Rozszerzone zrenice utkwil w Terese. Myron, na ktorego nie zwrocil uwagi, poczul sie jak… kamerzysta. Terese usmiechnela sie promiennie i Englehardt stracil glowe.
– Jestem Terese Collins – przedstawila sie, wyciagajac reke.
Malo brakowalo, a Englehardt, poza wszystkim, pocalowalby ja w kolano.
– A to moj kamerzysta, Malachi Throne.
Myron leciutko sie usmiechnal. Przejal sie jej niechecia do broadwayowskich musicali, a tymczasem… Dwulicowy Malachi Throne? Genialne!
Szybko wymienili uprzejmosci. Englehardt wciaz dotykal fryzury, starajac sie to robic jak najdyskretniej, tak zeby sie nie wydalo, iz poprawia ja do zdjec. Figa, bratku. Wreszcie Terese dala znak, ze jest gotowa.
– Gdzie mam usiasc? – spytal Englehardt.
– Najlepiej przy biurku – odparla. – Prawda, Malachi?
– Otoz to. Tak jest, przy biurku – potwierdzil Myron.
Rozpoczal sie wywiad. Terese utkwila wzrok w lekarzu. Oslepiony jej promiennym usmiechem, musial patrzyc na nia. Myron – wykapany Richard Avedon, fachman nad fachmany – przylozyl oko do kamery.
Dla rozluznienia rozmowcy, tak by poczul sie swobodnie i bezpiecznie, Terese zastosowala metode podobna to tej, jakiej Myron uzyl wobec doktor Singh. Zapytala Englehardta, w jaki sposob trafil do zawodu, o pochodzenie – same ogolniki i banaly. Zachowywala sie jak na antenie. Glos miala inny, oczy mniej ruchliwe.
– Panstwowy bank szpiku w Waszyngtonie przechowuje dane wszystkich dawcow? – spytala.
– Tak.
– Ale pan ma do nich dostep?
Englehardt stuknal w klawiature. Monitor stal tylem do nich, ekranem do niego. A wiec z siecia polaczony byl komputer na biurku. Utrudnialo to Myronowi zadanie, ale go nie przekreslalo.
– Zrob ujecie od tylu, Malachi, dobrze? – powiedziala Terese. – Jesli mozna – zwrocila sie do Englehardta.
– Zaden problem – odparl.
Myron ruszyl, by zajac pozycje. Monitor byl wylaczony. Nic dziwnego.
– Wszyscy w osrodku maja dostep do komputera w panstwowym banku dawcow? – spytala Terese, caly czas skupiajac na sobie wzrok lekarza.
Englehardt stanowczo potrzasnal glowa.
– Tylko ja.
– Dlaczego?
– Informacje o dawcach sa poufne. Przestrzegamy tego bezwarunkowo.
– Rozumiem.
Myron zajal pozycje.
– Ale co powstrzyma zainteresowanego przed wejsciem tu pod pana nieobecnosc?
– Zawsze zamykam drzwi na klucz – odparl sluzalczo Englehardt. – Poza tym, zeby wejsc do sieci, trzeba znac haslo.
– A haslo zna tylko pan?
Englehardt staral sie nie speczniec z dumy, ale troche go rozdelo.
– Owszem.
Kto widzial w programach „Dateline” lub „20/20” filmy nakrecone ukryta kamera? Zdjecia sa zawsze czarno- biale i zrobione pod dziwnym katem. A przeciez taka kamere moze kupic kazdy amator, a tym bardziej filmujaca w kolorze. Na Manhattanie sprzedaja je sklepy „szpiegowskie”, ktore bez trudu znajdzie sie w Internecie. Sa tam kamery ukryte w zegarach, piorach, teczkach, a przede wszystkim w wykrywaczach dymu – dostepne kazdemu z odpowiednia kasa. Myron mial kamere, ktora udawala kasete z tasma. Polozyl ja na parapecie okna i wycelowal obiektyw w ekran komputera.
Kiedy ja ustawil, stuknal sie palcem w nos jak Redford w